Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Spływ nocą

(Zam: 17.08.2016 r., godz. 12.01)

Na jednym ze spotkań z młodzieżą z grupy „Grajcyli skład” ustaliliśmy jako kolejną atrakcję nocny spływ kajakowy. Dziewczęta z gimnazjum przyjęły tę wiadomość trochę z niepokojem i pewnym niedowierzaniem, ale starsi koledzy ze szkoły średniej podeszli do pomysłu od razu z entuzjazmem.

By spływ nocny naprawdę miał swój klimat, potrzebna jest odpowiednia pogoda z pełnią księżyca, a przynajmniej z czystym niebem i lekkim porannym chłodem. A tu nocne nawałnice i deszczowe poranki. Termin spływu był dwukrotnie przesuwany. Młodzież się niecierpliwiła. Kolejny wyznaczony termin to noc z 22 na 23 lipca. Popłynęliśmy. Prognozy pogodowe były doskonałe, noc z czwartku na piątek śliczna z wielkim księżycem w pełni. Super! Lepiej trafić nie mogliśmy. Piątek miał być niestety pochmurny, ale już nie było odwrotu. Liczyliśmy, że się przejaśni. Wielokrotnie nasze oczekiwania się spełniały. Tak bywało, jednak nie tym razem. Pomimo to nikt z młodzieży nie zawiódł, wszyscy się stawili wraz osobami zaprzyjaźnionymi z nami, które często wspomagają nasze działania pedagogiczne. Wypłynęliśmy z przystani przy wyszkowskim LOK-u, ciężkie chmury snuły się nisko, w nich odbijały się światła miasta, tworząc kolorową łunę, ale za to woda pozostała gładka jak lustro. Zapaliliśmy parę pochodni i ruszyliśmy. Było bardzo ciepło i w sumie nieźle. Po godzinnym, spokojnym rejsie zrobiliśmy postój i ognisko, a przy nim kiełbaski, rozmowy, zagadki, anegdoty i różne opowieści od historycznych po przez te z dreszczykiem. Kto chciał, mógł w ciepłym kręgu ogniska zapaść w dosyć przyjemny sen. I tym sposobem trzy godziny minęły błyskawicznie. Ruszyliśmy dalej do Barcic. Już wiedzieliśmy, że na mgły i malowniczy wschód słońca nie mogliśmy liczyć, jedynie w gładkiej wodzie doskonale było widać pływające bobry. Na wyspach, których tak jak i mielizn jest coraz więcej, można napotkać szare czaple i rybitwy. Ogólnie było ładnie, tylko szkoda, że tych mgieł i przebijającego je słońca nie mogliśmy tym razem podziwiać. Spadł za to drobny, ciepły deszczyk, trzymały się nas dobre humory i pomimo zmęczenia trzymaliśmy dyscyplinę. Po 5.00 dopłynęliśmy do Barcic, umyliśmy i zapakowaliśmy kajaki, wielu z nas myślało tylko o tym, by pójść spać. Pomimo braku malowniczych efektów na twarzach były uśmiechy, a wielu stwierdziło „nic nie szkodzi, zobaczymy to wszystko następnym razem”.
Andrzej Grajczyk, oprac. J.P.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta