• - Strona Główna

Piotr Głowacki

„Wyszkowiak”: Jako Ruch Narodowy krytykujecie Unię Europejską. Czy jest Pan w takim razie przeciwny Unii Europejskiej jako takiej, czy też jest Pan może za jej przemodelowaniem podług koncepcji Europy Narodów, federacji?
– Na początku Unia Europejska miała wyglądać inaczej, miała być Europą Narodów, skupiać się na współpracy gospodarczej. Dzisiaj poszło to o wiele dalej. Nastąpiła głęboko posunięta integracja polityczna. Jako Ruch Narodowy nie wierzymy w możliwość reformy Unii Europejskiej. Jako krótkoterminowy cel uznajemy walkę o polskie interesy, a także ograniczanie kompetencji Unii, zwrócenie jak największej ilości kompetencji odebranych państwom członkowskim. Natomiast długoterminowo, uważamy projekt Unii Europejskiej za bankruta, którego nie warto reformować. Unię Europejską należy zlikwidować, a w jej miejsce ustanowić Europę wolnych narodów.

Pana zdaniem ona się rozpadnie samoczynnie?
– Samoczynnie nic się nie dzieje. Kryzys gospodarczy, przysypany, ale nie zażegnany, może temu sprzyjać, ale bez wyraźnej woli ludzi Unia się nie rozpadnie – dopóki interes w jej utrzymywaniu mają Niemcy. Polacy w tym momencie są narodem pozytywnie nastawionym do Unii Europejskiej. Uważam to za efekt atmosfery panującej w mediach, propagandy rządowej odbywającej się za publiczne pieniądze. Warto zwrócić uwagę, że na zachodzie Europy poparcie dla Unii Europejskiej jest wyraźnie niższe i malejące i sądzę, że wkrótce ten trend dotrze również do nas. Jako Ruch Narodowy chcemy obalać narosłe wokół Unii mity i wskazywać realną alternatywę: Europę niepodległych, współpracujących gospodarczo państw. Poza Unią jest życie!

Państwo, jako jednego ze swoich głównych haseł, używają sformułowania „radykalna zmiana”. Jak my, wyborcy mamy ją rozumieć? Jak wy ją rozumiecie?
– Rozumiemy to dwojako. Z jednej strony to program: radykalna zmiana porządku panującego w Polsce – zmiana konstytucji, napisanie od nowa prawa gospodarczego, likwidacja ZUS, odbudowa armii, militaryzacja narodu, stanowcza walka z biurokracją i klikami, które przywłaszczyły sobie polskie państwo. To jest pierwszy aspekt: radykalne postulaty programowe. Z drugiej strony, radykalizm zmiany oznacza zmianę ludzi. W Polsce, od czasu Okrągłego Stołu rządzą te same osoby. Jedni odchodzą, przechodzą do pozycji i za cztery lata są znowu u władzy. Jest więc to zamiana przy tym samym stole tych samych ludzi. Oprócz radykalnie innych postulatów potrzebni są inni ludzie, nieskażeni układami, nowi, pełni ambicji i ideałów. Za takich się uważamy.

Dziesiąta rocznica w Unii Europejskiej była okazją do podsumowań i dyskusji na temat naszego członkostwa w niej, odpowiedzi na pytania co nam dała. Z drugiej strony, niemal w tym samym czasie obserwujemy niemoc Unii, państw Zachodu wobec kryzysu na Ukrainie. Być może oczekiwania wielu wobec Unii były inne niż pokazała praktyka. Okazało się na przykład, że UE nie zbuduje za nas elit, nie sprawi, że rządy będą mądre, a do władzy nie dojdą ludzi niekompetentni. To się przekłada na poziom centralny, ale i lokalny. Czy zmiana elit, którą chcecie wprowadzić, jest możliwa w najbliższym czasie, skoro establishment od lat jest zdominowany, przez jak Pan mówi, elity pookrągłostołowe. Czy ten monolit jest do ruszenia w przewidywanym okresie czasu?
– Jak najbardziej tak. To są nasze pierwsze wybory, nie oczekujemy, że z dnia na dzień zdobędziemy władzę. To jest pierwszy, mam nadzieję, że udany krok na dłuższej ścieżce, ścieżce do władzy. Podczas tych wyborów większość z nas nabiera pierwszych szlifów, jestem pewien, że z każdą kolejną kampanią wyborczą będziemy coraz pewniejsi. Udało nam się zarejestrować kandydatów we wszystkich okręgach wyborczych, co wbrew pozorom w Polsce nie jest proste. Jest to już pierwszy, mały sukces. Mamy młody elektorat. Według sondażu wykonanego po jednym z Marszów Niepodległości, który co roku organizujemy, około 1/3 młodych Polaków rozważała głosowanie na partię stworzoną przez organizatorów Marszu (wtedy nie działaliśmy jeszcze pod szyldem Ruchu Narodowego). To pokazuje, że wśród młodych jest zainteresowanie naszymi poglądami i działaniami. Patrzę w przyszłość z optymizmem. Oczywiście, nie wiem z jakim wynikiem skończymy najbliższe wybory, ale nasze działanie jest przewidziane na najbliższe lata, jesteśmy cierpliwi. Uważam, że prędzej czy później jesteśmy skazani na sukces. Dzięki konsekwencji i sile czerpanej z naszych ideałów, zastąpimy okrągłostołowe elity.

Poparcie młodych ludzi dla was to dość radykalny zwrot w tym sensie, że do tej pory uważało się, że są oni elektoratem partii liberalnych, Platformy Obywatelskiej, Ruchu Palikota. Młodzi się na tych ugrupowaniach zawiedli. Czy Pana zdaniem, ten zawiedziony elektorat jest w stanie zaakceptować postulaty radykalnie inne, takie jakie wy przedstawiacie?
– Rzeczywiście, panuje przekonanie o dualizmie istniejącym w polskim społeczeństwie: młodzi, nowocześni i liberalni kontra starsi, konserwatywni i zacofani. Nie zgadzam się z tym stereotypem. Istnieje coraz bardziej zauważalna grupa społeczna składająca się z młodych, dynamicznych i nowoczesnych ludzi, dla których „Bóg, Honor i Ojczyzna” nie jest pustym hasłem, ale kompasem w życiu. Od jakiegoś czasu zwracają na to uwagę również socjologowie – młodzi Polacy nie są tak liberalni, jak by tego chciały okrągłostołowe elity. Uważam, że istotnym czynnikiem jest tu Internet. Tym, co przez lata skutecznie blokowało dopływ świeżej krwi na polską scenę polityczną, było zamknięcie układu medialnego: telewizji, prasy. Internet przełamuje ten medialny monopol. Korzystamy z tego narzędzia, docieramy z naszymi postulatami do ludzi i okazuje się, że do wielu nasza wizja Polski, nasz sprzeciw wobec tego, co dzieje się w kraju, trafia. Namacalnym dowodem jest Marsz Niepodległości, który pomimo czarnego PR-u w mediach gromadzi bez mała 100 tys. ludzi!
Chcę także zwrócić uwagę, że nasza ideologia i wartości, choć są bardzo ważne, nie muszą być barierą dla osób niepodzielających ich w stu procentach. Nasze postulaty są po prostu zdroworozsądkowe. Chociażby sprzeciw wobec Unii nie wynika z naszej wrodzonej wrogości do tej instytucji, uważamy, że władza w Polsce lepiej rozumie problemy Polaków niż władza w Brukseli. To jest po prostu racjonalne i logiczne.

Można się zgodzić co do tego, jeśli chodzi o wasze postulaty gospodarcze, bo trudno się nie zgodzić z hasłem, że Polacy powinni mieć pracę w Polsce, biorąc chociażby pod uwagę na falę emigracji ludzi młodych. Ale w sprawach obyczajowych macie twarde jednoznaczne stanowisko i jesteście w nich niezjednani.
– Nie jesteśmy ugrupowaniem, które za wszelką cenę chce się dostać do władzy. Nie zajmujemy się, jak choćby Janusz Palikot, wypatrywaniem, skąd wieje wiatr chcąc dostosować swoje postulaty do opinii większości. Mamy swoje przekonania, jasno o nich mówimy, jeśli komuś nie pasują, to na nas nie zagłosuje. Jesteśmy szczerzy i autentyczni, nie będziemy się na siłę przymilać. Jeśli chodzi o stwierdzenie, że nasze postulaty są nieprzejednane... Co Pani ma na myśli?

Na przykład tendencja w krajach europejskich jest taka, że dopuszcza się małżeństwa par homoseksualnych. Państwo na pewno się na to nie zgodzą.
– Tak, nie ulega to wątpliwości. Za jeden z głównych problemów społecznych w Polsce uważam ślepe zapatrzenie w Zachód. Ludzie widzą, że tam jest zamożniej, a państwa funkcjonują sprawniej. To prawda. W ślad za tym idzie, niestety, akceptacja i podziw dla całego modelu państwa zachodniego. Jako Ruch Narodowy uważamy, że możemy czerpać pozytywne wzorce z Zachodu, musimy także rozwijać się gospodarczo, technologicznie, natomiast należy to oddzielić od spraw obyczajowych i kulturowych. Żywym i aktualnym symbolem złych zjawisk na Zachodzie jest ostatni konkurs Eurowizji. Chcemy uświadamiać ludzi, że Zachód bankrutuje i umiera. Wskaźniki zadłużenia i statystyki demograficzne jasno to pokazują. Za kilkadziesiąt lat Europa Zachodnia będzie wyglądała zupełnie inaczej. Kraje, w których za kilka dekad większość stanowić będzie ludność napływowa spoza Europy, trudno nazywać krajami europejskimi. My, Polacy jesteśmy w lepszej sytuacji, ponieważ na przykładzie Zachodu widzimy konsekwencje przemian kulturowych, które dziś próbuje się wprowadzać w Polsce. Uczmy się na cudzych błędach.

To nie oznacza wcale, że Europa się kiedyś nie obudzi i nie pójdzie w tę stronę, którą Pan postuluje…
– Co do Zachodu, nie bardzo w to wierzę. Mam kolegów narodowców z różnych krajów Zachodu – walczą, ale często widać u nich rezygnację i brak wiary w przyszłość.

Wspomniał Pan o planach na przyszłość. Ze spotkania z Robertem Winnickim w Wyszkowie wyniosłam wrażenie, że eurowybory są dla was trochę testem, nie oczekujecie wiele i szykujecie się na kolejne wyzwania.
– Tak, szykujemy się na długi marsz. Jeśli chodzi o eurowybory, mimo wysiłków i sukcesu organizacyjnego, z przyczyn obiektywnych nie wszystko ułożyło się po naszej myśli – „wystrzelił” Janusz Korwin-Mikke, z którym w tych wyborach rywalizujemy. Mamy z nim podobny stosunek do UE, walczymy w dużej mierze o zbliżony elektorat, choć jesteśmy niesłusznie wrzucani do jednego worka. Z pewnością w wyborach krajowych różnice między nami zaznaczą się wyraźniej. Patrząc na ostatnie sondaże, wydaje się, że Kongres Nowej Prawicy dostanie się do Parlamentu Europejskiego. Sądzę, że w Polsce jest miejsce na dwie eurosceptyczne partie – są sondaże, które również nam dają szanse na przekroczenie progu 5 proc., te gorsze zaś mobilizują nas do większego wysiłku. Jestem generalnie dobrej myśli, nie lubię fałszywej propagandy sukcesu i mówienia, że na pewno się dostaniemy. Z pewnością jest szansa, jeśli się uda to świetnie, jeżeli nie – wyciągniemy wnioski i będziemy iść dalej.

Różnica między wami polega na tym, że Janusz Korwin-Mikke na ten sukces pracuje od dwóch dekad, a wy dopiero zaczynacie. Wybory lokalne budzą wśród mieszkańców zapewne większe zainteresowanie niż te europejskie. Proszę zdradzić plany Ruchu Narodowego na najbliższe wybory samorządowe w Wyszkowie. Wystawcie swoich kandydatów, będziecie mieli swojego kandydata na burmistrza?
– Żadne decyzje jeszcze nie zapadły. Na pewno jednak jako Ruch Narodowy w wyborach samorządowych wystartujemy, w Wyszkowie wyborcy również o nas usłyszą.

Jak Pan ocenia obecną wyszkowską władzę?
– Negatywnie. Uważam, że w Wyszkowie rządzi klika oparta na nieformalnych i niejasnych powiązaniach. W samorządzie wyszkowskim, o czym wiele osób może w ogóle nie wiedzieć, nie ma opozycji. Partie, które na szczeblu centralnym publicznie gryzą się nieraz bardzo mocno, w Wyszkowie świetnie się dogadują. Tymczasem rywalizacja między partiami politycznymi jest absolutną podstawą w demokracji. Jeśli nie będzie jakiejś nowej siły, świeżego spojrzenia, nowych ludzi w polityce wyszkowskiej, tak zresztą jak i w polityce centralnej, to niewiele się zmieni. Do wyborów samorządowych przystąpimy jako realna opozycja wobec obecnego układu władzy.

Czy uważa Pan, że wyszkowianie dostrzegają wady obecnej władzy, potrzebują zmiany? W ostatnich wyborach burmistrz miał duże poparcie – wygrał już w pierwszej turze i rozpoczął trzecią kadencję u władzy. Czy teraz, Pana zdaniem, ludzie mają inne zdanie, widzą coś więcej, inaczej lokalną politykę?
– Nie sądzę, że widzą więcej, ale od tego jest kampania wyborcza, by te problemy podnosić. W ogóle społeczeństwo obywatelskie w Wyszkowie jest dość słabe. W mediach zbyt rzadko krytycznie patrzy się na poczynania burmistrza, czy szerzej: obozu władzy. W polityce centralnej wytyka się potknięcia władzy, patrzy się jej na ręce. W „Wyszkowiaku” widzę coraz więcej zdrowego krytycyzmu wobec władzy – tego jednak wciąż za mało.

Ale potrzeba również i rozmowy, debaty.
– W ogóle nie wiem, czy zwykły człowiek w Wyszkowie dyskutuje o takich problemach. Jesteśmy przyzwyczajeni do tego, co jest, bo nie jest tragicznie, da się żyć. Podejrzewam, że większość ludzi w Wyszkowie nie wie, jak wygląda układ władzy. Nie ma opozycji, wszyscy są dogadani ze wszystkimi. Jeśli pojawi się jakaś siła, która będzie o tym mówić, to być może część ludzi przejrzy na oczy.

Takim przebłyskiem była próba przeprowadzenia referendum dotyczącego odwołania burmistrza i Rady Miejskiej. Pełnomocnikiem grupy, która zainicjowała akcję zbierania podpisów, był Adam Kępka – działacz Ruchu Narodowego.
– Tak, była taka próba, niestety to się nie powiodło. Był to lekki falstart. Niemniej, wywołało to jednak pozytywne poruszenie w naszym politycznym światku, zwróciło uwagę, że obywatele mają dostępne instrumenty bezpośredniego wpływu na władzę. Być może jest to pomysł, do którego warto będzie powrócić. Póki co, w wyszkowskiej polityce stawiamy pierwsze kroki, wyciągnęliśmy wnioski, na pewno następnym razem będzie lepiej.

Pana zdaniem, okręgi jednomandatowe w samorządzie mogą oczyścić atmosferę polityczną, zmienić coś, wpłynąć pozytywnie na naszą przestrzeń publiczną?
– Na szczeblu centralnym nie jestem zwolennikiem zastosowania okręgów jednomandatowych, są przereklamowane, przez wielu mylnie uważane za panaceum na wszelkie zło. Natomiast w przypadku wyborów lokalnych, w których władza jest bliżej, gdzie wybiera się często swoich sąsiadów, osoby które się bezpośrednio zna, jestem za okręgami jednomandatowymi. Uważam, że pozwolą oczyścić atmosferę, rozbić układ władzy, a jeśli nie rozbić, to spowodować, że ta poczuje się zagrożona i będzie się bardziej przykładać do swoich obowiązków.

Skoro mówi Pan o konieczności rozbicia pewnych układów, to pewnie za kadencyjnością władz też Pan jest.
– Tak, choć nie uważam tego za dogmat. Jednak przy obecnym stanie polskiej samorządności: słabej kulturze politycznej na poziomie lokalnym, kadencyjność byłaby jak najbardziej odświeżającym czynnikiem.

Został mniej więcej tydzień kampanii wyborczej. Jaki będzie w Pana przypadku jej finał?
– We wtorek mamy spotkanie z Witoldem Tumanowiczem w miejskiej bibliotece, wcześniej planujemy pojawić się m.in. na targu, porozmawiać z ludźmi, rozdać swoje ulotki. Będzie okazja to swobodniejszej rozmowy ze zwykłymi ludźmi, także tymi niezainteresowanymi polityką.

Rozmawiała
Justyna Pochmara
justyna.pochmara@wyszkowiak.pl

Komentarze

Napisz komentarz

• Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
• Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
• Za treść komentarza odpowiada jego autor.
• Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl

Imię:

Tytuł:

Komentarz: