Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



W dziewiczym regionie świata

(Zam: 27.05.2015 r., godz. 16.42)

Wyszkowianie, którzy 12 maja odwiedzili bibliotekę miejską wspólnie ze Stefanem Czernieckim – podróżnikiem i dziennikarzem – odbyli niezwykłą podróż w nieodkryte tereny Ameryki Południowej. – Dzisiaj wspólnie wjedziemy do dżungli. Tam, gdzie prezydent Chavez nie wpuszczał białych ludzi – powiedział Stefan Czerniecki rozpoczynając wtorkowe spotkanie.

Zamiłowanie do podróży zaszczepił w nim ojciec, który jest taternikiem. Po studiach S. Czerniecki odbył pierwszą podróż, która była realizacją marzenia z dzieciństwa – udał się do Argentyny. W trakcie spotkania w ramach „Tygodnia bibliotek” opowiedział o niebezpiecznej wyprawie do Wenezueli.
– To państwo złe, państwo reżimu, państwo śmierci, państwo grzechu – tak o kraju w północnej części Ameryki Łacińskiej powiedział bohater spotkania.
W stolicy, Caracas, w ciągu dnia ginie 40 osób. Obecnie życie w tym mieście jest warte nie więcej niż 200 euro.
– To niebezpieczne i bardzo obskurne miejsce – stwierdza S. Czerniecki. – Wszędzie widać wpływy mafii – dodaje.
1/6 mieszkańców miasta żyje w dzielnicach nędzy – fawelach. Im dalej na południe, tym robi się bezpieczniej. Dzikie tereny Amazonas, dżungla Orinoko i tepui – regiony nieosiągalne dla białych ludzi. Stefanowi Czernieckiemu udało się do nich dotrzeć. Podróżnik relacjonuje, że na terenach dżungli panuje albo pora sucha, albo klimat deszczowy.
– Na tym terenie króluje anakonda. Jej długość wynosi od 5 m do 16 m. Rekordzistka miała 25 m – zaznacza.
Anakonda na pozór jest niegroźna. Ma kiepski wzrok, kiepski węch, fatalne warunki ruchowe. Jednak genialnie wyczuwa drgania podłoża. Energię kumuluje kilka dni, po czym atakuje swoją ofiarę.
– Anakonda nie ma jadu, natomiast przebywając z gadem w wodzie, zwykły człowiek nie ma szans na przeżycie – przyznaje S. Czerniecki.
Anakonda żywi się kapibarami, największymi gryzoniami na świecie, bydłem, kajmanami.

Transport – temat rzeka
W cywilizacji europejskiej korzystamy najczęściej z komunikacji autobusowej. Zachowujemy przepisy BHP. Podróżuje tyle osób, ile jest miejsc. Inaczej kwestia transportu przedstawia się w Ameryce Łacińskiej. Ilu chętnych, tyle miejsc. W Peru popularnym środkiem transportu są collectivos.
– Kierowca musi wziąć każdą chętną osobę do podróży – podkreśla S. Czerniecki.
Przemieszczając się dalej, trafiamy do dżungli, gdzie biały człowiek ma zakaz wstępu. Żywej granicy, którą jest rzeka Orinoko, pilnują Indianie.
– Mnie i mojemu koledze udało się wpłynąć na rzekę, dzięki naszemu przewodnikowi – potwierdza podróżnik. – Dżungla to nie jest polski las. Tam jest drzewo na drzewie, nie ma żadnej przestrzeni. Jedyną możliwością, aby tam się dostać jest śmigłowiec – stwierdza. – To, co najbardziej mnie w niej zaintrygowało, to poziom głośności – dodaje.
Po kilku dniach pobytu w dżungli krajobraz nie ulega zmianie. Najbardziej ujmująca jest gra świateł. Zmierzch nadchodzi nagle. A pora nocy jest szczególnie ważna, ponieważ Indianie wierzą, iż jest to pora duchów. Największą łączność z nimi mają szamani. Aby móc zostać szamanem, trzeba przejść próbę bólu, co jest niezwykle trudnym zadaniem.
W Ameryce Południowej niebo jest inne, ponieważ jest to niebo półkuli południowej. Występuje inna konstelacja. S. Czerniecki przyznał, że Europejczycy bez przewodnika nie byliby w stanie przeżyć kilkudniowej wędrówki w dżungli. Na każdym kroku czaiło się niespodziewane niebezpieczeństwo.
Stefan Czerniecki jako pierwszy zdobył tepui Duida. Aby osiągnąć swój zamiar, oddał parę kaloszy swojemu przewodnikowi. Udało mu się nawet zobaczyć wodospad Salto Angel z bliska.
– To właśnie w tym miejscu Spielberg nakręcił „Park jurajski” – przyznał.
W trakcie spotkania można było nabyć książki S. Czernieckiego: „Dalej od Buenos”, „Cisza” i „Czekając na Duida”.
M.P.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta