Spór w sprawie psa
(Zam: 10.02.2018 r., godz. 14.53)„Jak dla mnie, ten pies jest głodzony” – miała powiedzieć napastliwie naszej Czytelniczce członkini Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami oceniając stan jej pupila.
-
fot. Alicja Młynarska
Do Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami w Wyszkowie
30.01.2018 miałam bardzo nieprzyjemną sytuację. Byłam na spacerze z psem, przechodziłam koło Mili na ul. Centralnej, gdy jakaś starsza kobieta mnie zaczepiła. Zapytała, czy pies jest mój i dlaczego taki chudy. Wytłumaczyłam, że to chart (konkretnie mix chartów – wygląd charta polskiego, ale wielkość whippeta, jest z adopcji, wykupiona od kłusownika, więc nie znam jej rodziców). Pani wtedy podała się za członka TOZ Wyszków i stwierdziła, że psu widać żebra (nieprawda) i że go głodzę i że jak mi nie wstyd. Spokojnie odpowiedziałam, że moja sunia wygląda dokładnie tak, jak każdy inny zdrowy chart, że jeść dostaje nawet więcej niż piszą na opakowaniu (również jak każdy chart – mają inny metabolizm) i że pani może podejść i ją pogłaskać, żeby sprawdzić te rzekome żebra (Szyszka ma pręgowane umaszczenie, co też może zmylić). Pani nie skorzystała i dalej rzucała we mnie oskarżenia na podstawie własnego widzimisię. Zaproponowałam, żeby sprawdziła w Internecie i zobaczy, że te psy tak wyglądają. (Pomijam fakt, że jako wolontariusz TOZ powinna tak podstawową wiedzę już posiadać). Pani zagroziła mi, że zrobi zdjęcie i zgłosi moje zaniedbania. Powiedziałam, że proszę bardzo, bo nie mam nic do ukrycia – ustawiłam się do zdjęcia i wydałam komendę „siad” do psa (który jak każdy pies na skraju śmierci głodowej strasznie się kręcił i wyrywał, żeby przywitać się wylewnie z panią, którą uznał za moją znajomą, skoro ze mną rozmawia). Pani znów nie skorzystała, ale wciąż miała potrzebę (przepraszam za wyrażenie) przypieprzyć się do czegoś, więc spróbowała z innej strony: „A to jak pani ma charta, to co? Pewnie poluje pani?”. No, tu już mi ciśnienie skoczyło, bo prawo nie zmieniło się w tej sprawie od kilkudziesięciu lat, więc odpowiedziałam pytaniem: „Żartuje pani? To pani jest z TOZ-u i pani nie wie, że to jest w Polsce nielegalne?!”. I tu ta przeurocza kobieta przeszła samą siebie i zapytała „No to po co pani chart?” (pytanie petarda! Bardzo chętnie się dowiem, po co są jej psy, bo zakładam, że jakieś ma). Chwilę mnie zatkało, że w ogóle można było zadać tak durne pytanie, ale się opanowałam i odpowiedziałam, że po prostu jestem miłośnikiem tej rasy. Starsza pani spróbowała więc z innej strony i łaskawie poinformowała mnie, że chart musi mieć zapewniony ruch. Ja równie łaskawie potwierdziłam. Tu pani znowu błysnęła intelektem: „Ale taki pies musi się wybiegać, a ja widzę, że Pani z nim spaceruje na smyczy”. Tu popełniłam błąd, bo powinnam się na tą panią wydrzeć, że chyba jest wariatką, jeśli uważa, że ruchliwy parking przy supermarkecie w środku osiedla to odpowiednie miejsce na spuszczanie psa ze smyczy i że już głupszego argumentu sobie wymyślić nie mogła. Ale tak się złożyło, że byłyśmy dosłownie 200 metrów od domu moich rodziców, którzy mają ogromny ogród, gdzie regularnie przychodzimy się wyszaleć. Powiedziałam Pani, że właśnie w tym celu idziemy i że ją zapraszam. „Gdzie?!”. Podałam adres i ponowiłam zaproszenie. Zmrużyła złośliwie oczy i chwyciła się ostatniej szansy „Ogrodzone?!” (kobieta, która przed chwilą zarzucała mi, że pies na smyczy na parkingu to źle, bo nie biega). Odpowiedziałam: „Oczywiście, zapraszam!”. Tu nasza przemiła bohaterka po raz trzeci nie skorzystała, nie wymyśliła też, do czego jeszcze mogłaby się przyczepić, więc wróciła do swojego samochodu rzucając na odchodne „jak dla mnie, ten pies jest głodzony!”.
Załączam więc zdjęcia:
– dokumentu wydanego przez weterynarza dzień po tym zdarzeniu, w którym stwierdza on prawidłową wagę oraz ogólnie dobry stan psa;
– samej Szyszki z ostatniej zabawy z koleżanką (zdjęcia sprzed tygodnia), na których widać, jaka jest „zagłodzona” i w dodatku „nie zażywa ruchu”.
Będąc u weterynarza mąż dowiedział się, że to nie pierwszy przypadek, kiedy ktoś zgłosił się do nich z prośbą o wydanie takiego dokumentu, bo był nękany przez ludzi z TOZ. Niektórzy podobno bali się, że ich pupile zostaną im odebrani z powodu niesłusznych oskarżeń. Dlatego mam obywatelski obowiązek nagłośnić tę sprawę tak, aby inni porządni właściciele i ich psy mogli czuć się bezpiecznie. Szczególnie, że chodząc z psem na spacery codziennie widzę po kilka latających samopas i bezdomnych psów tylko na moim osiedlu. Kilka psów dziennie, proszę Państwa! Na pewno część z nich ma właścicieli, którzy nie zabezpieczają dobrze podwórek lub celowo wypuszczają psy „na spacery”, ale z tym też należy coś zrobić. Tak więc, wydawałoby się, że TOZ ma jeszcze duuużo do roboty w Wyszkowie, tymczasem okazuje się, że zamiast tego regularnie nękacie ludzi, którzy prowadzą swoje psy zdrowo i odpowiedzialnie, tylko dlatego, że nie posiadacie odpowiedniej wiedzy. Przykro mi, że przeszłam na formę mnogą, ale ta pani sama siebie przedstawiła jako Waszego członka, a wiec wszystko co mówiła, mówiła jako Wasz reprezentant.
Co do samej uroczej starszej pani, to proponuję w ogóle przyjrzeć się jej uważniej. Skoro ma takie braki w edukacji, a udziela się w organizacji ratującej zwierzęta, to czy jej brak wiedzy nie jest dla nich niebezpieczny? Nie zna przepisów prawa dotyczących zwierząt; uważa, że parking przed sklepem przy ruchliwej ulicy jest dobrym miejscem do puszczania psa luzem; nie potrafi określić, jak wygląda zdrowy, wysportowany pies… I taka osoba opiekuje się zwierzętami? Swoimi i tymczasowiczami?! Może należy sprawdzić, jakie warunki im zapewnia i czy te warunki są dobre w jej pojęciu czy według specjalistycznej, najlepszej wiedzy (jaką powinna posiadać). Nie wiem, czy taka osoba w ogóle powinna być członkiem organizacji prozwierzęcej – zagraża zwierzętom, ale i dobrej opinii, jaką do tej pory miałam o TOZ. Wszystkie moje psy były adoptowane z takich właśnie organizacji i zawsze staram się je wspierać, cóż TOZ-u już raczej nie wesprę. Słyszałam wiele opinii pt. „Nie ma sensu zgłaszać sprawy do TOZ Wyszków, bo oni i tak odmówią pomocy, a każdego zgłaszającego traktują jak sprawcę zbrodni. Człowiek chce pomóc, a jeszcze się nasłucha oskarżeń” i podchodziłam do nich bardzo sceptycznie. Już teraz wiem, że jest w tym dużo prawdy.
Żałuję, że nie zapytałam tej pani o nazwisko, ale liczę, że ustalicie między sobą, kto to był. Liczę też, że ta pani będzie miała odwagę cywilną sama podać publicznie swoje dane, przyznać się do błędu, do braku elementarnej wiedzy o psach i przeprosić mnie za to, czego musiałam się nasłuchać. Powinna mieć taką odwagę, skoro starczyło jej do atakowania na ulicy kobiety w zaawansowanej ciąży, awanturowania się, grożenia i narażania na stres.
Droga Pani spod Mili zapytam Panią, tak jak Pani mnie pytała: „nie wstyd tak Pani?”
Alicja Młynarska
Szanowna Pani!
W odpowiedzi na Pani pismo, pragniemy wyrazić ubolewanie, że została Pani posądzona przez naszą Członkinię o głodzenie swojego psa, mieszańca charta. Wynikło to z przewrażliwienia na tym punkcie, ponieważ w swojej pracy społecznej często spotykamy się z koniecznością ratowania zwierząt w stanie krańcowego wygłodzenia. „Puszczają nam czasem nerwy”, dlatego forma zainteresowania się Pani psem była być może niewłaściwa, ale podyktowana troską o dobro zwierzęcia, dlatego proszę wybaczyć taką reakcję Wolontariuszce. Nie zamierzamy stawiać owej Pani pod pręgierzem opinii publicznej, podając Jej dane osobowe. Jednocześnie jest nam również przykro, że poczuła się Pani na tyle dotknięta ową rozmową, by „wytoczyć publicznie tak ciężkie działa” w stosunku nie tylko do naszej Członkini, ale przede wszystkim do Nas wszystkich. Nie wydaje nam się prawdopodobne, aby lekarz weterynarii, współpracujący z nami, wyraził opinię, jakoby ktokolwiek z TOZ-u nękał właścicieli psów i prosił o wydawanie dokumentów, oceniających stan zwierząt, aczkolwiek zweryfikujemy to przy najbliższej wizycie w klinice. Poza Panią, nikt nie przedstawiał nam takowych dokumentów i nie był o nie proszony.
Od ponad 20 lat wykonujemy ciężką pracę na rzecz Gminy, w czym wspomniana przez Panią Członkini TOZ ma duży udział. Wielokrotnie wykazała się odwagą cywilną, gdy chodziło o dobro ratowanych zwierząt, dlatego braku takowej prosimy jej nie zarzucać. Apelujemy do Pani i osób, które tak łatwo rzucają oskarżenia pod naszym adresem o więcej tolerancji i włączenie się do współpracy.
Borykamy się codziennie z wieloma trudnościami, poświęcamy swój prywatny czas i środki finansowe na opiekę nad skrzywdzonymi przez człowieka zwierzętami. Ciągle za mało mamy osób życzliwych, wyrozumiałych na nasze niedociągnięcia, które wykazałyby chęć pomocy. Działamy na zasadzie domów tymczasowych, prowadzonych przez wolontariuszy. Corocznie wykonujemy na rzecz Gminy zadanie publiczne, dotyczące zapobiegania bezdomności zwierząt. Szczegółowe sprawozdanie z jego wykonania znajdzie Pani na naszym fanpage’u na Facebooku: Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami Oddział w Wyszkowie. Współpracujemy ze szkołami, przedszkolami i ze strony Dyrekcji, Nauczycieli oraz Uczniów tych placówek mamy ogromne wsparcie w postaci zbiórek karmy dla naszych podopiecznych. Pomaga nam też sklep zoologiczny „Kajman”, klub „Power Fit”, osoby prywatne oraz gazety „Wyszkowiak” i „Nowy Wyszkowiak” zamieszczając bezpłatnie nasze ogłoszenia dotyczące zwierząt. W roku 2017 udało nam się znaleźć domy dla 42 bezdomnych psów i 49 kotów, wysterylizować 31 suk i 54 kotki oraz otoczyć opieką krótkofalową oraz dłuższą około 100 bezdomnych psów i ponad 150 kotów, w tym w większości koty wolno żyjące. Przekazaną nam kwotę 9 346,05 zł, pochodzącą z 1 proc. podatku od osób fizycznych za 2017 rok całkowicie wydaliśmy na pomoc dla bezdomnych zwierząt.
Wszystkie prace wykonujemy społecznie, korzystając z prywatnych telefonów, samochodów, sprzętu komputerowego, aparatów oraz pomieszczeń. Ostatnio mamy na głowie ogromny kłopot, ponieważ musimy w ciągu dwóch miesięcy znaleźć nowe domy tymczasowe szóstce psów, gdyż zmienia się właściciel terenu, na którym przebywają. Apelujemy o pomoc.
Kończąc, pozdrawiamy Panią serdecznie, prosimy o wyrozumiałość dla naszych Członków i Wolontariuszy.
Jednocześnie dziękujemy Szanownej Redakcji za wykazanie się profesjonalizmem i rzetelnością dziennikarską oraz chęcią poznania Naszego stanowiska zamiast pochopnej oceny.
Towarzystwo Opieki
nad Zwierzętami w Wyszkowie
Komentarze
droga Pani Alicjo
Dodane przez Rybles, w dniu 10.02.2018 r., godz. 15.27
2 czy 3 lata temu na środku mostu kolejowego znalazłem potraconego przez pociąg wilczura,zniosłem tego 50 kg psa na stronę Latoszka. po dotarciu do pracy zadzwoniłem do TOZ żeby ratowali psa, odpowiedź-my takimi sprawami sie nie zajmujemy
Dodane przez Rybles, w dniu 10.02.2018 r., godz. 15.27
2 czy 3 lata temu na środku mostu kolejowego znalazłem potraconego przez pociąg wilczura,zniosłem tego 50 kg psa na stronę Latoszka. po dotarciu do pracy zadzwoniłem do TOZ żeby ratowali psa, odpowiedź-my takimi sprawami sie nie zajmujemy
Dodane przez Anonim, w dniu 15.02.2018 r., godz. 16.34
Rzeczy do Kamieńczyka przewoził brat Garbarczyk, było włamanie.
Rzeczy do Kamieńczyka przewoził brat Garbarczyk, było włamanie.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl