Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 23 grudnia 2024 r., imieniny Sławomiry, Wiktorii



Ważny jest cel i marzenia

(Zam: 10.08.2016 r., godz. 13.00)

Z powodzeniem łączy swoją pasję z pracą. Paweł Puścian tworzy filmy, obok których trudno przejść obojętnie – wzbudzają emocje, zachwycają, wzruszają. Podejmuje wyzwania i ciężko pracuje. Jak mówi, życie bez celu nie jest nic warte.



„Wyszkowiak”: W ostatnim czasie zrobiłeś wyjątkowy film – wyjątkowy ze względu na scenerię. W Dubaju realizowałeś film z podróży poślubnej.
Paweł Puścian: - Z Damianem i Eweliną znamy się od wielu lat. Pierwotnie poprosili mnie, bym nagrał wyłącznie ich ślub. W trakcie wesela wynikła rozmowa, że chcieliby mieć też nagrany ich wymarzony film w jakimś egzotycznym miejscu, jednak nie byli jeszcze do końca zdecydowani, o jakie miejsce konkretnie chodzi. Pewnego dnia dostałem telefon od Damiana, z pytaniem, czy będę chętny wylecieć z nimi na kilka dni do Dubaju, w którym postanowili spędzić swoją podróż poślubną. Bez większego namysłu zgodziłem się i tego samego dnia miałem już zarezerwowany bilet. Nie ukrywam, że spodziewałem się po nich tej decyzji, ponieważ Damian i Ewelina kochają podróże jak ja i pewnie kiedyś sam chciałbym mieć nagrany taki film.

Odwiedziłeś wiele miejsc i krajów robiąc filmy. Czy Dubaj był szczególnym wyzwaniem?
- Uwielbiam nowe wyzwania, ale wszystko nie jest takie proste, kiedy wyjeżdża się do miejsca, którego się kompletnie nie zna, trzeba dobrze sie przygotować jeszcze przed wylotem. Sporo czasu spędziłem w przeszukiwaniu Internetu, aby zapoznać się z zupełnie inną kulturą panującą w Dubaju, jak również w poszukiwaniu miejsc, które później chciałbym mieć ujęte w filmie. Miałem w głowie wstępny zarys tego, jak chciałbym, żeby nasz film wyglądał, lecz dopiero w dniu przylotu usiedliśmy razem w hotelu i przygotowaliśmy plan działania na kolejny dzień. Dubaj jest ogromnym miastem i zasady tam panujące znacznie różnią się od naszych europejskich, więc musieliśmy być bardzo ostrożni. Trochę zabrakło czasu, w wielu miejscach musieliśmy najpierw załatwiać pozwolenie na filmowanie, co znacznie opóźniało nam pracę. Pogoda również dała się nam we znaki – było bardzo gorąco, co chwilę musieliśmy sobie robić przerwy.

Oprócz pracy, miałeś czas na obejrzenie tego miasta?
- Ogólnie byłem tam tylko trzy dni z uwagi na to, że nie mogłem pozwolić sobie na dłuższy wyjazd. Co oczywiście nie przeszkodziło mi w zwiedzeniu wielu miejsc, które zawsze chciałem zobaczyć. Ostatni dzień był dla mnie dniem odpoczynku, gdyż spędziliśmy go praktycznie leżąc cały dzień w basenie. Na pewno chciałbym tam jechać jeszcze raz, by móc dokładnie zwiedzić to miasto, a w szczególności polatać nad Dubajem i skoczyć ze spadochronu.

Czy zaproszenie do Dubaju traktujesz jak jakieś szczególne wyróżnienie?
- Zaproszenie to, jak każde inne, było na pewno dla mnie dużym wyróżnieniem. To bardzo motywujące, kiedy ludzie piszą, dzwonią i mówią, że bardzo im się podobają moje filmy. W swoim życiu udało mi się już tworzyć filmy w wielu miejscach na świecie, m.in. Las Vegas, Hollywood, Chicago, Karaibach, Hiszpanii, Litwie, Norwegii, Niemczech oraz wielu miejscach w całej Polsce. Każde zlecenie to coś zupełnie nowego, nowa lekcja i doświadczenia, dlatego do każdego staram się podejść indywidualnie, ze świeżą głową i pomysłami, aby nigdy nie działać schematami.

Jesteś w trakcie realizacji drugiego kilkuminutowego filmu z udziałem Piotra Trześniewskiego-Tryca.
- Tak, lubię próbować różnych stylów nagrywania. Z Piotrkiem zrobiliśmy już jeden film, myślę, że przypadł wielu osobom do gustu. Postanowiliśmy więc kontynuować pomysł i pokazać Piotrka z innej perspektywy. To ma być około trzyminutowy film, bardziej dynamiczny od poprzedniego, pokazujący Piotrka podczas walk. Jest on osobą, która przystaje na moje pomysły i ma do mnie pełne zaufanie.

Czy klienci, którzy się do Ciebie zwracają też mają do Ciebie zaufanie? Zdarza się, że chcą ingerować w treść filmu?
- Bardzo rzadko się zdarza, żeby ktoś chciał ingerować, zazwyczaj na etapie wstępnej rozmowy staramy się ustalić wszystkie szczegóły odnośnie efektu finalnego. Praca nad filmem zaczyna się dużo wcześniej przed nagraniem pierwszego ujęcia. Cała zabawa tak naprawdę zaczyna sie dopiero w studiu montażowym, kiedy usiądę do składania tysięcy ujęć w jedną całość. Na dobrą sprawę, kiedy nagrywam nie wiem, jaki będzie efekt finalny, dopiero siadając do projektu, wybierając muzykę, składając wstępny szkielet filmu, wiem, czy dane ujęcie pasuje do filmu czy nie. Bywa tak, że ujęcia, które pierwotnie wydawały mi się banalne, idealnie komponują się w całość, a niektórych nawet nie wykorzystuję, mimo że w trakcie filmowania wydawały mi się być perełką.

Kiedy patrzy się na Twoje filmy jest w nich dużo emocji, ciekawych ujęć, zapadających w pamięć momentów. Czy filmowanie traktujesz tylko jako pracę, czy też cały czas jest w Tobie element pasji, który przekłada się na obraz?
- Ciężko jest mi nazwać filmowanie moją pracą, ponieważ robię to z pasji, a jeśli mogę zarabiać pieniądze na czymś, co i tak robiłbym za darmo, to chyba nie mogę narzekać. Film jest dla mnie czymś, przez co mogę sie wyrazić oraz pokazać innym świat z nieco innej perspektywy. Myślę, że największą nagrodą jest dla mnie jest moment, gdy film wzbudza w widzu emocje, mogą być one pozytywne, czasem negatywne, ale to zawsze i tak lepsze niż widz miałby być obojętny. Dla mnie najważniejsze jest, aby każdy film robić zawsze na najwyższym poziomie moich możliwości. Niestety, wielu filmów, którymi chciałbym się podzielić z szerszą publicznością, nie mogę pokazywać z uwagi na życzenie wielu klientów, którzy nie chcą publikacji swojego wizerunku w mediach społecznościowych. Na szczęście są i tacy, którym to nie przeszkadza.

Zaufało Ci wiele par, które Tobie powierzyły uwiecznienie jednego z najważniejszych momentów w życiu – ślubu. Nagrywasz zresztą też inne wydarzenia. Ceni Cię także bardzo wiele osób, które nie zamówiły u Ciebie filmu, ale podziwiają Cię za warsztat i talent. To sukces, jednak jego osiągnięcie z pewnością nie było łatwe…
- Dążenie do celu jest bardzo trudne i bardzo pracochłonne. Ludzie zazwyczaj widzą tylko efekty twojej pracy, lecz mało kto jest w stanie sobie wyobrazić sobie ile nerwów, poświecenia, pracy, zdrowia oraz w głównej mierze życia prywatnego trzeba poświecić, aby osiągnąć coś w życiu. Gdy wszyscy znajomi wybierali się na imprezy, ja zazwyczaj z kamerą w ręku jechałem na kolejne zlecenie lub też siadałem przed komputerem, aby doszkalać się lub robić kolejny film. Tysiące godzin w przeszukiwaniu Internetu, setki godzin przed książkami, dziesiątki nieprzespanych nocy oraz niezliczony czas spędzony na praktycznym doszkalaniu się to tylko mały zalążek tego, co czeka cię na drodze do upatrzonego celu. Z doświadczenia mogę powiedzieć, że receptą na sukces jest 1% talentu i 99% ciężkiej pracy. Tak więc czeka mnie jej jeszcze bardzo dużo.

Bez planów i wizji nie ma rozwoju. Jakie są więc Twoje plany?
- Mam wiele pomysłów i myślę, że gdyby doba miała 48 godzin, to znalazłbym sobie tyle zajęć, że i tak narzekałbym na brak czasu. Jestem pracoholikiem i to jest straszne... Dlatego jeszcze za wcześnie, aby mówić o konkretach, jednak rozważam kilka opcji. Na pewno chcę dalej rozwijać się i uczyć w kierunku filmu, a kto wie może, uda mi się połączyć moją pasję do nagrywania z podróżowaniem i lotnictwem. Na tę chwilę nie chcę zdradzać szczegółów, ale jestem w trakcie ciężkich prac nad nowym projektem, który, mam nadzieję, wystartuje już w przyszłym roku. Samoloty i podróże to moja wielka miłość, a gdy mogę połączyć je z tworzeniem filmów, to czuję się wtedy naprawdę spełniony.

Jakiś czas temu na portalu społecznościowym ogłosiłeś, że kończysz z filmowaniem, ale okazuje się, że z powodzeniem zajmujesz się nim nadal i wiążesz z nim plany…
- Tak, to prawda, chciałem zrezygnować z filmowania zawodowo i robić to wyłącznie hobbystycznie. Nie chcę jednak mówić, co musiałoby się stać, abym porzucił wszystkie plany, które układałem przez wiele lat i powrócić do filmowania, bo większość uznałaby mnie za wariata. Już niestety taki jestem i często podejmuję zbyt pochopne decyzje, które w głównej mierze przyczyniły się do tego, że ostatni okres mojego życia był jednym wielkim pasmem nieszczęść i bardzo złych decyzji. Moja naiwność do ludzi oraz natłok problemów, które spadły na mnie w jednym momencie jak lawina doprowadziły mnie do granic wytrzymałości. Przez bardzo długi czas nie potrafiłem sobie poradzić, ani się pozbierać. Myślę, że była to dla mnie bardzo dobra lekcja, z której wyciągnąłem już wnioski oraz nauczka na przyszłość, aby nigdy nie porzucać marzeń i nie przekładać celów życiowych na drugi plan. Przez takie decyzje bardzo szybko można wpakować się w drogę bez wyjścia. Życie bez celu nie jest nic warte i myślę, że jestem już na dobrej drodze, aby znowu zacząć realizować wszystko to, co do tej pory sobie zaplanowałem. Na koniec chciałbym zacytować słowa jednego z naszych piłkarzy Jakuba Błaszczykowskiego, które jakoś utkwiły mi w sercu, „zbyt wiele razy leżałem na ziemi, żeby nie widzieć, że trzeba walczyć dalej”. Myślę, że słowa te są idealnym podsumowaniem tego wszystkiego, co do tej pory przeszedłem oraz motywacją do dalszego działania, bogatszego w lekcje, które do tej pory udało się przeżyć.

Rozmawiała
Justyna Pochmara

***

Damian i Ewelina Bakułowie to para, która zaprosiła Pawła Puściana, by uwiecznił ich wyjątkową podróż poślubną spędzoną w Dubaju. Poprosiliśmy Ewelinę o krótkie podsumowanie jej wrażeń z tej wyprawy.
- Dubaj nie był naszym pierwszym pomysłem na podróż poślubną, ale ostatecznie zdecydowaliśmy się właśnie na to miasto. Rozmowa z Pawłem dotycząca filmu z naszej podróży poślubnej rozpoczęła się w dniu ślubu, przy pierwszych sekundach reportażu weselnego u fryzjera. Zaczęliśmy się śmiać, że fajnie by było, gdyby z nami pojechał. Kilka dni przed wylotem skontaktowaliśmy się z Pawłem i zapytaliśmy, czy byłby dalej zainteresowany nagrać nam film z naszej podróży. Odbyło się to trochę na wariackich papierach, ale na szczęście wszystko udało się jeszcze załatwić. Samo nagrywanie odbywało się w trudnych warunkach - panowała temperatura wynosząca 46 stopni Celsjusza. Paweł profesjonalnie podchodził do zadania, powiedział, że nie wypuści nas, dopóki nie nakręci założonych scen, naprawdę był zaangażowany. Teledysk przeszedł nasze oczekiwania, sekundy poskładane w całość wzruszyły nas do łez. Paweł uwiecznił w nim nasze wspomnienia oraz wspaniałe miasto, które na pewno warto odwiedzić. Tego typu film poleciłabym każdemu.





Komentarze

Dodane przez Kaśka, w dniu 10.08.2016 r., godz. 22.43
Trzymam za Pawła kciuki.
Dodane przez Anonim, w dniu 11.08.2016 r., godz. 09.23
Ważna jest kasa
Dodane przez Anonim, w dniu 12.08.2016 r., godz. 11.53
I jeszcze trochę honoru w trudnych sprawach.
Dodane przez Janusz, w dniu 15.08.2016 r., godz. 14.38
Talent po ojcu. Powodzenia.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta