Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Cieszę się, że pracuję w tej szkole

(Zam: 18.01.2012 r., godz. 10.42)

Marian Popławski, dyrektor Zespołu Szkół nr 1w Wyszkowie, w tym roku obchodzi trzydziestopięciolecie swojej pracy zawodowej. Przez te lata wychował wielu uczniów, nabył doświadczenie w pracy z młodzieżą, w kierowaniu szkołą. Zapytaliśmy go, jak postrzega swoją dotychczasową drogę zawodową, jak pojmuje i realizuje zadania nauczyciela, pedagoga, dyrektora.

„Wyszkowiak”: - Jakie miał Pan plany na przyszłość w wieku kilkunastu lat, czy zawód pedagoga pokrywa się z nimi?
Marian Popławski:
– Urodziłem się i wychowałem w małej wsi, w czasach gdy w rodzinach „się nie przelewało”, także w naszej. Moje plany były precyzyjne: uczyć się, iść do miasta i tam pracować w „fabryce”. I chociaż w szkole podstawowej nauczyciele bardzo często powierzali mi „prowadzenie lekcji w młodszych klasach”, to nigdy do głowy nie przyszło, że zostanę nauczycielem (starsza siostra była nauczycielką). Interesowała mnie nowoczesna, jak na tamte lata, technika i mechanizacja, a w szczególności mechanika pojazdów samochodowych. Mechaniką zajmuję się, choć nieprofesjonalnie, podczas samodzielnej naprawy sprzętów domowych, moich rowerów, samochodów.

Czym podyktowany był wybór zawodu, czy zmieniłby Pan teraz tamtą decyzję?
– Na wybór zawodu nauczyciela niewątpliwy wpływ miał mój wspaniały wicedyrektor szkoły ( Edward Zimnoch) w Łomży. Po miesiącu nauki przyszedł na lekcję i powiedział: „ty Popławski i (tu jeszcze jedno nazwisko) powinniście chodzić do Pedagogicznej Szkoły Technicznej”. I tak się stało, naturalnie za zgodą rodziców. Jestem dzisiaj pewien, że to była doskonała propozycja i moja decyzja. I chociaż zadania i losy nauczyciela bardzo się zmieniały, jak zmieniały się czasy, to wpojone przez rodziców zasady bardzo pomagały mi w wyborze rozwiązań. Nigdy nie zapytałem mojego dyrektora, z czego wynikała ta złożona dla mnie oferta edukacji.

W ilu szkołach Pan pracował i jakich przedmiotów uczył?
– To czysty paradoks, ale zatrudnienie w szkole także było przypadkowe. Przyjechałem (ponad 180 km) do pracy w Fabryce Mebli w Wyszkowie, nawet podpisałem już umowę. Wracając do miasta spotkałem mojego nauczyciela z Łomży, Ryszarda Kitlasa i kilku kolegów. Namówili mnie, bym podjął pracę w szkole jako nauczyciel zawodu. Tak też się stało. Pan Józef Burakowski – kierownik warsztatów i pan Stanisław Okrasa – dyrektor Zespołu Szkół Zawodowych zatrudnili mnie na stanowisku nauczyciela praktycznej nauki zawodu. Po roku otrzymałem ofertę pracy na stanowisku zastępcy kierownika internatu, na którym przepracowałem 8 lat. Przez cały czas uczyłem przedmiotów zawodowych w zawodzie technik meblarstwa oraz stolarz. W ostatnim czasie uczyłem podstaw techniki w klasach technika ochrony środowiska. Obecnie uczę podstaw informatyki. Musiałem cały czas się kształcić, kończyć kolejne studia, by mieć kwalifikacje do wykonywania zawodu nauczyciela (SGGW w Warszawie, WSP w Olsztynie, IBE w Warszawie, WSPW w Płocku). Całe życie zawodowe spędziłem w Wyszkowie w jednym Zespole Szkół.

Jak zapamiętał Pan pierwsze spotkanie ze szkołą – pierwsze klasy, lekcje?
– Wychodziłem właśnie na lekcję wychowawczą 1 września po uroczystym rozpoczęciu roku szkolnego, gdy na korytarzu spotkał mnie dyrektor Stanisław Okrasa mówiąc: „idę z kolegą na lekcje, na hospitacje”. To było niezwykłe wyzwanie, lekcje starałem się przeprowadzić jak najlepiej, mimo że to było moje pierwsze spotkanie z klasą (same dziewczęta). Pamiętam nawet do dziś temat: „Organizacje młodzieżowe w Zespole Szkół Zawodowych”. To był wyjątkowy „chrzest”, który potwierdził moje dobre przygotowanie pedagogiczne, dał wiarę w umiejętności do pracy wychowawczej
i edukacyjnej. Podobne doświadczenie zdobywałem, kiedy pełniłem funkcje zastępcy kierownika internatu, kierownika ośrodka wypoczynkowego dla dzieci wsi, opiekuna młodzieży (komendanta) podczas obozów harcerskich, OHP, wycieczek.

Czy bycie dyrektorem okazało się takie, jak Pan kiedyś to sobie wyobrażał?
– Miałem wieloletnie doświadczenie pracy na stanowisku nauczyciela i wicedyrektora. Nigdy nie marzyłem, żeby być dyrektorem. Miały na to wpływ moje wyobrażenie o zakresie zadań dyrektora, jego odpowiedzialności za wszystko, co związane jest ze szkołą, z edukacją, wychowaniem, wszechstronnym rozwojem uczniów, wspieraniem nauczycieli i innych pracowników, a także finansami i stanem zasobów materialnych szkoły. Zgłosiłem się do konkursu na dyrektora po namowie grupy nauczycieli mających świadomość konieczności wprowadzania zmian w szkole w związku z reformą edukacji i wdrożeniem szkół ponadgimnazjalnych. Byłem przerażony, a jednocześnie zdeterminowany, by wspólnie z wicedyrektorami, nauczycielami, pracownikami administracji oraz obsługi, z uczniami i ich rodzicami tworzyć szkołę, o jakiej marzyłem. Po prawie 10 latach jestem pewien, że to jest właśnie taka szkoła. Tworzy ją zespół cudownych uczniów, wspaniałych nauczycieli
i pracowników, wicedyrektorów i kierowników. Ja, tak jak zakładałem, jestem tylko sternikiem w tej osadzie.

Do których momentów, postaci, chętnie wraca Pan we wspomnieniach?
– Kiedy człowiekowi przybywa lat pracy, wraca myślami do każdej przepracowanej chwili, do każdego ucznia i wychowanka, nauczyciela i pracownika, rodzica i sytuacji, z jaką przyszło się zmierzyć. Nie brakowało wspaniałych uroczystości szkolnych, osiągnięć uczniów i nauczycieli, związanych z tym chwil do wzruszeń. Wspominam moich uczniów i wychowanków, którym się powiodło w życiu. Wspominam nauczycieli, którzy wspierali mnie w poczynaniach młodego nauczyciela: Celinę Michalak, Teresę Ładę, Stefana Salwina, Stanisława Okrasę, Ryszarda Kitlasa, Józefa Burakowskiego, Henryka Chreścionkę, Mariana Koźliczaka, Janinę Świderek, Czesława Ścigałę, Eugeniusza Szostaka, Henryka Jakackiego, Tadeusza Sobocińskiego i wielu, wielu innych. Mogę także wymienić wiele nazwisk uczniów, którym się powiodło w życiu, pochodzących z całego kraju, jednak daruję to, bo wielu zostałoby pominiętych. Wspomnę jednak o Bogusławie Morce, Jerzym Zającu, Grzegorzu Kajdanowiczu, Grzegorzu Nowosielskim, Adamie Warpasie, a także o Andrzeju Ślesiku, którego byłem wychowawcą – stolarzu z Somianki, który 20 lat temu pracował przy produkcji Okrągłego Stołu.

Szkoła dziś i kiedyś, na początku Pana drogi zawodowej – jak zmieniał się uczeń, sposób pracy pedagogów, co uznaje Pan za dobre, warte przeniesienia na współczesny grunt?
– Jako młody nauczyciel, a później człowiek pełniący różne funkcje w szkole, aktywnie uczestniczyłem w życiu szkoły. Często towarzyszyła mi refleksja, że mało jest w szkole radości i świętowania. Zazwyczaj jeden i ten sam uczeń otrzymywał wszystkie wyróżnienia i nagrody, a najważniejszą przyczyną radości dla większości uczniów był fakt zbliżających się wakacji. Marzyła mi się taka szkoła, a byłem przekonany, że takie są, gdzie radość uczniów i świętowanie ich jest codziennością, gdzie czują się dobrze i bezpiecznie każdego dnia, gdzie są chwaleni, gdzie chwalą się, prezentują nauczycielom, rodzicom i zaproszonym gościom swoje umiejętności i pasje. Dziś jestem przekonany, że taką właśnie szkołą jest Zespół Szkół nr 1 im. Marii Skłodowskiej-Curie w Wyszkowie. Tu wszyscy wiedzą, jacy są nasi uczniowie, jak rozwinęli się, jakie wspaniałe projekty wykonali, jakie piękne prace udało im się stworzyć, aby zaprezentować dorobek i radość z uczenia się. Z drugiej strony fantastyczni nauczyciele są radośni, uśmiechnięci i szczęśliwi z uczniowskich i własnych osiągnięć. Tu rodzice z ochotą odwiedzają szkołę, by wspólnie planować i realizować przedsięwzięcia ukierunkowane na młodzież. Moje marzenie zostało spełnione, odkąd zostałem dyrektorem Zespołu Szkół nr 1. Udało mi się uczynić, nie tylko z zakończenia roku szkolnego, ale z każdego dnia w szkole wielką, wesołą uroczystość, zaprosić przedstawicieli środowiska lokalnego, rodziny, bliskich i radować się z osiągnięć i sukcesów uczniów i nauczycieli, tych małych i tych wielkich! Uwierzyłem, że marzenia mogą się spełniać, trzeba je tylko określić, nadać im wymierny kształt.

Czy zawód nauczyciela, pedagoga daje satysfakcję?
– To wspaniały zawód, dający możliwość rzeźbienia umysłów, charakterów, walorów fizycznych i dusz młodych ludzi. Trzeba tylko lubić i rozumieć uczniów, wyczuwać ich potrzeby, być profesjonalistą w zakresie nauczanego przedmiotu, znać i stosować zasady dydaktyki i psychologii, czuć się młodym wśród społeczności szkolnej. Czy może być coś wspanialszego od sytuacji, kiedy młodzi rodzice przychodząc ze swoimi dziećmi do szkoły, ze wzruszeniem i wyjątkowym ciepłem mówią „pan był moim wychowawcą”, „uczył pan mnie …..”, „ a pamięta pan… i tu opowieść z życia, jak klasa zorganizowała wagary, by uciec od klasówki z matematyki, a ja poszedłem z klasą, zorganizowałem wycieczkę (o czym klasa nie wiedziała).

Wady i zalety bycia nauczycielem.
– Planując swój zawód, nie można myśleć o zrobieniu majątku. To nie jest to miejsce. Albo się jest nauczycielem, albo robisz pieniądze. Wiem, że pieniądze są konieczne do rozwoju nauczyciela, do utrzymania rodziny na określonym poziomie, do rozwijania zainteresowań, do doskonalenia się. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że jesteś nauczycielem przez 24 godziny na dobę, wszędzie, także podczas wakacji, spaceru, na stadionie i festynie. Wszyscy na szkole się znają i oceniają nauczyciela.
Z drugiej strony, w tak małym środowisku, nie można przejść ulicą bez nieustannego „dzień dobry”, „co u pana słychać”. Takie chwile są często w różnych miejscach, w urzędach, firmach na terenie kraju i za granicą. To jest wspaniałe, że uczniowie i absolwenci pamiętają o nauczycielu, jego cechach, przekazywanej wiedzy i doświadczeniu.

Cechy dobrego dyrektora i pedagoga.
– To zawód niezwykły, wyjątkowy, wymagający niezwykłej inteligencji, wyjątkowych predyspozycji, zdrowia. Do pracy na stanowisku nauczyciela wspaniale przygotowywały Pedagogiczne szkoły Techniczne, SN-y, Licea Pedagogiczne. To były kuźnie kadr dobrze i praktycznie przygotowujący do pracy z uczniami. Ja jedną z tych placówek ukończyłem. Rozpoczynając pracę w szkole a potem przystępując do konkursu na dyrektora Zespołu Szkół nr 1 im. Marii Skłodowskiej-Curie w Wyszkowie chciałem pełnić rolę sternika w klasie, w zespole, być liderem, który nadaje rytm pracy, ale jednocześnie gotów jest pomóc każdemu z członków „osady” w przypadku słabości lub zwątpienia. Chciałem, aby moją siłą i siłą szkoły była nadzieja dobrego wykształcenia i ukształtowania ucznia oraz powszechne zrozumienie jego potrzeb.

Ile czasu przeciętnie spędza Pan w pracy?
– Szkoła, którą kieruję, rozwija się bardzo dynamicznie. Realizowanych jest szereg projektów, wykonywane są prace unowocześniające szkołę. To dzięki aktywności uczniów i nauczycieli podejmowane są w szkole kolejne przedsięwzięcia. Realizacja przez nauczycieli zadań związanych z awansem zawodowym wymaga także mojej aktywności. Jestem zazwyczaj w szkole ok. 7.20. Lubię wcześniej zobaczyć, co w szkole, przygotować nowe plany, dokumenty. Kończę pracę przeważnie około 17.00. Jestem świadomy, że nieco cierpią na tym moja rodzina, bliscy i znajomi.

Największe wyzwania i problemy w pracy dyrektora, jak Pan widzi tę rolę i obowiązki?
– Wierzyłem i wierzę w siłę, umiejętności i takt pedagogiczny nauczycieli, którzy realizując wspólnie wypracowaną wizję szkoły, osiągają zamierzone cele wynikające ze stwierdzenia „Życie w szkole, szkołą życia”, czyli dalszy rozwój takich zjawisk jak demokratyzacja, uspołecznienie, podmiotowość ucznia, pluralizm itp. Mam nadzieję, że mój styl kierowania szkołą ma pozytywne znaczenie dla klimatu szkoły, dla gotowości Rady Pedagogicznej do wprowadzenia zmian i innowacji.
Aktualnie, najważniejsza sprawa to jest dobre przygotowanie szkoły do kolejnej reformy, która wchodzi do szkół ponadgimnazjalnych 1 września 2012 r. To trudne zadanie. Wymaga działań planowych, precyzyjnych, by nie pominąć potrzeby i oczekiwania uczniów, tych aktualnych i tych przyszłych, ale także wspaniałych nauczycieli i wychowawców z ich doświadczeniem i umiejętnościami. Dotychczas to się udawało. W ostatnim 10-leciu zatrudniłem ponad 30 nowych nauczycieli, specjalistów z różnych dziedzin i zakresów, nikogo nie zwalniając. Wierzę, że uda się przygotować i wdrożyć takie działania w szkole, aby utrzymać wypracowaną wysoką jakość mojej szkoły.

Co uznałby Pan za swój największy sukces i porażkę?
– Każde potknięcie czy niepowodzenie uczniów i pracowników traktuję jak swoją porażkę. Uważam, że można było zrobić coś więcej, by temu zapobiec. Każdy sukces uczniów, nauczycieli i pracowników daje mi radość, daje moc do następnych działań. Ostatnie 9 lat to wędrówka szkoły od sukcesu do sukcesu. Największym sukcesem jest sama szkoła, jej wysoka jakość, przynależność do Klubu Przodujących Szkół w Polsce, uzyskanie szeregu certyfikatów, możliwości edukacji w innych krajach UE, efekty wynikające z remontów (wymiana okien, drzwi, częściowa wymiana instalacji elektrycznej, remont pomieszczeń, adaptacja nowych pomieszczeń edukacyjnych itd.) oraz inwestycji Orlik 2012, odwodnienie i termomodernizacja ścian, budowa windy.

Czym jest dla pana szkoła?
– Moja szkoła to moje życie, możliwość realizacji, to moja pasja. Lubię swoją szkołę. Chyba to wynika z mojej natury. Jest czymś więcej, a także czymś innym niż „fabryką uczenia się”. Dbam o optymalne zabezpieczenie realizacji głównych celów edukacyjnych, a tym samym o humanitarne i demokratyczne wartości – możliwie optymalne przygotowanie ucznia do odpowiedzialnej roli w zawodzie, rodzinie, wolnym czasie i innych formach społecznych.

Osiągnięcia szkoły i pedagogów, z których jest Pan dumny.
– W mojej szkole pracują wspaniali, dobrze przygotowani do pracy w szkole nauczyciele oraz pracownicy administracji i obsługi. To jest fantastyczny kapitał. Jestem dumny, że mam to wyróżnienie od losu, że mogę z nimi pracować. Wszyscy nauczyciele odbywali staż, uzyskali szereg kolejnych awansów zawodowych. Ponad 30 uzyskało stopień nauczyciela dyplomowanego. Wykonali przy tym niemożliwą do obliczenia ilość zadań, przedsięwzięć ukierunkowanych na wysoką jakość szkoły. Za wszystko to, co wykonali, co wpłynęło na rozwój każdego ucznia i całego zespołu bardzo serdecznie dziękuję.


Czego nie znosi Pan w zachowaniu, postawie ucznia?
– Moi uczniowie są fantastyczni. Bardzo zmieniali się na lepsze, jak zmieniała i rozwijała szkoła. To większości kreatywni i poszukujący dobrego, pełnego rozwoju młodzi ludzie. Ich osiągnięcia są potwierdzeniem rozwoju ich pasji. Zdobyte czołowe miejsca w konkursach i rywalizacjach w powiecie, a także w województwie i kraju potwierdzają uczniowską aktywność, zdolności i umiejętności. Zdawana corocznie matura na poziomie ok. 95% jest tego najlepszym dowodem – aktywności i zaangażowania uczniów. Szkoła tylko ich w tym wspomaga. W mojej szkole trzeba kontynuować pracę w celu zwiększenia odpowiedzialności za to, co uczeń robi, a także eliminację bezmyślnej absencji uczniów.

Czy dobra współpraca szkoły z rodzicami ułatwia osiąganie sukcesów pedagogicznych i edukacyjnych?
– Jestem świadomy, że stan równowagi psychicznej w szkole zależy w dużej mierze od stosunków panujących pomiędzy kierownictwem szkoły a pracownikami, nauczycielami a uczniami i rodzicami oraz wzajemnych stosunków między współpracownikami, uczniami i rodzicami. Jestem przekonany, że właściwa atmosfera w szkole jest ważniejsza niż rodzaj wykonywanych zadań, ich uciążliwość. Atmosfera nieufności, braku zainteresowania aspiracjami uczniów i pracowników, brak zrozumienia, nieopatrzne słowa znacznie obniżają moralność uczniów i zawodową pracowników. Mamy to szczęście, że pracę szkoły wspierają fantastyczni rodzice. Za to bardzo ich szanujemy. Czynimy wszystko, aby nie zabrakło rodziców na każdym etapie działań podejmowanych przez szkołę: dydaktycznych, wychowawczych i opiekuńczych. Warto tu także wspomnieć o wspaniałych przewodniczących Rady Rodziców, z którymi przyszło mi współpracować: Cecylią Domżała, Iwoną Wyszyńską, Wiesławem Bartosiakiem, Jolantą Ciuba i Jerzym Dąbrowskim. Dziękuję im za oddanie części siebie młodzieży i szkole.

Czy rocznica to dobra okazja do podsumowań?
– Każda rocznica to dobra okazja do podsumowań. Organizowałem obchody 60-lecia Szkolnictwa Zawodowego w Wyszkowie, rocznicę nadania imienia Szkole, przyjęcia do Klubu Przodujących Szkół, 100. rocznicę nadania Nobla Patronce Szkoły i szereg innych. Na obchody 35-lecia mojej pracy zawodowej w zawodzie nauczyciela nie ma czasu, trzeba już iść dalej, czekają kolejne wyzwania. Dopiero rozmowa z Panią dla „Wyszkowiaka” pozwala na chwilę refleksji, na wspomnienia i przywołanie wspaniałych chwil i ludzi z minionego okresu.

Gdyby miał Pan odpowiednie możliwości, co zmieniłby Pan w swojej placówce? Czego życzyć Panu i szkole w tym jubileuszowym roku, jakie ma Pan plany na przyszłość – zawodowe i prywatne?
– Przed szkołą stawiane są obecnie zupełnie nowe jakościowo zadania. Zmienia się też miejsce i rola szkoły. Szkoła jako złożony i dynamiczny organizm nigdy nie jest dziełem skończonym, powinna jednak zmierzać ku doskonałości. Główna ideą poczynań wychowawczych w szkole ma być rozwijanie podmiotowego traktowanie uczniów. Ważnym czynnikiem prawidłowej realizacji kształcenia jest nauczyciel-wychowawca, który zapewni uczniom poczucie bezpieczeństwa, rozwój pasji, sprzyjać będzie nawiązywaniu pozytywnych kontaktów emocjonalnych między nauczycielem a uczniem. Potrzebne jest uzupełnienie szkoły w nowoczesne pomoce dydaktyczne, sprzęt muzyczny, sprzęt komputerowy i multimedialny, modernizacja biblioteki oraz świetlicy szkolnej, doposażenie sal do zajęć WF, a także wykonanie termomodernizacji i odnowienie elewacji, nadanie bryle szkoły nowoczesnego wyglądu. Tego proszę życzyć mnie i całej społeczności szkolnej.
A mnie osobiście, zdrowia.

Rozmawiała
Ewa Elward

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta