„Mamo, ja nie chcę być biedny”
(Zam: 22.03.2011 r., godz. 12.48)Jakiś czas temu w sklepie zaobserwowałam następujące zdarzenie: dziecko uparcie dopominało się, by matka kupiła mu wybraną przez nie zabawkę. Ta nie chciała się zgodzić, tłumaczyła cierpliwie, że nie mają w planach takiego zakupu, że w domu są stosy innych zabawek, wreszcie zniecierpliwiona natrętnymi prośbami powiedziała: „Jakbym kupowała wszystko, co nam się podoba, zaraz bylibyśmy biedni”. Reakcja dziecka była natychmiastowa – rozpłakało się, wniebogłosy krzycząc: „Nie! Ja nie chcę być biedny!”
Sklepowa potyczka nieugiętej mamy z pociechą może być zwykłą anegdotą, może również sprowokować głębsze refleksje: czy bieda zawsze bywa wynikiem nieostrożnego, niegospodarnego prowadzenia finansów? Czy zawsze jest tak, że wiąże się z lenistwem, niedbałością? Ludzie wstydzą się biedy; często ukrywają, co jedzą, jak mieszkają, speszeni uciekają wzrokiem, gdy ich ubóstwo nieprzyzwoicie wypełza na wierzch przy innych. Bieda jest zjawiskiem złożonym, coraz częściej dotyczy rodzin, w których oboje rodziców pracują, mają wykształcenie, mimo to rodziny te nie są w stanie wyjść ponad pułap zaspokajania tylko najprostszych potrzeb.
Nowe oblicze biedy
Problem ten nie zawsze występuje w rodzinach dotkniętych patologią, alkoholizmem, bezrobociem. Coraz powszechniej poznają ją rodziny zwyczajne, w których jest praca. Może to dotyczyć nawet 13 mln Polaków – tak wynika z raportu Social Watch na temat: „Ubóstwa i wykluczenie społeczne w Polsce” z 2010 r. Przeciętna rodzina wydaje najwięcej na żywność i mieszkanie, na czym więc można oszczędzać, kiedy trzeba zacisnąć pasa? Bogatsi będą mieli z czego zrezygnować, biedniejsi będą walczyć o przetrwanie. Bieda i ubóstwo kojarzy się przede wszystkim z zasiłkami, pomocą społeczną, patologią, alkoholizmem. Tymczasem problem biedy coraz częściej dotyczy też ludzi wykształconych, pracujących na etacie. Niska cena jest coraz częściej głównym kryterium zakupów, w szczególności spożywczych. Skrajna bieda i brak perspektyw to od lat problem, który o wiele mocniej dotyka mieszkańców mniejszych miejscowości i terenów wiejskich. Brak perspektyw, świadomość, że zrobiło się wszystko, na co było stać, paraliżuje i w następstwie zamyka w marazmie. Co szczególnie niepokojące, bieda ma tendencje do dziedziczności, podobnie jak status społeczny. Ubóstwo dzieci to nie tylko dzieciństwo w biedzie, ale i zagrożone ubóstwem dorosłe życie, to także niebezpieczeństwo wykluczenia całych rodzin z różnych form uczestnictwa w życiu zbiorowym, wyrzucenia ich na margines życia społecznego. Szczególnie zagrożone ubóstwem są kobiety, dzieci i osoby starsze. Wśród grup społecznych dotkniętych ubóstwem przeważają gospodarstwa wiejskie, emeryci i renciści, robotnicy, rodziny wielodzietne i rodziny utrzymywane przez osoby samotnie wychowujące dzieci, w której to grupie przeważają kobiety. Według GUS-u w 2004 r. osoby do lat 19 stanowiły 40% dotkniętych skrajnym ubóstwem. W 2008 roku stopa skrajnego ubóstwa dla populacji poniżej 18 roku życia wynosiła 8%. Ubóstwo i wynikające z niego wykluczenie edukacyjne, społeczne, nie zawsze są po prostu naturalnymi przypadłościami kapitalizmu czy wynikiem błędnych życiowych decyzji leniwych i nieracjonalnych jednostek. To stereotyp. Rozejrzyjmy się wokół siebie, spójrzmy na swoich znajomych, kogoś z rodziny. Znajdziemy domy, w których pozornie wszystko jest dobrze – dorośli pracują, mają takie dobrodziejstwa cywilizacji, którymi statystyka mierzy poziom dobrobytu, jak: pralka, telewizor, Internet, dzieci nie robią łapci z łyka brzozowego, tylko kupują nowe buty, kiedy potrzeba. Jednak może być tak, że rodzice muszą wybierać między kupnem tych butów, a np. lepszej jakości żywności. Być może rozkładają opłaty za media, mieszkanie, na raty. Być może wmawiają sobie, że są za starzy, by czasem wyjść do kina, a urlop wolą spędzać w domu, bo chcą wreszcie trochę pomieszkać. Czytelnicy zapewne powiedzą – to nie bieda! Jasne, że nie jest to nędza. Ale spójrzmy na tę rodzinę sprzed kilku lat, kiedy wyjazd na wakacje nie był taką utopią, i wyobraźmy ich sobie za czas jakiś, z groszowymi emeryturami, rachunkami za leki, i dziećmi, bezskutecznie poszukującymi pracy. Czarnowidztwo? Być może. Ale takich rodzin jest dużo.
Za mało, by żyć, za dużo, by umrzeć
Dane GUS za 2009 r. mówią, że poniżej minimum socjalnego żyło 42,9% Polaków. Ktoś, kto tak żyje, nie doświadcza nędzy zagrażającej zdrowiu czy życiu, ale zaspokajanie najbardziej podstawowych potrzeb zajmuje mu tak wiele czasu i energii, że nie ma ich już na nic innego. 15,3% Polaków doświadczało w 2009 r. ubóstwa absolutnego – nie byli w stanie zaspokoić najbardziej podstawowych, biologicznych potrzeb. Wykluczenie, będące konsekwencją życia w biedzie i nędzy, dotyczy dostępu do mieszkania, spełniającego pewne standardy, opieki zdrowotnej, edukacji, pomocy prawnej, Internetu. Niekorzystanie w pełni z tego pogłębia biedę, i w konsekwencji coraz trudniej z niej wyjść. Ludzie, którzy zostali dotknięci ubóstwem, mają nikłe szanse, by się z niego wydobyć. Nie zawsze gwarantuje to na przykład praca. W Polsce zaczyna wyraźnie wyodrębniać się grupa „pracujących ubogich”, którzy mimo że pracują w pełnym wymiarze godzin, nie są w stanie wydobyć się z ubóstwa ani zdobyć większe środki umożliwiające zaspokojenie swoich potrzeb. W przekroju grup wyróżnionych ze względu na status społeczno-zawodowy najwyższe dochody relacjonują prywatni przedsiębiorcy, a najniższe osoby bezrobotne oraz uczniowie i studenci, którzy jakiekolwiek dochody posiadają. Największymi optymistami są studenci i bezrobotni, najmniejszymi – emeryci i renciści Spośród większych grup zawodowych najwyższymi zarobkami pochwalić się mogą lekarze, a po nich prawnicy. Zapewne każdy, niezależnie od wysokości zarobków, potwierdzi, że wydaje się coraz więcej na życie. Tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni wydaliśmy więcej pieniędzy w sklepach spożywczych, na stacjach paliwowych.
Bezrobocie, obok utraty niskopłatnej pracy, to najważniejszy czynnik prowadzący do ubóstwa. Dla rodzin z trudem zaspokajających podstawowe potrzeby nagły brak stałego dochodu oznacza jedno: lawinę długów, z której bardzo trudno wyjść na prostą. Powody nieposzukiwania pracy przez ok.1/3 zarejestrowanych bezrobotnych są różne w grupie kobiet i mężczyzn. Wśród kobiet przeważa opieka nad dziećmi, zajmowanie się domem i zły stan zdrowia, a wśród mężczyzn przekonanie, że nie znajdą pracy, chęć zachowania prawa do świadczeń społecznych i podzielany z kobietami zły stan zdrowia.
Wyszkowska bieda
Powiat wyszkowski nie odbiega od reszty kraju, jeśli chodzi o rozmiar, tendencje rozwojowe ubóstwa. Jesteśmy powiatem miejsko–wiejskim, może nawet bardziej wiejskim niż miejskim, a na terenach wiejskich bieda szczególnie mocno się zakorzenia. Duża część tego zjawiska pozostaje w „szarej strefie” – ludzie nie chcą prosić o pomoc, chodzić do instytucji pomocowych, jakby unikanie ich stawiało w bezpiecznej odległości od biedy. Ci, którzy się na to już decydują, są zdeterminowani naprawdę złą sytuacją materialną albo nie odbierają tego jako wyjście ostateczne, bo właśnie dziedziczą biedę, można powiedzieć, że wykluczenie społeczne istnieje w ich rodzinach od dawna. Ubóstwo najboleśniej dotyka najmłodszych i najstarszych, w przypadku tej drugiej grupy łatwo można się o tym przekonać, odwiedzając np. poradnie zdrowia lub apteki. Powstaje pytanie: co robić, by ci najmłodsi nie dostali się w błędne koło biedy i wykluczeń, które to zjawiska nawzajem się potęgują.
Ośrodek Pomocy Społecznej w Wyszkowie oferuje szeroko rozumianą pomoc osobom wykluczonym społecznie oraz zagrożonym ubóstwem. Są to m.in. zasiłki, zapomogi, pomoc rzeczowa, pomoc specjalistów, tj. prawnik, psycholog, projekty przeciwdziałające bezrobociu i wykluczeniu. Ośrodek zarejestrował nieznaczny, ale przyrost liczby osób korzystających z jego pomocy z powodu bezrobocia. W 2009 r. obejmował opieką z tego tytułu 444 rodzin, w 2010 r. już 466 rodzin.
Jak już wspomniano wcześniej, dobrym miernikiem skali biedy jest bezrobocie – jego stopa, dynamika wzrostu. Powiatowy Urząd Pracy w Wyszkowie prowadzi statystyki, badające to zjawisko w skali naszego powiatu. Prezentujemy niektóre dane, obrazujące zjawisko bezrobocia w powiecie wyszkowskim, co za tym idzie – stanowiące ważny przyczynek do dyskusji o ubóstwie wśród jego mieszkańców.
E.E.
Nowe oblicze biedy
Problem ten nie zawsze występuje w rodzinach dotkniętych patologią, alkoholizmem, bezrobociem. Coraz powszechniej poznają ją rodziny zwyczajne, w których jest praca. Może to dotyczyć nawet 13 mln Polaków – tak wynika z raportu Social Watch na temat: „Ubóstwa i wykluczenie społeczne w Polsce” z 2010 r. Przeciętna rodzina wydaje najwięcej na żywność i mieszkanie, na czym więc można oszczędzać, kiedy trzeba zacisnąć pasa? Bogatsi będą mieli z czego zrezygnować, biedniejsi będą walczyć o przetrwanie. Bieda i ubóstwo kojarzy się przede wszystkim z zasiłkami, pomocą społeczną, patologią, alkoholizmem. Tymczasem problem biedy coraz częściej dotyczy też ludzi wykształconych, pracujących na etacie. Niska cena jest coraz częściej głównym kryterium zakupów, w szczególności spożywczych. Skrajna bieda i brak perspektyw to od lat problem, który o wiele mocniej dotyka mieszkańców mniejszych miejscowości i terenów wiejskich. Brak perspektyw, świadomość, że zrobiło się wszystko, na co było stać, paraliżuje i w następstwie zamyka w marazmie. Co szczególnie niepokojące, bieda ma tendencje do dziedziczności, podobnie jak status społeczny. Ubóstwo dzieci to nie tylko dzieciństwo w biedzie, ale i zagrożone ubóstwem dorosłe życie, to także niebezpieczeństwo wykluczenia całych rodzin z różnych form uczestnictwa w życiu zbiorowym, wyrzucenia ich na margines życia społecznego. Szczególnie zagrożone ubóstwem są kobiety, dzieci i osoby starsze. Wśród grup społecznych dotkniętych ubóstwem przeważają gospodarstwa wiejskie, emeryci i renciści, robotnicy, rodziny wielodzietne i rodziny utrzymywane przez osoby samotnie wychowujące dzieci, w której to grupie przeważają kobiety. Według GUS-u w 2004 r. osoby do lat 19 stanowiły 40% dotkniętych skrajnym ubóstwem. W 2008 roku stopa skrajnego ubóstwa dla populacji poniżej 18 roku życia wynosiła 8%. Ubóstwo i wynikające z niego wykluczenie edukacyjne, społeczne, nie zawsze są po prostu naturalnymi przypadłościami kapitalizmu czy wynikiem błędnych życiowych decyzji leniwych i nieracjonalnych jednostek. To stereotyp. Rozejrzyjmy się wokół siebie, spójrzmy na swoich znajomych, kogoś z rodziny. Znajdziemy domy, w których pozornie wszystko jest dobrze – dorośli pracują, mają takie dobrodziejstwa cywilizacji, którymi statystyka mierzy poziom dobrobytu, jak: pralka, telewizor, Internet, dzieci nie robią łapci z łyka brzozowego, tylko kupują nowe buty, kiedy potrzeba. Jednak może być tak, że rodzice muszą wybierać między kupnem tych butów, a np. lepszej jakości żywności. Być może rozkładają opłaty za media, mieszkanie, na raty. Być może wmawiają sobie, że są za starzy, by czasem wyjść do kina, a urlop wolą spędzać w domu, bo chcą wreszcie trochę pomieszkać. Czytelnicy zapewne powiedzą – to nie bieda! Jasne, że nie jest to nędza. Ale spójrzmy na tę rodzinę sprzed kilku lat, kiedy wyjazd na wakacje nie był taką utopią, i wyobraźmy ich sobie za czas jakiś, z groszowymi emeryturami, rachunkami za leki, i dziećmi, bezskutecznie poszukującymi pracy. Czarnowidztwo? Być może. Ale takich rodzin jest dużo.
Za mało, by żyć, za dużo, by umrzeć
Dane GUS za 2009 r. mówią, że poniżej minimum socjalnego żyło 42,9% Polaków. Ktoś, kto tak żyje, nie doświadcza nędzy zagrażającej zdrowiu czy życiu, ale zaspokajanie najbardziej podstawowych potrzeb zajmuje mu tak wiele czasu i energii, że nie ma ich już na nic innego. 15,3% Polaków doświadczało w 2009 r. ubóstwa absolutnego – nie byli w stanie zaspokoić najbardziej podstawowych, biologicznych potrzeb. Wykluczenie, będące konsekwencją życia w biedzie i nędzy, dotyczy dostępu do mieszkania, spełniającego pewne standardy, opieki zdrowotnej, edukacji, pomocy prawnej, Internetu. Niekorzystanie w pełni z tego pogłębia biedę, i w konsekwencji coraz trudniej z niej wyjść. Ludzie, którzy zostali dotknięci ubóstwem, mają nikłe szanse, by się z niego wydobyć. Nie zawsze gwarantuje to na przykład praca. W Polsce zaczyna wyraźnie wyodrębniać się grupa „pracujących ubogich”, którzy mimo że pracują w pełnym wymiarze godzin, nie są w stanie wydobyć się z ubóstwa ani zdobyć większe środki umożliwiające zaspokojenie swoich potrzeb. W przekroju grup wyróżnionych ze względu na status społeczno-zawodowy najwyższe dochody relacjonują prywatni przedsiębiorcy, a najniższe osoby bezrobotne oraz uczniowie i studenci, którzy jakiekolwiek dochody posiadają. Największymi optymistami są studenci i bezrobotni, najmniejszymi – emeryci i renciści Spośród większych grup zawodowych najwyższymi zarobkami pochwalić się mogą lekarze, a po nich prawnicy. Zapewne każdy, niezależnie od wysokości zarobków, potwierdzi, że wydaje się coraz więcej na życie. Tylko w ciągu ostatnich kilku tygodni wydaliśmy więcej pieniędzy w sklepach spożywczych, na stacjach paliwowych.
Bezrobocie, obok utraty niskopłatnej pracy, to najważniejszy czynnik prowadzący do ubóstwa. Dla rodzin z trudem zaspokajających podstawowe potrzeby nagły brak stałego dochodu oznacza jedno: lawinę długów, z której bardzo trudno wyjść na prostą. Powody nieposzukiwania pracy przez ok.1/3 zarejestrowanych bezrobotnych są różne w grupie kobiet i mężczyzn. Wśród kobiet przeważa opieka nad dziećmi, zajmowanie się domem i zły stan zdrowia, a wśród mężczyzn przekonanie, że nie znajdą pracy, chęć zachowania prawa do świadczeń społecznych i podzielany z kobietami zły stan zdrowia.
Wyszkowska bieda
Powiat wyszkowski nie odbiega od reszty kraju, jeśli chodzi o rozmiar, tendencje rozwojowe ubóstwa. Jesteśmy powiatem miejsko–wiejskim, może nawet bardziej wiejskim niż miejskim, a na terenach wiejskich bieda szczególnie mocno się zakorzenia. Duża część tego zjawiska pozostaje w „szarej strefie” – ludzie nie chcą prosić o pomoc, chodzić do instytucji pomocowych, jakby unikanie ich stawiało w bezpiecznej odległości od biedy. Ci, którzy się na to już decydują, są zdeterminowani naprawdę złą sytuacją materialną albo nie odbierają tego jako wyjście ostateczne, bo właśnie dziedziczą biedę, można powiedzieć, że wykluczenie społeczne istnieje w ich rodzinach od dawna. Ubóstwo najboleśniej dotyka najmłodszych i najstarszych, w przypadku tej drugiej grupy łatwo można się o tym przekonać, odwiedzając np. poradnie zdrowia lub apteki. Powstaje pytanie: co robić, by ci najmłodsi nie dostali się w błędne koło biedy i wykluczeń, które to zjawiska nawzajem się potęgują.
Ośrodek Pomocy Społecznej w Wyszkowie oferuje szeroko rozumianą pomoc osobom wykluczonym społecznie oraz zagrożonym ubóstwem. Są to m.in. zasiłki, zapomogi, pomoc rzeczowa, pomoc specjalistów, tj. prawnik, psycholog, projekty przeciwdziałające bezrobociu i wykluczeniu. Ośrodek zarejestrował nieznaczny, ale przyrost liczby osób korzystających z jego pomocy z powodu bezrobocia. W 2009 r. obejmował opieką z tego tytułu 444 rodzin, w 2010 r. już 466 rodzin.
Jak już wspomniano wcześniej, dobrym miernikiem skali biedy jest bezrobocie – jego stopa, dynamika wzrostu. Powiatowy Urząd Pracy w Wyszkowie prowadzi statystyki, badające to zjawisko w skali naszego powiatu. Prezentujemy niektóre dane, obrazujące zjawisko bezrobocia w powiecie wyszkowskim, co za tym idzie – stanowiące ważny przyczynek do dyskusji o ubóstwie wśród jego mieszkańców.
E.E.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl