Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 22 grudnia 2024 r., imieniny Honoraty, Zenona



Albo się potrafi z ludźmi rozmawiać...

(Zam: 14.05.2014 r., godz. 17.25)

... albo nie i żadne umiejętności podporządkowywania ich sobie nie pomogą – mówi europoseł Jarosław Kalinowski o lokalnych politykach i ich szansach na sukces wyborczy. Definiując się jako entuzjastę samorządów, sam ponownie ubiega się o mandat w Parlamencie Europejskim.

 
Jarosław Kalinowski
fot. Justyna Pochmara

„Wyszkowiak”: W okręgu warszawskim rywalizuje Pan z innym mieszkańcem powiatu wyszkowskiego, Piotrem Głowackim z Komitetu Wyborczego Wyborców Ruch Narodowy. On w wyborach debiutuje, natomiast Pan jest w polityce od lat.
Jarosław Kalinowski: – Panu Piotrowi Głowackiemu życzę jak najlepiej, choć z poglądami Ruchu Narodowego się nie zgadzam. Ale na tym polega demokracja, że każdy może głosić różne spojrzenia na naszą rzeczywistość i przyszłość.

Jako poseł do Parlamentu Europejskiego zajmuje się Pan kwestiami całej zjednoczonej Europy, natomiast tutejsi mieszkańcy pytają przede wszystkim, co Pan zrobił dla powiatu wyszkowskiego.
– Nie jest do końca tak, że poseł w Parlamentu Europejskiego zajmuje się całą Europą. Można tak na to patrzeć, owszem, ale kiedy pracuje Parlament, Komisja Europejska czy Rada Europejska, równolegle ze sobą funkcjonują dwa określenia. Jedno to kompromis – bez znalezienia go i w Parlamencie Europejskim, i na forum Rady żadne prawo europejskie nie byłoby stworzone. W Polsce trudno czasem znaleźć porozumienie, a co dopiero, kiedy spotykają się przedstawiciele 28 państw mających różną sytuację i uwarunkowania. A jednak się to porozumienie znajduje. Charakterystyczne, że na każdym szczycie szefowie państw intensywnie obradują, czasem też w nocy, a potem kiedy z niego wracają mówią, że osiągnęli sukces. Nie ma takiego, który powiedziałby, że jest niezadowolony, że przegrał. Z jednej strony jest dążenie do kompromisu, a z drugiej bezwzględna walka o interesy narodowe. Absolutnie bezwzględna, bo każdy, czy w sytuacji dyskusji budżetowych czy regulacji prawnych w innych kwestiach, próbuje swoje rozwiązania przeforsować patrząc przez pryzmat własnego kraju. Ja pracowałem w Komisji Rolnictwa i Rozwoju Wsi Parlamentu Europejskiego przez pięć lat, przy czym cztery lata trwały prace nad reformą Wspólnej Polityki Rolnej. Rolą posłów, także moją, było tak zmodyfikować rekomendowane przez Komisję Europejską artykuły, paragrafy dokumentów legislacyjnych, by były jak najlepsze dla polskiego rolnictwa. Uważam, że to się udało. Sporo moich propozycji zostało uwzględnionych. Stały się częścią reformy, która m.in. dzięki nim nie będzie problematyczna dla polskiego rolnictwa. Wręcz przeciwnie.
Mógłbym teraz iść w szczegóły dotyczące wsparcia dotyczącego rolnictwa. Na przykład nie wejdzie w życie nowy sposób kwalifikowania obszarów rolniczych do tzw. obszarów o trudnych warunkach gospodarowania. Przy nowych zasadach, które były proponowane, podejrzewam że większość powiatu wyszkowskiego, może poza Długosiodłem, wypadłaby z możliwości korzystania ze wparcia dla takich terenów. A tak będzie korzystała.
Są też sprawy bardziej regionalne czy lokalne. Mazowsze jest jedynym regionem w Polsce, które kilka lat temu przekroczyło 75 proc. średniego unijnego Produktu Krajowego Brutto w przeliczeniu na mieszkańca. Z jednej strony możemy się cieszyć, że mamy taki dochód, ale z drugiej przekroczenie 75 proc. wyklucza ten region jako beneficjenta Polityki Spójności. W tej sprawie podejmowałem działania, trzeba było znaleźć sojuszników – okazało się, że wschodnie landy niemieckie mają podobną sytuację. Wylobbowaliśmy, że Mazowsze jako region przejściowy nadal będzie finansowane, choć na nieco innych zasadach. Nadal jednak jest to wsparcie znaczące, które daje wymierne korzyści. Mamy jednak nadal problem na Mazowszu w związku ze wspomnianym przekroczeniem 75 proc. PKB. Dzieje się tak ze względu na Warszawę, która osiąga 180 proc. średniej unijnej, a na przykład siedleckie, ostrołęckie nie osiąga 50 proc.

Były sugestie, żeby wydzielić Warszawę jako oddzielne województwo.
– Tak, jeśli chcemy, żeby nasze Mazowsze nadal mogło korzystać z unijnych pieniędzy. Uważam, że po 2020 r. nadal będą wspierane regiony słabiej rozwinięte, ale jeśli nie wydzielimy Warszawy, która fałszuje sytuację Mazowsza, to nie dostanie ono wsparcia, a lubelskie, podkarpackie będzie finansowane. Mazowsze płaci również niesławne janosikowe i przez to my, jako powiat, nie możemy być wspierani ze środków wojewódzkich. Trzeba iść prostą drogą, żeby sobie z tym problemem poradzić, a najprostszą jest wydzielenie Warszawy z Mazowsza. Jestem absolutnie zwolennikiem tego rozwiązania.

Wydaje się to oczywiste, ale dlaczego do tej pory nie było ku temu woli rządzących?
– Ja też się zastanawiam, dlaczego do tej pory nie zostało to przeprowadzone. Panowało przekonanie, że sprawę uda się załatwić na poziomie statystycznym. Teraz udało się wprowadzić region przejściowy, ale to ostatni raz kiedy zdołaliśmy ten problem obejść.

Te różnice w rozwoju Mazowsza rażąco widać szczególnie na jego wschodzie.
– Jeśli jesteśmy blisko Warszawy, to widać jej oddziaływanie. Wyszków jest w znacznej mierze sypialnią stolicy. Ale jeśli pojedziemy dalej, gdzie nawet kolej mazowiecka się nie zatrzymuje, to różnice widać, tam pozostaje tylko rolnictwo.

Na wydzieleniu Warszawy od reszty Mazowsza zapewne straci jedynie stolica.
– Jeśli ktoś osiągnie pewien pułap dochodu, to nie może już sięgać do wspólnej kasy, na którą się składają wszyscy podatnicy z całej Europy. My jako środowisko polityczne staramy się być reprezentantami Polski lokalnej – powiatowej, gminnej, tej naszej wiejskiej. Kiedy słyszy pani dyskusje na temat dziesięciu lat w Unii, to mówi się: autostrady, koleje, infrastruktura gazowa...

Tak wygląda słynny rządowy spot przygotowany na 10-lecie obecności Polski w Unii Europejskiej.
– No właśnie, tam tylko przez ułamek sekundy pojawia się łan pszenicy. Przez te 10 lat zostało zbudowanych 2 000 km autostrad, ale dróg powiatowych w skali kraju, zbudowanych bądź przebudowanych, ponad 15 000 km, a gminnych ponad 40 000 km. Dostaliśmy mniej pieniędzy na obszary wiejskie, ale 5 mld 200 mln euro z Polityki Spójności będzie przeznaczone na realizację zadań w Polsce lokalnej – infrastruktura, rewitalizacja, przedsiębiorczość na obszarach wiejskich. Jest też rządowy program drogowy finansowany częściowo z budżetu, częściowo z zysku Lasów Państwowych. Te pieniądze będą przeznaczone na budowę dróg lokalnych.

W nawiązaniu do stwierdzenia, że skupiacie się na Polsce lokalnej, można wspomnieć o konkursie dla sołectw z regionu siedlecko-ostrołęckiego, który zorganizował Pan niedawno w posłem Krzysztofem Borkowskim. Wśród wyróżnionych i nagrodzonych były też sołectwa z powiatu wyszkowskiego. Mieliście Państwo okazję przyjrzeć się im, porównać osiągnięcia. Jak pan ocenia absorpcję środków unijnych przez te środowiska i umiejętność ich wykorzystywania?
– Ponad 100 sołectw i sołtysów zgłosiło się do konkursu. Nie spodziewałem się, że będzie tak duży i pozytywny odzew. Trzeba nagradzać aktywnych – takich środowisk lokalnych jest bardzo dużo, a podejrzewam, że będzie jeszcze więcej, bo jesteśmy takim środowiskiem, że jeden drugiego podpatruje. Jak jest coś u sąsiada, to chce się mieć to i u siebie. Pamiętam jak zaczynałem jako wójt w 1990 r. – to świetne lata, mieliśmy więcej pieniędzy niż początkowo wydawało się, że będziemy mieli. Trzeba było myśleć, jak dobrze je zainwestować. Myśmy między sobą pozytywnie rywalizowali. Staraliśmy się przenosić dobre wzorce. Dziś jest podobnie.

A teraz przy przenoszeniu dobrych wzorców unijne pieniądze mają znaczenie?
– Te pieniądze są najlepiej wykorzystywane właśnie na poziomie samorządów gminnych, powiatowych. Jedynym problemem jest konieczność dysponowania wkładem własnym do projektów. W nowej perspektywie budżetowania unijnego udało nam się przynajmniej zakwalifikować podatek VAT jako koszt.
Oczywiście inwestycje z wykorzystaniem środków unijnych były realizowane w różnych dziedzinach, jak te słynne aquaparki, rewitalizacje obiektów, skwery, ławki, lampy. To wszystko dobrze, ale uważam, że lepiej postąpiły te gminy, które wykorzystując unijne środki kupowały tereny, zbroiły je, dzięki czemu powstawały swego rodzaju ministrefy ekonomiczne. To przyciąga miejsca pracy. Ci samorządowcy, którzy pod takim kątem ukierunkowali inwestycje, mają pewność, że w przyszłości społeczność lokalna na tym wygra. Przykład najbliższy to gmina Olszewo-Borki pod Ostrołęką – naprawdę dokonano tam czegoś bardzo imponującego w tej dziedzinie. Inny przykład, powiat przasnyski – lider w Polsce po względem absorpcji środków unijnych i inwestycji realizowanych w powiecie.

To inwestycje mało spektakularne, których efekty nie są widoczne od razu. Mówi się, że w wyborach do Parlamentu Europejskiego frekwencja będzie niska. Mieszkańcy zapewne nie czują się do końca poinformowani nawet na temat podstawowych aspektów dotyczących Unii Europejskiej. Dlaczego zamiast klasycznych spotkań wyborczych z mieszkańcami, podczas których mógłby Pan przedstawić swój program, dokonania, uczestniczy Pan w powiecie wyszkowskim w szkoleniach na temat dopłat organizowanych przez Agencję Restrukturyzacji i Modernizacji Rolnictwa?
– To jedynie wycinek mojej działalności. Szkolenia na temat dopłat są również potrzebne, a jako współautor przyjętych rozwiązań czuję się zobowiązany do pomocy w ich implikowaniu. Czas przedwyborczy to oczywiście szczególnie intensywny czas spotkań, ale ja odbyłem ich szereg na przestrzeni ostatnich lat. Mówiłem i o obszarach wiejskich, w których czuje się specjalistą i mam doświadczenie, i o innych sprawach, którymi się zajmowałem. Najbliższe tygodnie to będzie bardzo intensywny czas, ale w ogóle posłowanie w UE jest o wiele bardziej czasochłonne od parlamentaryzmu polskiego. Dla posłów z PSL w sposób szczególny, jest nas czterech w Parlamencie Europejskim, każdy ma swój macierzysty okręg wyborczy, ale mandaty zdobyliśmy dzięki głosom w całym kraju. Mam swoje biura poselskie w Białymstoku, Olsztynie, Katowicach, nie powiem, że bywam tam bardzo często, ale mam asystentów. Od czasu do czasu zaglądam do tych biur i staram się z ludźmi spotkać.

Jest też biuro w Wyszkowie. Jaki jest sens jego utrzymywania, skoro tak naprawdę nie można w nim nikogo zastać, jest zamknięte?
– Trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby w moim mieście powiatowym nie było mojego biura poselskiego, nawet jeśli działa ono symbolicznie. Są jednak okresy, że pracuje się w nim intensywniej. Główne biuro na Mazowszu jest w Warszawie. Z moimi asystentami skontaktować się można także drogą elektroniczną lub telefoniczną. Ja również nie mam zastrzeżonego telefonu, często się zdarza, że ludzie dzwonią do mnie albo nawet przyjeżdżają do mojego domu z różnymi sprawami.

Mimo wszystko, pieniądze na utrzymanie biura w Wyszkowie idą. Dziwnie to wygląda, że ktoś dostaje pieniądze na prowadzenie go, a nie można go zastać.
– Nie jest tak, że ktoś mając jakąś część etatu ma odsiedzieć swoje czekając, że ktoś przyjdzie albo nie. To biuro działa bardziej zadaniowo. Poza tym nie miałem sygnałów, żeby ktokolwiek kto chciał się ze mną spotkać, został odesłany z przysłowiowym kwitkiem.

Czy ma Pan plan na wypadek, gdyby nie udało się ponownie zostać członkiem Parlamentu Europejskiego?
– Kiedyś mówiłem i to do dziś jest aktualne – politykiem się bywa. W moim przypadku okres bycia politykiem jest dość długi, póki co. Ale jak ktoś jest rolnikiem, to jest też w pewnym sensie wolnym człowiekiem. W polityce jestem od 1990 r., kiedy to zostałem wójtem, w 1993 r. trafiłem do Sejmu. Są przypadki dłuższego stażu parlamentarnego, ale jest ich niewiele. Do emerytury trochę mi brakuje. Mam gospodarstwo, którym teraz zajmuje się przede wszystkim syn. W przypadku, gdybym nie został europosłem szukałbym jakiegoś zajęcia w kraju, ale na razie o tym nie myślę.

Przed nami wybory samorządowe, być może przez wielu postrzegane jako ważniejsze, bo dotyczą wyboru polityków, z którymi mamy na co dzień bezpośrednio kontakt. Jakie ma Pan refleksje dotyczące zastosowania po raz pierwszy okręgów jednomandatowych do rad gmin.
– W odczuciu mieszkańców wybory samorządowe są bardziej istotne, bo jak to mówią, koszula bliższa ciału, a Bruksela wydaje się daleko. Jestem entuzjastą samorządów, samorządności, to najlepsza szkoła społeczeństwa obywatelskiego. Zupełnie inaczej potrafimy korzystać z demokracji na poziomie gminy, czy powiatu, a zupełnie inaczej na poziomie województwa czy kraju. Od początku samorządów w gminach mniej licznych były okręgi jednomandatowe, ich zakres teraz się rozszerzył. Nie mam co do nich zastrzeżeń. Co innego bowiem wybory parlamentarne, a co innego samorządowe – tu się naprawdę wszyscy znają, szyld partyjny na poziomie gminnym czy powiatowym nie odgrywa kluczowej roli. Trzeba być po prostu w środowisku osobą znaną. Ludzie muszą mieć zaufanie do kandydata. Przy jednomandatowych okręgach ten mechanizm się sprawdza, zupełnie inaczej jest w wyborach parlamentarnych, czy na poziomie wojewódzkim – tu byłbym przeciwnikiem okręgów jednomandatowych. Jest wiele osób, które uważają, że takie okręgi byłyby lekarstwem na wszelkie niedociągnięcia, czy zło, które jest w polskiej demokracji. Te kraje, które je miały, idą w drugą stronę. Źle by było, gdyby środowiska społeczne, polityczne, które miałyby na przykład poparcie na poziomie 20 proc. nie miały swojej reprezentacji przez zastosowanie okręgów jednomandatowych. A tak mogłoby się zdarzyć.

Jaki ma Pan stosunek do postulatu niektórych, że w samorządach powinna być kadencyjność władzy wykonawczej?
– Nie zgadzam się z taką tezą. Wiem, że bierze się to z przekonania, że w samorządach jest sitwa, że działają lokalne układy, zwłaszcza w małych środowiskach. To nieprawda. Na przykład w Somiance mieliśmy dobrego wójta Mariana Skocznia, wydawało się, że jest nie do ruszenia. A teraz mamy dynamicznego wójta Andrzeja Żołyńskiego. Jest przykład Rząśnika – kto by pomyślał, że Jan Kozon może przegrać. W samorządzie jest tak, że albo się potrafi z ludźmi rozmawiać i dla nich pracować, albo nie i żadne umiejętności podporządkowywania ludzi, wyborców nie pomogą. Jestem o tym przekonany.
Rozmawiała
Justyna Pochmara

Komentarze

Dodane przez Kajko, w dniu 14.05.2014 r., godz. 20.25
Browo panie Kalinowski. Wielu by chciało tak jak pan, ale jakoś im to nie wychodzi.
Dodane przez Staś, w dniu 14.05.2014 r., godz. 21.35
Nie wiem jaki postęp zrobił powiat, ale pan Kalinowski dokonał skoku cywilizacyjnego. Z gumowcy w trzewiki. I nie jest to żadna złośliwość.
Dodane przez Kaliope, w dniu 14.05.2014 r., godz. 22.52
Ja nie moge już pana słuchać. o tym jak to bedziecie walczyc o te wyrównanie dopłat. Robicie coś wręcz przeciwnego, może więc pora wrócić do właściwej roli?
Koryto dla pana Kalinowskiego
Dodane przez Kidman, w dniu 15.05.2014 r., godz. 06.17
Kończ pan opowiadać te głupoty. wstdu oszczędź. Dla pana liczy sie tylko kasa, ojczyznę i rolników ma pan w dalekim poważaniu. Korytko panie Kalinowski, korytko w Brukseli to pana jedyny cel - reszta to prymitywne opakowanie.
Dodane przez obserwator, w dniu 15.05.2014 r., godz. 08.52
Kilka nieścisłości się wkradło. O to żeby nie wydzielać Warszawy z województwa mazowieckiego walczył m.in. marszałek Adam Struzik, szef mazowieckiego PSL, bo wtedy do marszałka nie trafiłyby pieniądze z bogatej Warszawy i nie byłoby się czym porządzić. W polityce polskiej mówią o negocjacji przepisów korzystnych dla każdego państwa członkowskiego UE a tu Kalinowski mówi wyraźnie o absolutnie bezwzględnej grze o interesy narodowe, niezależnie od frakcji, każdy, czy w sytuacji dyskusji budżetowych czy regulacji prawnych w innych kwestiach, próbuje swoje rozwiązania przeforsować patrząc przez pryzmat własnego kraju. Jak to się ma do ugodowej polityki koalicji PO-PSL. W sprawie kadencyjności Kalinowski powiedział ciekawą rzecz: ..... w Somiance mieliśmy dobrego wójta Mariana Skocznia, wydawało się, że jest nie do ruszenia. A teraz mamy dynamicznego wójta Andrzeja Żołyńskiego. Jest przykład Rząśnika - kto by pomyślał, że Jan Kozon może przegrać. W samorządzie jest tak, że albo się potrafi z ludźmi rozmawiać i dla nich pracować, albo nie i żadne umiejętności podporządkowywania ludzi, wyborców nie pomogą. Czyżby Kalinowski przewidywał porażkę burmistrza Nowosielskiego w wyborach samorządowych?
Dodane przez hajke, w dniu 15.05.2014 r., godz. 17.06
O tym samy pomyślałam, czyżby pan burmistrz był jedynie napompowanym różowym balonikiem. Może jest coś w tym, że wystarczy mała "szpileczka" i wszystko pójdzie z hukiem. 12 lat może nie było najgorsze jako srednia, ale ostatnie lata to szerge nieporozumień. Zaraz powstanie spalarnia śmieci, 100 tysięcy pójdzie na głupawą zabawkę fontannę w kiepskim miejscu, pod nosem zafundował nam cynkownię. Chce burzyć stadion w imie niepojetych interesów. Kurz i błoto na drodze do Mleksu z higienichną produkcją spożywczą, a jednocześnie super inwestycja w kostkę na przeciwko, na ulicy Stolarskiej prowadzącej do skupu złomu. Bloki na nadbużańskiej skarpie na ul. Kościelnej. Ohydne gale boksu bez zasad i bandyckie efekty tej promocji. Kiepsko to wszystko wygląda. A prawdą jest, że on również mysli, że jest do tego stołka przyspawany. A co będzie?
do wąsatego kandydata
Dodane przez Czesio, w dniu 15.05.2014 r., godz. 22.12
Dla Kalinowskiego liczy się tylko koryto bo gdyby zarabiał nawet srednią krajową takich bzdur by nie gadał. Gdyby PSL nie rządził w naszym powiacie i nie rozdawał stołków dla wszystkich możliwych swoich kolegów to Kalinowski byłby może dziś wójtem Somianki. Co zrobił dla naszego miasta przez 20 lat swojego politykowania - prawie nic, ale ile dla swojej rodziny i kolesiów. Takim europosłom mówimy - AUT lub bardziej dosadnie - WON
Dodane przez Józef, w dniu 16.05.2014 r., godz. 08.33
Ja myślałęm, że starosta Bocin zotawił słupy na I Armii Wojska Polskiego pod plakaty dla Jarka, a tu patrz, Wszystkie zajął mało znany Kozłowski.
a
Dodane przez wyszkowiaczek, w dniu 16.05.2014 r., godz. 11.17
Dużo się słyszy żeby iść na wybory bo to ważne, zgadzam się. Ale na kogo głosować? Żaden z kandydatów nie jest wart aby oddać na niego glos. Pan Kalinowski uaktywnia się tylko przed wyborami na spotkaniach swojej partii, takie mam odczucie. Przed zakończeniem kadencji można go wreszcie zobaczyć, przeczytać artykuł w gazecie a nie tego oczekuje od mojego reprezentanta w UE czy Posła. Padło pytanie co konkretnie zrobił, nie jestem rolnikiem i nie mam z tym (bezpośrednio) nic wspólnego. Już Bodio jest konkretniejszy, powalczył o węzeł w Knurowcu. W wyborach samorządowych trzeba stawiać na kandydatów niezależnych, których nie ogranicza zaplecze partyjne.
do obserwatora
Dodane przez G7, w dniu 16.05.2014 r., godz. 11.43
Może Pan Jarosław ma na myśli zastąpienie Grzegorza Zdzisławem, PSL do kompletu.
Dodane przez Zołza, w dniu 16.05.2014 r., godz. 12.46
Jarku, nie bądź facet, zapuśc brodę!
Dodane przez Szałajda, w dniu 16.05.2014 r., godz. 14.32
Nie zgadzam się z taką tezą. Wiem, że bierze się to z przekonania, że w samorządach jest sitwa, że działają lokalne układy, zwłaszcza w małych środowiskach. To nieprawda. - A afery samorządowo-agencyjne związane z ELLEWAREM, ARMiR z udziałem PSL?
Dodane przez A>K, w dniu 17.05.2014 r., godz. 06.42
Na każdego głosującego na Kalinowskiego i PSL patrzę z politowaniem. Albo to ktoś powiązany układzikami z PSL (np: miejscem pracy) albo uwikłany w jakieś interesy i liczne interesiki prowadzone przez PSL. Koryto dla działaczy PSL i korytko dla wspierających to azymut PSL i W zdrowym moralnie społeczeństwie taka korytowa partia nie moglaby istnieć. Polska to jednak dziwny kraj.
Dodane przez adam, w dniu 18.05.2014 r., godz. 11.04
Czuję siarkę, która rozwali cały ten układ PO-PSL niszczący Polskę. Eurowybory będą tym pierwszym pęknięciem, który zrobi wyrwę. Głosuję na Kuźmiuka z listy PiS.
Dodane przez J, w dniu 18.05.2014 r., godz. 12.50
Kuźmiuk to naprawdę zaangażowany pozytywnie gość. Kiedyś marszałek wojewodztwa mazowieckiego i członek PSL. Też głosuję na Kuźmiuka.
Dodane przez Armand, w dniu 18.05.2014 r., godz. 17.25
A więc niech będzie nawet Kuźmiuk. Byleby nie ten prezentowany w tym artykule wąsaty korytowiec. Gdyby tak ziemia chciała pochłonąć tych kombinatorów koalicji PO-PSL za to co zrobili z tym Krajem i z tym Narodem. To na pewno byłaby choć namiastka sprawiedliwości..
Dodane przez Jacek, w dniu 19.05.2014 r., godz. 12.31
Zbigniew Kuźmiuk, to naprawdę mocny kandydat. Nie wolno dopuscić, aby scenę polityczną popsuli politycy ppokroju i formatu Palikota. To między innymi im zawdzięczamy podwyższenie wieku emerytalnego.
Dodane przez Mamhaka, w dniu 19.05.2014 r., godz. 17.01
PSL niech uważa na Mamhaka, co z PO ostrzą zęby na opanowanie samorządu powiatowego.
Dodane przez Chłopuś, w dniu 19.05.2014 r., godz. 21.25
Trzeba będzie mu zadać kilka niewygodnych pytań. Ludzie się odwracają, widać to po tych przedwyborczych spotkaniach. Sama geriatria. I zawodowi korytowcy.
Dodane przez Syriusz, w dniu 21.05.2014 r., godz. 00.00
PSL niech uważa na Bocina!

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta