Każdy z nas ma powołanie i trzeba je odkryć...
(Zam: 26.04.2011 r., godz. 11.50)O. Grzegorz Maria Szymanik z Zakonu Ojców Franciszkanów z Niepokalanowa, klasztorze znajdującym się w miejscowości Paprotnia w gminie Teresin, ok. 100 km od Wyszkowa, który zaprosił wyszkowskich historyków do tworzenia audycji o żołnierzach wyklętych, pochodzi z Wyszkowa. Poprosiliśmy go o krótką rozmowę na temat jego pracy w zakonie, powołania, Radia Niepokalanów.
„Wyszkowiak”: – Skąd pomysł na audycję o „żołnierzach wyklętych”, czym kierował się ojciec przy wyborze tematu i osób, tworzących tę audycję?
O. Grzegorz Maria Szymanik: – Pochodzę z Wyszkowa, to miasto jest mi w naturalny sposób bliskie, tak jak jego historia, historia ludzi, którzy byli dla niego ważni. Uczestniczyłem w uroczystościach odsłonięcia pomnika w Wyszkowie. Wybór tematu audycji był podyktowany Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Postanowiłem zaprosić wyszkowskich historyków, aby promować moje miasto.
Jakie funkcje pełni ojciec w zakonie, czym zajmuje się na co dzień?
– Obecnie jestem w klasztorze w Niepokalanowie, choć mało spędzam tu czasu, pełnię posługę rekolekcjonisty i ciągle wyjeżdżam. Często zajeżdżam tylko wyprać rzeczy, przepakować się i ruszam dalej. Zajmuję się też wspólnotami Rycerstwa Niepokalanej, ruchem, który założył o. Maksymilian Maria Kolbe. W związku z tym, mam dużo wyjazdów w ciągu roku, bo są organizowane spotkania, rekolekcje, czy dni skupienia dla Rycerstwa w różnych częściach Polski. Kiedy dzwonią do mnie rodzice, to często zaczynają rozmowę nie od pytania „Co słychać?”, ale od „Gdzie dzisiaj jesteś?”. W Niepokalanowie najczęściej zajmuję się rekolekcjami, prowadzę turnusy rekolekcyjne w ferie zimowe i wakacje dla dzieci i gimnazjalistów, dla dorosłych, i raz w miesiącu dni skupienia dla młodzieży. Głównie przyjeżdżają studenci, ale jest też trochę osób ze szkół średnich. To dla młodych czas, kiedy mogą zatrzymać się nad sobą, swoimi problemami, spokojnie porozmawiać z którymś z zakonników. Oczywiście jest też możliwość poznania wielu nowych osób z różnych części Polski, bo odkąd założyliśmy w Internecie stronę „Dni skupienia”, młodzi wynajdują nas z bardzo różnych stron kraju. Poza tym, w wakacje organizujemy Rekolekcyjne Spotkanie Młodych – Max Festiwal, gdzie cała sceneria pola namiotowego jest w stylu średniowiecznym. Nawiązujemy w ten sposób do czasów św. Franciszka i powstania zakonu. W międzyczasie prowadzę też audycje w Radiu Niepokalanów.
Proszę nam opowiedzieć o swojej drodze do habitu: kiedy poczuł ojciec powołanie, czy rodzina, znajomi byli zaskoczeni, czy może przewidywali to od dawna?
– Ukończyłem Technikum Budowlane w Wyszkowie. Powołanie odkryłem pod koniec pierwszej lub na początku drugiej klasy. Czy rodzina i znajomi byli zaskoczeni? Trudno mi określić, jak inni reagowali, gdy się dowiedzieli, czy się spodziewali, że pójdę tą drogą. Pewnie było tak, jak w życiu bywa, jedni się spodziewali, a inni nie. Ja w domu powiedziałem dopiero w dniu, gdy wróciłem z Warszawy, po złożeniu podania o przyjęcie do franciszkanów.
Jaka drogę trzeba przebyć, aby zostać zakonnikiem?
– W pierwszym rzędzie jest to droga zupełnie wewnętrzna, droga formacji duchowej i poznania osobistego Chrystusa. Jest ona bardzo indywidualna, dla każdego inna. Natomiast, jeśli chodzi o drogę formalną do zakonu, to wygląda ona następująco. Kandydat musi mieć ukończoną jakąś szkołę ponadgimnazjalną, zawodową lub średnią. Ci, którzy pragną być wyświęceni, muszą mieć maturę. Na początku jest rok postulatu w Łodzi, w tym czasie kandydat przygląda się życiu zakonnemu, temu, jak to wszystko wygląda. Potem jest rok nowicjatu w klasztorze w Smardzewicach. Tu dostaje się habit, poznaje regułę i konstytucje zakonu. Po nowicjacie składa się śluby zakonne czystości, posłuszeństwa i ubóstwa na czas jednego roku i rozpoczyna się studia w zakonnym seminarium w Łodzi-Łagiewnikach. Ci, którzy nie będą przyjmować święceń, rozpoczynają juniorat, czas przygotowania do ślubów wieczystych. Bracia po pięciu latach składają śluby wieczyste, natomiast kandydaci do święceń, bracia klerycy, po ślubach wieczystych przyjmują jeszcze świecenie diakonatu i potem kapłańskie. Całość formacji po nowicjacie trwa sześć lat. Do czasu ślubów wieczystych co roku składa się śluby czasowe właśnie na rok.
Które cechy charakteru, umiejętności, są szczególnie przydatne podczas podążania tą drogą? Czy jest ona łatwa? Czy warto podjąć trud i ponieść wyrzeczenia?
– Co do cech charakteru, to odpowiem bardzo ogólnie, że wszystkie, byleby dobre. Wachlarz zajęć i posług, jakimi zajmują się franciszkanie, jest tak szeroki, że dosłownie wszystkie umiejętności są tu przydatne. Należy pamiętać, że mamy też złe cechy i to też nie przeszkadza, bo jeśli człowiek pracuje nad sobą i poprawia się, to też może być dobrym franciszkaninem. Zakon to pokuta i nie jest on tylko dla dobrych, to forma pracy nad sobą, pokuty za siebie i innych, a więc tu nie tylko dobre cechy, ale i złe mają miejsce, jeśli są odpowiednio przeżywane.
Co do łatwości drogi, to każda ma jakieś trudności. Szczególnie tam, gdzie trzeba komuś zaufać, powstaje ryzyko. Dlatego powiem, że ta jest najłatwiejsza, bo trzeba zaufać Bogu, a On nigdy nie zawiedzie, jest to więc najmniejsze ryzyko. Co do ewentualnych trudów i wyrzeczeń, myślę, że kiedy jest powołanie, to właściwie jest radość i zadowolenie, poczucie pokoju i szczęścia, a nie trudy, które trzeba by dźwigać i jakoś się męczyć. Każdy z nas ma powołanie i trzeba je odkryć, Bóg pragnie naszego szczęścia i daje nam taką drogę, na której będziemy najbardziej szczęśliwi. Myślę, że jak ktoś ma powołanie do określonego stanu, a nie odkryje tego we właściwym momencie, dopiero wtedy będzie wiedział, co to trud i cierpienie. Jego życie będzie nieustanną tęsknotą i pogonią za czymś, czego nie znajdzie tam, gdzie tego nie ma.
Czy ojciec zastanawiał się nad zostaniem księdzem? Jeśli był wybór między byciem zakonnikiem a księdzem, co przeważyło na korzyść zakonnika? Jaka jest wreszcie różnica między byciem jednym a drugim?
– Pierwsza myśl była o tym, żeby zostać księdzem, to chyba naturalne, bo u nas nie ma zakonników. Potem poznałem postać św. o. Maksymiliana, jego sposób życia, twardy, surowy, a jednocześnie bardzo ciepły i maryjny. Ofiara z życia, gdy poszedł na śmierć głodową za innego więźnia w obozie w Auschwitz, była wielkim świadectwem. Pomocą była też wizyta w Niepokalanowie, bo jeszcze jako uczeń mogłem pojechać tam na tydzień, dostałem własną celę i razem z zakonnikami mieszkałem za klauzurą, uczestniczyłem w ich życiu, modlitwie, pracy i odpoczynku, w codziennych zajęciach. Ten pobyt wiele mi dał, już za pierwszym razem wiedziałem, że to moje miejsce. Zresztą do dziś praktykujemy ten zwyczaj i młodzi chłopcy mogą przyjechać na jakiś czas, aby zobaczyć nasze życie. Jeśli chodzi o różnicę między księdzem a zakonnikiem, to jest to zbyt szeroki temat, aby go omawiać szczegółowo, a skracając stworzy się duże uogólnienie. Inny styl życia wynikający z chryzmatu zakonu i reguły, to chyba najkrócej mogę powiedzieć.
Jakie jest zakonne powołanie, charyzmat franciszkanów?
– Bardzo szeroki zakres działalności, bo praca parafialna, misyjna, media, radio, prasa, wydawnictwo, straż pożarna, ratownictwo medyczne, posługa spowiedników, egzorcystów, rekolekcjonistów, kapelanów, prace w klasztorze, stolarka, ciesielka, budowlanka, ogrody, sady, pasieki, stawy, mechanika, piekarnia i wiele innych dzieł i działów pracy. W tym wszystkim ma panować franciszkańska prostota.
Proszę opowiedzieć o Radio Niepokalanów – krótka historia, idee, profil, co znajduje się w programie, zasięg.
– Radio powstało przed wojną, założył je sam św. Maksymilian i było to pierwsze w Polsce radio prywatne. Nie nadawało jednak zbyt długo. Po odzyskaniu niepodległości radio nadaje regularnie dopiero od szesnastu lat. Idee, przyświecające mu, są oczywiście chrześcijańskie, ale nie jest to tylko sama religia i modlitwa, również to, co wypływa z wartości chrześcijańskich i to, co kształtuje naszą świadomość narodową i patriotyczną, sprawy społeczne, gospodarcze, samorządowe i historyczne. Radio Niepokalanów gra na obszarze dwóch województw: mazowieckiego zachodniego na 102,7 fm i łódzkiego na 98,6 fm. Docieramy z sygnałem m.in. do Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego, Zduńskiej Woli, Sieradza, Tomaszowa Mazowieckiego, Opoczna. W województwie mazowieckim dzisiaj swoim zasięgiem z dobrą jakością odbioru obejmujemy następujące powiaty: warszawski zachodni, grodziski, pruszkowski, sochaczewski, żyrardowski. Można nas słuchać także w Rawie Mazowieckiej, Nowym Dworze Mazowieckim, Łowiczu i w zachodnich dzielnicach Warszawy. Radio Niepokalanów od sierpnia 2010 emituje swój program także dla słuchaczy w Chicago i okolicy. Radio jest dostępne też w Internecie.
Jaką funkcję pełni ojciec w Radiu, czy to było novum dla ojca, czy wręcz przeciwnie? Czy audycje pozwalają na rozwój ojca zainteresowań, pasji? Jakie jest miejsce mediów w Kościele?
– W radiu pracuję stosunkowo niewiele, w porównaniu do czasu spędzanego na innych zajęciach. Prowadzę audycje w cyklu „Pytania nieobojętne” i zapraszam ludzi z ciekawymi, nawet kontrowersyjnymi pytaniami. Praca w radiu była pewnym novum, ale nie czymś, co by mnie miało przerażać czy stresować. W poprzednim klasztorze w Siedlcach pracowałem w parafii, a więc była to zupełnie inna działalność. Audycje po części związane są z tym, co mnie interesuje, czy co uważam za ważne, bo trudno byłoby prowadzić je na temat czegoś, co mnie nudzi, albo na czym zupełnie się nie znam.
Z mediów, oprócz radia, posiadamy miesięczniki skierowane do grup wiekowych: „Rycerz Niepokalanej”, „Rycerz Młodych”, „Mały Rycerzyk Niepokalanej”. Media w Kościele mają cel taki jak Kościół, a więc głoszenie Ewangelii, przekaz i docieranie do ludzi z Dobrą Nowiną. A o potrzebach można by dużo mówić, są wszędzie, we wszystkich mediach, zależnie od ich profilu, nie chcę się na tym skupiać, pozostawiam to Opatrzności Bożej.
Co dziś, w zlaicyzowanych czasach, zakon może zaoferować światu, człowiekowi? Jak może wpływać na świat „zza furty”?
– Myślę, że zakon światu może dać to, czego najbardziej mu brak, czyli Boga, doświadczenie miłości i pokoju, ciszę i zatrzymanie, bo wiele osób przyjeżdża do nas na różne rekolekcje, żeby właśnie mieć czas na przemyślenia i przemodlenie wielu rzeczy. Wpływ zakonów na świat jest duży, choć niewidoczny. Zgodnie ze starą zasadą, są to miejsca modlitwy i walki duchowej, stąd płynie błogosławieństwo na okolicę, demony nie mogą szkodzić mieszkańcom, bo są pokonywane w klasztorach i to jest duży i niewidoczny wpływ na świat. Myślę, że dopiero po śmierci zobaczymy, ilu wielkich klęsk czy kataklizmów uniknęła ludzkość właśnie dzięki cichej modlitwie i pokucie za furtą klasztorną.
Jakie są ojca zainteresowania, hobby? Czy historia jest jednym z nich?
– Wędkarstwo, na które zupełnie nie mam czasu, choć w domu u rodziców gdzieś leżą wędki. Historią interesuję się o tyle, o ile ma ona jakiś wpływ na sytuację obecną i współczesny światopogląd, bardziej dotykam tych faktów, które próbuje się przemilczeć lub przeinaczyć, jak to ma miejsce w przypadku, np. żołnierzy wyklętych.
Czy często odwiedza ojciec Wyszków?
– Do Wyszkowa zajeżdżam kilka razy w roku, ale nie za często i raczej przejazdem, gdy jadę na spotkania Rycerstwa Niepokalanej we wschodnie strony kraju. Wyszków wspominam miło i czasy szkolne również, zarówno kolegów jak i nauczycieli, i to wszystko, co się wówczas działo. Nie chcę się nad tym rozwodzić dłużej, bo jak zacząłem o tym myśleć, to poczułem się jak starzec, który opowiada „jak to było przed wojną”, a ja to wszystko mam świeżo przed oczami, jeszcze nie zabieram się do wspominania.
E.E.
O. Grzegorz Maria Szymanik: – Pochodzę z Wyszkowa, to miasto jest mi w naturalny sposób bliskie, tak jak jego historia, historia ludzi, którzy byli dla niego ważni. Uczestniczyłem w uroczystościach odsłonięcia pomnika w Wyszkowie. Wybór tematu audycji był podyktowany Dniem Pamięci Żołnierzy Wyklętych. Postanowiłem zaprosić wyszkowskich historyków, aby promować moje miasto.
Jakie funkcje pełni ojciec w zakonie, czym zajmuje się na co dzień?
– Obecnie jestem w klasztorze w Niepokalanowie, choć mało spędzam tu czasu, pełnię posługę rekolekcjonisty i ciągle wyjeżdżam. Często zajeżdżam tylko wyprać rzeczy, przepakować się i ruszam dalej. Zajmuję się też wspólnotami Rycerstwa Niepokalanej, ruchem, który założył o. Maksymilian Maria Kolbe. W związku z tym, mam dużo wyjazdów w ciągu roku, bo są organizowane spotkania, rekolekcje, czy dni skupienia dla Rycerstwa w różnych częściach Polski. Kiedy dzwonią do mnie rodzice, to często zaczynają rozmowę nie od pytania „Co słychać?”, ale od „Gdzie dzisiaj jesteś?”. W Niepokalanowie najczęściej zajmuję się rekolekcjami, prowadzę turnusy rekolekcyjne w ferie zimowe i wakacje dla dzieci i gimnazjalistów, dla dorosłych, i raz w miesiącu dni skupienia dla młodzieży. Głównie przyjeżdżają studenci, ale jest też trochę osób ze szkół średnich. To dla młodych czas, kiedy mogą zatrzymać się nad sobą, swoimi problemami, spokojnie porozmawiać z którymś z zakonników. Oczywiście jest też możliwość poznania wielu nowych osób z różnych części Polski, bo odkąd założyliśmy w Internecie stronę „Dni skupienia”, młodzi wynajdują nas z bardzo różnych stron kraju. Poza tym, w wakacje organizujemy Rekolekcyjne Spotkanie Młodych – Max Festiwal, gdzie cała sceneria pola namiotowego jest w stylu średniowiecznym. Nawiązujemy w ten sposób do czasów św. Franciszka i powstania zakonu. W międzyczasie prowadzę też audycje w Radiu Niepokalanów.
Proszę nam opowiedzieć o swojej drodze do habitu: kiedy poczuł ojciec powołanie, czy rodzina, znajomi byli zaskoczeni, czy może przewidywali to od dawna?
– Ukończyłem Technikum Budowlane w Wyszkowie. Powołanie odkryłem pod koniec pierwszej lub na początku drugiej klasy. Czy rodzina i znajomi byli zaskoczeni? Trudno mi określić, jak inni reagowali, gdy się dowiedzieli, czy się spodziewali, że pójdę tą drogą. Pewnie było tak, jak w życiu bywa, jedni się spodziewali, a inni nie. Ja w domu powiedziałem dopiero w dniu, gdy wróciłem z Warszawy, po złożeniu podania o przyjęcie do franciszkanów.
Jaka drogę trzeba przebyć, aby zostać zakonnikiem?
– W pierwszym rzędzie jest to droga zupełnie wewnętrzna, droga formacji duchowej i poznania osobistego Chrystusa. Jest ona bardzo indywidualna, dla każdego inna. Natomiast, jeśli chodzi o drogę formalną do zakonu, to wygląda ona następująco. Kandydat musi mieć ukończoną jakąś szkołę ponadgimnazjalną, zawodową lub średnią. Ci, którzy pragną być wyświęceni, muszą mieć maturę. Na początku jest rok postulatu w Łodzi, w tym czasie kandydat przygląda się życiu zakonnemu, temu, jak to wszystko wygląda. Potem jest rok nowicjatu w klasztorze w Smardzewicach. Tu dostaje się habit, poznaje regułę i konstytucje zakonu. Po nowicjacie składa się śluby zakonne czystości, posłuszeństwa i ubóstwa na czas jednego roku i rozpoczyna się studia w zakonnym seminarium w Łodzi-Łagiewnikach. Ci, którzy nie będą przyjmować święceń, rozpoczynają juniorat, czas przygotowania do ślubów wieczystych. Bracia po pięciu latach składają śluby wieczyste, natomiast kandydaci do święceń, bracia klerycy, po ślubach wieczystych przyjmują jeszcze świecenie diakonatu i potem kapłańskie. Całość formacji po nowicjacie trwa sześć lat. Do czasu ślubów wieczystych co roku składa się śluby czasowe właśnie na rok.
Które cechy charakteru, umiejętności, są szczególnie przydatne podczas podążania tą drogą? Czy jest ona łatwa? Czy warto podjąć trud i ponieść wyrzeczenia?
– Co do cech charakteru, to odpowiem bardzo ogólnie, że wszystkie, byleby dobre. Wachlarz zajęć i posług, jakimi zajmują się franciszkanie, jest tak szeroki, że dosłownie wszystkie umiejętności są tu przydatne. Należy pamiętać, że mamy też złe cechy i to też nie przeszkadza, bo jeśli człowiek pracuje nad sobą i poprawia się, to też może być dobrym franciszkaninem. Zakon to pokuta i nie jest on tylko dla dobrych, to forma pracy nad sobą, pokuty za siebie i innych, a więc tu nie tylko dobre cechy, ale i złe mają miejsce, jeśli są odpowiednio przeżywane.
Co do łatwości drogi, to każda ma jakieś trudności. Szczególnie tam, gdzie trzeba komuś zaufać, powstaje ryzyko. Dlatego powiem, że ta jest najłatwiejsza, bo trzeba zaufać Bogu, a On nigdy nie zawiedzie, jest to więc najmniejsze ryzyko. Co do ewentualnych trudów i wyrzeczeń, myślę, że kiedy jest powołanie, to właściwie jest radość i zadowolenie, poczucie pokoju i szczęścia, a nie trudy, które trzeba by dźwigać i jakoś się męczyć. Każdy z nas ma powołanie i trzeba je odkryć, Bóg pragnie naszego szczęścia i daje nam taką drogę, na której będziemy najbardziej szczęśliwi. Myślę, że jak ktoś ma powołanie do określonego stanu, a nie odkryje tego we właściwym momencie, dopiero wtedy będzie wiedział, co to trud i cierpienie. Jego życie będzie nieustanną tęsknotą i pogonią za czymś, czego nie znajdzie tam, gdzie tego nie ma.
Czy ojciec zastanawiał się nad zostaniem księdzem? Jeśli był wybór między byciem zakonnikiem a księdzem, co przeważyło na korzyść zakonnika? Jaka jest wreszcie różnica między byciem jednym a drugim?
– Pierwsza myśl była o tym, żeby zostać księdzem, to chyba naturalne, bo u nas nie ma zakonników. Potem poznałem postać św. o. Maksymiliana, jego sposób życia, twardy, surowy, a jednocześnie bardzo ciepły i maryjny. Ofiara z życia, gdy poszedł na śmierć głodową za innego więźnia w obozie w Auschwitz, była wielkim świadectwem. Pomocą była też wizyta w Niepokalanowie, bo jeszcze jako uczeń mogłem pojechać tam na tydzień, dostałem własną celę i razem z zakonnikami mieszkałem za klauzurą, uczestniczyłem w ich życiu, modlitwie, pracy i odpoczynku, w codziennych zajęciach. Ten pobyt wiele mi dał, już za pierwszym razem wiedziałem, że to moje miejsce. Zresztą do dziś praktykujemy ten zwyczaj i młodzi chłopcy mogą przyjechać na jakiś czas, aby zobaczyć nasze życie. Jeśli chodzi o różnicę między księdzem a zakonnikiem, to jest to zbyt szeroki temat, aby go omawiać szczegółowo, a skracając stworzy się duże uogólnienie. Inny styl życia wynikający z chryzmatu zakonu i reguły, to chyba najkrócej mogę powiedzieć.
Jakie jest zakonne powołanie, charyzmat franciszkanów?
– Bardzo szeroki zakres działalności, bo praca parafialna, misyjna, media, radio, prasa, wydawnictwo, straż pożarna, ratownictwo medyczne, posługa spowiedników, egzorcystów, rekolekcjonistów, kapelanów, prace w klasztorze, stolarka, ciesielka, budowlanka, ogrody, sady, pasieki, stawy, mechanika, piekarnia i wiele innych dzieł i działów pracy. W tym wszystkim ma panować franciszkańska prostota.
Proszę opowiedzieć o Radio Niepokalanów – krótka historia, idee, profil, co znajduje się w programie, zasięg.
– Radio powstało przed wojną, założył je sam św. Maksymilian i było to pierwsze w Polsce radio prywatne. Nie nadawało jednak zbyt długo. Po odzyskaniu niepodległości radio nadaje regularnie dopiero od szesnastu lat. Idee, przyświecające mu, są oczywiście chrześcijańskie, ale nie jest to tylko sama religia i modlitwa, również to, co wypływa z wartości chrześcijańskich i to, co kształtuje naszą świadomość narodową i patriotyczną, sprawy społeczne, gospodarcze, samorządowe i historyczne. Radio Niepokalanów gra na obszarze dwóch województw: mazowieckiego zachodniego na 102,7 fm i łódzkiego na 98,6 fm. Docieramy z sygnałem m.in. do Bełchatowa, Piotrkowa Trybunalskiego, Zduńskiej Woli, Sieradza, Tomaszowa Mazowieckiego, Opoczna. W województwie mazowieckim dzisiaj swoim zasięgiem z dobrą jakością odbioru obejmujemy następujące powiaty: warszawski zachodni, grodziski, pruszkowski, sochaczewski, żyrardowski. Można nas słuchać także w Rawie Mazowieckiej, Nowym Dworze Mazowieckim, Łowiczu i w zachodnich dzielnicach Warszawy. Radio Niepokalanów od sierpnia 2010 emituje swój program także dla słuchaczy w Chicago i okolicy. Radio jest dostępne też w Internecie.
Jaką funkcję pełni ojciec w Radiu, czy to było novum dla ojca, czy wręcz przeciwnie? Czy audycje pozwalają na rozwój ojca zainteresowań, pasji? Jakie jest miejsce mediów w Kościele?
– W radiu pracuję stosunkowo niewiele, w porównaniu do czasu spędzanego na innych zajęciach. Prowadzę audycje w cyklu „Pytania nieobojętne” i zapraszam ludzi z ciekawymi, nawet kontrowersyjnymi pytaniami. Praca w radiu była pewnym novum, ale nie czymś, co by mnie miało przerażać czy stresować. W poprzednim klasztorze w Siedlcach pracowałem w parafii, a więc była to zupełnie inna działalność. Audycje po części związane są z tym, co mnie interesuje, czy co uważam za ważne, bo trudno byłoby prowadzić je na temat czegoś, co mnie nudzi, albo na czym zupełnie się nie znam.
Z mediów, oprócz radia, posiadamy miesięczniki skierowane do grup wiekowych: „Rycerz Niepokalanej”, „Rycerz Młodych”, „Mały Rycerzyk Niepokalanej”. Media w Kościele mają cel taki jak Kościół, a więc głoszenie Ewangelii, przekaz i docieranie do ludzi z Dobrą Nowiną. A o potrzebach można by dużo mówić, są wszędzie, we wszystkich mediach, zależnie od ich profilu, nie chcę się na tym skupiać, pozostawiam to Opatrzności Bożej.
Co dziś, w zlaicyzowanych czasach, zakon może zaoferować światu, człowiekowi? Jak może wpływać na świat „zza furty”?
– Myślę, że zakon światu może dać to, czego najbardziej mu brak, czyli Boga, doświadczenie miłości i pokoju, ciszę i zatrzymanie, bo wiele osób przyjeżdża do nas na różne rekolekcje, żeby właśnie mieć czas na przemyślenia i przemodlenie wielu rzeczy. Wpływ zakonów na świat jest duży, choć niewidoczny. Zgodnie ze starą zasadą, są to miejsca modlitwy i walki duchowej, stąd płynie błogosławieństwo na okolicę, demony nie mogą szkodzić mieszkańcom, bo są pokonywane w klasztorach i to jest duży i niewidoczny wpływ na świat. Myślę, że dopiero po śmierci zobaczymy, ilu wielkich klęsk czy kataklizmów uniknęła ludzkość właśnie dzięki cichej modlitwie i pokucie za furtą klasztorną.
Jakie są ojca zainteresowania, hobby? Czy historia jest jednym z nich?
– Wędkarstwo, na które zupełnie nie mam czasu, choć w domu u rodziców gdzieś leżą wędki. Historią interesuję się o tyle, o ile ma ona jakiś wpływ na sytuację obecną i współczesny światopogląd, bardziej dotykam tych faktów, które próbuje się przemilczeć lub przeinaczyć, jak to ma miejsce w przypadku, np. żołnierzy wyklętych.
Czy często odwiedza ojciec Wyszków?
– Do Wyszkowa zajeżdżam kilka razy w roku, ale nie za często i raczej przejazdem, gdy jadę na spotkania Rycerstwa Niepokalanej we wschodnie strony kraju. Wyszków wspominam miło i czasy szkolne również, zarówno kolegów jak i nauczycieli, i to wszystko, co się wówczas działo. Nie chcę się nad tym rozwodzić dłużej, bo jak zacząłem o tym myśleć, to poczułem się jak starzec, który opowiada „jak to było przed wojną”, a ja to wszystko mam świeżo przed oczami, jeszcze nie zabieram się do wspominania.
E.E.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl