Wyspa wolności?
(Zam: 28.08.2019 r., godz. 10.54)„Jesteśmy dzisiaj wyspą wolności w Europie i chcemy być dalej tą wyspą, ale chcemy być też wyspą bardzo szybkiego rozwoju” – słowa te wypowiedział współczesny Naczelnik Państwa, czyli Jarosław Kaczyński podczas ostatniego niedzielnego pikniku rodzinnego w miejscowości Kuczki-Kolonia.
Czy mają one coś wspólnego z prawdą? Niestety nie, bo gdybyśmy byli faktycznie wyspą wolności, to jednocześnie bardzo szybko byśmy się rozwijali. Zdecydowanie szybciej niż dotychczas, bo nawet w tempie dwucyfrowym, co pokazują przykłady krajów z Azji Wschodniej i Południowej. A tak, niestety, nie jest! Wskaźnik wzrostu PKB pokazuje, że czterdzieści kilka innych krajów na świecie rozwija się szybciej niż my (dane z portalu Trading Economics). Jako naród to się nawet zwijamy, tzn. więcej nas, Polaków umiera niż się rodzi. W skali roku w całej Polsce znika mniej więcej miasto o liczebności Wyszkowa (ok. 26 000 ludzi), a biorąc pod uwagę, że jako społeczeństwo się starzejemy, będzie nas co roku ubywało coraz więcej. Może niewyobrażalne, ale, niestety, prawdziwe i smutne. Polacy nie chcą żyć w takim kraju, stąd też spora emigracja, bo mimo wszystko ludzie zachowują się tak jakby kalkulowali, nawet jeśli nie zdają sobie z tego sprawy. Brutalnie pisząc, Polacy nie chcą produkować kolejnych pokoleń niewolników dla obecnych rządów. Wymieranie naszego narodu powinno być wyrzutem sumienia dla rządzących, że źle rządzą, ale jak widać, oni chyba tym się w ogóle nie przejmują, żyjąc dniem dzisiejszym. Widocznie tak jak za komuny sądzą, że rząd się sam wyżywi i jakoś to będzie, najwyżej sprowadzą do Polski kolejnych imigrantów. Wszystko ma jednak swoje granice.
Propaganda płynąca z TVPiS nawet słowem nie zająknie się, że nie jesteśmy żadną wyspą wolności. Wręcz przeciwnie, podtrzymuje to kłamstwo. Zresztą inne telewizje podobnie się zachowują, zmowa o 30 latach wolności jest, niestety, powszechna. Polakom nie jest dane dowiedzieć się prawdy, żeby nie zostało zaburzone ich myślenie i postrzeganie. Żeby nie zorientowali się, że są od lat oszukiwani, że w Polsce panuje wolność. Niedługo zresztą nawet wolność słowa, szczególnie widoczną jeszcze w internecie, też będzie próbować się kneblować. Wykorzystana w tym celu zostanie unijna dyrektywa tzw. ACTA 2. Kraje członkowskie UE mają dwa lata na jej wdrożenie. Oczywiście, każdy zrobi to po swojemu, więc można spodziewać się po naszych rządzących nawet większych obostrzeń i cenzury niż wynikałoby to z samej dyrektywy.
Gdybyśmy w rzeczywistości byli wyspą wolności, to nie mielibyśmy wymogu aż tylu koncesji, tj. w 259 obszarach działalności gospodarczej. Dzień wolności podatkowej nie przypadałby dopiero 8 czerwca, ale już 8 lutego albo może nawet w styczniu, bo państwo byłoby mniej kosztowne. Biurokracja byłaby mniej liczna, prawo mniej skomplikowane, nie byłoby też tak dużego zadłużenia kraju, które uzależnia nas oraz przyszłe pokolenia od międzynarodowych bankierów.
W wolnym kraju nie brakowałoby także leków, bo zaraz znalazłby się producent lub importer, który by je szybko sprowadził z zagranicy. Niestety, na naszej „wyspie wolności” okazało się właśnie, że brakuje w aptekach niektórych medykamentów. Mimo istnienia całego mnóstwa różnorakich instytucji „dbających” o zdrowie Polaków, począwszy od Ministerstwa Zdrowia wraz z oddzielnym Departamentem Polityki Lekowej i Farmacji, mimo powołania Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego z jego aż kilkunastoma wojewódzkimi delegaturami i mimo istnienia Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych oraz działania Zintegrowanego Systemu Monitorowania Obrotu Produktów Leczniczych, nie wspominając już o ustawach regulujących eksport oraz import leków, sprzedaż detaliczną, a także hurtową medykamentów, czy słynnej ustawie apteka dla aptekarza oraz systemie refundacji leków, urzędowych cenach i maksymalnych marżach na leki. Jak widać urzędnicy, którzy są niby kompetentni i obserwują wszystkie ruchy biznesowe każdego producenta i sprzedawcy leków, nie są w stanie zapewnić, że nie będzie brakować leków. A brakuje podobno ponad 300 różnego rodzajów medykamentów, niektóre źródła podają, że nawet ok. 500. Czyżby szykowało się kolejne 500+ ?
Trzeba powiedzieć to jasno, nigdy żadna ilość urzędników i biurokratycznych przepisów nie zastąpiła i nie zastąpi działania wolnego rynku. Są to mrzonki socjalistów i innej maści lewactwa. Wszelkie tego typu próby to droga donikąd. Prawa ekonomii zawsze zadziałają i obnażą skutki regulacji. Leki w Polsce są tańsze niż w innych państwach i są wywożone na rynki, gdzie można sprzedać je za większe pieniądze. Taka jest prawda i tak będzie z każdym towarem. Chęć zysku jest bardzo mocnym motorem do działania dla nas ludzi i żaden przepis tego nie zmieni. Przepisy powinny jak najmniej ograniczać nasze działania i tylko w tych sferach, które zagroziłyby podstawą wolności. A taką podstawą wolności jest np. Dekalog.
Jeśli Polska ma stać się faktycznie wyspą wolności, która będzie bardzo szybko się rozwijała, to obecna ekipa władzy powinna zmienić kierunek swoich rządów praktycznie o 180 stopni. W gospodarce zamiast kursu na socjalizm powinna obrać kurs na kapitalizm. Zamiast uczyć Polaków życia z zasiłków socjalnych i liczenia na kolejne zasiłkowe plusy, powinna stworzyć nam możliwości swobodnego podejmowania działalności zarobkowej, która nie będzie karana podatkiem dochodowym. Wolność uczy odpowiedzialności, brak wolności, niestety, pozbawia tej cechy. Powinna skończyć z tworzeniem dużej ilości prawa, które często się zmienia, i w którym nie sposób się już rozeznać przeciętnemu obywatelowi. Stabilność i prostota są tu bardzo potrzebne. Powinna też skończyć z zadłużaniem nas i przyszłych pokoleń. No i oczywiście, z rozpasaniem swojej własnej biurokracji.
Niestety, nie ma nawet najmniejszych przesłanek, żeby uważać, iż to wszystko nastąpi. Słowa J. Kaczyńskiego mają się nijak do otaczającej nas rzeczywistości, wręcz są jej zaprzeczeniem, zaklinaniem jej pod kątem nadchodzących wyborów, celem otrzymania poparcia od skołowanych wyborców, żeby utrzymać się u władzy i dalej brnąć w socjalizm, który, niestety, nas niszczy.
Internauta
Propaganda płynąca z TVPiS nawet słowem nie zająknie się, że nie jesteśmy żadną wyspą wolności. Wręcz przeciwnie, podtrzymuje to kłamstwo. Zresztą inne telewizje podobnie się zachowują, zmowa o 30 latach wolności jest, niestety, powszechna. Polakom nie jest dane dowiedzieć się prawdy, żeby nie zostało zaburzone ich myślenie i postrzeganie. Żeby nie zorientowali się, że są od lat oszukiwani, że w Polsce panuje wolność. Niedługo zresztą nawet wolność słowa, szczególnie widoczną jeszcze w internecie, też będzie próbować się kneblować. Wykorzystana w tym celu zostanie unijna dyrektywa tzw. ACTA 2. Kraje członkowskie UE mają dwa lata na jej wdrożenie. Oczywiście, każdy zrobi to po swojemu, więc można spodziewać się po naszych rządzących nawet większych obostrzeń i cenzury niż wynikałoby to z samej dyrektywy.
Gdybyśmy w rzeczywistości byli wyspą wolności, to nie mielibyśmy wymogu aż tylu koncesji, tj. w 259 obszarach działalności gospodarczej. Dzień wolności podatkowej nie przypadałby dopiero 8 czerwca, ale już 8 lutego albo może nawet w styczniu, bo państwo byłoby mniej kosztowne. Biurokracja byłaby mniej liczna, prawo mniej skomplikowane, nie byłoby też tak dużego zadłużenia kraju, które uzależnia nas oraz przyszłe pokolenia od międzynarodowych bankierów.
W wolnym kraju nie brakowałoby także leków, bo zaraz znalazłby się producent lub importer, który by je szybko sprowadził z zagranicy. Niestety, na naszej „wyspie wolności” okazało się właśnie, że brakuje w aptekach niektórych medykamentów. Mimo istnienia całego mnóstwa różnorakich instytucji „dbających” o zdrowie Polaków, począwszy od Ministerstwa Zdrowia wraz z oddzielnym Departamentem Polityki Lekowej i Farmacji, mimo powołania Głównego Inspektoratu Farmaceutycznego z jego aż kilkunastoma wojewódzkimi delegaturami i mimo istnienia Urzędu Rejestracji Produktów Leczniczych oraz działania Zintegrowanego Systemu Monitorowania Obrotu Produktów Leczniczych, nie wspominając już o ustawach regulujących eksport oraz import leków, sprzedaż detaliczną, a także hurtową medykamentów, czy słynnej ustawie apteka dla aptekarza oraz systemie refundacji leków, urzędowych cenach i maksymalnych marżach na leki. Jak widać urzędnicy, którzy są niby kompetentni i obserwują wszystkie ruchy biznesowe każdego producenta i sprzedawcy leków, nie są w stanie zapewnić, że nie będzie brakować leków. A brakuje podobno ponad 300 różnego rodzajów medykamentów, niektóre źródła podają, że nawet ok. 500. Czyżby szykowało się kolejne 500+ ?
Trzeba powiedzieć to jasno, nigdy żadna ilość urzędników i biurokratycznych przepisów nie zastąpiła i nie zastąpi działania wolnego rynku. Są to mrzonki socjalistów i innej maści lewactwa. Wszelkie tego typu próby to droga donikąd. Prawa ekonomii zawsze zadziałają i obnażą skutki regulacji. Leki w Polsce są tańsze niż w innych państwach i są wywożone na rynki, gdzie można sprzedać je za większe pieniądze. Taka jest prawda i tak będzie z każdym towarem. Chęć zysku jest bardzo mocnym motorem do działania dla nas ludzi i żaden przepis tego nie zmieni. Przepisy powinny jak najmniej ograniczać nasze działania i tylko w tych sferach, które zagroziłyby podstawą wolności. A taką podstawą wolności jest np. Dekalog.
Jeśli Polska ma stać się faktycznie wyspą wolności, która będzie bardzo szybko się rozwijała, to obecna ekipa władzy powinna zmienić kierunek swoich rządów praktycznie o 180 stopni. W gospodarce zamiast kursu na socjalizm powinna obrać kurs na kapitalizm. Zamiast uczyć Polaków życia z zasiłków socjalnych i liczenia na kolejne zasiłkowe plusy, powinna stworzyć nam możliwości swobodnego podejmowania działalności zarobkowej, która nie będzie karana podatkiem dochodowym. Wolność uczy odpowiedzialności, brak wolności, niestety, pozbawia tej cechy. Powinna skończyć z tworzeniem dużej ilości prawa, które często się zmienia, i w którym nie sposób się już rozeznać przeciętnemu obywatelowi. Stabilność i prostota są tu bardzo potrzebne. Powinna też skończyć z zadłużaniem nas i przyszłych pokoleń. No i oczywiście, z rozpasaniem swojej własnej biurokracji.
Niestety, nie ma nawet najmniejszych przesłanek, żeby uważać, iż to wszystko nastąpi. Słowa J. Kaczyńskiego mają się nijak do otaczającej nas rzeczywistości, wręcz są jej zaprzeczeniem, zaklinaniem jej pod kątem nadchodzących wyborów, celem otrzymania poparcia od skołowanych wyborców, żeby utrzymać się u władzy i dalej brnąć w socjalizm, który, niestety, nas niszczy.
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl