„Marzenia są po to, by je spełniać”
(Zam: 07.08.2013 r., godz. 10.30)Łukasz Zyśk (26 lat) rodowity wyszkowianin, z wykształcenia handlowiec z zawodu i zamiłowania fotograf.
Wyszkowiak: Jak nauczyłeś się robić profesjonalne zdjęcia?
Łukasz Zyśk: - Sam, nawet bez książek. Uczyłem się robiąc kolejne zdjęcia i starając się, by każde następne było lepsze od poprzedniego, chyba mam tak do dziś. Zaczęło się od pierwszego aparatu, który pojawił się w moim domu. Robiłem nim setki zdjęć, wszystkiemu co się dało. Wymarzoną lustrzankę kupiłem za wygraną w zakładach bukmacherskich i tak się zakochałem na maksa w fotografii. Później pierwsze sesje modelingowe i posypały się zlecenia.
Od jakiego momentu zdecydowałeś, że będzie to Twój zawód?
- Wujek, który musiał przejść dość poważną operację, poprosił mnie o zastąpienie go podczas fotografowania ceremonii ślubnej. Zgodziłem się, choć byłem przerażony – jak przed pierwszą w życiu randką (śmiech ), ale udało się. Para młoda była bardzo zadowolona z efektów mojej pracy. Poczułem wtedy ogromną satysfakcję i pewność, że to jest moje powołanie.
W jakich zdjęciach się specjalizujesz?
- W fotografii ślubnej, dziecięcej, modelingowej oraz ciążowej, ale zdarza mi się również fotografia produktowa, a czasem dla samego siebie krajobrazowa. Moim największym konikiem jest jednak fotografia ślubna – temat dość trudny, ale często przepełniony emocjami. Lubię stać obok i zauważać to, czego inni w danych momentach nie widzą, fotografować ludzi, którzy nie pozują, a są naturalni.
Jaki był Twój pierwszy aparat fotograficzny, a na jakim sprzęcie dziś pracujesz?
- Taki, od którego zaczęła się moja pasja, śmieszny jak na obecne czasy, aparat kompaktowy Kodaka EasyShare, ale kilka lat temu to naprawdę było coś. Niestety, przy rozwoju techniki jaki teraz jest tamten aparat nie za bardzo może konkurować z obecnym sprzętem fotograficznym. W tej chwili pracuję na w pełni profesjonalnym sprzęcie firmy Canon – chyba właśnie podpadam właścicielom aparatów firmy Nikon, ale nie wierzę w wojnę między posiadaczami tych marek, bo uważam, że obie firmy mają coś naprawdę fajnego do zaoferowania – niestety, niemożliwe jest połączenie najlepszych cech aparatów obu marek.
Co nazwałbyś sukcesem w swojej pracy?
- Odczuwam sukces za każdym razem, gdy ktoś patrzy na moje zdjęcia i mówi „wow”, lub jak się czasem zdarza, roni łzy szczęścia oglądając np. reportaż z własnego ślubu. Dla mnie największym sukcesem jest uznanie ludzi, ich zachwyt nad tym, co robię. To chyba dla mnie największa nagroda.
Czym możesz się poszczycić?
- Nieczęsto startuję w konkursach, ale jeśli już gdzieś wysyłałem zdjęcia to gdzieś tam się czasem pojawiały, np. w kalendarzu pewnej dość dużej firmy czy fundacji Dawca.pl, gdzie dwukrotnie moje zdjęcie zostało zdjęciem miesiąca. Pochwalę się również, że jedno z moich zdjęć wykonane osobie pełniącej rolę publiczną w naszym rządzie obiegło wiele polskich gazet.
Co Cię wzrusza, inspiruje?
- Ludzie, ich emocje i uczucia, które staram się oddać na zdjęciach. Często podglądam innych wielkich fotografów, oglądam sporo filmów, czy przyglądam się obrazom w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Może to dziwne i niewiarygodne, ale wiele w ten sposób możemy się nauczyć , bo przecież film to wiele kadrów złożonych w jedną całość, a obraz to nic innego jak zdjęcie, tylko stworzone za pomocą pędzla i farby, czy ołówka.
Uważasz się za artystę?
- Zdecydowanie nie, uważam się za zwykłego człowieka. Jedyne czym mogę się różnić od innych, to mój sposób patrzenia i postrzegania świata, moja wrażliwość czy moje myśli.
Gdzie pracujesz? Działasz sam?
- W tej chwili pracuję w studiu fotograficznym FOTO FRONTIER, gdzie współpracuję z wizażystką i właścicielem studia Ingą Łukasiuk.
Łączysz pasję z zarabianiem na życie, wyobrażasz sobie siebie kiedyś w innym zawodzie?
- W tej chwili chyba już nie, bo co może być lepszego w życiu niż zarabianie na swojej pasji? Tylko trzeba pamiętać o jednym, by pieniądze nie stały się ważniejsze od tego co kochamy.
Jesteś szczęśliwym człowiekiem? Co możesz powiedzieć sam o sobie?
- Tak, jestem szczęśliwym człowiekiem – jestem zdrowy, robię co lubię i mam marzenia do spełnienia. Jestem optymistą, chyba tylko w ten sposób można osiągnąć wiele. Ciężko jest opisywać samego siebie. Sądzę, że jestem skromnym chłopakiem, któremu pewność siebie dają ludzie, zadowoleni z efektów mojej pracy. Do moich cech mogę chyba wymienić też wytrwałość w dążeniu do celu i wrażliwość na otaczający świat, co pozwala mi na postrzeganie go w troszkę innych sposób niż robią to pozostali ludzie.
Nad czym aktualnie pracujesz? Czy można się z Tobą umówić na sesję od zaraz?
- Mamy tzw. sezon ślubny, więc większość mojego czasu pochłania praca nad zdjęciami ślubnymi, ale jeśli ktoś jest chętny na sesję modelingową, dziecięcą czy ciążową, to też staram się na to znaleźć czas.
Wygląda na to, że jesteś bardzo zapracowany, istnieją aktualnie chwile w Twoim życiu bez tematu fotografii?
- Chyba tylko, gdy śpię nie poświęcam jej czasu, poza tym prawie zawsze gdzieś w mojej głowie krążą kadry. Mój tryb życia jest bardzo specyficzny , praktycznie każdy weekend w roku pracuję jako fotograf na różnych imprezach typu śluby, chrzty, studniówki. Resztę tygodnia poświęcam na obróbkę wcześniej zrobionych zdjęć lub na wykonywaniu plenerów ślubnych oraz innych sesji. Muszę rezygnować z wielu rzeczy, jak np. sobotnie spotkania ze znajomymi, bo praktycznie każdy weekend jestem w pracy. Zdarza się też pracować w święta, które każdy spędza z bliskimi lub rodziną.
Najdziwniejsze, najciekawsze, najśmieszniejsze zlecenie to…?
- Każde jest dla mnie ciekawe, bo nigdy nie ma dwóch takich samych, ale chyba najciekawsze to możliwość fotografowania z zaprzyjaźnioną firmą realizacji reklam społecznościowych dla NFZ promujących ochronę zdrowia.
Czy kiedykolwiek z jakiegokolwiek powodu zrezygnowałeś ze zlecenia?
- Czasem trzeba odmówić, przeważnie powodem jest zajęty już termin, ale rezygnowałem też ze zleceń, gdy ktoś chciał, bym bawił się w prywatnego detektywa. Kiedyś napisał do mnie pewien chłopak z prośbą o fotografowanie z ukrycia dziewczyny, w której był zakochany. Z tych zdjęć chciał jej zrobić później prezent. Z rozmowy wynikło, że miałem być podglądaczem, bawić się w detektywa. Oczywiście odmówiłem wykonania zlecenia.
Mówią, że szewc bez butów chodzi. Czy zawodowy fotograf posiada zdjęcia własnego wizerunku?
- Z tym szewcem to spora prawda. Częściej zdarza mi się stać za niż przed obiektywem. Ale mam też zdjęcia zrobione mi przez innych fotografów, znajomych, bo w końcu zdjęcia to naprawdę fajna pamiątka na lata.
Czy w dziedzinie fotografii istnieje dla Ciebie jakiś autorytet?
- Jednym z większych jest chyba Jose Villa – jeden z dziesięciu najlepszych fotografów ślubnych i co ciekawe, wciąż korzystający z aparatu na klisze, tylko wspomaga się aparatem cyfrowym.
O czym marzysz?
- O tym, by być najlepszym (śmiech ). Chciałbym pojawić się wśród dziesięciu najlepszych fotografów ślubnych świata.
Jakie jest Twoje motto?
- „Niemożliwe – to tylko wielkie słowo rzucone na wiatr przez maluczkich, którzy godzą się z naturalną koleją rzeczy, zamiast wykrzesać siły, aby ją zmienić. Niemożliwe to nie fakt, to jedynie opinia. Impossible is nothing” – Muhammad Ali.
Chciałbyś coś dodać?
- Chciałbym zmotywować innych: nie dajcie sobie nigdy wmówić, że czegoś nie potraficie. Jeśli macie marzenia, musicie je chronić. Ludzie, gdy nie potrafią sami czegoś zrobić, twierdzą, że Ty też nie możesz. Jeśli czegoś chcesz, to o to walcz. Marzenia są po to, by je spełniać.
Rozmawiała
Paulina Dąbrowska
Łukasz Zyśk: - Sam, nawet bez książek. Uczyłem się robiąc kolejne zdjęcia i starając się, by każde następne było lepsze od poprzedniego, chyba mam tak do dziś. Zaczęło się od pierwszego aparatu, który pojawił się w moim domu. Robiłem nim setki zdjęć, wszystkiemu co się dało. Wymarzoną lustrzankę kupiłem za wygraną w zakładach bukmacherskich i tak się zakochałem na maksa w fotografii. Później pierwsze sesje modelingowe i posypały się zlecenia.
Od jakiego momentu zdecydowałeś, że będzie to Twój zawód?
- Wujek, który musiał przejść dość poważną operację, poprosił mnie o zastąpienie go podczas fotografowania ceremonii ślubnej. Zgodziłem się, choć byłem przerażony – jak przed pierwszą w życiu randką (śmiech ), ale udało się. Para młoda była bardzo zadowolona z efektów mojej pracy. Poczułem wtedy ogromną satysfakcję i pewność, że to jest moje powołanie.
W jakich zdjęciach się specjalizujesz?
- W fotografii ślubnej, dziecięcej, modelingowej oraz ciążowej, ale zdarza mi się również fotografia produktowa, a czasem dla samego siebie krajobrazowa. Moim największym konikiem jest jednak fotografia ślubna – temat dość trudny, ale często przepełniony emocjami. Lubię stać obok i zauważać to, czego inni w danych momentach nie widzą, fotografować ludzi, którzy nie pozują, a są naturalni.
Jaki był Twój pierwszy aparat fotograficzny, a na jakim sprzęcie dziś pracujesz?
- Taki, od którego zaczęła się moja pasja, śmieszny jak na obecne czasy, aparat kompaktowy Kodaka EasyShare, ale kilka lat temu to naprawdę było coś. Niestety, przy rozwoju techniki jaki teraz jest tamten aparat nie za bardzo może konkurować z obecnym sprzętem fotograficznym. W tej chwili pracuję na w pełni profesjonalnym sprzęcie firmy Canon – chyba właśnie podpadam właścicielom aparatów firmy Nikon, ale nie wierzę w wojnę między posiadaczami tych marek, bo uważam, że obie firmy mają coś naprawdę fajnego do zaoferowania – niestety, niemożliwe jest połączenie najlepszych cech aparatów obu marek.
Co nazwałbyś sukcesem w swojej pracy?
- Odczuwam sukces za każdym razem, gdy ktoś patrzy na moje zdjęcia i mówi „wow”, lub jak się czasem zdarza, roni łzy szczęścia oglądając np. reportaż z własnego ślubu. Dla mnie największym sukcesem jest uznanie ludzi, ich zachwyt nad tym, co robię. To chyba dla mnie największa nagroda.
Czym możesz się poszczycić?
- Nieczęsto startuję w konkursach, ale jeśli już gdzieś wysyłałem zdjęcia to gdzieś tam się czasem pojawiały, np. w kalendarzu pewnej dość dużej firmy czy fundacji Dawca.pl, gdzie dwukrotnie moje zdjęcie zostało zdjęciem miesiąca. Pochwalę się również, że jedno z moich zdjęć wykonane osobie pełniącej rolę publiczną w naszym rządzie obiegło wiele polskich gazet.
Co Cię wzrusza, inspiruje?
- Ludzie, ich emocje i uczucia, które staram się oddać na zdjęciach. Często podglądam innych wielkich fotografów, oglądam sporo filmów, czy przyglądam się obrazom w poszukiwaniu ciekawych kadrów. Może to dziwne i niewiarygodne, ale wiele w ten sposób możemy się nauczyć , bo przecież film to wiele kadrów złożonych w jedną całość, a obraz to nic innego jak zdjęcie, tylko stworzone za pomocą pędzla i farby, czy ołówka.
Uważasz się za artystę?
- Zdecydowanie nie, uważam się za zwykłego człowieka. Jedyne czym mogę się różnić od innych, to mój sposób patrzenia i postrzegania świata, moja wrażliwość czy moje myśli.
Gdzie pracujesz? Działasz sam?
- W tej chwili pracuję w studiu fotograficznym FOTO FRONTIER, gdzie współpracuję z wizażystką i właścicielem studia Ingą Łukasiuk.
Łączysz pasję z zarabianiem na życie, wyobrażasz sobie siebie kiedyś w innym zawodzie?
- W tej chwili chyba już nie, bo co może być lepszego w życiu niż zarabianie na swojej pasji? Tylko trzeba pamiętać o jednym, by pieniądze nie stały się ważniejsze od tego co kochamy.
Jesteś szczęśliwym człowiekiem? Co możesz powiedzieć sam o sobie?
- Tak, jestem szczęśliwym człowiekiem – jestem zdrowy, robię co lubię i mam marzenia do spełnienia. Jestem optymistą, chyba tylko w ten sposób można osiągnąć wiele. Ciężko jest opisywać samego siebie. Sądzę, że jestem skromnym chłopakiem, któremu pewność siebie dają ludzie, zadowoleni z efektów mojej pracy. Do moich cech mogę chyba wymienić też wytrwałość w dążeniu do celu i wrażliwość na otaczający świat, co pozwala mi na postrzeganie go w troszkę innych sposób niż robią to pozostali ludzie.
Nad czym aktualnie pracujesz? Czy można się z Tobą umówić na sesję od zaraz?
- Mamy tzw. sezon ślubny, więc większość mojego czasu pochłania praca nad zdjęciami ślubnymi, ale jeśli ktoś jest chętny na sesję modelingową, dziecięcą czy ciążową, to też staram się na to znaleźć czas.
Wygląda na to, że jesteś bardzo zapracowany, istnieją aktualnie chwile w Twoim życiu bez tematu fotografii?
- Chyba tylko, gdy śpię nie poświęcam jej czasu, poza tym prawie zawsze gdzieś w mojej głowie krążą kadry. Mój tryb życia jest bardzo specyficzny , praktycznie każdy weekend w roku pracuję jako fotograf na różnych imprezach typu śluby, chrzty, studniówki. Resztę tygodnia poświęcam na obróbkę wcześniej zrobionych zdjęć lub na wykonywaniu plenerów ślubnych oraz innych sesji. Muszę rezygnować z wielu rzeczy, jak np. sobotnie spotkania ze znajomymi, bo praktycznie każdy weekend jestem w pracy. Zdarza się też pracować w święta, które każdy spędza z bliskimi lub rodziną.
Najdziwniejsze, najciekawsze, najśmieszniejsze zlecenie to…?
- Każde jest dla mnie ciekawe, bo nigdy nie ma dwóch takich samych, ale chyba najciekawsze to możliwość fotografowania z zaprzyjaźnioną firmą realizacji reklam społecznościowych dla NFZ promujących ochronę zdrowia.
Czy kiedykolwiek z jakiegokolwiek powodu zrezygnowałeś ze zlecenia?
- Czasem trzeba odmówić, przeważnie powodem jest zajęty już termin, ale rezygnowałem też ze zleceń, gdy ktoś chciał, bym bawił się w prywatnego detektywa. Kiedyś napisał do mnie pewien chłopak z prośbą o fotografowanie z ukrycia dziewczyny, w której był zakochany. Z tych zdjęć chciał jej zrobić później prezent. Z rozmowy wynikło, że miałem być podglądaczem, bawić się w detektywa. Oczywiście odmówiłem wykonania zlecenia.
Mówią, że szewc bez butów chodzi. Czy zawodowy fotograf posiada zdjęcia własnego wizerunku?
- Z tym szewcem to spora prawda. Częściej zdarza mi się stać za niż przed obiektywem. Ale mam też zdjęcia zrobione mi przez innych fotografów, znajomych, bo w końcu zdjęcia to naprawdę fajna pamiątka na lata.
Czy w dziedzinie fotografii istnieje dla Ciebie jakiś autorytet?
- Jednym z większych jest chyba Jose Villa – jeden z dziesięciu najlepszych fotografów ślubnych i co ciekawe, wciąż korzystający z aparatu na klisze, tylko wspomaga się aparatem cyfrowym.
O czym marzysz?
- O tym, by być najlepszym (śmiech ). Chciałbym pojawić się wśród dziesięciu najlepszych fotografów ślubnych świata.
Jakie jest Twoje motto?
- „Niemożliwe – to tylko wielkie słowo rzucone na wiatr przez maluczkich, którzy godzą się z naturalną koleją rzeczy, zamiast wykrzesać siły, aby ją zmienić. Niemożliwe to nie fakt, to jedynie opinia. Impossible is nothing” – Muhammad Ali.
Chciałbyś coś dodać?
- Chciałbym zmotywować innych: nie dajcie sobie nigdy wmówić, że czegoś nie potraficie. Jeśli macie marzenia, musicie je chronić. Ludzie, gdy nie potrafią sami czegoś zrobić, twierdzą, że Ty też nie możesz. Jeśli czegoś chcesz, to o to walcz. Marzenia są po to, by je spełniać.
Rozmawiała
Paulina Dąbrowska
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl