Mateusz Tryc wygrywa podczas Friday Boxing Night
(Zam: 25.02.2018 r., godz. 08.38)Piąte zwycięstwo do swojego zawodowego rekordu dopisał wyszkowski pięściarz Mateusz Tryc. Podczas gali Friday Boxing Night wyszkowianin pokonał jednogłośną decyzją sędziów Gruzina Levana Shonię.
Walki zawodowe otworzył pojedynek debiutujących na zawodowych ringach „cruiserów” – Pawła Żochowskiego i Jana Klimka. W pierwszej rundzie dominował Żochowski, dysponujący co prawda gorszymi warunkami fizycznymi, jednak bardzo ruchliwy i dużo precyzyjniejszy od przeciwnika. Kolejne odsłony były bardzo wyrównane, ciężko było w nich wskazać zwycięzcę. Klimek lepiej czuł się w walce z dystansu, w półdystansie dominował jego starszy rywal. Ostatecznie sędziowie punktowali remis.
Następnie do ringu weszli pięściarze kategorii do 63 kg. Debiutujący na zawodowych ringach Rafał Grabowski zmierzył się z weteranem z Białorusi, Aleksandrem Abramenką. Pojedynek, zgodnie z przewidywaniami ekspertów, był bardzo jednostronny. Od początku premierowej odsłony Grabowski nieprzerwanie obijał ukrytego za podwójną gardą rywala. Kilkukrotnie liczony Białorusin długo nie kapitulował. Koniec nadszedł w czwartej rundzie tego jednostronnego starcia. Po dwóch kolejnych nokdaunach walkę przerwał sędzia, Grabowski tym samym wygrał przez TKO.
Sporo zawodu przyniosła kibicom trzecia zawodowa walka wieczoru. Ciekawie zapowiadające się starcie w kategorii junior ciężkiej pomiędzy niepokonanym Krzysztofem Twardowskim (4-0, 2 KO) a debiutującym w tej wadze Piotrem Podłuckim (5-1, 2 KO) okazało się miernym widowiskiem. Po dosyć zachowawczej z obu stron premierowej odsłonie, w kolejnych rywale bardzo dużo klinczowali. Brakowało czystych ciosów, starcie obfitowało za to w faule. Wyraźną piętą achillesową obu zawodników w tym pojedynku była również kondycja. Kilka ciekawych akcji kibice zobaczyli dopiero w ostatniej, szóstej rundzie, gdy obaj pięściarze próbowali zaznaczyć u sędziów swoją przewagę. Ostatecznie pojedynek po niejednogłośnej decyzji punktowych wygrał Piotr Podłucki.
W końcu nadszedł czas na pojedynek, na który czekali wyszkowscy kibice. W ringu zameldował się Mateusz Tryc (4-0, 4 KO) i jego rywal, Gruzin Levan Shonia (14-9, 10 KO). Od premierowego gongu wyszkowianin ruszył ofensywnym pressingiem na rywala. Podopieczny trenera Huberta Migaczewa różnicował ciosy, trafiając rywala praktycznie w każdej płaszczyźnie. Twardy Gruzin (nigdy nie został znokautowany) co jakiś czas odgryzał się uderzeniami z defensywy, które jednak nie robiły na Trycu żadnego wrażenia. Bombardowanie ze strony wyszkowskiego pięściarza nasiliło się jeszcze bardziej w drugiej fazie pojedynku. W czwartej rundzie, po dwóch bezpośrednich prawych na szczękę Shoni, wydawało się, że Tryc zaczyna przełamywać przeciwnika. Rywal pokazał jednak dużą wytrzymałość na ciosy i serce do walki, jeszcze w ostatniej rundzie kilkukrotnie szarżując na kontrolującego ringowe wydarzenia Mateusza. Ostatecznie Tryc po raz pierwszy w karierze zawodowej przeboksował pełen dystans. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali jednogłośne zwycięstwo Mateusza 3 x 60:54. Tym samym wyszkowianin dopisał piąte zawodowe zwycięstwo do swojego rekordu.
– Muszę cały czas pracować nad swoimi umiejętnościami, nad obroną, nad dynamiką zadawania ciosów i ich precyzją. To był twardy rywal, jednak moje ciosy mogły być precyzyjniejsze, wtedy pewnie bym go znokautował. Nie o to jednak chodzi, ja cieszę się ze zwycięstwa. Do końca zadowolony jednak ze swojej postawy nie jestem, przygotowania do tej walki były krótkie, na pewno mogę być lepszy. Dostałem teraz propozycję walki w kwietniu w Legionowie, jako rywala zaproponowano mi Bartłomieja Grafkę, jednak nie jest to jeszcze nic pewnego – powiedział po walce Mateusz Tryc.
Bartłomiej Grafka (20-28-3, 9 KO), o którym wspomniał wyszkowski zawodnik, to pięściarz bardzo doświadczony. W swojej karierze katowiczanin mierzył się z takimi zawodnikami jak Paweł Głażewski, Maciej Miszkiń, Andrzej Sołdra, czy chociażby w ostatniej walce, z kilkukrotnym pretendentem do światowych tytułów, Niemcem Robinem Krasniqim (47-5, 17 KO). Jeżeli walka Tryc-Grafka dojdzie do skutku, to będzie dużym sprawdzianem umiejętności dla wyszkowskiego pięściarza.
Po ogłoszeniu werdyktu w walce Tryc-Shonia na ring weszli bohaterowie pojedynku wieczoru – Nikodem Jeżewski (13-0-1, 8 KO) i Ukrainiec Taras Oleksijenko (8-5, 7 KO). Polak dobrze rozpoczął walkę, pewnie wygrywając dwie pierwsze odsłony. W trzeciej rundzie Ukrainiec trafił Jeżewskiego mocnym prawym sierpowym, który zepchnął Nikodema do głębokiej defensywy. Jeżewski wytrzymał jednak do gongu i wrócił później mocną czwartą rundą, w której posłał rywala na deski. Kolejne nokdauny miały miejsce w szóstym starciu. Nie zabrakło tutaj kontrowersji, ponieważ Jeżewski dwukrotnie trafił rywala, gdy ten był na kolanach, co jest niedozwolone i grozi nawet dyskwalifikacją zawodnika. Sędziowie nie przerwali jednak walki, a po kolejnych dwóch nokdaunach w siódmej rundzie walka się zakończyła. Jeżewski wygrał przez TKO.
Ogółem gala w Wyszkowie była ciekawym wydarzeniem. Na plus na pewno występy zawodników amatorów z Wyszkowa, efektowna i co najważniejsze, zwycięska walka Mateusza Tryca przed własną publicznością, dobra organizacja gali i transmisja telewizyjna w Polsacie Sport. Przy jej okazji do Wyszkowa zawitało szereg znanych w środowisku person, takich jak Mateusz Borek, Maciej Miszkiń, Andrzej Kostyra czy Andrzej Gmitruk. Na trybunach można było dostrzec również kilku znanych pięściarzy – Macieja Sulęckiego czy Rafała Jackiewicza. Na minus z kolei poziom widowiskowości niektórych pojedynków zawodowców, w których zabrakło przysłowiowych „fajerwerków”. Generalnie jednak galę należy uznać za udaną, miejmy nadzieję, że grupa Fight Events z Mateuszem Trycem w roli głównej jeszcze zagości w Wyszkowie.
Turu
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl