• - Strona Główna

• 
  
  

Poseł Krystyna Pawłowicz, ubiegająca się o reelekcję w okręgu nr 18, podsumowała cztery lata swojej pracy w mijającej kadencji Sejmu. Pracuje w komisji do spraw odpowiedzialności konstytucyjnej. Z komisji do spraw Unii Europejskiej zrezygnowała po dwóch latach, bo jak twierdzi, nie była w stanie więcej kłócić się z przewodniczącą komisji Agnieszką Pomaską (PO). K. Pawłowicz przeniosła się do komisji ustawodawczej. Pracowała też w gremiach do spraw wyjaśnienia katastrofy smoleńskiej i deregulacji gospodarki. Zajmowała się również projektem ustawy o Trybunale Konstytucyjnym przedstawionym przez prezydenta Bronisława Komorowskiego. Według K. Pawłowicz, to sędziowie Trybunału napisali dla siebie projekt tego prawa i podsunęli prezydentowi, by ten wyszedł z inicjatywą ustawodawczą. Ustawa została uchwalona, a B. Komorowski zdążył ją podpisać.
– Przez to prawo nie będziemy mogli realizować programu PiS, bo Trybunał będzie uwalał ustawy mówiąc, że są sprzeczne z konstytucją – zauważyła posłanka.
Krystyna Pawłowicz krytykowała też mechanizm działania Krajowej Rady Sądowniczej, której jest członkiem. Gremium to m.in. opiniuje kandydatów na sędziów.
– To kasta, która się obwarowała. Nie wypełniają oświadczeń majątkowych, są wrażliwi, jeśli się mówi o ich niezawisłości i niezależności. To środowisko samo się nie oczyści – podkreślała posłanka.
Choć jak mówi, w komisjach PiS miało mniejszość, to jednak wiele spraw udało się nagłośnić. K. Pawłowicz ma na swoim koncie około 120 wystąpień sejmowych. Za niektóre przemówienia byłą karana przez sejmową komisję etyki.
– Posłowie są za delikatni w nazywaniu pewnych spraw po imieniu – podkreślała. – Zostałam ukarana za nazwanie związków partnerskich jałowymi, a flagi Unii Europejskiej – unijną szmatą. Komisja karze, kogo chce.
Parlamentarzystka poinformowała o swoim wniosku do Trybunału Konstytucyjnego o stwierdzenie niezgodności z prawem regulaminu Sejmu, który jej zdaniem sprawia, że opozycja jest zdana na łaskę i niełaskę ekipy rządzącej w kwestii np. możliwości zabierania głosu.
Odniosła się do nagłośnionej przez media sytuacji, kiedy K. Pawłowicz w sali obrad Sejmu jadła. Jak stwierdziła, ta sprawa została rozdmuchana po to, by przykryć inne, ważne dla Polski.
– Sejm to miejsce pracy. Podczas posiedzeń Rady Ministrów przed każdym są postawione kanapki, kawa itp. My obradujemy przez dłuższy czas, nikt nie wychodzi do stołówki – podkreślała. – To były obrady, kiedy to w nocy rządzący chcieli przepchnąć zmiany w konstytucji umożliwiające prywatyzację Lasów Państwowych. Chcieli też odwrócić uwagę od tego, co wyrabiał Komorowski – od jego zeznań w Pałacu Prezydenckim. Nie dajcie się napuścić na takie duperele, jak jedzenie sałatki, bo to wszyscy posłowie robią, piją kawę, jedzą kanapki. Są przecież głosowania, które trwają do godz. 2.00.
Zdaniem K. Pawłowicz, prywatyzacja lasów miała służyć pozyskaniu pieniędzy w celu zaspokojenia roszczeń żydowskich wysuwanych w stosunku do państwa polskiego. Taki był, jak mówiła, plan Komorowskiego i Tuska.
– Chciano zapisać, że lasy nie mogą być prywatyzowane, z wyjątkiem sytuacji uzasadnionych ważnym interesem publicznym określonym w ustawie. To jest nieweryfikowalne, bo interes publiczny będzie określał zawsze ten kto ma władzę – zauważała posłanka.
Zmiany w konstytucji, choć do ich przeforsowania zabrakło pięciu głosów, poparło także Polskie Stronnictwo Ludowe.
– To środowisko, którego programem są stanowiska i przejmowanie władzy – zauważyła przedstawicielka PiS-u. – To ludzie, których można kupić za każde stanowisko, nie są przywiązani do spraw ojczyzny. My, jak Orban, od pierwszego dnia po wyborach będziemy wprowadzać zmiany. Pierwsze, czym się zajmiemy, to oczyszczenie mediów.
Krystyna Pawłowicz odbyła, jak poinformowała, ok. 130 dyżurów poselskich. Według niej, wiele spraw lokalnych społeczności udało się jej załatwić np. uratowanie przed prywatyzacją powiatowego szpitala w Mińsku Mazowieckim.
Przysłuchujący się dyskusji zadawali też pytania. Zdzisław Głowacki poruszył kwestię kar, jakie rolnicy muszą płacić za przekroczenie kwot mlecznych.
– Ostatnie osiem lat to było uzależnianie Polski od kaprysów niemieckich. W tej chwili Polska ma już pozawierane liczne umowy. Tusk nigdy nie wymawiał swoich przemówieniach słowa „rolnik”, bo on się nimi nie zajmował. Tę ekipę bardziej interesowały drogie zegarki i wykwintne jedzenie – zauważyła posłanka.
Roman Składanowski zagadnął posłankę o powrót do klasycznego podziału władz, w którym niemożliwe byłoby łączenie funkcji posła i ministra.
– W XX wieku ten podział się zamazał. Sądy dokonują interpretacji prawa, które są potem powszechnie stosowane. Większość projektów ustaw dziś pochodzi od rządu. Podział władz zanika – mówiła K. Pawłowicz.
Inny z uczestników zaproponował posłom zrezygnowanie z immunitetu.
– Gdyby nie immunitet, Kamiński dawno by siedział, a Kaczyński chyba by już leżał w grobie. Byłoby po nas – zauważyła.
J.P.

Komentarze

Napisz komentarz

• Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
• Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
• Za treść komentarza odpowiada jego autor.
• Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl

Imię:

Tytuł:

Komentarz: