Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



„Moje życie to gra!”

(Zam: 14.08.2013 r., godz. 10.30)

Dwudziestoczteroletni Maciej Czyżewski jest już absolwentem Uniwersytetu Warszawskiego na kierunku bezpieczeństwo wewnętrzne. Pracuje jako analityk, ale często również jako konferansjer. Jest założycielem wyszkowskiego kabaretu CKM, jego pasją jest stand-up.

Wyszkowiak: Zajmujesz się konferansjerką, stand-upem, rozumiem, że łączysz pasję z zarabianiem na życie. Od jak dawna jest to także Twoja praca?
Maciej Czyżewski:
- Zaczęło się od uroczystości rodzinnych, gdzie parodiowałem swojego dziadka. Rodzice powtarzali mi, że mam talent. Była to dla mnie niezwykła motywacja, a samo „pajacowanie” było też przyjemnością. Później w szkole, wśród przyjaciół, aż skończyłem na scenie.

Skąd wzięła się u Ciebie taka pasja?
- Wydaje mi się, że jest to spowodowane osobowością. Jestem niezwykle otwartą i towarzyską osobą. Kiedy w szkole zawiązały się przyjaźnie i zacząłem więcej czasu spędzać w jednym gronie, śmiechu było co nie miara.

Kilka lat temu działałeś z przyjaciółmi jako kabaret, jaki był skład i jak to się stało, że właśnie w takim gronie stworzyliście zespół?
- Pierwsze plany stworzenia kabaretu to czasy gimnazjum, ale wtedy jeszcze nie udało mi się przekonać kolegi Czarka. W liceum obaj poznaliśmy mnóstwo wspaniałych ludzi, atmosfera każdej przerwy wręcz zmusiła nas do działania. To właśnie Czarek Łuczyński poznał w swojej klasie Kamila Wykowskiego, kiedy tylko poznałem go i ja było wiadomo, że te ciągłe śmiechy na przerwach trzeba przenieść na scenę. Nasz premierowy występem odbył się podczas koncertu Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy w 2006 r.

Grupa była zamknięta, czy istniała możliwość, aby do was dołączyć?
- Na początku wielu znajomych chciało do nas dołączyć. Niestety, nie każdy się do tego nadawał, odpowiednio angażował. Nie było możliwości organizacji prób, było nas zbyt dużo. Wszystko było na ostatnią chwilę, stąd pierwsza nazwa – Kabaret Last Minute. Pierwotną trójką, nie chcąc nikogo wyrzucać, rozwiązaliśmy kabaret, w tym samym momencie powołaliśmy nowy. Musieliśmy ustalić nazwę, każdy miał jakąś inną, aż w końcu któryś z nas zaproponował pierwsze litery naszych imion – Czarek, Kamil, Maciek (CKM).

Ile skeczy udało wam się stworzyć? O czym były i kto wymyślił ich najwięcej?
- Było ich bardzo dużo. Połowa została tylko na kartkach papieru i nigdy nie udało nam się ich przedstawić. O czym one były? Chyba łatwiej wymienić o czym nie były. Praktycznie nie było polityki. Świetnie się uzupełnialiśmy w tworzeniu: Kamil – moim zdaniem nasz najlepszy aktor, mistrz improwizacji. Jego luz na scenie jest niezwykły, do tego odwaga i pewność siebie sprawiały, że kiedy zadecydował się improwizować, musieliśmy się niezwykle starać, by utrzymać poziom. Czarek – mózg, mózg, mózg, naprawdę ma smykałkę do tworzenia skeczy. Miał najwięcej pomysłów, pisał naprawdę dobre teksty i to bardzo szybko. Maciek – ja byłem od organizacji występów. Może też czasem udawało mi się nieźle coś zagrać. Generalnie: Kamil to nasz aktor, Czarek – scenarzysta, Maciek – organizator.

Gdzie występowaliście?
- W I Liceum Ogólnokształcącym im. C.K. Norwida, w Kinie Starym, w Wyszkowskim Ośrodku Kultury „Hutnik”, w klubach warszawskich (Maska, Hybrydy).

Gdzie ćwiczyliście?
- W naszych domach, szkolnych korytarzach, w przyszkolnym Internacie, w „Hutniku”. Tam, gdzie był prąd i nie padało na głowę – wystarczy, że już nam raz padło na głowę.

Skąd braliście stroje, elementy scenografii...?
- Sceneria to zbieranina rzeczy z naszych domów, pożyczaliśmy zabawki itp. Naszym znakiem rozpoznawczym była jednak tektura i wykonany przez nas tekturowy maluch, który niestety spłonął w moim kominku. Czarek jest uzdolnionym rysownikiem. Rysował na kartonach elementy, które wycinaliśmy, malowaliśmy i gotowe. Tak w ciągu jednej nocy powstał wspomniany maluch, podobnie też powstał tekturowy „Rudy 102”.

Jak wspominasz te chwile?
- Czasy w LO to jedna wielka rodzina. Kabaretem był każdy dzień w szkole, przerwy i lekcje. Dostawaliśmy dużo jedynek i to był jeden z tysiąca innych powodów do robienia sobie z siebie żartów. Interesowało nas też aktorstwo, dlatego dołączyliśmy do szkolnego koła teatralnego. Uczęszczaliśmy na dodatkowe zajęcia koszykówki. Gdybyśmy mogli, wydłużylibyśmy LO o około 40 lat. Po naszych ostatnich wizytach w szkole i rozmowach z nauczycielami doszliśmy do wniosku, że nie ma w niej już takiej atmosfery, takich osób jak w naszych rocznikach. Niestety, wszystko się kiedyś kończy. Udało nam się też zorganizować kilka występów w czasach studiów. Moim zdaniem były one wynikiem niemożności pogodzenia się z upływem czasu. Każdy występ był przeniesieniem się na kilka godzin do tej naszej wspaniałej przeszłości.

Co działo się w Twoim życiu po zakończeniu działalności kabaretu CKM?
- Nie chciałbym usłyszeć, że CKM skończył się na zawsze. Kabaretowanie i robienie żartów w towarzystwie, już na studiach, pomogły mi nawiązać znajomości, które po latach zaprocentowały. Tak np. trafiłem na scenę Juwenaliową, prowadziłem już trzy koncerty Juwenaliowe. To niezwykłe doświadczenie występować przed wielotysięczną publicznością. Zaczynaliśmy od żartowania na przerwach, przy kilku osobach, następnie w domu kultury przed setkami osób, a moje ostatnie występy to już tysiące – to miłe. To wszystko to kwestia przypadku. Ktoś widział jak kogoś parodiuje, polecił organizatorowi jakiejś uroczystości i tak szczęśliwie propozycja występu została mi złożona.

Jak długo działasz sam?
- Od półtora roku, wtedy pierwszy raz wystąpiłem w konkursie Stand-Up w kultowym studenckim klubie Harenda. Udało mi się ten konkurs wygrać, dostałem możliwość występów na Juwenaliach, Letniej Scenie Akademickiej, Gardenaliach… to było wydarzenie, które otworzyło przede mną drzwi.

Miałeś okazję poznać kogoś popularnego, znanego np. z telewizji?
- Głównie poznawałem znanych muzyków przy prowadzeniu koncertów, ale przyznam, że nie interesuję się show biznesem. Prosiłem kiedyś znajomych, by mi pokazywali, którzy to są ci piosenkarze, mający wystąpić, gdyż musiałem z nimi omówić szczegóły. Bez pomocy znajomych samodzielnie rozpoznałem Monikę Brodkę oraz Fokusa i Rahima. Brałem też udział w „Familiadzie”, więc znam prawdziwego kabareciarza – Karola Strasburgera.

Z kim ze znanych osób chciałbyś wystąpić?
- Oj, jest trochę takich osób: Robert Górski i Paweł Wawrzecki. Obaj to moi ulubieni polscy aktorzy.

Ile czasu zwykle poświęcasz swojej pasji?
- Przygotowywanie scenariuszy koncertów jest trudniejsze od pisania scenariuszy kabaretowych. Praca konferansjera jest zdecydowanie trudniejsza niż się wydaje. Całkiem niedawno na mojej głowie była praca, uczelnia, gdzie miałem próby, studio, gdzie nagrywałem spot reklamujący Juwenalia. Zdarzało się, że czas spędzony poza domem to było nawet 17 godzin.

Prywatnie jesteś „śmieszkiem”, czy wolisz się wyciszyć i poważniejesz, jeśli nie występujesz?
- Śmieszek na scenie to ja, jak schodzę ze sceny znajomi czasem mówią „nie przestałeś grać” – cóż moje życie to gra! Wyciszam się tylko podczas snu.

Czy wizerunek „komika” sprawia, że ludzie rezerwują dla Ciebie specjalne podejście? Oczekują wciąż żartów i zabawnych tekstów?
- Wielokrotnie proszą o jakąś parodię, o to bym zaczął udawać kogoś będącego w tym momencie w naszym towarzystwie.

Jakie są plusy i minusy Twojej pasji?
- Największym plusem jest to, że poznaje się ogromną liczbę osób. Można zyskać naprawdę wartościowe przyjaźnie. Do tego to uczucie niepewności przed występem i skupienie podczas występu oraz oczekiwanie na komentarze po występie – wszystko to składa się na radość. Minusów nie widzę żadnych.

Myślisz o tym aby reaktywować stary kabaret? A może utworzyć zupełnie nowy, z nowym składem i repertuarem?
- Nigdy nie wystąpię w innym składzie, kabaret to ludzie. Z innymi osobami nie da się tak łatwo wymyślać, występować. To nie jest praca, to hobby, czyli to musi być przyjemność. Na pewno jeszcze wystąpimy razem, tylko znajdziemy chwilę czasu.

Nad czym teraz pracujesz? Jakie masz plany?
- Po zapięciu na ostatni guzik rozdziału pod tytułem Uniwersytet Warszawski, spróbuję dla Wyszkowa przygotować program kabaretowy. Będzie to stand-up, ale poproszę kolegów o możliwość wtrącenia nowego skeczu w składzie CKM. Byłoby to bardzo fajne, dawno razem nie występowaliśmy.

Rozmawiała
Paulina Dąbrowska

Komentarze

Dodane przez Pipi, w dniu 16.08.2013 r., godz. 15.33
Czekamy na występy :)
Dodane przez O.N.A., w dniu 16.08.2013 r., godz. 20.54
Po przeczytaniu wywiadu nabrałam chęci na obejrzenie występu, niestety dotąd nigdy nie miałam okazji :)
Dodane przez Pipi, w dniu 18.08.2013 r., godz. 22.39
Grunt to mieć dystans. Tu widać jeszcze pasję i talent. Jestem fanką :) Powodzenia
Dodane przez Twoje fanki, w dniu 26.08.2013 r., godz. 15.55
Maćku, jesteś genialny

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta