Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 23 kwietnia 2024 r., imieniny Jerzego, Wojciecha



Ogród wykonany z sercem

(Zam: 08.08.2018 r., godz. 17.54)

Przykładem tego, że natura może zdziałać cuda, jest ogród sensoryczny przy Zespole Szkół Specjalnych w Brańszczyku. Ma wyjątkowo korzystny wpływ na uczniów, którzy wraz z nauczycielami stworzyli to, pod wieloma względami, magiczne miejsce.



To ogród, który wyglądem wiele nie różni się od tych zwykłych przydomowych – tu również są drzewa, kwiaty, owoce itp. Ma jednak specjalne elementy mające oddziaływać na zmysły. Zawiera charakterystyczną ścieżkę podzieloną na segmenty wypełnione korą, szyszkami, kamieniami, kawałkami pni itp. Wejście bosą stopą gwarantuje różnorodne doznania – od przyjemnych po lekki ból. Tak przynajmniej odczuwają osoby zdrowe. Dla osób z zaburzeniami chodzenie po szyszkach może się okazać przyjemnym zaspokojeniem potrzeb. Bardzo dobrze znają je terapeuci z Zespołu Szkół Specjalnych w Brańszczyku, dlatego podjęli się stworzenia ogrodu. Jego twórczyniami są Anna Przybysz i Aneta Kania. Prace trwały od końca marca, a uroczyste otwarcie ogrodu odbyło się 21 czerwca.

Zaangażowanie wielu osób
Ogród powstał dzięki staraniom uczniów, rodziców, nauczycieli, pracowników Zespołu Szkół i osób, które swoją ofiarnością postanowiły wesprzeć projekt.
– Cały czas poszukujemy nowych metod pracy z naszymi dziećmi. Te książkowe nie zawsze się sprawdzają. Jednym z pomysłów było wykorzystanie naszego przepięknego terenu – nim wyróżniamy się pośród innych szkół. Jest tu cicho i ładnie – podkreśla dyrektor Zespołu Szkół Specjalnych w Brańszczyku Elżbieta Piórkowska. – Kiedy w naszej terapii wprowadziliśmy konie, zaczęliśmy zajęcia na łąkach bazując na tym, co mamy wokoło szkoły. Niekoniecznie możemy pochwalić się budynkiem, bo ma już swoje lata. ale mamy za to kreatywnych, pomysłowych nauczycieli.
Ogród stał się swego rodzaju gabinetem terapeutycznym.
– Dziecko, które krzyczy w szkole, idzie do ogrodu, zdejmuje buty, wycisza się idąc po szyszkach, które kłują, ale to dziecko właśnie tego potrzebuje. Ono wtedy czuje przyjemność – podkreśla dyrektor szkoły. – W tym wszystkim nie sam ogród jest najważniejszy, ale fakt, że wykonali go z sercem nauczyciele, którzy zdobyli sponsorów. Rodzice także się włączyli – ktoś przywiózł jakąś roślinkę, ktoś dał kamienie, korę, ogrodzenie. Tu liczyła się wielka chęć włączenia się w to przedsięwzięcie. Najważniejsza jest praca, którą wykonali tu ludzie.
Ogród powstał również dzięki życzliwości proboszcza ks. Pawła Stacheckiego – szkoła korzysta bowiem z pobliskiego terenu parafii.
– Ksiądz powiedział „to jest super sprawa, ja wam daję część swojego ogrodu”. Wspomógł nas bardzo – podkreśla E. Piórkowska.
Podopieczni uczą się pracować w ogrodzie, dowiadują, że jabłka, truskawki itp. można przetworzyć. To wychowanie przez pracę, które uczy radzenia sobie w życiu.

Rozwiązanie proste, bliskie i namacalne
Zasada funkcjonowania ogrodu jest prosta – ma zapewnić jak najwięcej bodźców dzieciom, działać na zmysły zapachem kwiatów, liści, strukturą szyszek, piasku, czy kamieni, dźwiękiem kącika muzycznego, przelatujących ptaków, pszczół (gnieździ się tam nieżądląca murarka ogrodowa), rechotem żab przebywających w pobliskim stawie. Z gospodarstwa księdza dobiegają odgłosy zwierząt – osłów, kur, lam, koni, indyków. Jest strefa smakowa – to sad z bogatą historią sięgającą początku wieku.
– Niektóre dzieci dotykają roślinek, inne są skupione na tym, aby przejść – podkreśla współtwórczyni ogrodu, nauczycielka Anna Przybysz. – Trafiają do nas przeróżne osoby, zaburzeń jest tak dużo, że trudno je zliczyć. Zastanawialiśmy się, jak je wesprzeć – przynosiliśmy im ziemię, rośliny do klasy, ale to nie wystarczało. Zaburzenia dzieci są na tyle duże, że owszem w klasówkach wypadają dobrze, ale w żaden sposób nie potrafią funkcjonować w społeczeństwie. Tabliczka mnożenia nie jest dla nich barierą, ale zakupów w sklepie nie zrobią. Nie są w stanie do niego wejść, bo dźwięki, zapachy i inne czynniki je deprymują. Nie są w stanie działać. W tym ogrodzie dzieci chodzą po ścieżce – tu coś dźwięczy, tam pachnie, coś odwraca ich uwagę, ale to im zupełnie nie przeszkadza.
Jak tłumaczy Anna Przybysz, każde dziecko odczuwa inaczej. Niektórzy muszą wyciszyć zmysły, inni pobudzić.
– Są dzieci, które mają nadwrażliwość, ale i takie, które mają niedowrażliwość. Zgadzamy się, że po szyszkach trudno jest przejść gołą stopą, ale nasze dzieci, które zwykle krzyczą, na szyszkach milkną, skupiają się, jakby ich nie było. Mają dostarczony bodziec, który uspokaja. Inne dziecko stanie przy ulu i będzie się przyglądać, jak latają pszczoły – zaznacza. – Niektóre dzieci mają niedowrażliwość dotykową, słuchową, potrzebują, żeby je ścisnąć, mocno przytulić, krzyknąć do ucha, tupnąć. Inne natomiast potrzebują ciszy, żadnych bodźców, czasem bluzka potrafi je tak szczypać, że nie są w stanie wytrzymać i krzyczą. Kiedyś przyszłam do szkoły dumna z moich nowych perfum, a uczeń napisał mi „odejdź, śmierdzisz”. Nie był wstanie zaakceptować tego zapachu. W ogrodzie sensorycznym jest inaczej – tu dzieci akceptują zapachy. Są dzieci, które nie dotkną jakiegoś jedzenia, bo im nie odpowiada kolor, zapach. W ogrodzie dotykają wszystkiego.
Ogród to miejsce podobne do otoczenia, w jakim dzieci wychowywały się powszechnie jeszcze 30-40 lat temu.
– Jak byliśmy młodzi, to wyrywało się marchewkę z ogródka i się ją jadło z ziemią. Wybiegało się na dwór, czy deszcz, czy słońce i łopatką kopało w ziemi. To były nasze zabawy. Teraz rodzice płacą bardzo dużo, żeby dostać się do gabinetu, by podobne stymulatory zapewnić dzieciom – podkreśla Anna Przybysz. – Nasz ogród daje dzieciom to, co kiedyś dla najmłodszych było codziennością. Długo zastanawialiśmy się, co pomoże naszym uczniom, a okazało się to takie proste, bliskie i namacalne.
Korzystający z ogrodu potrafią się wyciszyć, tolerują przyczynę swojego dyskomfortu, odczuwają radość, chęć działania i korzystania z ogrodu, są w stanie wypocząć, rozbudzają w sobie zamiłowanie do ogrodnictwa, usprawniają motorykę, równowagę i koordynację ruchową, stymulują receptory znajdujące się w stopach, dłoniach.
– Mamy też uczniów w klasach zawodowych mających zajęcia przysposabiające do pracy – mogą przyjść do ogrodu i pomóc, pracować tu, przycinać drzewka – dodaje również współtwórczyni ogrodu, nauczycielka Aneta Kania. – Tworzenie i opieka nad ogrodem również sprawia przyjemność, ma dobroczynnych wpływ związany z podejmowanym wysiłkiem fizycznym.
Podkreśla rolę sponsorów, którzy przekazali drewno, impregnaty, kamienie i in.
W wyobraźni pracowników szkoły powstają kolejne pomysły na rozwój oferty skierowanej do podopiecznych. Elżbieta Piórkowska marzy o sprowadzeniu i postawieniu starej chałupy wiejskiej, gdzie można by prowadzić zajęcia z integracji sensorycznej także jesienią, zimą.

J.P.







Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta