Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 21 listopada 2024 r., imieniny Janusza, Konrada



Powieścią promuje region

(Zam: 04.12.2017 r., godz. 08.24)

– Moje pisanie powieści obyczajowych powstało z tęsknoty za opowiadaniem historii – podkreśla Ilona Gołębiewska, która 23 listopada gościła w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej w Wyszkowie. Promowała swoją najnowszą książkę „Tajemnice starego domu”.

Pisarkę i gości wieczoru powitała skrzypaczka Aleksandra Puczyńska wykonując kilka utworów.
– Jest pani doktorem nauk społecznych w zakresie pedagogiki, Kurpianką, zainteresowaną socjologią, pedagogiką, pracuje pani ze studentami, dziećmi, pisze powieści, prace naukowe, artykuły. Jak to się robi, że spełniają się te wszystkie marzenia? – zwróciła się do autorki prowadząca spotkanie dyrektor biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko.
– Trzeba mieć ku temu wszystkiemu zapał – zaznaczyła Ilona Gołębiewska. – Pamiętam jako pięcioletnie dziecko stwierdziłam, że będę pisała książki i uczyła. Zawsze to mówiłam. Byłam starsza, oczywiście pojawiały się też inne pomysły, ale jeśli ktoś o czymś marzy, to życie prowadzi go w dobrym kierunku. Pisanie naukowe ma swoje ramy, zasady, dlatego pisanie powieści obyczajowych powstało z tęsknoty za opowiadaniem historii. To był dobry krok w moim życiu.
– Może miała pani szczęście, że przyszła na świat w domu, gdzie były pewne tradycje, zamiłowania artystyczne? – zastanawiała się Małgorzata Ślesik-Nasiadko.
– Nasza rodzina to sami artyści w różnych dziedzinach. Na pewno urodzenie się w takiej rodzinie pomaga – stwierdziła pisarka. – Istotne było dla mnie dzieciństwo, które spędziłam w starym domu u dziadków w Pniewie. Byli mocno związani z kulturą regionu, babcia była mistrzynią haftu, dziadek interesował się literaturą, pisał bajki dla dzieci. Pamiętam ten dom jako miejsce, w którym wszędzie było szare płótno, kordonek, książki. Dom rodzinny sprzyjał rozwijaniu pasji, ale też ważne jest, by wyjść do ludzi, trafić na tych właściwych, mówić głośno, czego się chce.
Ilona Gołębiewska w swojej najnowszej powieści oraz wcześniejszej „Powrót do starego domu” promuje przede wszystkim miejsca w powiecie wyszkowskim i pułtuskim, choć fabuła stopniowo rozszerza swój zasięg.
– Kiedy jeżdżę do innych województw na spotkania autorskie, mówię o rodzimych miejscach. Np. byłam ostatnio w Olsztynie, tam zawsze deklarują, że do nas przyjadą – stwierdziła. – Po pierwszej powieści czytelnicy zaczęli przyjeżdżać do Kuźni Kurpiowskiej w Pniewie, często bywali też w Pułtusku, Wyszkowie. Na spotkanie autorskie odbywające się w Kuźni przyjechały panie z Nowego Dworu Mazowieckiego. Nasz region jest atrakcyjny po względem kultury. W ogólne jako Polska mamy bogactwo kultury tradycji, wraca moda na regionalizm. Uważam, że powieść jest jedną z najlepszych form promowania regionu – ma duży zasięg czytelników. „Tajemnice” na chwilę obecną prześcignęły zainteresowaniem „Powrót”. Duży nakład idzie do wielu czytników, również do Polonii. Mam nadzieję, że coraz to nowe osoby zaczną się naszym regonem interesować, tu przyjeżdżać. Takie sytuacje miały miejsce już po pierwszej powieści.
Autorka często słyszy prośby od czytelników o umieszczenie w powieści ich miejscowości.
– W „Tajemnicach” pojawia się Giżycko, Mazury, Gdańsk. Po wydaniu „Powrotu”, gdzie nie pojechałam, pytano mnie o możliwość dodania do treści konkretnych miejscowości. Żartowałam, że moi bohaterowie powinni więcej podróżować. To miłe, kiedy mieszkańcy są zadowoleni, kiedy znajdują w książce swoje miejscowości – podkreśliła Ilona Gołębiewska.
– Czytelnicy cenią też wątek historyczny – dodała dyrektor biblioteki.
– To jedyny wątek w powieści oparty na faktach. W 1944 r. działała w Pniewie Armia Krajowa. Podczas obławy doszło do rozstrzelania ludzi pod parkanem kościelnym, inni trafili do obozu w Stutthofie. Cześć ocalała, bo pod koniec wojny komendanci postanowili obóz zniszczyć, a więźniów zatopić w Bałtyku. Dwie barki zostały odbite przez Duńczyków i Szwedów, na jednej z nich było kilku mieszkańców Pniewa. To wątek, który umieściłam w powieści i jest ceniony przez czytelników. Trzeba było się do niego dobrze przygotować. Myślę, że prawda odwdzięczyła się świetnym odbiorem.
Autorka odpowiadała także na liczne pytania ze strony publiczności, m.in. o pisarskie marzenia.
– Chcę pisać powieści i czerpać z nich radość – wykorzystać historie, które gromadzę. Wartością jest jednak także kontakt z czytelnikami, spotkania autorskie, które są motywacją do dalszej pracy – stwierdziła.
Premiera „Tajemnic starego domu” miała miejsce 22 listopada, a Iwona Gołębiewska już myśli o trzeciej części opowieści o Alicji Pniewskiej. Póki co, ani daty wydania, ani tytułu trzeciej powieści nie chce zdradzać.
J.P.

Komentarze

Dodane przez Zasada Pence'a, w dniu 04.12.2017 r., godz. 10.39
Pani Ilona powinna coś napisać o relacjach męsko-żeńskich. Ostatnio, dosyć znany poseł KUKIZ'15, Marek Jakubiak, został oskarżony o molestowanie przez działaczkę partii Razem. Wydaje się, że ta historia jest związana z oskarżeniami molestowania i mobbingu przez lewicowych dziennikarzy Wyborczej i Krytyki Politycznej. Na ten problem zwraca uwagę znana dziennikarka w Waszyngtonie, a sprawę tą przedstawia redaktor Piotr Skwieciński. Oto przedstawienie sytuacji: Katty Kay, bardzo znana prezenterka BBC – World News, napisała na portalu tejże sieci ciekawy tekst. Za który, rzecz jasna, już zbiera cięgi. Dlaczego kobiety obawiają się, że akcja #metoo uderzy w nie rykoszetem?— pyta Kay. I odpowiada: Dlatego, że wystarczy jeden udowodniony przypadek, kiedy ktoś znany zostanie najpierw oskarżony o „molestowanie”, a potem w sposób nie pozostawiający miejsca na wątpliwości oczyszczony z zarzutów, które okażą się bezdyskusyjnie fałszywe, cała akcja zostanie skompromitowana. I uznana za polowanie na czarownice. A co gorsze, my same możemy zacząć być postrzegane jako czarownice— przeraża się dziennikarka. Istnieje ryzyko, że mężczyźni, czując się zaszczuci, odpowiedzą tym samym i powiedzą „dosyć, wystarczy, to nieuczciwe”. Ryzykujemy utratę poparcia i sympatii naszych kolegów— martwi się. Key obawia się też upowszechnienia „zasady Pence’a”. Amerykański wiceprezydent powiedział, że już nie rozmawia w cztery oczy z żadną ze swoich współpracownic. A już tym bardziej żadnej nie zaprasza na lunch - aby uniknąć ewentualnego oskarżenia o niewłaściwe zachowanie. To może pozbawić nas, kobiety, możliwości zawodowych, które mężczyźni zachowają i będą wykorzystywać (czyli dokonywania uzgodnień i zawierania nowych znajomości przy mniej formalnych okazjach)— pisze prezenterka. A tak w ogóle to „dowiadujemy się, że w sprawach związanych z molestowaniem, tak jak w większości sfer życia, to co początkowo wydaje się sprawą po prostu czarno-białą, tak naprawdę ma peszący odcień szarości” – to zdanie Kay jest najmądrzejsze, i chyba najodważniejsze, w jej krótkim tekście. Bo w skali makro tej szarości nie chcą nigdzie i nigdy dostrzec wszelacy rewolucjoniści. A w skali mikro nie chcą jej zauważyć bojowniczki frontu „wojny z molestowaniem”, nie zamierzające zauważyć – czy przyznać? – że w sprawach erotyki dzieją się między ludźmi dziwne rzeczy, działają potężne emocje, i w trakcie trwania jednej i tej samej relacji stosunek jej uczestników do rozmaitych manifestacji tych emocji zmieniać się może drastycznie. A po jej zakończeniu drastycznie zmieniać się może pamięć i o tych manifestacjach, i o tym jak naprawdę samemu przyjmowało się je „na etapie dawno i słusznie minionym”. Kay zastrzega po wielokroć (brzmi to momentami wręcz śmiesznie i pompatycznie) że nie jest przeciw samej akcji, owszem – popiera ją. Że „#metoo tak, wypaczenia nie!”. Naprawdę smętna epoka, w której potrzeba odwagi, by dostrzegać coś tak oczywistego, jak szarość.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta