Rekordy popularności w wyszkowskim kinie
(Zam: 23.03.2018 r., godz. 11.49)Wyszkowianie coraz liczniej chodzą do Wyszkowskiego Ośrodka Kultury „Hutnik” na filmy polskie i zagraniczne – to niewątpliwie dobra wiadomość.
Zła niestety jest taka, że już teraz ze względu na duże zainteresowane niektóre bilety trzeba kupować z wyprzedzeniem, a w najbliższych latach potrzebna będzie kolejna sala kinowa, by optymalnie zaspokoić zainteresowanie mieszkańców. Na dziś jednak perspektyw na poszerzenie poszerzeni nie ma.
Rozmowa z dyrektorem Wyszkowskiego Ośrodka Kultury „Hutnik” Mariuszem Kowalskim, odpowiedzialną za kino i organizację imprez w WOK „Hutnik” Małgorzatą Wyszyńską oraz animatorem imprez filmowych, prowadzącym m.in. Dyskusyjny Klub Filmowy w „Hutniku” Piotrem Płochockim.
„Wyszkowiak”: Przed cyfryzacją wyszkowskiego kina w 2013 r. odbyły się 122 seanse, wyświetlono 23 filmy, które obejrzało 2089 widzów. W 2017 r. było aż 1106 seansów, 27292 widzów, wyświetlono 123 filmy. Skok jest więc niesamowity.
Mariusz Kowalski: – Kiedyś, jeszcze przed modernizacją kina, zmagaliśmy się z problemem braku dostępności do kopii analogowych, które, jeśli do nas trafiały, były w złym stanie technicznym. Wchodziła już technologia cyfrowa, a my nadal nie mieliśmy kina dostosowanego do niej. Pamiętam, że film „1920 Bitwa Warszawska” (premiera 2011 r.) wszedł tylko w technologii cyfrowej i na prośby małych kin wykonano kilka kopii analogowych. Nieunikniona była więc decyzja o modernizacji wyszkowskiego kina.
Piotr Płochocki: – Wiele małych kin funkcjonowało wówczas w starej technologii, dlatego te dwie czy trzy kopie analogowe filmu, które krążyły po Polsce, były mocno zużyte. Dodatkowo strasznie długo się na nie tak czekało, bo taką kopię trzeba było mieć fizycznie, by wyświetlić film. Dziś film zgrywa się na dysku do projektora i odsyła się nośnik dalej.
Mariusz Kowalski: – Film po wgraniu nie jest jednak aktywny. Muszą być do niego tzw. klucze, pozwalające na realizację seansów zgodnie z umową z dystrybutorami. Z nimi ustalamy ilość seansów, ich terminy.
Piotr Płochocki: – Nie jest tak jak kiedyś, że jak się już miało kopię filmu, to można było zrealizować seans dodatkowo. Dziś wyświetlamy według ściśle wyznaczonego planu i umowy z dystrybutorem. Obecnie dystrybutorzy mają dużo większy wpływ na branżę filmową i to oni dyktują warunki wyświetlania poszczególnych tytułów.
Mariusz Kowalski: – Jeśli wchodzi premierowo kasowy film taki jak „Nowe oblicze Greya”, czy z serii „Gwiezdnych wojen” to dystrybutor określa zasady i np. chce, by film danego dnia miał wyłączność oraz, by odbywały się dwa, trzy seanse dziennie. Nie możemy zagrać innego filmu w międzyczasie.
Piotr Płochocki: – Dla funkcjonowania kina dość ważne są mniej ambitne filmy komercyjne, bo dzięki nim możemy zarobić na tytuły bardziej niszowe. By wyświetlić film w ramach „Kina z górnej półki” za seans musimy zapłacić np. 500 zł plus VAT. I czy będzie 20 widzów czy 5 my te pieniądze musimy wydać bez szansy zwrotu. W obecnym rocznym repertuarze możemy wskazać trzy swoiste „żyły złota”, które najlepiej zarabiają na ambitniejsze filmy – jest to seria o Christianie Greyu, gdzie każdą cześć w naszym kinie obejrzało około 2 tys. wyszkowian, filmy Patryka Vegi, o podobnej popularności, oraz niektóre komedie romantyczne, najczęściej te produkowane seriami. Na przykład „Listy do M 3” w ubiegłym roku obejrzało 2567 widzów, co było rekordem frekwencyjnym w wyszkowskim kinie.
Małgorzata Wyszyńska: – Na liczbę seansów składają się nie tylko filmy popołudniowe, ale też przedpołudniowe dla młodzieży, dzieci, grup zorganizowanych. Do statystyk włączamy też filmy dla osób niewidomych i niedowidzących z gminy Wyszków, które odbywają się raz w miesiącu oraz przeglądy typu Grand Off.
Dlaczego akurat te filmy są na tak dużym topie?
Piotr Płochocki: – Za każdym z tych filmów stoi dość majętny jak na polskie warunki producent, a potem dystrybutor. Mają dobrą akcję marketingową. Poza tym każdy z nich ma kolejne części, więc buduje popularność na popularności poprzednich filmów. Ich strategia marketingowa oparta jest nie tylko na najbardziej konwencjonalnych elementach jak: duża ilości plakatów, znane twarze czy zwiastuny, na które można się natknąć idąc nawet na najbardziej ambitne kino. Istnieje bowiem bardzo przemyślany sposób dystrybucji, który wiąże porę premiery danego tytułu ze specyficznym okresem roku, i tak np. filmy o Christianie Greyu są zawsze przygotowywane na walentynki, a „Listy do M” na Święta Bożego Narodzenia.
Jak oceniać zainteresowanie filmem polskim w naszym kinie?
Małgorzata Wyszyńska: – W związku z dotacją z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, jaką dostaliśmy na modernizację kina, wśród obwarowań narzucanych na nas jest i to, że musimy wyświetlić rocznie co najmniej 10 filmów polskich na co najmniej dwóch seansach w weekendy. Jest to czasem trudne do zrealizowania.
Piotr Płochocki: – To obwarowanie wywołuje kuriozalne sytuacje, np. jakieś trzy lata temu musieliśmy wyświetlić zupełnie nieudany polski film tylko dlatego, że był dostępny i trzeba było spełnić ten wymóg, a w to miejsce moglibyśmy wyświetlić lepszy film zagraniczny. Jeśli chodzi o filmy polskie, to na pewno mamy w naszym kinie przegląd najważniejszych filmów komercyjnych, czyli głównie komedii romantycznych. Mamy ambitniejsze, ale również cieszące się popularnością filmy w typie „Sztuki kochania”, a oprócz tego wszystkie tytuły, które zaistniały na najważniejszych festiwalach m.in. „Cichą noc”, „Najlepszego”, czy niszowego „Człowieka z magicznym pudełkiem”.
Małgorzata Wyszyńska: – Osobną sprawą jest wymóg wynikający z przynależenia do Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych. Zgodnie z nim seanse filmów europejskich i studyjnych muszą stanowić co najmniej 20 proc. repertuaru, w tym ma być to co najmniej 12 proc. filmów polskich. Tych seansów rocznie ma być co najmniej 200, a minimalna frekwencja musi wynieść 1500 osób.
Piotr Płochocki: – Trzeba więc pogodzić ilość filmów studyjnych i polskich, połączyć potencjał komercyjny i artystyczny, filmy dla dorosłych i dla dzieci. Od ośmiu lat działa Dyskusyjny Klub Filmowy – raz w miesiącu poniedziałkowy wieczór jest zarezerwowany właśnie dla niego. W pozostałe poniedziałki wyświetlamy cykl „Kino z górnej półki”. Ma on swoją stałą widownię i skutecznie uzupełnia ofertę kina o tytuły bardziej ambitne i niszowe. Duży nacisk kładziemy także na imprezy dodatkowe typu Grand OFF, który jest naprawdę niespotykaną okazją do zobaczenia kina bardzo trudno dostępnego. W ubiegłym roku Wyszkowski Ośrodek Kultury otrzymał wyróżnienie dla najlepszego kina za „perfekcyjnie przeprowadzony pokaz filmów z 10. edycji Grand OFF.
Czy tak mała sala kinowa, w której odbywają są seanse, umożliwia zrealizowanie wymogów? Czy przy rosnącej ilości seansów i frekwencji na miasto wielkości Wyszkowa jest wystarczająca?
Mariusz Kowalski: – Idealnie byłoby mieć dwie sale kinowe, wtedy moglibyśmy realizować dwa seanse niezależnie.
Piotr Płochocki: – Istniejąca sala kinowa nie była budowana z myślą o tym, że będzie kinem, a została jedynie zaadoptowana na jego potrzeby, a to rodzi pewne oczywiste ograniczenia. M.in. musiała być dodatkowo wygłuszana, bo dochodziły do niej dźwięki z zewnątrz. A i to nie dało jeszcze pełnego efektu wygłuszenia. Niektórzy widzowie narzekają też, że czasem bywa w niej zimno i faktycznie tak jest, chociaż kaloryfery są tak gorące, że nie można się do nich dotknąć.
Mariusz Kowalski: – Pod względem akustycznym, wizualnym kino jest dostosowane do współczesnych potrzeb. W chwili modernizacji tak dobieraliśmy wyposażenie, by było ono najlepsze z ówcześnie dostępnych.
Piotr Płochocki: – Nie zmienia to faktu, że sala nie była budowana z myślą o tym, by być kinem. Kino dobrze się rozwija, co widać porównując statystyki. Dzięki modernizacji kina mamy coraz więcej filmów, które docierają do Wyszkowa coraz szybciej. Po cyfryzacji poprawiła się ich jakość. Jesteśmy zadowoleni, że udało się kino rozwinąć, ale idzie ono w obecnej chwili już pełną parą i trudno będzie wycisnąć coś więcej, podczas kiedy potrzeby widzów cały czas rosną. Czasami można przyjść na seans prosto z ulicy, jednak jeśli film jest nieco popularniejszy, to trzeba zarezerwować bilet np. tydzień wcześniej. Im większe zainteresowanie wobec tak małej sali, tym dostępność kina znacząco się zmniejsza. Jeśli więc chcemy utrzymać poziom, musimy zadbać o rozwój, a jedynym na to sposobem jest stworzenie kolejnej sali. Temat dodatkowej przestrzeni, która niebawem będzie wręcz niezbędna do tej pory nie był poruszany na wyszkowskim forum, wiec chyba najwyższy czas, żeby go wprowadzić. Jeśli nie pomyśli się o dalekosiężnych rozwiązaniach w perspektywie co najmniej trzyletniej, nie wyznaczy się celu rozwojowego, to moim zdaniem, wyszkowskie kino straci impet.
W sali widowiskowej „Hutnika” trudno byłoby pogodzić wszystkie aktywności dodając tam jeszcze kino. Nie ma innej sali w Wyszkowie z wyjątkiem dawnego „Kina Starego”, która nadawałaby się obecnie, by ją do tego zaadaptować. Być może trzeba pomyśleć, czy nie wrócić do koncepcji „Kina Starego”. Dyskoteka, która tam jest, może działać w wielu innych miejscach, a kino niestety nie.
Czy nie lepszym rozwiązaniem byłaby rozbudowa „Hutnika”?
Mariusz Kowalski: – Raczej zbudowanie nowego ośrodka kultury. Cieszymy się, że udało się wyremontować nasz obiekt. Była koncepcja rozbudowy, ale nie dawała ona nam znacząco więcej przestrzeni poza tą na pracę dydaktyczną, próby. Dziś w „Hutniku” dzieje się wiele w jednym momencie – bywa, że widzowie przychodzą do kina, a są w tym samym momencie wernisaż, zajęcia, wydarzenie w sali widowiskowej.
Sala „Kina Starego” w pewnym momencie też wyczerpała możliwości, bo nie można było inwestować w coś, co nie było własnością gminy.
Dziś społeczeństwo coraz bardziej odczuwa potrzebę korzystania z kultury. Jeśli nie stworzymy warunków, w ramach których w pełnym zakresie będziemy mogli oferować mieszkańcom kulturę, to może nastąpić wśród nich odwrót od niej.
Piotr Płochocki: – Pewnie jeszcze przez jakieś dwa lata będziemy mogli funkcjonować w miarę nieźle, ale w dalszej perspektywie potrzebne są nowe rozwiązania. Dyskusja na temat kultury i inwestowania w nią powinna zacząć się już jakiś czas temu.
Jaką rolę w repertuarze kina odgrywają filmy dla dzieci?
Mariusz Kowalski: – Uważam, że ważną, jeśli nie najważniejszą. Staramy się mieć zawsze bajkę w repertuarze. Czasem otrzymujemy z przedszkola telefon z pytaniem o seans, wtedy dzwonimy dystrybutora i ustalamy projekcję. Dzieci przychodzą też do kina z rodzicami. One czasem po prostu namawiają rodziców do obejrzenia filmu. Dorośli mają szansę przyjść do kina, zobaczyć, poznać je, a przecież nie tak dawno zdarzało się, że słyszeliśmy „to w Wyszkowie jest kino?”. Dzieci z kolei bardzo przeżywają seanse, widać jak się cieszą. Prym wśród nich wiodą filmy 3D, które bywa, że osiągają bardzo dobry wynik frekwencyjny. Mamy szeroką ofertę filmów dla dzieci wszystkie najważniejsze animowane produkcje Walta Disneya, Pixara i in.
Rozmawiała
Justyna Pochmara
Rozmowa z dyrektorem Wyszkowskiego Ośrodka Kultury „Hutnik” Mariuszem Kowalskim, odpowiedzialną za kino i organizację imprez w WOK „Hutnik” Małgorzatą Wyszyńską oraz animatorem imprez filmowych, prowadzącym m.in. Dyskusyjny Klub Filmowy w „Hutniku” Piotrem Płochockim.
„Wyszkowiak”: Przed cyfryzacją wyszkowskiego kina w 2013 r. odbyły się 122 seanse, wyświetlono 23 filmy, które obejrzało 2089 widzów. W 2017 r. było aż 1106 seansów, 27292 widzów, wyświetlono 123 filmy. Skok jest więc niesamowity.
Mariusz Kowalski: – Kiedyś, jeszcze przed modernizacją kina, zmagaliśmy się z problemem braku dostępności do kopii analogowych, które, jeśli do nas trafiały, były w złym stanie technicznym. Wchodziła już technologia cyfrowa, a my nadal nie mieliśmy kina dostosowanego do niej. Pamiętam, że film „1920 Bitwa Warszawska” (premiera 2011 r.) wszedł tylko w technologii cyfrowej i na prośby małych kin wykonano kilka kopii analogowych. Nieunikniona była więc decyzja o modernizacji wyszkowskiego kina.
Piotr Płochocki: – Wiele małych kin funkcjonowało wówczas w starej technologii, dlatego te dwie czy trzy kopie analogowe filmu, które krążyły po Polsce, były mocno zużyte. Dodatkowo strasznie długo się na nie tak czekało, bo taką kopię trzeba było mieć fizycznie, by wyświetlić film. Dziś film zgrywa się na dysku do projektora i odsyła się nośnik dalej.
Mariusz Kowalski: – Film po wgraniu nie jest jednak aktywny. Muszą być do niego tzw. klucze, pozwalające na realizację seansów zgodnie z umową z dystrybutorami. Z nimi ustalamy ilość seansów, ich terminy.
Piotr Płochocki: – Nie jest tak jak kiedyś, że jak się już miało kopię filmu, to można było zrealizować seans dodatkowo. Dziś wyświetlamy według ściśle wyznaczonego planu i umowy z dystrybutorem. Obecnie dystrybutorzy mają dużo większy wpływ na branżę filmową i to oni dyktują warunki wyświetlania poszczególnych tytułów.
Mariusz Kowalski: – Jeśli wchodzi premierowo kasowy film taki jak „Nowe oblicze Greya”, czy z serii „Gwiezdnych wojen” to dystrybutor określa zasady i np. chce, by film danego dnia miał wyłączność oraz, by odbywały się dwa, trzy seanse dziennie. Nie możemy zagrać innego filmu w międzyczasie.
Piotr Płochocki: – Dla funkcjonowania kina dość ważne są mniej ambitne filmy komercyjne, bo dzięki nim możemy zarobić na tytuły bardziej niszowe. By wyświetlić film w ramach „Kina z górnej półki” za seans musimy zapłacić np. 500 zł plus VAT. I czy będzie 20 widzów czy 5 my te pieniądze musimy wydać bez szansy zwrotu. W obecnym rocznym repertuarze możemy wskazać trzy swoiste „żyły złota”, które najlepiej zarabiają na ambitniejsze filmy – jest to seria o Christianie Greyu, gdzie każdą cześć w naszym kinie obejrzało około 2 tys. wyszkowian, filmy Patryka Vegi, o podobnej popularności, oraz niektóre komedie romantyczne, najczęściej te produkowane seriami. Na przykład „Listy do M 3” w ubiegłym roku obejrzało 2567 widzów, co było rekordem frekwencyjnym w wyszkowskim kinie.
Małgorzata Wyszyńska: – Na liczbę seansów składają się nie tylko filmy popołudniowe, ale też przedpołudniowe dla młodzieży, dzieci, grup zorganizowanych. Do statystyk włączamy też filmy dla osób niewidomych i niedowidzących z gminy Wyszków, które odbywają się raz w miesiącu oraz przeglądy typu Grand Off.
Dlaczego akurat te filmy są na tak dużym topie?
Piotr Płochocki: – Za każdym z tych filmów stoi dość majętny jak na polskie warunki producent, a potem dystrybutor. Mają dobrą akcję marketingową. Poza tym każdy z nich ma kolejne części, więc buduje popularność na popularności poprzednich filmów. Ich strategia marketingowa oparta jest nie tylko na najbardziej konwencjonalnych elementach jak: duża ilości plakatów, znane twarze czy zwiastuny, na które można się natknąć idąc nawet na najbardziej ambitne kino. Istnieje bowiem bardzo przemyślany sposób dystrybucji, który wiąże porę premiery danego tytułu ze specyficznym okresem roku, i tak np. filmy o Christianie Greyu są zawsze przygotowywane na walentynki, a „Listy do M” na Święta Bożego Narodzenia.
Jak oceniać zainteresowanie filmem polskim w naszym kinie?
Małgorzata Wyszyńska: – W związku z dotacją z Państwowego Instytutu Sztuki Filmowej, jaką dostaliśmy na modernizację kina, wśród obwarowań narzucanych na nas jest i to, że musimy wyświetlić rocznie co najmniej 10 filmów polskich na co najmniej dwóch seansach w weekendy. Jest to czasem trudne do zrealizowania.
Piotr Płochocki: – To obwarowanie wywołuje kuriozalne sytuacje, np. jakieś trzy lata temu musieliśmy wyświetlić zupełnie nieudany polski film tylko dlatego, że był dostępny i trzeba było spełnić ten wymóg, a w to miejsce moglibyśmy wyświetlić lepszy film zagraniczny. Jeśli chodzi o filmy polskie, to na pewno mamy w naszym kinie przegląd najważniejszych filmów komercyjnych, czyli głównie komedii romantycznych. Mamy ambitniejsze, ale również cieszące się popularnością filmy w typie „Sztuki kochania”, a oprócz tego wszystkie tytuły, które zaistniały na najważniejszych festiwalach m.in. „Cichą noc”, „Najlepszego”, czy niszowego „Człowieka z magicznym pudełkiem”.
Małgorzata Wyszyńska: – Osobną sprawą jest wymóg wynikający z przynależenia do Sieci Kin Studyjnych i Lokalnych. Zgodnie z nim seanse filmów europejskich i studyjnych muszą stanowić co najmniej 20 proc. repertuaru, w tym ma być to co najmniej 12 proc. filmów polskich. Tych seansów rocznie ma być co najmniej 200, a minimalna frekwencja musi wynieść 1500 osób.
Piotr Płochocki: – Trzeba więc pogodzić ilość filmów studyjnych i polskich, połączyć potencjał komercyjny i artystyczny, filmy dla dorosłych i dla dzieci. Od ośmiu lat działa Dyskusyjny Klub Filmowy – raz w miesiącu poniedziałkowy wieczór jest zarezerwowany właśnie dla niego. W pozostałe poniedziałki wyświetlamy cykl „Kino z górnej półki”. Ma on swoją stałą widownię i skutecznie uzupełnia ofertę kina o tytuły bardziej ambitne i niszowe. Duży nacisk kładziemy także na imprezy dodatkowe typu Grand OFF, który jest naprawdę niespotykaną okazją do zobaczenia kina bardzo trudno dostępnego. W ubiegłym roku Wyszkowski Ośrodek Kultury otrzymał wyróżnienie dla najlepszego kina za „perfekcyjnie przeprowadzony pokaz filmów z 10. edycji Grand OFF.
Czy tak mała sala kinowa, w której odbywają są seanse, umożliwia zrealizowanie wymogów? Czy przy rosnącej ilości seansów i frekwencji na miasto wielkości Wyszkowa jest wystarczająca?
Mariusz Kowalski: – Idealnie byłoby mieć dwie sale kinowe, wtedy moglibyśmy realizować dwa seanse niezależnie.
Piotr Płochocki: – Istniejąca sala kinowa nie była budowana z myślą o tym, że będzie kinem, a została jedynie zaadoptowana na jego potrzeby, a to rodzi pewne oczywiste ograniczenia. M.in. musiała być dodatkowo wygłuszana, bo dochodziły do niej dźwięki z zewnątrz. A i to nie dało jeszcze pełnego efektu wygłuszenia. Niektórzy widzowie narzekają też, że czasem bywa w niej zimno i faktycznie tak jest, chociaż kaloryfery są tak gorące, że nie można się do nich dotknąć.
Mariusz Kowalski: – Pod względem akustycznym, wizualnym kino jest dostosowane do współczesnych potrzeb. W chwili modernizacji tak dobieraliśmy wyposażenie, by było ono najlepsze z ówcześnie dostępnych.
Piotr Płochocki: – Nie zmienia to faktu, że sala nie była budowana z myślą o tym, by być kinem. Kino dobrze się rozwija, co widać porównując statystyki. Dzięki modernizacji kina mamy coraz więcej filmów, które docierają do Wyszkowa coraz szybciej. Po cyfryzacji poprawiła się ich jakość. Jesteśmy zadowoleni, że udało się kino rozwinąć, ale idzie ono w obecnej chwili już pełną parą i trudno będzie wycisnąć coś więcej, podczas kiedy potrzeby widzów cały czas rosną. Czasami można przyjść na seans prosto z ulicy, jednak jeśli film jest nieco popularniejszy, to trzeba zarezerwować bilet np. tydzień wcześniej. Im większe zainteresowanie wobec tak małej sali, tym dostępność kina znacząco się zmniejsza. Jeśli więc chcemy utrzymać poziom, musimy zadbać o rozwój, a jedynym na to sposobem jest stworzenie kolejnej sali. Temat dodatkowej przestrzeni, która niebawem będzie wręcz niezbędna do tej pory nie był poruszany na wyszkowskim forum, wiec chyba najwyższy czas, żeby go wprowadzić. Jeśli nie pomyśli się o dalekosiężnych rozwiązaniach w perspektywie co najmniej trzyletniej, nie wyznaczy się celu rozwojowego, to moim zdaniem, wyszkowskie kino straci impet.
W sali widowiskowej „Hutnika” trudno byłoby pogodzić wszystkie aktywności dodając tam jeszcze kino. Nie ma innej sali w Wyszkowie z wyjątkiem dawnego „Kina Starego”, która nadawałaby się obecnie, by ją do tego zaadaptować. Być może trzeba pomyśleć, czy nie wrócić do koncepcji „Kina Starego”. Dyskoteka, która tam jest, może działać w wielu innych miejscach, a kino niestety nie.
Czy nie lepszym rozwiązaniem byłaby rozbudowa „Hutnika”?
Mariusz Kowalski: – Raczej zbudowanie nowego ośrodka kultury. Cieszymy się, że udało się wyremontować nasz obiekt. Była koncepcja rozbudowy, ale nie dawała ona nam znacząco więcej przestrzeni poza tą na pracę dydaktyczną, próby. Dziś w „Hutniku” dzieje się wiele w jednym momencie – bywa, że widzowie przychodzą do kina, a są w tym samym momencie wernisaż, zajęcia, wydarzenie w sali widowiskowej.
Sala „Kina Starego” w pewnym momencie też wyczerpała możliwości, bo nie można było inwestować w coś, co nie było własnością gminy.
Dziś społeczeństwo coraz bardziej odczuwa potrzebę korzystania z kultury. Jeśli nie stworzymy warunków, w ramach których w pełnym zakresie będziemy mogli oferować mieszkańcom kulturę, to może nastąpić wśród nich odwrót od niej.
Piotr Płochocki: – Pewnie jeszcze przez jakieś dwa lata będziemy mogli funkcjonować w miarę nieźle, ale w dalszej perspektywie potrzebne są nowe rozwiązania. Dyskusja na temat kultury i inwestowania w nią powinna zacząć się już jakiś czas temu.
Jaką rolę w repertuarze kina odgrywają filmy dla dzieci?
Mariusz Kowalski: – Uważam, że ważną, jeśli nie najważniejszą. Staramy się mieć zawsze bajkę w repertuarze. Czasem otrzymujemy z przedszkola telefon z pytaniem o seans, wtedy dzwonimy dystrybutora i ustalamy projekcję. Dzieci przychodzą też do kina z rodzicami. One czasem po prostu namawiają rodziców do obejrzenia filmu. Dorośli mają szansę przyjść do kina, zobaczyć, poznać je, a przecież nie tak dawno zdarzało się, że słyszeliśmy „to w Wyszkowie jest kino?”. Dzieci z kolei bardzo przeżywają seanse, widać jak się cieszą. Prym wśród nich wiodą filmy 3D, które bywa, że osiągają bardzo dobry wynik frekwencyjny. Mamy szeroką ofertę filmów dla dzieci wszystkie najważniejsze animowane produkcje Walta Disneya, Pixara i in.
Rozmawiała
Justyna Pochmara
Komentarze
Dodane przez mieszkaniec, w dniu 25.03.2018 r., godz. 21.51
Zapisy na seans dwa tygodnie przed - dobre to nasze kino.
Zapisy na seans dwa tygodnie przed - dobre to nasze kino.
Dodane przez k, w dniu 13.04.2018 r., godz. 12.59
a niedawno byl remont za kupe kasy nie mozna bylo pomyslec od razu o wiekrzej sali kinowej albo filmy wyswietlac na duzej sali sylaby
a niedawno byl remont za kupe kasy nie mozna bylo pomyslec od razu o wiekrzej sali kinowej albo filmy wyswietlac na duzej sali sylaby
Dodane przez POwiadam, w dniu 25.04.2018 r., godz. 22.19
Jak się ic nie buduje to się nic nie ukradnie.
Jak się ic nie buduje to się nic nie ukradnie.
Dodane przez Anonim, w dniu 26.04.2018 r., godz. 04.26
Dla cba- porównać wartości na fakturach z cenamy rynkowymi, no i jeszcze gatunkiem i ilością towaru zamiesczonym na fakturze z zastosowanym w rzeczywistości.
Dla cba- porównać wartości na fakturach z cenamy rynkowymi, no i jeszcze gatunkiem i ilością towaru zamiesczonym na fakturze z zastosowanym w rzeczywistości.
Dodane przez S, w dniu 26.04.2018 r., godz. 08.36
Przypomni to potrójne koszty budowy "kiosku" w urzędzie miasta. Nawet wykonawca ten sam Woytkowski...
Przypomni to potrójne koszty budowy "kiosku" w urzędzie miasta. Nawet wykonawca ten sam Woytkowski...
Do kasjerki kina M. Wyszyńskiej
Dodane przez kinomaniak, w dniu 26.04.2018 r., godz. 12.39
Szczególnie pokazy "Grand Off" biją rekordy popularności. Proszę podać jak wygląda to w rzeczywistości.
Dodane przez kinomaniak, w dniu 26.04.2018 r., godz. 12.39
Szczególnie pokazy "Grand Off" biją rekordy popularności. Proszę podać jak wygląda to w rzeczywistości.
Dodane przez janek, w dniu 17.05.2018 r., godz. 09.35
było KINO STARE to zlikwidowali, bo nie było zainteresowania... a teraz będą budować nagle nowy ośrodek... stadion tez już "przenosili"... pomysły im w głowie...
było KINO STARE to zlikwidowali, bo nie było zainteresowania... a teraz będą budować nagle nowy ośrodek... stadion tez już "przenosili"... pomysły im w głowie...
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl