Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Teodora



Korczak – w poszukiwaniu pełni

(Zam: 17.10.2012 r., godz. 10.30)

Całe życie borykał się z traumatycznymi wspomnieniami z dzieciństwa, wiódł heroiczny żywot pełen cierpienia, prawdziwą niewinność i szczerość widział w dzieciach, i to im się poświęcił. Do końca.

Życie tragizmem naznaczone
O Korczaku „odbrązowionym” i rozszyfrowanym 4 października w wyszkowskiej bibliotece opowiadał dr hab. prof. Grzegorz Leszczyński z Instytutu Literatury Polskiej Uniwersytetu Warszawskiego. To pierwsze z cyklu czwartkowych spotkań z Korczakiem z okazji Roku Korczaka w bibliotece, zorganizowanego przez książnicę i Poradnię Psychologiczno-Pedagogiczną w Wyszkowie. Inauguracyjne nosiło nazwę „Korczakowskie gry z czytelnikiem” i poświęcone było postaci tego pisarza, lekarza, społecznika, pedagoga, oraz wpływie jego życia, doświadczeń i przekonań na konstrukcję literackich światów. Gość zaczął od stwierdzenia, że jest to biografia znana, ale jednocześnie hagiograficzna. Kluczem do jej głębszego zrozumienia jest tragiczne wydarzenie z dzieciństwa – samobójcza śmierć chorego psychicznie ojca.
– Wtedy powszechnie uważano, że obłęd jest dziedziczny – Leszczyński tłumaczył strach Korczaka przed chorobą. – On całe życie przed tym uciekał, skończył nawet studia medyczne, by poznać remedium, choć nigdy nie praktykował.
Przed fatum uciekał w alkoholizm, pracę, mimo to miewał myśli samobójcze (syn Kazimierza Przerwy-Tetmajera w analogicznej sytuacji targnął się na swoje życie). Niektórzy badacze twierdzą, że rezygnacja z ucieczki z getta była swoistym popełnieniem samobójstwa. Jednak nie tylko ostatni akord wybrzmiał tragicznie, całe życie było naznaczone heroizmem cierpiącego człowieka.

W poszukiwaniu pełni
Grzegorz Leszczyński, by ukazać filozoficzny kontekst korczakowskich poglądów pedagogicznych, nawiązał do żydowskiej tradycji, w której spotkanie dwóch przeciwieństw musi stworzyć nową jakość, dać pełnię. Dualizm jest wartością, relacje między różnicami obie je ubogacają. Korczak swoje spotkanie zbudował z dorosłego i dziecka, nie określił w tej relacji, która strona jest tą dominującą i mądrzejszą. Sam zresztą realizował to w Domu Sierot, nie był opiekunem czy nauczycielem na kilka godzin dziennie, nie przychodził tam jak do pracy, on był częścią życia Domu i dzieci. Pełna symbioza – mieszkanie, posiłki, codzienne zajęcia, i wszystko wspólnie z dziećmi. Nie do wykonania przez współczesnych rodziców, jak ocenił Leszczyński, bowiem wymaga to całkowitego wyrzeczenia się siebie, swojego życia, pracy. Nie tylko dziecko jest uczone przez dorosłego, zależne od niego i niedojrzałe. Dorosły dzięki niemu może odnaleźć w sobie uśpione i stłamszone przez „dorosłą” codzienność dziecko. Co ma ono do zaoferowania? Według Korczaka wiele, np. szczerość, niewinność, bezinteresowność, umiejętność radowania się rzeczami prostymi i małymi, prostotę. Rzeczy, które wielu z nas gdzieś po drodze do swojego wieku zagubiło lub nawet celowo się pozbyło. Można je odzyskać, poprzez cierpliwą pracę nad sobą i podpatrywanie wzoru – dziecka. Takie dążenie do pełni ma z kolei podstawę w innej filozofii, poglądach Nietzschego. Niesłusznie kojarzony tylko z faszyzmem, chcącym stać się Nadczłowiekiem proponował drogę rozwoju.
– Ale jest to dążenie do celu, nie jego osiągnięcie – podkreślił badacz. – O wielkości człowieka świadczy już fakt, że ma świadomość wyższych celów i odwagę, by się do nich zbliżać.
Historyk literatury przytoczył „klasyfikację” ludzi według filozofa. Wielbłądy noszą swój ciężar, Lwy mówią światu „nie”, zaś Dziecko jest największym wcieleniem ducha, bo bezinteresownie tworzy coś nowego, działa bez konkretnych pobudek ideowych, buduje, aby budować.

Kindersztuba i okropności u braci Grimm
Jaką literaturę dla dzieci zastał Korczak? Można ją nazwać literaturą spod znaku kija i marchewki. Straszyła i pouczała. Miała dawać wzory, przestrzegać, pouczać, śmieszyć tylko w zbożnym, pedagogicznym celu, nie szczędzić słownych klapsów niesfornym, wszystkim zaś obrzydzić do reszty słowo „dydaktyzm”. Nie brudź się, bądź przewidujący, grzeczny, cichy, pilnie zacieraj ślady swojej niszczycielskiej działalności, jeśli byłeś tak lekkomyślny, ze skruchą składaj samokrytyki, jeśli zawiniłeś. Dziecko, wychowane według tych wzorców było miniaturką dorosłego, usilnie chciało „przeskoczyć” swoje nieszczęsne dziecięctwo i osiągnąć wreszcie dojrzałość. Leszczyński za przykład podawał wierszyki Stanisława Jachowicza, który sam swoje dzieciństwo zakończył w ósmym roku życia, oddany do szkoły z internatem. Utwory zawierają obraz dość surowych idei wychowawczych, kształtujących cnoty tj. posłuszeństwo, pracowitość, uczciwość i solidność, zadowalanie się małym, oszczędność, praktyczny rozsądek, poszanowanie starszych. Posłusznym i grzecznym dzieje się dobrze, a niegrzecznych spotykają różne nieszczęścia. Ten sam cel mają okropieństwa w baśniach braci Grimm, niegrzeczne dzieci są w nich m.in. smażone, tracą palce. Leszczyński cytował te wierszyki, przytoczył również złośliwe przeróbki Boya, który strącał te piramidy moralizatorskiej powagi.
– Dydaktyzm był wpisany w istotę czytania – tłumaczył Leszczyński. – Bawić to można było się piłką, literatura była na to zbyt poważna.
Pozycja dorosłego-nieomylnego zachwiana została również w „Małym Księciu” Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Książę spotykał na swej drodze złych, nieodpowiedzialnych i nieczułych dorosłych, z którymi nie można było nawiązać dialogu, i to on, nie oni, miał rację.

Nie pouczać, być obok
Korczak nie pouczał dzieci, chciał je zrozumieć, najlepiej poprzez wejście w ich sytuację. To jest opisane w „Królu Maciusiu Pierwszym”, dzieci rządzą, dorośli idą do szkoły.
– Przed Korczakiem dorastanie było szybkim wyrzucaniem z siebie dziecka, tak nakazywał przecież zdrowy rozsądek – tłumaczył Leszczyński. – On stwierdził, że dziecko wcale nie musi być zaradne i ułożone.
Te dwie sfery życia były ściśle oddzielone, dorosły miał być wygnańcem z raju dzieciństwa (tak przedstawiane w licznym wspomnieniach), dziecko w zasadzie było już w przedsionku wyjścia z niego. Ociągając się, było niemądre i nieposłuszne. W „Kajtusiu czarodzieju” chłopiec nie potrafi być grzeczny, to po prostu nie od niego zależy. I Korczak nie zamierza go na siłę urabiać, wystarczy, że dziecko co dzień uczy się tego. Historyk literatury podkreślił, że wiele zaleceń korczakowskich jest współcześnie realizowanych w pedagogice, np. rozmowy z dzieckiem, aktywne czytanie przed snem. Czytając książkę na dobranoc, nie uciszajmy, to dobrze, jeśli bajka sprowokuje do dialogu na ważne dla dziecka tematy, wtrącenia świadczą też o jego zainteresowaniu bajką – i czytającym.

Jak Pan Bóg w dyrdy uciekał
Leszczyński przyznał, że osobiście bardzo lubi bajkę Korczaka, będącą częścią dramatu „Senat szaleńców”, zatytułowaną „O tym, jak Pan Bóg w dyrdy uciekał”. Jej treścią są starania możnych miasta o zbudowanie kościoła, w którym będzie Bóg. Skomplikowana i długa procedura została ukończona, świątynia wybudowana, wielkie otwarcie przygotowane. Niezliczone ilości Ważnych Osób czekało pod kościołem na mającego przybyć Boga, niestety, zapomniano o najważniejszym, o miłości, wierze, nadziei. Bóg, ujrzawszy cały komitet powitalny, „w dyrdy uciekł”, spotkawszy pod parkanem dzieci, wstąpił w nie. Zebrani, wysłuchawszy wykładu, pytali m.in. o przyczyny braku radości w tekstach Korczaka i o Jachowicza, który posłużył jako przykład przedkorczakowskiej pedagogiki.
– Tak, u Korczaka nie ma radości, to smutas – zgodził się Grzegorz Leszczyński. – Jego wizja świata nie jest nawet płaczliwa, jest po prostu smutna.
Zaznaczył, że nie uważa twórczości Jachowicza za gorszej, niemądrej, po prostu jest reprezentantem pewnego nurtu, dodał, że jest bardzo ciekawą postacią.
– Można i trzeba wszystko czytać – dodał. – Dziecko z każdej lektury wyciągnie korzyści.
Zadano też pytanie o realną możliwość wcielenia w życie korczakowskiego modelu wychowania. Badacz był zdania, że na szerszą skalę raczej nie, ponieważ zakłada ścisłą symbiozę wychowawcy i wychowanka, poza tym pewne idee sprawdzają się tylko na papierze. W Domu Sierot życie urządzono na wzór świata dorosłych, były wybory, rządzący. Niektórzy wspominają, że dziecięca „władza” zastraszała i dopuszczała się nadużyć, używała praw, ale zapominała o odpowiedzialności. Widocznie w dzieciach było więcej dorosłych, niż Korczak przewidywał…
E.E.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta