Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 21 grudnia 2024 r., imieniny Jana, Tomasza



Chrystus mnie rozumie

Ikona
(Zam: 12.04.2011 r., godz. 11.42)

– Czułem się, jakbym był w piekle. Wydawało mi się, że umieram – tak w kościele Świętej Rodziny mówił o najczarniejszych momentach swojego życia muzyk Dariusz Malejonek, znany z takich zespołów jak Maleo Reggae Rockers, Izrael, Houk. Opisał też swoją drogę do Boga.

Artysta gościł w świątyni 30 marca w ramach odbywających się w parafii misji. To była jego druga wizyta w Wyszkowie, kilka tygodni wcześniej wystąpił w Wyszkowskim Ośrodku Kultury „Hutnik” z zespołem Izrael. W kościele Świętej Rodziny nie tylko jednak grał i śpiewał, ale także dał świadectwo swojej wiary. Gdy wchodził do świątyni pewnym krokiem, z gitarą na ramieniu, na spotkanie z nim czekały już dziesiątki młodych ludzi. Ukląkł przed ołtarzem, przeżegnał się i rozpoczął koncert. Dariusz Malejonek opisał szczegóły drogi, która zawiodła go do wiary. Urodził się w rodzinie ateistycznej, nie był ochrzczony.

- Kiedy miałem pięć lat, wszedłem do kościoła. Nic mnie tam nie zachwyciło. Na krzyżu wisiał Chrystus, który był tak samo realny jak Batman czy Zorro – wyznał. –Tak było przez wiele lat. Nic mnie nie ciągnęło do kościoła – dodał.
Gdy dorastał, zaczęła się fascynacja muzyką –zaczął grać punka. Potem przyszło zainteresowanie twórczością Boba Marleya. W głębi duszy pozostawał niepokój.

- W naszych sercach jest chciwość, nienasycenie, dążenie, by mieć coraz więcej. Człowiek cały czas potrzebuje gadżetów. Jednocześnie każdy chce być szczęśliwy – mówił. – Kiedyś człowiek był mocno połączony z Bogiem, od niego miał wszystko. I w pewnym momencie szatan mu podszepnął, że może być jak Bóg. Tak się czułem na przystanku Woodstock, kiedy czterysta tysięcy ludzi śpiewało moje piosenki. Te chwile trwały jednak krótko. Szukałem winnych faktu, że jestem nieszczęśliwy, uważałem, że to inni robili mi krzywdę.

Artysta czuł coraz bardziej zagubiony.
- Zaczęły się narkotyki. W wieku dwudziestu dwóch lat z przedawkowania zmarł mój najlepszy kolega – powiedział. – Ja też wziąłem, poczułem się jakbym był w piekle. Wydawało mi się, że umieram. Nagle przypomniałem sobie, że kilka lat wcześniej oddałem serce Chrystusowi. W sercu zacząłem krzyczeć „Jezu, ratuj”. Zobaczyłem, że jest piekło, diabeł, śmierć i jest Bóg – opisywał swoje zbliżanie ku Bogu.

Muzyk otrzymał łaskę wiary.
- Zrozumiałem, że zło nie ma końca. Chrystus umarł na krzyżu, zło wziął na siebie i nie ma innej drogi, by je przerwać, jak tylko wybaczyć. Chrystus umarł, żeby nas zbawić – kierował swoje słowa do słuchaczy. – Życie, które nie ma sensu, jest nie do zniesienia, ale jest też życie, które się nie kończy – Bóg ma dla nas taką przyszłość. Dążę do posiadania w głębi siebie spokoju, to największy skarb, dar od Boga, który pozwala zachować pokój w sercu nawet wtedy, gdy dzieją się złe rzeczy. Chrystus to jedyna osoba, która mnie rozumie. On ciebie i mnie kocha takimi, jakimi jesteśmy.

Swoje wyznania przeplatał utworami. Zabrzmiało m.in. „Żyję w tym mieście”, z repertuaru Houk.

J.P.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta