Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Bałtyk jest mój

(Zam: 20.12.2011 r., godz. 10.46)

Jako pierwszy podjął próbę (nie raz) przepłynięcia Bałtyku zimą. Trenuje sztuki walki, bierze udział w zawodach. Kocha przyrodę, w jej otoczeniu czuje się – jak sam mówi – jak w domu pod gwiazdami. Krzysztof Buczyński, „polski wiking”, jak ochrzcili go Szwedzi, 16 grudnia był gościem wyszkowskiej książnicy.

Spotkanie nazwano „O przekraczaniu granic”, ponieważ w dużej mierze dotyczyło przełamywania własnych słabości i ograniczeń, podejmowania kolejnych przedsięwzięć i sprawdzanie w nich siły swojego charakteru. Organizatorem spotkania była fundacja rower.com i Wyszkowski Ośrodek Kultury „Hutnik”. Obecni byli Artur Laskowski i Karol Kretkowski (rower.com), o swoich wyprawach opowiadali Krzysztof Buczyński, któremu towarzyszył Piotr Pręgowski oraz Jerzy Sitek i Andrzej Grajczyk.
Krzysztof Buczyński w 1989 r. pierwszy raz samotnie, bez asekuracji przepłynął kajakiem Bałtyk zimą. Jego dorosłe życie składa się właśnie z przekraczania granic. Jak sam określił, „z ofermy na wuefie”, wyrósł na człowieka, który mierzy się z żywiołami, bez namiotu nocuje zimą w lesie, uprawia wspinaczkę wysokogórską, świetnie czuje się w kajaku, na macie. Mimo przebytego zawału stara się żyć aktywnie, cieszy go, że nadal może mierzyć się z młodszymi od siebie.
– W wieku 52 lat zostałem wicemistrzem świata w taekwondo, ostatnio napisałem książkę („Trudna droga wikinga” – red.), więc zostałem też pisarzem – mówił o swojej działalności w wielu dziedzinach.
Polski wiking odbył kilka zimowych wypraw, każda z nich obfitowała w przygody, w każdej musiał wykazać się wielką wytrwałością i odpornością psychiczną. Kiedy zaproponowano mu kiedyś, że przetransportują go do Polski promem, mimo trudnej pogody odmówił („wiking promem nie płynie”). Przez trzy dni i noce musiał wiosłować, aby utrzymać kajak na wodzie, zalewały go fale, borykał się z trudnościami, związanymi z codziennymi, prozaicznymi czynnościami.
Krzysztof Buczyński angażuje się również w działalność pedagogiczną. Jego wizja szkoły sztuki walki zakłada pracę nad osobowością młodzieży.
– Młodzieży nie wolno umoralniać, nudzić, dobre cechy i zachowanie trzeba pokazywać na własnym przykładzie – stwierdził. – Uprawianie sztuk walki wpływa na samorozwój, wymaga inteligencji.
O swoich wyprawach opowiadali również wyszkowscy podróżnicy. Zaprezentowali pokaz slajdów ze spływów kajakowych, obozów, wspinaczek górskich. Wspomnieli też o wychowawczym aspekcie angażowania młodzieży w kluby turystyczne.
– Często organizuję wyprawy dla łobuziaków – mówił Jerzy Sitek, prowadzący „Leśną Szkołę”. – Mają formę zabawy, przygody, dzieci pływają, bawią się w „Lesie Sherwood”, tarzają się w piasku.
Podkreślił, że mimo całej tej beztroski, dzieci mają swoje obowiązki, organizatorzy przyjmują zasadę, że powinny wykonywać jak najwięcej rzeczy samodzielnie. Dzięki temu czują się w części odpowiedzialne za obóz, uczą się współdziałania, funkcjonowania w grupie. Podobnego zdania był Andrzej Grajczyk, pracujący jako streetworker. Przybliżył zebranym swoje wyprawy na bagna, spływy kajakowe.
– Kiedy pokazuję ludziom zdjęcia, nie wierzą, że zostały zrobione w Polsce, i to niedaleko stąd – stwierdził, mówiąc o przekonaniu wielu osób, że znane nie może być piękne.
Andrzeja Grajczyka śmiało można nazwać survivalowcem. Organizuje styczniowe spływy kajakowe („Gdy przechodziliśmy z kajakami przez jezdnię, kierowcy dziwnie na nas patrzyli”), nocował zimą w lesie pod pałatkami („Było ogrzewanie podłogowe” – ognisko).
– Podczas jednego ze spływów na pierwszym kilometrze przebiłem kajak, a miałem przed sobą 60 km – mówił o tym, że postać Krzysztofa Buczyńskiego jest dla niego autorytetem. – Gdy było naprawdę ciężko, wspominałem go i wiedziałem, że muszę być dzielny.

E.E.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta