Zastanawiam się, jak dużo mogę nie namalować
(Zam: 10.05.2017 r., godz. 18.28)– Bardzo lubię w akwareli przestrzeń, mam nadzieję, że ją na moich obrazach widać. Zależy mi na tym, by pokazać pewien stan powietrza, niepowtarzalny nastrój dnia, godziny, pory roku – podkreśla Marcin Cabak, który przywiózł do Wyszkowa swoje akwarele.
Minimalistyczne pejzaże, pozbawione szczegółów to cecha charakterystyczna prac prezentowanych w bibliotece. Wernisaż ekspozycji odbył się 29 kwietnia z udziałem artysty. Marcin Cabak urodził się w Nowym Sączu. Ukończył Akademię Sztuk Pięknych w Warszawie. W trakcie swojej kariery artystycznej związał się z malarzami dobrze znanymi w Wyszkowie.
– Mam zaszczyt wystawiać prace, gdzie wielu znakomitych malarzy się prezentowało – Ludwik Maciąg, Staszek Baj, Maciej Falkiewicz. To moi nauczyciele. Moim profesorem rysunku na akademii był Stanisław Baj – podkreślił artysta otwierając swoją wystawę w Wyszkowie. – Poprzez niego miałem zaszczyt poznać prof. Ludwika Maciąga, u którego troszkę się poduczyłem. W czasach, kiedy studiowałem na akademii malarstwo realistyczne było w dużym odwrocie i raczej było niemile widziane, więc by się czegoś nauczyć, musiałem jeździć poza akademię.
Na obrazach artysty widać wpływy prof. Ludwika Maciąga.
– Tak, przyznaje się do tego. Mam nadzieję, że mimo wszystko jednak maluję troszkę inaczej niż profesor. Do tej pory nie malowałem akwarelami, zawsze uważałem, że to jeszcze za trudna dla mnie technika – stwierdził Marcin Cabak. – Odważyłem się malować akwarelami 25 lat po tym, jak w ogóle zacząłem malować – dodał.
– Stwierdziłeś, że malując zastanawiasz się, czego jeszcze nie namalować – zwróciła się do gościa prowadząca spotkanie artysta plastyk Katarzyna Słowikowska.
– W moim malowaniu ostatnio nastąpiła maleńka zmiana. Do tej pory starałem się namalować wszystko, co wiem, co widzę, udowodnić sobie, że mam umiejętności. Teraz, kiedy wychodzę w plener czasem stoję z pół godziny i zastanawiam się, jak dużo mogę nie namalować, żeby to jeszcze był pejzaż – podkreślił gość. – Część z tych akwarel jest bardzo skromna, właściwie prawie nic na nich nie ma, ale mam nadzieję, że nastrój pejzażu i powietrze są w nich zawarte.
J.P.
Marcin Cabak o sobie
Urodziłem się na wiosnę w Nowym Sączu. Wychowałem trochę w mieście, trochę na wsi. Szczęśliwiej było na wsi, z moją kochaną babcią Emilią, po której mam drugie imię (trochę śmiesznie brzmi u mężczyzny Emil… ale co tam). Gdy już wyrosłem z pieluszek, w różnych szkołach usiłowano zrobić ze mnie wartościowego obywatela PRL. Zawsze byłem najmniejszy w klasie, więc aby to przeżyć, zostałem łobuzem. Szkoły i nauczyciele nauczyli mnie jednego: „Sam ostrożnie wybieraj sobie autorytety, a od chwili kiedy to uczynisz, uważnie patrz im na ręce”. Od kolegów dowiedziałem się, jak przerwać w tłumie. W liceum nie nauczono mnie niczego, ale za to miałem piękną narzeczoną. Potem długo studiowałem. No cóż… mam kłopoty z podejmowaniem decyzji. Na ASP przekazano mi parę niegłupich rzeczy, ale najwięcej dowiedziałem się od kilku mądrych malarzy. Był wśród nich prof. Ludwik Maciąg. Teraz staram się uczyć innych. Jak mawiał mój tata: „Tak długo uczył innych, aż sam zrozumiał”. Ostatnio zrobiłem doktorat, dzięki któremu nie dowiedziałem się więcej o świecie, ale za to mogę uczyć studentów. Od czasu do czasu robię wystawę tu lub tam, choć tego nie lubię, bo strasznie wiele z tym zachodu. Trochę moich prac wisi w kilku miejscach. I dobrze. Malarstwo jest dla mnie moim ośmiotysięcznikiem, na który się wspinam i wspinam, i od czasu do czasu spadam, ale póki co, jeszcze nie zamarzłem.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl