Z taką ekipą może być tylko dobrze
(Zam: 04.09.2020 r., godz. 09.28)Tak to już u nas bywa, że przygody rozpoczynają się na etapie planowania spływu.
Zbliżał się drugi termin spływu. Pogoda wymarzona. W nocy zaczęło lać. Rano nie przestało. „Nie, nic nie odwołuję” - postanowiłem. Nikt do mnie nie dzwonił z pytaniem czy płyniemy. „Jest dobrze” - pomyślałem. Ruszyłem na miejsce zbiórki. Przestało lać, zaczęło kropić. Wszyscy przyszli w doskonałym humorze. „Płyniemy!” - padło hasło. Busem ruszyliśmy do Wyszkowa nad Liwcem. Po drodze raz lało, raz były przejaśnia. „A co tam, z taką ekipą może być tylko dobrze” - pomyślałem.
Dotarliśmy na miejsce i pośród delikatnych kropel deszczu zwodowaliśmy kajaki. Młodzież była podekscytowana czekającą ją przygodą. Po kolei wsiadając do kajaków nagle wybuchliśmy śmiechem, bo dwóch naszych najenergiczniejszych „komandosów” próbowało kajakiem z brzegu wjechać do wody. No i wjechali… na czworaka wychodząc na brzeg. Troszkę opóźniliśmy start, bo musieli się pozbyć wody z kajaka. Po chwili ruszyliśmy całym zespołem.
Liwiec pięknie się wije. Dookoła panował spokój, słychać było tylko ptaki. Przeszkód brak. Niebo zaciągnięte było chmurami. Załogi poszczególnych jednostek były w doskonałych humorach. Słychać było śmiechy, koleżeńskie przekomarzania. Tak płynęliśmy podziwiając okolice.
Na tym odcinku Liwiec jest zupełnie inny niż w naszym rejonie i mielizn nie ma. Skarpy wysokie, w wielu miejscach gęste szuwary, w oddali wzgórza i wał po średniowiecznym grodzisku. Do końca spływu na zmianę padało albo lało. Dopłynęliśmy tak do progu wodnego tworzącego mały, ale urokliwy wodospad. Nic tylko go forsować. Była jednak tablica informująca o konieczności przeniesienia kajaków. Płynąc jako pierwszy szukałem miejsca dogodnego do wyjścia i przeniesienia kajaków. Niestety, brzegi były strome, bez żadnej półki na choćby oparcie nóg. Do tego wokół wysokie szuwary i dużo błota. Rozpędziłem się więc, sforsowałem ten wodospadzik i poinstruowałem innych, jak mają płynąć. Najbardziej doświadczona załoga, Alicja i Mateusz, za chwilę wpadła do wody. Raczkując w niej chwycili za kajak.
- Hmm, i tak byłam mokra - to wypowiedziane z uśmiechem pierwsze słowa Alicji po wywrotce. - Zrobił sensei zdjęcie? - to była chyba największa jej troska w tamtej chwili.
Nasi „komandosi”, jakim cudem nie wiem, przepłynęli kajakiem pełnym wody. Reszta już na sucho przepłynęła przeszkodę. Po tej atrakcji ruszyłem do przodu, bo już nie nadążałem odpowiadać na pytania i prośby, żebyśmy znów coś takiego przeżyli. „Normalnie wariaty!” - pomyślałem.
Po pewnym czasie zaczęło się robić chłodno, co niektórzy zrobili rozgrzewkę na brzegu. Widok baszty zamku liwskiego oznaczał, że zbliżaliśmy się do mety. Nawet nie zdążyłem przypomnieć o porządku, a kajaki już były pomyte i załadowane. Dawno tak wspaniałej ekipy z takim optymizmem i pogodą ducha nie miałem, chociaż pogoda do optymizmu nie nastrajała. Myślałem, że w ciepłym busie będą spać, ale gdzie tam. Zasypywali mnie pomysłami na kolejne spływy.
Andrzej Grajczyk
Grupa pedagogiki niekonwencjonalnej działa w ramach projektu dofinansowanego przez gminę Wyszków i realizowanego od roku 2015 przez Fundację Nad Bugiem.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl