Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Ziemia przechowała powstańcze ślady

(Zam: 19.01.2018 r., godz. 10.59)

Członkowie Stowarzyszenia Wizna 1939, Stowarzyszenia Historycznego „Pasja”, pasjonaci historii przeprowadzili badania terenowe na miejscu dawnego obozowiska powstańców styczniowych niedaleko Łączki (w pobliżu Długosiodła). Znaleźli unikalne ślady ich obecności, kule będące pozostałością po bitwie z Rosjanami, a także znakomicie zachowaną kosę z tego okresu.



Stowarzyszenie Wizna 1939, któremu przewodzi prezes Dariusz Szymanowski oraz Starostwo Powiatowe w Wyszkowie rok temu podpisali porozumienie na rzecz kultywowania historii. Jego rezultatem były przeprowadzone badania terenowe. Na miejscu wydarzeń sprzed 155 lat byli zarówno członkowie stowarzyszenia, jak i m.in. wicestarosta Adam Mróz. W trakcie poszukiwań gościła też ekipa TVP Lublin, która realizowała kolejny odcinek popularnego programu „Było, nie minęło” którego prowadzący Adam Sikorski (historyk, dziennikarz) zarysował zebranym tło historyczne. Jak mówił, powstańcy po bitwie stoczonej 13 maja 1863 r. z Rosjanami na wysokości wsi Zaręby wycofali się niedaleko wsi Łączka, zatrzymując się na uroczysku zwanym Bykowce. Dowodził nimi Karol Frycze. Rosjanie z łatwością szli po śladach powstańców i 23 maja podeszli pod obóz. Wiele szczegółów o tamtych wydarzeniach spisał w swoim pamiętniku uczestnik wydarzeń Bronisław Deskur.
– Bronisław Deskur wielokrotnie rozmawiał z młodym dowódcą ostrzegając, że Rosjanie nie odpuszczają, że działają konsekwentnie, jeśli raz chwycą ślad, idą do końca. Młody dowódca zlekceważył te słowa, za to Deskur swoim kawalerzystom kazał od świtu siodłać konie, być w gotowości bojowej. Miał rację – podkreślił Adam Sikorski.

Relacja naocznego świadka
Tak opisuje wydarzenia Bronisław Deskur we wspomnieniach „Da moich wnuków” (1892 r.): „Obóz Fryczego pod Łączką (tak się miejscowość nazywała) od tygodnia prawie spoczywał w bardzo dobrej pozycyi jako schronienie, bo na środku ogromnych błót w lesie, gdzie był kawałek suchego gruntu, a do tego miejsca przez które zaledwie piechotą można przejść było, prowadziła jedyna grobelka, na której zaledwie dwa konie obok mogły się zmieścić. Frycze tak się czuł bezpiecznym w tym schronisku, że nie rozstawił żadnych placówek. (…) Frycze, jakkolwiek wiedział od kuryera, że Moskale idą, kazał zabić wołu i kotły nastawić, zostawiając zupełną swobodę żołnierzom. (…) koło dziesiątej radno wysłałem podoficera Józefa Kubickiego (…), aby poluzował wedety. Zaledwie tonże dojechał do pierwszej, strzał padł, a Moskale prawie na plecach Kubickiego wpadli do obozu. Kawaleryja, ponieważ była gotowa, jednocześnie wsiadła na koń i wyjechała z błota grobelką wyżej wzmiankowaną. Ruszyłem natychmiast zatrzymać pierwszy atak Moskali, którzy przyszli wąską drożyną w gąszczu sosnowym i rozsypali się już po błotach. (…) [powstańcy] do wsi Poręba zanieśli rannego Fryczego, a kiedym tam przybył na dugi dzień, już dogorywał dzielny ten żołnierz. Jeżeli grzeszył czem Frycze, to tylko brawurą swoją, bo nadzwyczajnej był to odwagi człowiek”.
Z kolei Sylwester Szklarski (1936-2004) w swoim opracowaniu „Partyzantka z Puszczy Białej w Powstaniu Styczniowym” pisze, powołując się na ówczesną prasę powstańczą, że „kawaleria Deskura, która nie uległa zaskoczeniu, dzielnie stawiała opór, niestety dla szczupłości miejsca nie mogła w pełni rozwinąć swoich możliwości. Strzelcy nasi, którzy zajmowali pozycję czołową mieli na początku dobrze znieść natarcie tyraliery rosyjskiej, lecz później pod morderczym ogniem Rosjan zaczęli się cofać. Sytuację próbował ratować Polikarp Dąbrowski atakując piechotę rosyjską na czele kosynierów. Pod brawurowym atakiem polskich kosynierów Rosjanie w panicznej ucieczce opuścili wzgórze, ale strzelcy i tym razem zawiedli, nie wspierając dość dobrze kosynierów, którzy pod natarciem przeważających sił wroga zmuszeni byli z kolei cofnąć się na poprzednie pozycje.
W czasie tych zaciętych walk, walczący jak lew Frycze otrzymał ciężki postrzał w brzuch, rannego dowódcę wyniesiono spod kul. I tym razem, podobnie jak pod Kietlanką, po stracie dowódcy natychmiast rzucają się do ucieczki kosynierzy (kosynierami byli chłopi), unosząc ze sobą Fryczego, a w ich ślad poszli wkrótce strzelcy”.

Pamięć wśród ludności
Uczestnicy poszukiwań ruszyli w historyczne miejsce 7 stycznia rano z punktu zbiórki wyznaczonego obok kościoła w Porębie. Ponieważ teren, do którego zmierzali był podmokły, musieli pozostawić samochody na leśnej polanie i przejść kilkaset metrów pieszo. Dawne obozowisko powstańców to dziś obszar rzadko porośnięty drzewami, otoczony obszarem podmokłym, bagnami. Tam przez kilka godzin poszukiwacze pokonywali metr po metrze. Opierając się na relacji zapisanej przez Bronisława Deskura, a także przekazach miejscowej ludności, pracowali w przekonaniu, że są dokładnie w tym miejscu, gdzie 155 lat wcześniej powstańcy stacjonowali. Sygnały dochodzące z wykrywaczy metali co jakiś czas dawały znać poszukiwaczom, że pod ziemią mogą się kryć cenne historycznie przedmioty. Nie zawsze kopanie w ziemi dało oczekiwane rezultaty (zdarzały się przedmioty współczesne), niemniej każde powstańcze znalezisko było tego dnia wydarzeniem. Poszukiwacze natrafili na kule, elementy wyposażenia powstańców (m.in. siekiery), a przede wszystkim dobrze zachowaną, choć zniszczoną w warunkach bojowych, kosę.
Towarzyszył im gospodarz tego terenu, leśniczy Leśnictwa Wiśniewo Artur Jechna.
– Dowiedziałem się o znaczeniu tego miejsca z przekazów mieszkańców. Dopiero potem trafiłem na opis Deskura, do którego pasowało to miejsce. Teraz można tu dojść, a kiedyś był to teren zalany wodą, jak to Deskur opisuje, dojście było tylko wąską ścieżką, na której mieściły się dwa konie – podkreśla Artur Jechna. – Najstarsi mieszkańcy mówili, że była tu potyczka. Funkcjonowała wśród nich swego rodzaju legenda, według której w okolicy kamienia były ukryte skarby, jakaś płyta kamienna, podejrzewano, że mogli być tam pochowani powstańcy. To nie zostało potwierdzone, ale znaleziska, które tu dziś są dowodzą, że to jest miejsce opisywane przez Deskura.
Deskur pisał „Kurpie przyjmowali nas wszędzie z otwartem sercem i chętnie dzielili się wszystkiem, co sami mieli. Nie nadużywaliśmy jednak ich gościnności, bo organizacyja powiatowa dostarczała wszystkiego, co potrzebne było z okolicznych folwarków szlacheckich”. Pamięć o powstańcach żyła wśród miejscowej ludności przez lata.
Na pamiątkę walczących, a także osób, które pielęgnowały pamięć o nich, pod koniec stycznia niedaleko miejsca poszukiwań ma stanąć drewniany krzyż ufundowany przez Starostwo Powiatowe w Wyszkowie.
– Miejsce, gdzie ma być stawiany wskazał najstarszy mieszkaniec Grabniaku – twierdzi, że jeszcze jego babcia przychodziła tam modlić się, bo ksiądz przyjeżdżał z Długosiodła i odprawiał msze dla mieszkańców – mówi leśniczy Artur Jechna.
– Do pierwszej wojny światowej odbywały się tu potajemnie msze – miejscowa ludność przez lata zbierała się wraz z księdzem z Długosiodła. Upamiętnili w ten sposób tych, którzy w tym miejscu oddali swoje życie – podkreśla wicestarosta Adam Mróz. – Dlatego też w tym miejscu zostanie ustawiony krzyż, który ma być oddaniem hołdu tym, którzy oddali swoje życie oraz tym, którzy dbali o pamięć walczących.
Swoją artystyczną wizję bitwy powstańczej stworzył uczestniczący w poszukiwaniach rysownik, kronikarz Stowarzyszenia Wizna 1939 Piotr Karsznia.

Tu rozegrała się dramatyczna bitwa
– Dla nas wszystkie miejsca związane z Powstaniem Styczniowym są święte. Nie tylko chodzi o rangę i rozmiary bitwy, ale też o dramatyzm losów tych ludzi. To była tutejsza drobna szlachta, nauczyciele, leśnicy, właściwie wszyscy, dla których słowo „Polska” było ważne – mówi Adam Sikorski, który podkreśla trudną sytuację powstańców w maju 1863 r. – Rosjanie zgromadzili tu ogromne siły, chronili linię kolejową Warszawa-Petersburg – najważniejszą dla funkcjonowania jednostek wojskowych w Królestwie Polskim, stąd też siły rosyjskie nieustannie dręczyły tu powstańców. To, co znaleźliśmy dzisiaj jest po prostu nieprawdopodobne. Nigdy i nigdzie nie znaleziono kosy powstańczej w tak dobrym stanie – mówi o odkryciach poszukiwaczy ze Stowarzyszenia Wizna 1939. – Ludzie opowiadali z pokolenia na pokolenie, że „to zdarzyło się gdzieś tu”. Dopiero pojawienie się 30-40 wykrywaczy, przejście metr po metrze po tym terenie dało odpowiedź „Tak, obozowisko powstańcze Karola Fryczego mieściło się tutaj, tu rozegrała się dramatyczna, choć dosyć krótka bitwa, stąd powstańcy się rozpierzchli, ale ziemia przechowała ślady”. Najważniejsze, że te znaleziska zostaną w izbie pamięci powstałej z potrzeby serca przy kościele w Porębie. Dla nas to wzruszające miejsca – nie te wielkie muzea, gdzie tego typu znaleziska trafiłyby do pudełek po butach i leżały na zapleczu, a te lokalne izby, gdzie przedmioty będą funkcjonowały i służyły organizacji lekcji historii.
Adam Sikorski chce, by rejon dawnego obozowiska także był rozpoznawalny dla przyszłych pokoleń.
– Chcemy, by to miejsce zostało oznaczone, raz odkryte, nigdy nie zostało zapomniane – może tu być krzyż, kamień, rzeźba, może Piotr Karsznia namaluje obraz. Wszystko jest możliwe. Ważne, by wyjątkowym zdarzeniom dedykować wyjątkowe znaki – dodaje.
J.P.

























Komentarze

Nowosielski musi odejść
Dodane przez POdwyżki, w dniu 21.01.2018 r., godz. 21.55
Wyobrażacie sobie cenę POwietrza, gdyby łąpę na nim w Wyszkowie POłożył duet Nowosielski z Mrozem?
ZARYS POWSTANCOW
Dodane przez NIKT, w dniu 24.01.2018 r., godz. 09.39
BRAWO PANIE PIOTRZE KARSNIA ,PRACA TA TO JUZ HISTORIA.
Dodane przez Ciekawy, w dniu 24.01.2018 r., godz. 18.32
Czy jakiś Nowosielski był wśród poszukiwaczy? Dla czego musi odejść? Nic nie znalazł, czy zadeptał ślady? Co ma do rzeczy powietrze? Dla czego ktoś nas straszy mrozem w zimę? Co to za wpis? Chyba trzeba lekarza.
Dodane przez Łączka, w dniu 25.01.2018 r., godz. 12.08
On zawsze się wepcha na krzywy ryj, aby się o nim mówiło. Pewnie Karsnia go wciągnął, jak Mroza.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta