Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 21 listopada 2024 r., imieniny Janusza, Konrada



Cichy bohater

(Zam: 18.02.2015 r., godz. 17.09)

Znakiem firmowym wyszkowskich problemów i sposobu ich rozwiązywania staje się od kilku lat obwodnica i jej propagandowy wizerunek w lokalnych mediach.
Przed wyborami 2010 r. „demokratyczny przywódca” przyznał w wywiadzie dla NW, że obwodnica to jego największe osiągnięcie. Kilka tygodni później, już po wyborach, okazało się, że to największa klapa, w dodatku zawiniona przez zwykłe niedbalstwo. Po 4 latach sytuacja się powtórzyła.

Przed wyborami odświeżono nam nadzieję na dokończenie tej ważnej dla miasta drogi.Ale niedługo po wyborach znów okazało się, że te szanse są bardzo mizerne, że od jesieni G. Nowosielski nie miał w tej sprawie żadnych sygnałów. To ja czekam na informacje, co w tej sprawie przez ten czas zrobił, czy tylko czekał na informacje. Czy na te wiadomości nie będziemy czekać do kolejnych wyborów?
A przecież można inaczej. Jak nie dajemy rady sami, to poprośmy o pomoc innych. Przypomniała mi o tym przedwczesna śmierć jednego z byłych gospodarzy naszego miasta Irka Chomontowskiego. On jako naczelnik miasta miał chyba ważniejszy problem z gazyfikacją miasta. Wysiłkiem wielu wyszkowian do Wyszkowa doprowadzono gaz ziemny. Ale w pewnym momencie sprawa się zacięła jak dziś obwodnica.
„Burmistrz” miał wówczas trzydzieści kilka lat, był cichy i skromny. Chociaż był uosobieniem łagodności nie mógł ścierpieć, że gotowa infrastruktura się marnuje i niszczy. Jako skromny ekonomista z FSO nie miał żadnych układów politycznych i możliwości skutecznego lobbingu. I wówczas ten wyjątkowo niekonfliktowy człowiek poprosił mnie, żebym zrobił raban medialny w EW, który miał blisko mln egzemplarzy weekendowego nakładu. Zdawał sobie sprawę, że pisząc tekst razem ze mną ryzykuję swoją posadę. Ale gotów był dla swojego miasta zaryzykować. I choć po trudnej walce przełamaliśmy bariery, nigdy się tym nie chwalił, uważał, że to był jego obowiązek. Dla uczczenia jego pamięci, zapomnianego cichego bohatera Wyszkowa pragnę przypomnieć nasz wspólny tekst „Priorytety” ,,Z gazyfikacją Wyszkowa od samego początku były kłopoty. Po raz pierwszy „załapali się” zbyt późno, u schyłku poprzedniej dekady boomu inwestycyjnego. W efekcie, gdy zabrakło pieniędzy, rurociąg przerzucony przez rzekę Bug pochłonęła woda.
Brak gazu ziemnego oznaczał jednak naturalną śmierć najstarszego w mieście zakładu – Huty Szkła. Gaz był niezbędnym warunkiem modernizacji Huty. Dlatego też, po wielu pertraktacjach, ponownie zaczęto, w znacznie trudniejszych warunkach, 1982 r. Powstała jednocześnie szansa dla miasta. Niejako przy okazji o można było doprowadzić gaz do mieszkań. Także do wiosek leżących na drodze z Nieporętu do Wyszkowa. Chętnych było wielu, od spółdzielni mieszkaniowej po liczne zakłady pracy. Nieco gorzej było z realizacją zobowiązań finansowych, chociaż Huta i tak pokrywała 70 procent wydatków.
W sierpniu 1983 roku, po pokonaniu etapu uzgodnień finansowych i przyjęciu programu gazyfikacji miasta i okolic, Mazowieckie Okręgowe Zakłady Gazownictwa określiły warunki, na jakich program ten winien być zrealizowany. Już w pierwszym punkcie przyjęto priorytet dla budownictwa wielorodzinnego. To zrozumiałe, gdyż gazyfikacja bloków jest najbardziej ekonomiczna. Zapanował więc optymizm, wzięto się żwawo do roboty wyposażając wszystkie nowo budowane bloki (a tych budowano jak na polskie warunki sporo) w instalację gazową. Zaczęły tez powstawać jak grzyby po deszczu społeczne komitety gazyfikacji domków jednorodzinnych. Dziś jest ich 13. Co prawda większość tych komitetów nie bardzo wiedziała od czego zacząć, gdyż nikt nie był w stanie powiedzieć im, co należy po kolei robić, ale entuzjazm i siła przebicia poszczególnych członków zastępowały wiedzę.
Minęło kilka lat (Huta ma gaz od lutego 1985 r.) i w całym mieście jest już dziś raptem nieco ponad 300 indywidualnych odbiorców gazu ziemnego, w tym zaledwie 288 w blokach. Jednocześnie ponad 600 mieszkań ma instalację wewnętrzną, która – nie używana – koroduje. Po kilku latach trzeba ją wymienić albo ryzykować myśl sprawdzonej już zasady, że jakoś to będzie. Dla kilku tysięcy ludzi mieszkających w wyszkowskich blokach najbliższa zima zapowiada się niezwykle interesująco. Nie posiadają oni trzonów kominowych, a już od 3-4 lat dostawy gazu płynnego utrzymują się na tym samym poziomie. W efekcie stałego wzrostu odbiorców – tylko w tym roku przybyło 400 nowych użytkowników – na butlę z gazem trzeba czekać do dwóch tygodni. Co więc będzie z rodzinami posiadającymi małe dzieci, jeśli obok pustej butli zabraknie jeszcze prądu?
Na dzisiejszy stan złożyło się wiele przyczyn. Niektóre jakby żywcem wzięte z kabaretu. Wykonując linie magistralne w latach 1985-86 na odcinku ok. 100 m rury gazowe położono zbyt blisko przewodów telekomunikacyjnych. Szef urzędu telekomunikacyjnego skierował sprawę do prokuratora i przez wiele miesięcy, zamiast szybko ustalić winnego i naprawić błąd, obie strony włóczyły się po różnych urzędach. Nie wiadomo jak długo trwałaby ta cała zabawa, gdyby nie… minister łączności. Może dowiedział się o sporze w Wyszkowie? W każdym razie zmienił zarządzenie dopuszczając mniejszą odległość przewodów telekomunikacyjnych od rur gazowych. Wszyscy odetchnęli, problem rozwiązał się sam. Należało się spodziewać, że podłączenie wyposażonych już w instalację mieszkań nabierze tempa. Tak też zapewniał mnie całą ubiegła jesień i zimę kierownik rozdzielni gazu w Wyszkowie Józef Grażul. Że jak tylko puszczą lody, to oni pokażą tempo (w zimie bowiem niemal o każdej porze dnia wielu pracowników przesiadywało w biurze, a szef był najczęściej nieobecny). Co prawda rozmawialiśmy nieoficjalnie jak fachowiec z petentem, gdyż służbowo dziennikarz musi po informacje jechać do Warszawy (o które też nie jest łatwo, o czym przekonałem się rok później).
Był więc optymizm, nadal nie było postępu. Mimo to, nie mając nowych odbiorców, rozdzielnia nie splajtowała, a nawet czuła się coraz lepiej. Na tyle dobrze, że jej szef nie tylko nie chciał podejmować żadnych rozwiązań, nie odpowiadał na zlecenia kierowane przez spółdzielnię mieszkaniową, ale przestał też przychodzić na tzw. narady koordynacyjne w Urzędzie Miasta. Miał lepsze zajęcia.
Na wiosnę bieżącego roku spółdzielnia mieszkaniowa wymusiła podpisanie wspólnej notatki kolejności podłączenia przygotowanych budynków. Gdy piszę te słowa większość z ponad 20 bloków ujętych w tej notatce już dawno powinna zostać podłączona. Faktycznie przyłączono tylko kilka. Taki stan znakomicie podraża koszty i w efekcie cenę, jaką płaca użytkownicy. Powstaje też pytanie co z instalacją, która w niektórych budynkach ma już ponad dwa lata, czyli wymaga ponownych prób i sprawdzeń. Oczywiście można się tym zbytnio nie przejmować i spokojnie przyłączać budynki w dowolnym czasie. Tylko czy wiadomo, jak tak instalacja zachowa się podczas eksploatacji?
Nie jest łatwe dotarcie do przyczyn obecnego stanu rzeczy. Każda z zainteresowanych stron zwala bowiem winę na partnerów, co jest zresztą takie ludzkie i zrozumiałe. Zupełny brak wiedzy wykazuje szef Wydziału gospodarki Komunalnej w Urzędzie Miasta, formalnie sprawujący nadzór i koordynujący gazyfikację miasta. Proponuję więc spotkanie władzy miejskiej z kierownictwem spółdzielni mieszkaniowej i rozdzielni gazu. Odbywa się ono 2 XI 87 r. tyle, że w okrojonym składzie. Kierownik rozdzielni jest niestety nieuchwytny i nikt nie wie, co się z nim dzieje. Jego zastępca, mimo zaproszenia naczelnika miasta, też nie uważa za stosowne przyjść na spotkanie.
Próbuję więc uzyskać informacje w centrali warszawskiej przedsiębiorstwa. Odnośnie założeń i priorytetów wyczerpujących informacji udziela mi kierownik działu programowania i rozwoju inż. Tadeusz Wójcik. Gorzej z odpowiedzią, dlaczego te priorytety nie są realizowane. Jestem skierowany do działu terenowego. Jego kierownik – p. Marszałek jest zirytowany moją prośbą o rozmowę (wcześniej podczas jego nieobecności rozmawiałem z p. Karpińskim, który obiecał zebrać informacje, dlaczego w Wyszkowie jest tak a nie inaczej). Zastrzega się kilkakrotnie, że nie zna co prawda sytuacji w Wyszkowie, ale przecież podłączenie gazu to sprawa inwestora, czyli w przypadku bloków – spółdzielni. On nie może odpowiadać za to, że ich działanie jest takie rozlazłe. Spółdzielnia powinna mieć harmonogram i pilnować jego realizacji. Gdy mówię, że de facto nie ma żadnego planu i pytam o obowiązki rozdzielni słyszę, że chyba dowiedziałem się wszystkiego, a resztę niech wyjaśnia spółdzielnia. „Bo ja szczegółów w ogóle nie znam”. Nadal więc nie wiem, kto ma pilnować priorytetów narzuconych przecież przez MOZG, tym bardziej, że zastępca dyrektora ds. eksploatacji jest również nieuchwytny, a sekretarka mówi, że nie przekaże mojej prośby o spotkanie. – Niech pan sobie rozmawia z dyrektorem. – Chętnie – mówię – tylko jak to zrobić?
Powoli więc wyłaniają się przyczyny olbrzymiego chaosu i nierealizowania jakichkolwiek ustaleń. Wobec braku nadzoru, zarówno ze strony MOZG, jak i Urzędu Miasta priorytety po prostu ustala kierownik placówki w Wyszkowie. A jaki interes on i jego ludzie maja w realizacji budownictwa wielorodzinnego. Przecież w domu pana kierownika jest gaz. Czy to nie wystarczy? Przyłączenie następnych to co najwyżej sprawa jakichś abstrakcyjnych w końcu zysków dla przedsiębiorstwa, a nie dla niego i jego ludzi.
Co innego inwestorzy w domach indywidualnych. Tu zarobić mogą wszyscy. Dlatego też w roku ubiegłym porzucili rozpoczęty blok przenosząc swe siły na domki indywidualne. Nie oznacza to, że ci ostatni mają tak dobrze. Albo winę za brak gazu w blokach ponoszą użytkownicy domków. Nie, gdyż tu też nie należy się spieszyć „pracę trzeba szanować”. Jak wszystko zrobimy dziś, to na czym zarobimy jutro?
Kontrolować tę dbałą działalność jest o tyle trudno, że nie ma żadnego harmonogramu, który całościowo traktowałby gazyfikację miasta, wyznaczał priorytety godząc je ze zdrowym rozsądkiem i kryteriami ekonomicznymi. Także w zakresie gazyfikacji budownictwa jednorodzinnego w ramach działających trzynastu komitetów społecznych.
Każdy z nich działa na własną rękę, trwa swoista przepychanka. Jak mówi wiceprzewodniczący jednego z komitetów, do wszystkiego muszą dochodzić na własną rękę. Załatwiwszy jedną sprawę, np. rury, dopiero dowiadują się co należy robić dalej. Przy braku koordynacji trudno się dziwić, że lepszy i szybszy jest ten, kto silniejszy. W efekcie najbardziej prężnie działa ostatnio społeczny komitet gazyfikacji Deskurowa, jak mówią w Wyszkowie, tutejszych „Bermudów”. Znajdują się tutaj domki letniskowe, przeważnie ludzi na stanowiskach nadal angażujących wysokie urzędy do załatwiania swoich spraw. Do Urzędu Miasta przychodzą więc np. ponaglające telefony z Urzędu Rady Ministrów w sprawie rur dla gazu w Deskurowie…
Nie mam nic przeciwko gazyfikacji Księżyca, nie tylko domków letniskowych w Deskurowie (tym bardziej, że przy okazji z gazu ma skorzystać część tutejszych chłopów). Tylko, czy jest to powód, żeby mieszać w to URM, żeby to była sprawa priorytetowa dla urzędu miasta? Czy na tym ma polegać II etap reformy, na tym przedsiębiorczość? Co bardziej zdumiewa, to fakt, że moje pytania na ten temat zostały zakwalifikowane przez część urzędników jako próba podpinania inicjatywy społecznej. Bo przecież działam w swojej prywatnej sprawie, mieszkając na jednym z osiedli, które miało korzystać z gazu na samym początku. Nieważne, że na tym samym osiedlu mieszka jeszcze 1200 innych obywateli. Natomiast angażowanie wysokich urzędów do ułatwiania sprzętu dla domków letniskowych jest – okazuje się – działalnością społeczną. Czas więc chyba najwyższy, żeby sprawy te rozsądził ktoś mniej zainteresowany niż autor niniejszego tekstu”.

Jerzy Osęka

Komentarze

Dodane przez ela, w dniu 18.02.2015 r., godz. 18.58
Bardzo ciekawy pomysł z tym przypomnieniem.
Dodane przez widz, w dniu 19.02.2015 r., godz. 12.01
Podróż po wspomnieniach. Pamiętam te czasy, te społeczne komitety.
Dodane przez Pies, w dniu 19.02.2015 r., godz. 21.41
Dlaczego "demokratyczny przywódca"?
Gazyfikacja
Dodane przez Edu, w dniu 23.02.2015 r., godz. 22.15
Jeżeli mówić o nowoczesności Wyszkowa, to właśnie w takim kontekście. Węgów czy Ostrów w tym temacie są daleko za nami. Jak widać ta nowoczesność wcale nie jest zasługą Nowosielskiego i Mroza.
Do Osęki
Dodane przez Anonim, w dniu 24.02.2015 r., godz. 09.06
Panie Osęką, a jak to było z maszynami z FSO, ze zostały zakupione i nie zapłacone i teraz dziwnym trafem są u Pana Zyśka, czy to przypadek a może jakaś zmowa, a może wyłudzenie ? Maszyny powinny zostać zarekwirowane, bo są przedmiotem przestępstwa i ponownie sprzedane przez Gminę.
Dodane przez Ktoś, w dniu 24.02.2015 r., godz. 16.42
Dobry temat, też jestem ciekawy. Tak zwyczajnie ciekawy.
Dodane przez czytający, w dniu 25.02.2015 r., godz. 13.11
Kiedyś mniej się kombinowało a więcej pracowało. teraz Nowosielski i jego kółko wzajemnej adoracji żyją z budżetu gminy i niewiele robią w najlepszym okresie dla Polski. Można było tyle kasy pozyskać chociażby na drogi czy na uzbrojenie terenu.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta