Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 23 grudnia 2024 r., imieniny Sławomiry, Wiktorii



Pomoc, która daje szansę na dobrą zmianę

(Zam: 09.12.2015 r., godz. 14.06)

Szlachetna Paczka to akcja charytatywna polegająca na pomocy ubogim rodzinom, które o nią nie wołają, ale potrzebują wsparcia. W Wyszkowie jej liderem jest Paweł Zawadzki, który wraz z wolontariuszami i darczyńcami planuje wesprzeć około 30 rodzin.



Paweł Zawadzki po raz pierwszy zaangażował się w projekt w tym roku. Za namową kolegi zgodził się być liderem. Odbył szkolenia dotyczące idei Szlachetnej Paczki, zasad pomagania. Skupił wokół siebie 13 wolontariuszy, stworzył drużynę, dzięki której potrzebujące rodziny otrzymają nie tylko wsparcie materialne, ale też motywację do starań na rzecz wychodzenia z trudnej życiowej sytuacji. „Naszym celem jest mądra pomoc, czyli taka, która daje szansę na zmianę. Dlatego do Paczki trafiają te rodziny, dla których kontakt z wolontariuszem oraz wsparcie materialne będą impulsem do zmiany” – czytamy na stronie internetowej Szlachetnej Paczki.

„Wyszkowiak”: Na wolontariuszu w tym projekcie spoczywa duża odpowiedzialność, ponieważ do jego zadań należy wybranie rodziny, która otrzyma wsparcie. Pomoc jest tu traktowana nie tylko jako ta materialna, ale też psychiczna, dająca siłę do wyjścia z trudności.
Paweł Zawadzki: – Tak, to ma być impuls, który da rodzinom przekaz „hej, nie jesteście sami”, „ktoś o was pomyślał”, „jesteście w trudnej sytuacji, ale ważne jest to, że robicie coś, by z niej wyjść”. Ta paczka ma spowodować, że osoby z problemami przezwyciężą je i pójdą dalej w swoim życiu. Pod tym kątem staramy się wybrać rodziny. Prócz nastawienia na działanie, brane jest też pod uwagę kryterium dochodowe. Wolontariusz idzie, rozmawia z rodziną, wychodzi ze spotkania i ma już w głowie pewien zamysł – czy kierować pomoc do tej rodziny czy też wsparcie okaże się bezowocne. Jeśli zdecyduje, żeby pomóc, sporządza opis rodziny, jeśli ma wątpliwości, konsultuje się ze mną lub innymi wolontariuszami.

W tej akcji jest kilka działających grup – są liderzy rejonów, wolontariusze, darczyńcy i rodziny. Przyznaje Pan, że znalezienie wolontariuszy było dość trudne.
– Nie było to łatwe. Sposoby na pozyskanie wolontariuszy są różne. Szukamy ich za pośrednictwem znajomych, ogłoszeń w prasie, Internecie i tych przekazywanych w parafiach. Pomógł mi fakt, że zgłosiła się do mnie osoba, która w ubiegłym roku była liderką Szlachetnej Paczki w Rejonie Somianka. Otrzymałem od niej informacje o wolontariuszach z zeszłego roku, skontaktowałem się z nimi i w ten sposób udało się pozyskać pięcioro osób, tzw. weteranów, którzy są ogromnym wsparciem. Pełnienie funkcji koordynatora rejonowego, lidera, czy wolontariusza, nie zobowiązuje do pełnienia tych funkcji w kolejnych edycjach. Co roku chętni zgłaszają się i przechodzą ponowną rekrutację. Dzięki pomocy jednego z nauczycieli, spotkałem się z dyrekcją Zespołu Szkół nr 3 – zgłosiło się kolejnych kilkanaście młodych osób, a siedmioro pozostało z nami. Wolontariusze to osoby pełnoletnie, młodsi mogą być wolontariuszami wspomagającymi.

Czy bycie liderem Szlachetnej Paczki jest zajęciem pochłaniającym Panu dużo czasu?
– Sporo, dlatego, że nie jest to zajęcie o ustalonych, regularnych godzinach. Często do późna w nocy dzwoniliśmy, pisaliśmy maile. Terminy gonią, bo baza rodzin była otwarta 21 listopada, więc każdemu z nas zależało, by jak najwięcej rodzin miało opracowane opisy. To był sprint. Każdy opis muszę przeczytać, poprawić, jeśli jest taka konieczność, zaakceptować i przesłać do regionalnej struktury w Ciechanowie, tam opisy są ponownie sprawdzane i wysyłane do centrali. Jeśli opis zostanie zaakceptowany na każdym z tych poziomów, trafia on do bazy danych rodzin. W tej chwili 31 rodzin z Wyszkowa jest zatwierdzonych, z czego 26 ma darczyńców. Szukamy darczyńców dla 5 pozostałych rodzin.

Wolontariusze to osoby dorosłe, ale jednak młode, które rozmawiają z rodzinami – muszą mieć rozeznanie, pewne już doświadczenie życiowe, by rozpoznać, czy dana rodzina wymaga uwagi i pomocy. Jak z tym zadaniem sobie poradzili i jak odnajdywali potrzebujące rodziny?
– Wolontariusze podczas rozmowy rekrutacyjnej byli informowani na czym polega ten projekt, jakie obowiązki i jakie trudności ich czekają. W pełni świadomie podjęli się wyzwania. Pomimo nauki w szkole i innych zajęć potrafili wygospodarować dodatkowe godziny czasu na to, żeby spotykać się z rodzinami, a potem wypełniać arkusze w Internecie, co było bardzo czasochłonne. Podołali wyzwaniu i wzbudzili wielkie nadzieje związane z przyszłością naszego kraju.

Czytałam, że Szlachetna Paczka jest dla osób, które nie potrafią prosić o pomoc, wstydzą się biedy, mają opory, by wychodzić do osób trzecich i mówić o swoich potrzebach.
– Główne założenie jest takie, by docierać do osób, które potrzebują pomocy, ale o nią nie wołają. Sposoby na dotarcie do takich rodzin są różne. Jako lider byłem odpowiedzialny za to, by takie osoby odnaleźć. Zgłosiłem się do pedagogów szkolnych, by przedyskutowali z nauczycielami, wychowawcami, czy znają rodziny, które wymagają pomocy. Poszedłem do Świetlicy Socjoterapeutycznej „Słoneczna”, do dyrektor Kamienieckiej z prośbą, by zastanowiła się, czy pod ich opieką znajdują się tego typu rodziny. Zgłosiłem się do Poradni Psychologiczno-Pedagogicznej i poprosiłem o to samo. Byłem u pielęgniarek z przychodni „Zdrowie” przy ul. Prostej i one także zasugerowały mi 7-8 rodzin. Byłem też u księży, w Caritasie i Ośrodku Pomocy Społecznej. Poznając historie rodzin musiałem wstępnie wybrać te, którym możemy pomóc. Niestety, nie mogliśmy wszystkich włączyć do akcji. Te, które wyznaczyliśmy do pomocy musiałem wprowadzić do bazy danych i przydzielić do nich wolontariuszy. Zawsze dwóch wolontariuszy idzie do danej rodziny, poznaje ją, jej warunki życiowe, jej historię. Jest specjalny arkusz, który pomaga przeprowadzić taką rozmowę. Podczas drugiej wizyty pytamy o potrzeby.

Czy te rodziny z ufnością przyjęły wolontariuszy?
– Różnie to bywa, ale generalnie początki bywają trudne. W trakcie rozmowy ludzie się otwierają. Nie chodzi tu przecież o wywiad środowiskowy, ale o rozmowę. Na jej podstawie sporządzamy opis rodziny – ma on zachęcić darczyńcę, by danej rodzinie pomógł.

Jak zachęcacie Państwo darczyńców do pomocy? Czy muszą oni obdarować rodziny dokładnie wszystkim tym, co jest w opisie rodzin? Wiele z potrzebujących prosi nie tylko o żywność czy ubrania, ale także o sprzęt gospodarstwa domowego, lodówki, pralki.
– Rozmawiając z rodziną dopytujemy się o trzy główne, podstawowe potrzeby. Przeważnie jest to żywność, artykuły chemiczne, ubrania, buty i zazwyczaj jedna rzecz droższa – czyli pralki, wersalki, łóżka piętrowe. Darczyńca, który wybiera daną rodzinę musi zagwarantować, że pokryje te potrzeby. W arkuszu są też zaznaczane upominki dla rodziny np. gra dla dziecka, perfumy, balsam do ciała. To rzeczy dodatkowe, jeśli darczyńcy mają na nie środki, mogą je przekazać. Przekazywane rzeczy nie muszą być nowe, mogą być używane, ale w dobrym stanie. W przeprowadzeniu akcji i zachęceniu darczyńców pomaga nam fakt, że projekt Szlachetna Paczka jest znany, często pokazywany w telewizji, wiele jest informacji o nim w Internecie. Cała nasza drużyna stara się dbać o to, by każda rodzina znalazła darczyńcę. Jeśli wolontariusze mają trudności w samodzielnym znalezieniu darczyńcy, wspieramy się wzajemnie, wykonujemy telefony do znajomych, firm. Łatwiej jest, gdy np. ktoś znajomy pracuje w firmie, gdzie można zachęcić szefa czy współpracowników do udzielenia wsparcia. Prosiłem też księży proboszczów, by w ogłoszeniach duszpasterskich zachęcali potencjalnych darczyńców.

Finałem akcji jest przekazanie darów.
– 12 i 13 grudnia w Zespole Szkół nr 3 odbędzie się finał. Darczyńcy będą przywozili paczki do magazynu. Wolontariusze będą rozwozili je do rodzin. Na trzy dni przed finałem wolontariusz musi mieć pewność, że paczki będą przygotowane i dostarczone. Jeśli paczka dotrze z opóźnieniem, jesteśmy w stałym kontakcie z rodzinami, by dary dowieźć. Jako wolontariusze nie wiemy, co jest w paczkach, nie zaglądamy do nich. Ich zawartość zależy od uczciwości i podejścia darczyńcy. Paczki dostarczają wolontariusze, którzy mieli już kontakt z rodzinami. Jeśli darczyńca zechce, może uczestniczyć w przekazaniu darów, ale na to musi zgodzić się także rodzina.

Czy śledzicie losy rodzin, którym pomagacie?
– Jest zasada, że rodziny już obdarowane nie dostają paczek w kolejnym roku, tak, by z akcji mogli skorzystać inni. Filozofia tej pomocy polega na tym, że nie ma być cykliczna w stosunku do danej rodziny, to ma być bodziec motywujący do starania się o własny los. Wolontariusze mają kontakt z rodzinami w późniejszym czasie, ludzie dzwonią do nich, chwalą się, że dostali pracę, albo że dzięki zmianom, które poczynili lepiej im się powodzi itp.

Co, jeśli nie znajdzie się darczyńca dla danej rodziny?
– Udostępniamy dane rodziny w innych rejonach, gdzie darczyńców jest więcej, albo nie ma już tam rodzin, którym trzeba pomóc.

Czy Pana zdaniem, wyszkowianie chcą pomagać, czy też trzeba ich długo przekonywać?
– Wyszków wypada bardzo dobrze na tle innych rejonów. Zachęcamy zawsze, by jedną paczkę przygotowywała jak największa liczba osób. W firmach najczęściej jedna osoba jest koordynatorem, zbiera pieniądze, kupuje rzeczy dla rodziny. Wśród darczyńców są osoby prywatne, rodziny, grupy znajomych, stowarzyszenia, kluby, szkoły, przedszkola, sklepy, firmy prywatne. Ciekawostką jest, że sami wolontariusze też są darczyńcami. Realizacja Szlachetnej Paczki wymaga poświęcenia czasu, społecznego zacięcia, ale okazuje się, że można wiele zdziałać i sporo osiągnąć.

Ten projekt opiera się na dużym zaufaniu. Jest pan osobą zaangażowaną nieco z przypadku. Wolontariusze to osoby młode, nie znał ich Pan wcześniej, więc nie wiedział czy są rzetelni, czy się sprawdzą.
– Byłem na rozmowie rekrutacyjnej i szkoleniach, pytano mnie, czy odnajduję się w tym projekcie, czy mi on odpowiada. Na każdym etapie mogłem powiedzieć „nie”. Wolontariusze też mają do tego prawo. Proszę nie zapominać, że trzon Drużyny stanowią weterani, którzy nawiązali koleżeńskie relacje z nowymi wolontariuszami i są dla nich wsparciem. Oczywiście nie obyło się bez małych kłopotów, bo np. jeden z kandydatów na wolontariusza stwierdził, że pomimo wielkich chęci nie da rady zrealizować powierzonych zadań, inna osoba nie przyznawała się, że po podjęciu drugiej pracy po prostu nie ma czasu. Nastąpiła więc pewna weryfikacja. Nie wszyscy chętni zostali zakwalifikowani. Na wolontariuszy, którzy zostali, mogę liczyć w stu procentach. Poza tym, Zespół Szkół nr 3 bardzo nas wsparł udostępniając pomieszczenia na finałowy magazyn darów.

Rozmawiała
Justyna Pochmara



Komentarze

Dodane przez RH-, w dniu 09.12.2015 r., godz. 17.54
Nie sądzę żeby były w Polsce regiony, w których nie ma ludzi potrzebujących pomocy. Problem tkwi chyba w dotarciu do nich.
Dodane przez Hanna Z., w dniu 10.12.2015 r., godz. 13.38
Każda pomoc jest ważna. Nie tylko ta od święta, choć ta jest szczególnie ważna. Posiada dodatkowo wymiar symboliczny. Popieram całym sercem takie akcje. Szczęść Boże.
Dodane przez Ania, w dniu 10.12.2015 r., godz. 22.25
My mamy pod stała opieką biedna rodzinę z okolic Wyszkowa. Z czasem stali się nam bardzo bliscy, szczególnie, kiedy przekonaliśmy się, że nie są kombinatorami. A okazaną pomoc również materialną potrafią uszanować. Dużo by można opowiadać. Satysfakcja jest i co najważniejsze, naszym przykładem zaraziliśmy znajomych, którzy również zaopiekowali się konkretnym domem. Pozdrawiam Pomagających.
rh + , uczciwie bez kombinacji ...., no to jak?
Dodane przez Ania z Basią, w dniu 12.12.2015 r., godz. 14.26
Bądźcie zdrowi i zasobni to przecież lepiej czy gorzej służy, w taki czy inny sposób dobru też innych a i zdrowie końskie trzeba mieć do tego, nie da sie ukryć. Od pokoleń ta przy wara służy nie tylko zdrowiu Wyszkowiaków.Miejscowi i zamiejscowi podopieczni mają swoją opinię i dlatego właśnie wyrażają pełen szacun a przede wszystkim nie mają pretensji no i żalu. Tak właśnie naprawdę uważają, wystarczy poczytać komentarze.
Dodane przez Socjalny, w dniu 13.12.2015 r., godz. 20.34
Pomagających jest coraz więcej podają media. Potrzebujących też.
tak nas wychowano, tak się należy...
Dodane przez Hania i Judyta, w dniu 14.12.2015 r., godz. 10.36
Poradzisz sobie jak inni ci pomogą - tak właśnie myślałem , że zostanie to odebrane.Mnie trzeba pomóc a innym pomóc w trudnych, życiowych chwilach? Czy to się opłaci, czy tak trzeba, żebysmy pomagali? Podchodząc do tego uczciwie z punktu widzenia kościoła , dobrego wychowania, kultury należy się pomóc ludziom w trudnych,życiowych dla nich chwilach, żeby to wiedzieć nie potrzeba chodzić do kościoła ale dla wierzących tym bardziej powinno to być oczywiste!
Nie święci
Dodane przez Anonim, w dniu 16.12.2015 r., godz. 10.42
garnki lepią.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta