Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 30 grudnia 2024 r., imieniny Irminy, Sabiny



14 ulotek, które zmieniły życie

(Zam: 10.12.2014 r., godz. 17.34)

Miał 17 lat, kiedy w stanie wojennym na dworcu PKS w Wyszkowie rozrzucił wśród podróżnych ulotki nawołujące do protestu przeciw działaniom ówczesnych władz. Za to trafił do aresztu, był sądzony. Po zwolnieniu prześladowała go milicja. Dziś bez wahania mówi, że warto było walczyć, choć żyje mu się ciężko.

Pięćdziesięcioletni dziś Wojciech Fijałkowski to rodowity wyszkowian, w którego rodzinie pielęgnowało się pamięć o przodkach głównie za sprawą babci. Bez problemu wskazuje miejsce niedaleko skrzyżowania ul. Pułtuskiej i Sowińskiego, gdzie był jej dom i sad.
– Babcia opowiadała mi o swoich carskich czasach, rewolucji, jak z Rosji przedostawali się do Polski, mówiła co to jest komuna, wspominała o Katyniu – podkreśla W. Fijałkowski.
Jak mówi, to wychowanie sprawiło, że zdecydował się na działalność opozycyjną. Już od najmłodszych lat rodził się w nim bunt.
– Nigdy mi się komuna nie podobała. Pamiętam, że w podstawówce, chyba od piątej klasy, zaczęli uczyć rosyjskiego. Nie chodziłem wcale na te lekcje – mówi. – Byłem ministrantem – miałem w szkole trochę przykrości z tego powodu. Wypominali ten fakt na apelu. A jak chcieli odciągnąć nas od uroczystości Bożego Ciała, to w tym dniu robili różne inne imprezy. Kiedy powstała Solidarność, jako uczeń szkoły zawodowej, zapisałem się do niej.
13 grudnia 1981 r. ówczesne władze wprowadziły w Polsce stan wojenny. Wojciech Fiałkowski miał wtedy 17 lat.
– W naszej grupie kolegów postanowiliśmy, że trzeba coś robić – opowiada.
Wspomina, że malował w Wyszkowie na murach napisy typu „Precz z komuną”.
– Chcieliśmy załatwić maszynę do pisania, ale to się nie udało. Dlatego kalkowałem kartki – napisałem treść i rozrzuciłem je na stacji autobusowej przy ul. Daszyńskiego – mówi.

„Jedziemy na komendę do wyjaśnienia…”
To był 22 lutego, popołudnie, pełno ludzi na dworcu. Na rozrzuconych ulotkach znalazła się informacja, że hunta wojskowa przejęła rządy w Polsce, tysiące ludzi zostało więzionych. Był też na nich apel o zaprotestowanie. Ludzie przebywający na dworcu ulotki podnosili. W. Fijałkowski rozrzucił ich 50, milicja znalazła tylko 14 z nich.
– Dopiero później podczas sprawy sądowej okazało się, że w tym czasie na dworcu wśród podróżnych był ormowiec z Kamieńczyka – krzyczał do ludzi, żeby nie podnosić ulotek, wyrywał je im – opowiada W. Fijałkowski.
Ponieważ część ulotki była napisana ręcznie, rozpoczęło się w Wyszkowie szukanie winnego.
– We wszystkich szkołach kazano pisać test, sprawdzali charakter pisma uczniów w zawodówkach, liceum – mówi W. Fijałkowski i podejrzewa, że ktoś mógł donieść na niego, bo w końcu milicja trafiła na jego trop. – Nie pamiętam, który to był dzień miesiąca, ale na pewno piątek. Byłem na treningu Bugu Wyszków, wróciłem po południu do domu i zastałem trwające przeszukanie w mieszkaniu i piwnicy. Miałem broszury, trochę bibuły, ale tego nie znaleźli. Mamie powiedzieli „Jedziemy na komendę do wyjaśnienia, za godzinę wróci”. Ja nigdy wcześniej nie byłem na komendzie . Tam mnie wzięli w obroty. Starszy ubek i dwóch pomagierów przesłuchiwało mnie z półtorej godziny. Nagle jeden z nich powiedział „Dobra idziesz odpocząć” i sprowadzali mnie z piętra do celi. Później w nocy znów mnie przesłuchiwali – zaczęli krążyć koło tematu, o którym nie chciałem rozmawiać, więc wolałem się przyznać do tych 14 ulotek. Powiedziałem, że sam je zrobiłem, sam rozrzuciłem. Oni mówili, że mają świadka, że było nas trzech. „Ja byłem sam” – odpowiedziałem. W rzeczywistości byłem tam z kolegami. W sobotę rano wywieźli mnie na Nowowiejską w Warszawie do prokuratury wojskowej. Tam czekałem długo. Przywozili też innych młodych chłopaków – pamiętam trzech zakutych z Żoliborza zatrzymanych za malunki. Pogadałem z nimi trochę. Potem jednego z nich spotkałem na Rakowieckiej – był w innej celi, ale prowadzili nas wspólnie na badania. Wieczorem mnie przesłuchiwali, prokurator w pewnym momencie wyszedł do przełożonego, wrócił i powiedział „jedziesz”. I tak wieźli mnie: najpierw krążyli, ale w pewnym momencie było pewne, że jedziemy na Rakowiecką. Siedziałem tam niecałe dwa miesiące. Na przejściówce przesiedziałem chyba dwa tygodnie. Potem był transport „na górę”, gdzie poznałem medalistę, szermierza Jerzego Pawłowskiego, którego wsadzili za szpiegostwo. Był też tam szef „Pruszkowa”. Na przejściówce nie było jeszcze tak dużego przepełnienia – miałem tam kojo, dopiero na górze kilka nocy spałem „na twardym”. Potem robili przerzutkę tych co mieli wyroki, zrobiło się więc luźniej, miałem łóżko. Prokurator „przybijał” mi terroryzm, że w Tłuszczu chciałem podpalić stację PKP. Przyznałem się tylko do tych 14 ulotek, które znaleźli u ludzi na dworcu. Adwokata dostałem z Komitetu Prymasowskiego – to był Maciej Bednarkiewicz, późniejszy poseł – wspomina Wojciech Fijałkowski.

Po wyjściu zaczęło się piekło
Maciej Bednarkiewicz występował w owym czasie jako obrońca w procesach politycznych, był też pełnomocnikiem matki Grzegorza Przemyka. Komitet Prymasowski z kolei to instytucja charytatywna powołana 17 grudnia 1981 r. przez prymasa Józefa Glempa. Zaangażowani w jego działalność pomagali internowanym, represjonowanym, dostarczali paczki z żywnością ludziom uwięzionym.
Wojciecha Fiałkowskiego sądzono za naruszenie art. 48 ust. 2 dekretu o stanie wojennym z 12 grudnia 1981 r. Zarzucano mu rozpowszechnianie 14 wcześniej sporządzonych ulotek „zawierających fałszywe wiadomości mogące wywołać niepokój publiczny”.
– Kiedy miała się odbywać pierwsza rozprawa, dręczyło mnie, że matka widziała mnie zakutego – relacjonuje proces W. Fijałkowski. – W jej trakcie Bednarkiewicz zażądał badań psychiatrycznych i sprawdzenia, czy jestem podatny na sugestie. Nie wiem, co zrobił, ale na drugiej sprawie nie byłem już sądzony w trybie doraźnym, który był zagrożony minimum trzyletnim wyrokiem. Ostatecznie dostałem nadzór kuratora sądowego. Po rozprawie, na której zapadł wyrok, wróciłem na Rakowiecką. Było po południu, więc mogłem wyjść dopiero następnego dnia rano. Wzięli mnie jeszcze do kantorku i mówili, żebym nie powtarzał, co tam się działo.
W. Fijałkowski przesiedział w areszcie od 12 marca do 21 kwietnia 1982 r. Wyjście z aresztu wcale nie oznaczało końca kłopotów z ówczesnymi organami ścigania.
– Czas kiedy siedziałem na Rakowieckiej to była bajka, bo dopiero później się zaczęło – nachodzili mnie, nie bili, ale wykańczali psychicznie, co tydzień, dwa wieźli na komendę, gdzie byłem po kilka, kilkanaście godzin przesłuchiwany. Próbowali „przybić” mi coś, czego nie zrobiłem. A kiedy mamusia chciała przed blokiem postawić kapliczkę Matki Boskiej, wtedy strasznie się nasiliło. Straszyli śmiercią, mówili, że jak mamusia będzie szła do kościoła, to może ją samochód potrącić.
Funkcjonariusze służb PRL-owskich nakłaniali W. Fijałkowskiego do podpisania lojalki, czyli deklaracji o współpracy. Proponowali za podpis „umożliwienie wyjazdu za granicę”. W. Fijałkowski nic nie podpisał.
Skończył szkołę zawodową, pracował w FSO, grał w piłkę, ale zdarzenia z lat 80. odcisnęły na nim piętno psychiczne.

Nastała niby-wolność
Przełomem nie okazał się dla niego rok 1989 r.
– Walczyłem o wolność, ale nie taką. Zawsze byłem przeciwnikiem rozmów okrągłostołowych. Wałęsa mówił, że nigdy nie pił wódki z Kiszczakiem, na drugi dzień w „Teleekspresie” zobaczyłem, jak się stukają kieliszkami z Kiszczakiem Michnik, Wałęsa. Jeśli jednego dnia mówi jedno, a drugiego robi co innego, to znaczy, że nie było to bez przyczyny, coś mieli na niego – twierdzi. – Nastała niby-wolność. Denerwowało mnie, że dawnych ubeków widziałem zadowolonych z życia, na stanowiskach, a samemu trzeba było pracować za parę złotych – mówi.
W 1994 r. odbyła się w rewizja nadzwyczajna, podczas której naczelna prokuratora wojskowa wniosła o zmianę orzeczenia Sądu Warszawskiego Okręgu Wojskowego. Sąd Najwyższy Izba Wojskowa uniewinnił W. Fijałkowskiego od popełnienia przypisanego mu przestępstwa.
W 1996 r. Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał Wojciechowi Fijałkowskiemu od Skarbu Państwa 350 zł odszkodowania za poniesioną szkodę oraz 650 zł tytułem zadośćuczynienia za doznane krzywdy. Sąd uznał tę kwotę za adekwatną „za doznany uszczerbek na zdrowiu (złamany nos), doznany stres, nabawienie się nerwicy” (fragment uzasadnienia sądu).
Dziś Wojciech Fijałkowski żyje z zasiłku przyznanego przez Ośrodek Pomocy Społecznej. Choć bardzo chce pracować, nie może znaleźć zatrudnienia. Mimo że miał wypadek przy pracy, renty nie dostał. Na pytanie, czy warto było cierpieć, W. Fijałkowski odpowiada dziś, że tak.
– Wierzę, że coś się zmieni, ale nie można budować na kłamstwie i niesprawiedliwości. Teraz jest wszystko przewrócone do góry nogami. Jeśli się buduje dom, to od podstawy. Tą podstawą powinna być prawda i rozliczenie przeszłości – podkreśla.
J.P.

Komentarze

Dodane przez Godność, w dniu 10.12.2014 r., godz. 19.05
Jest Pan dla mnie cichym bohaterem. Przykro mi, że dziś w wolnej Polsce jest Pan podopiecznym OPS, w odróżnieniu do innych opozycjonistów, którzy wykorzystując swoją przeszłość ustawili się później przy wielu popłatnych korytach. O ludziach jak Pan nie chcą nawet pamiętać, żeby broń Boże ich własne zasługi nie przybledły w Pańskim świetle. Wielki należy się Panu szacunek. Redakcji dziękuję za ważny artykuł, szczególnie w kontekście zbliżającej się rocznicy 13 grudnia.
Dodane przez oburzony, w dniu 10.12.2014 r., godz. 20.05
Ciekawy jestem o czym myślał Sobczak jak kilka lat temu wyznaczał wyszkowskich "opozycjonistów" do prezydenckiego odznaczenia w Gdańsku? Przypomnieć, że godnym wyróżnienia za szczególną działalność antykomunistyczną w oczach mamhaka okazał się m.in. Jurek Cabaj.
Dodane przez Sex PiSdols, w dniu 10.12.2014 r., godz. 22.25
Bo pan Jurek to przede wszystkim zasłużony niegdyś członek zarządu ówczesnego PiS
Dodane przez wyszkowiak, w dniu 10.12.2014 r., godz. 22.49
Bardzo dobry artykuł, solidaryzuję się z panem Fijałkowskim. Ten artykuł to przykład, że w Wyszkowie nie jest tylko postkomunizm.
Dodane przez Kazik z Sowińskiego, w dniu 10.12.2014 r., godz. 23.08
A ja to jestem ciekawy tych wszystkich byłych służbistów ORMO i milicji. Jakie dziś piastują posady i urzędy?
Dodane przez Czytelnik, w dniu 11.12.2014 r., godz. 05.49
Interesująca jest sprawa z postawieniem kapliczki między blokami. I czy przypadkiem Ci, którzy wtedy nie pozwolili na jej postawienie, dzisiaj nie są gorliwymi praktykantami wiary? Może mieliby coś w tej sprawie do dodania...
Dodane przez Mamhaka, w dniu 11.12.2014 r., godz. 15.07
A Sobczak na to - niemożliwe!
Dodane przez Wieszak, w dniu 11.12.2014 r., godz. 15.27
Na 100% św. Franciszek na składaczku ma już na gościa haka...
Do Wieszaka. No tak coś w tym jest ;)
Dodane przez S, w dniu 11.12.2014 r., godz. 17.48
"...Prokurator „przybijał” mi terroryzm, że w Tłuszczu chciałem podpalić stację PKP..."
Dodane przez Czytelnik, w dniu 11.12.2014 r., godz. 18.53
Ciekawe kto w tym Tłuszczu biegał wtedy do ORMO po sądach i prokuraturach...
Dodane przez pani, w dniu 11.12.2014 r., godz. 19.12
Znam tylko z opowieści i z "widzenia" p. Fijałowskiego. To przykre. Lecz jest wiele takich osób które rozumują.....że za dobro tu na tym padole nagrody nie otrzymamy tylko tam.....Może nowo wygrany burmistrz nada miano "ZWYKŁY BOHATER" i postara sie o jakies wsparcie finansowe. A może nowo powołani radni Ci po 70 roku życia co mają już emerytury i na chleb im nie braknie wspomogą człowieka w potrzebie.
Dodane przez Godność, w dniu 11.12.2014 r., godz. 20.05
Nagrody to w tym mieście przyznają "swoi swoim". Taki człowiek, jak już ktoś napisał jest dla tych "swoich" zagrożeniem ich naciąganych autorytetów. Najlepszą pomocą dla tego pana byłaby pomoc w znalezieniu pracy, bo on sam innej łaski od nikogo nie potrzebuje.
Kto niedawno za sprawą PiS dostał po cichu pracę na pływalni?
Dodane przez Prawy Sektor, w dniu 11.12.2014 r., godz. 22.21
Komu zatem pomaga sie w Wyszkowie? Wystarczy zapytać się opozycjonisty z Tłuszcza rodem. Komu po linii partyjnej PiS ostatnio załatwiono pracę na pływalni? Widać na tym przykładzie priorytety jakimi kieruje się zarząd partii i śmieszy postawa obrażania się na słowo "szałajda" czyli nepotyzm i partyjne kumoterstwo.
Dodane przez Marcin LO, w dniu 12.12.2014 r., godz. 12.56
Mam pytanie, czy zachował pan jakiś egzemplarz tamtej ulotki? Dziś miałaby ona wartość historyczną.
Kumoterstwo w Wyszkowie
Dodane przez Men, w dniu 12.12.2014 r., godz. 18.26
Pracę na pływalni otrzymał Zbigniew J. obecny sąsiad Warpasa i członek PIS-u.
13 - grudnia!
Dodane przez Pamiętamy, w dniu 12.12.2014 r., godz. 18.52
W 2006 roku Instytut Pamięci Narodowej oszacował liczbę ofiar, które poniosły śmierć w okresie od 13 grudnia 1981 roku do 22 lipca 1983 roku, na 56 osób. To głównie ci, którzy doznali pobić lub otrzymali śmiertelne postrzały podczas strajków i manifestacji. A zapalnych momentów było wiele - przez prawie 20 miesięcy stanu wojennego odbyły się aż 564 demonstracje. Często w pokojowy sposób miały one zamanifestować sprzeciw wobec władzy WRON, ale w praktyce prawie zawsze kończyły starciami z milicją i wojskiem. W tym czasie stoczono w Polsce około 500 bitew ulicznych, w których wyznaczone do tłumienia protestów jednostki m.in. LWP, MO, ZOMO, ORMO i SB używały armatek wodnych, gazu łzawiącego, rakiet sygnalizacyjnych, pałek milicyjnych. Wreszcie: otwierały do demonstrantów ogień. Po zatrzymaniu działacze opozycyjni i uczestnicy demonstracji byli bici, katowani i torturowani na komisariatach. DO DZISIAJ NIE ZNAMY WSZYSTKICH OFIAR STANU WOJENNEGO.
Pracę po cichu na pływalni dostał...
Dodane przez Oburzony spod Tłuszcza, w dniu 12.12.2014 r., godz. 18.56
Wielce zasłużony dziłacz opozycji Jadacki - nieskuteczny kandydat PiS w ostatnich wyborach do rady miejskiej. Jakie to stanowisko i jakie ten pan posiada kwalifikacje?
Dodane przez do przedmowcy, w dniu 12.12.2014 r., godz. 19.12
nie wszyscy mogli wvgrac
Rocznica
Dodane przez Pamiętamy, w dniu 12.12.2014 r., godz. 19.44
W niedzielę 14 grudnia w kościele św. Wojciecha odbędzie się Msza Św. za Ojczyznę. Udział w apolitycznym nabożeństwie będzie wyrazem naszej Solidarności ze wszystkimi ofiarami stanu wojennego.
Zobaczcie co teraz robią takie menty jak:
Dodane przez Zenobiusz Heronim Bambinescu-kierownik szatni, w dniu 12.12.2014 r., godz. 22.22
Wałęsa,Frasyniuk,Michnik.Takich ludzi jak Pan Wojciech było wielu.Na ich plecach wypromowali się dziady i zdrajcy obecnej Polski.
Dodane przez pytanie, w dniu 13.12.2014 r., godz. 00.06
O której godzinie w niedzielę ?
Dodane przez Anonim, w dniu 13.12.2014 r., godz. 10.12
Mam papierowe wydanie "Wyszkowiaka", wg zamieszczonego tam zaproszenia wynika, że masza ta odbędzie się o godz. 18.00
KOMISJA ROKITY
Dodane przez TD, w dniu 13.12.2014 r., godz. 11.05
Sejmowa Komisja Nadzwyczajna do Zbadania Działalności MSW (tzw. komisja Rokity) – komisja nadzwyczajna, powołana 17 sierpnia 1989 przez sejm kontraktowy dla zbadania przestępczej działalności organów MSW w czasie stanu wojennego w Polsce. Na jej czele stanął poseł Obywatelskiego Klubu Parlamentarnego Jan Rokita. Przedmiotem jej czynności było zbadanie przedstawionych przez Komitet Helsiński w Polsce 93 wypadków zgonów, co do których istniało uzasadnione podejrzenie, że mogły nastąpić na skutek działań organów bezpieczeństwa PRL. Komisja działała do września 1991. Efektem jej prac był przedstawiony Sejmowi 26 września 1991 tzw. raport Rokity, w którym członkowie komisji uznali, że spośród 122 niewyjaśnionych przypadków zgonów działaczy opozycji aż 88 miało bezpośredni związek z działalnością funkcjonariuszy MSW. Ustaliła też nazwiska ok. 100 funkcjonariuszy MSW i urzędników prokuratury, podejrzanych o popełnienie przestępstw, związanych z 91 przypadkami zgonów, z których żaden nie został pociągnięty do odpowiedzialności do dnia dzisiejszego.
"Podniesiono rękę na wolność słowa ... dziś na marszu
Dodane przez Szałajda, w dniu 13.12.2014 r., godz. 17.28
"Podniesiono rękę na wolność słowa – mówił Kaczyński..." Przyjedź prezesie do Wyszkowa, gdzie na wolność słowa rękę podnoszą, biegając po sądach i prokuraturach lokalni pisowczycy w osobach Warpasa, Sobczaka i Sobieskiego. Potem krzycz HAŃBA! Precz z szałajdą!
Warpasie masz głos
Dodane przez Sex PiSdols, w dniu 13.12.2014 r., godz. 18.20
Co z zatrudnieniem kolejnego pisiorka na pływalni? Może "obrażony na szałajdę" Warpas wypowie się w sprawie swojego sąsiada?
Na podstawie materiałów IPN
Dodane przez Godność, w dniu 13.12.2014 r., godz. 21.51
Gen. W. Jaruzelski był od 1945 r. oficerem Informacji Wojskowej (IW). Członkowie tej organizacji byli prawie wyłącznie żydowskiego pochodzenia. IW była bardziej zbrodniczą organizacja niż UB, ale jej działania miały węższy zakres. Ograniczały się do masowych represji wśród żołnierzy Wojska Polskiego, Armii Krajowej, Narodowych Sił Zbrojnych oraz innych wojskowych organizacji narodowych, a w mniejszym zakresie na ludności cywilnej. Członkiem IW był także S. Michnik (brat red. GW A. Michnika), sądowy morderca Polaków. Stąd A. Michnik nazywa tych zbirów "ludźmi honoru". To ci ludzie, członkowie IW, przemianowanej w 1957 r. na WSW, objęli w Polsce władzę w 1980r., a w 1989 r. przekazali ją swoim potomkom i agentom, w znakomitej większości wywodzącym się ze środowisk żydowskiego lewactwa oraz nielicznym, pospolitym filosemitom. Oficerem prowadzącym W. Jaruzelskiego (W. Jaruzelskiego w IW zarejestrowano pod pseudonimem "Wolski") z ramienia IW był od 1945 r. późniejszy gen. Cz. Kiszczak – "człowiek honoru".
Dodane przez Obok was, w dniu 14.12.2014 r., godz. 07.32
Nazwijmy te działania po imieniu. Jest to "Prawo niesprawiedliwości". Z pytaniem retorycznym do ex pisowego burmistrza A. Warpasa - czy jest z siebie zadowolony?
Dodane przez Marek Głowacki, w dniu 14.12.2014 r., godz. 08.17
Ta wstrząsająca historia pokazuje obłudę i małość III RP. Jestesmy postkolonialnym i neokolonialnym kraikiem. Jak powiedział jeden z rządzących naszą Ojczyzną cwaniaczków nasze państwo istnieje tylko teoretycznie. Wyszkowiak dotarł do przeciekawej sprawy. Dołączam do autora pierwszego wpisu. Przede wszystkim przesyłam tą drogą wyrazy szacunku dla bohatera artykułu.
Dodane przez Dafne, w dniu 15.12.2014 r., godz. 08.25
A co z miedzyludzką solidarnością, czy naprawdę w naszym mieście wszyscy znajomi do samorządowych etatów są bardziej ważni. Nie rozumię tych "zasłużonych" etatów, któych w naszym mieście są całe dziesiatki. Czy ktoś zastanowił się kiedyś, że mogą tu życ ludzie bardziej potrzebujący naszego wsparcia niż ci wszyscy partyjni cwaniacy.
Dodane przez Lucjan Szałajdzki, w dniu 15.12.2014 r., godz. 11.34
Nie masz cwaniaka nad Sobczaka. PiS się wali, a on zawsze do wierzchu wypłynie. To i oliwa z niego!

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta