Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 22 grudnia 2024 r., imieniny Honoraty, Zenona



Rzeka jak w górach

(Zam: 26.03.2014 r., godz. 16.11)

Siedmiu lubiących przygody kolegów ruszyło 8 marca na, jak się okazało, bardzo zwałkowy spływ kajakowy rzeką Rządzą. Był to rekonesans przed planowanym spływem z dzieciakami i młodzieżą z grup pedagogiki niekonwencjonalnej.

Pierwsza część rekonesansu odbyła się rok temu w lutym, gdy z Arturem Laskowskim ruszyliśmy tą rzeczką w czasie śnieżnej zawiei. Od razu nas urzekła swoją malowniczością i przeszkodami – sztucznymi i naturalnymi wodospadami, kaskadami i zwaliskami drzew. Problemem dla niedoświadczonych są wystające z wody głazy, a jeszcze większym te ukryte tuż pod powierzchnią wody. W bystrym nurcie kajak wpływa na taki głaz, zawiesza się – nurt przesuwa go na bok i wywraca. Trzeba się tęgo napracować, by tego uniknąć. Zimą wydawało się, że poziom wody nie był zbyt wysoki, więc teraz postanowiliśmy przetrzeć szlak dla młodzieży. Tym razem ruszyliśmy bardziej w górę rzeki i od razu zaczęło się od przygody. Chłopcy pozując do zdjęć stanęli na drzewie, to jednak nie wytrzymało ciężaru – tak odbyła się pierwsza „kąpiel”. Dla nas pierwszą przeszkodą do pokonania kajakami było zwalone, wpół zanurzone drzewo, które trzeba było sforsować.
Pogoda była fantastyczna, wręcz gorąco. Rzeka przepiękna, aż wierzyć się nie chciało, że to tak niedaleko od Wyszkowa. Mijaliśmy tablice z informacjami dla wędkarzy „Uwaga woda górska” i coś w tym jest – Rządza niezwykle meandruje, płynie głębokimi, zalesionymi wąwozami, atrakcyjnością nie ustępuje żadnym, znanym z niezwykłego krajobrazu, popularnym polskim rzekom. Pierwsze niskie kładki próbowaliśmy przeskoczyć rozpędem. W kajakach płynęliśmy pojedynczo, inaczej się nie dało. Jedynie najmłodszy Dominik wybrał się z tatą Arturem – hartem ducha i chęcią przeżywania przygód nie ustępował nam, starszym.
Dopłynęliśmy w końcu do pierwszych zwałek, nurt był bardzo bystry – ciężko było trzymać się wysokich i stromych brzegów, woda odrywała od nich kajaki. Wyjść i wyciągnąć je na brzeg w takich warunkach najczęściej się nie daje. Jedynie rozpęd i skok na przeszkodę lub wbicie się pod nią może pomóc. Manewr ten można wykorzystać tylko raz, bo zawrócić się nie da rady, a próba cofania się pod tak spychający nurt to syzyfowa praca. Każdy radzi sobie więc jak umie swoim sposobem, często wymyślonym w ostatniej chwili. Czasami będąc w środku kajaku trzeba go siłą wcisnąć, by się zmieścił się pod zwalonym drzewem. Można też przedzierać się nad przeszkodą i różnymi sposobami próbować powrotu na siedzisko kajaka.
Było niezwykle wesoło, morale w grupie bardzo wysokie. Każdy się śmiał z siebie i kolegów, a zarazem dopingowaliśmy i pomagaliśmy sobie nawzajem. Dopingowali też okoliczni napotkani mieszkańcy, którzy jeszcze na tym odcinku rzeki kajaków widzieli. Śmiali się z nami i życzyli szczęśliwej drogi.
Po sześciu godzinach płynięcia (była tylko piętnastominutowa przerwa) przepłynęliśmy w linii prostej raptem około ośmiu kilometrów. Tak zakończyliśmy spływ zgodnie z planem. Wszyscy mieli twarze czerwone od słońca i wysiłku. Każdy z nas zaskoczony był pięknem małej Rządzy i chętny na ponowną wyprawę po jeszcze dłuższym odcinku tej jedynej w naszych stronach górskiej rzeki. Młodzież z pedagogiki niekonwencjonalnej musi poczekać i nabrać doświadczenia w wiosłowaniu, by nią popłynąć, a jest to przy ich zaangażowaniu bardzo możliwe…
Andrzej Grajczyk, oprac. J.P.

***
W spływie brali udział członkowie Stowarzyszenia Inicjatyw Społecznych „WIATRAK” i klubu „GIMNAZJON – APIN 1991” wspierający jako wolontariusze działania Pedagogiki Niekonwencjonalnej.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta