Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 22 grudnia 2024 r., imieniny Honoraty, Zenona



„Tatuaż nie zmieni życia, dopóki człowiek nie polubi samego siebie”

(Zam: 15.05.2013 r., godz. 10.30)

Daniel Sarnacki ma 24 lata, skończył technikum mechaniczne, ale na co dzień zajmuje się czymś zupełnie innym. Jego pasja wymaga precyzji, dokładności i cierpliwości, a także talentu, warsztatu i zamiłowania. Daniel jest tatuażystą.

Wyszkowiak: Jak wyglądały Twoje początki z tatuażem?
Daniel Sarnacki: - Moja przygoda zaczęła się w szkole średniej, gdy miałem dziewiętnaście lat, aczkolwiek samo zjawisko tatuażu interesowało mnie już od gimnazjum. Miałem o tym nikłe pojęcie, nie widziałem nawet profesjonalnej maszyny do takiego ozdabiania ciała. Zacząłem zbierać informacje na ten temat w sieci oraz w prasie. Tak było do momentu, w którym natknąłem się na Tomka, tatuażystę z naszego miasta. To on wyjaśnił mi, na czym to wszystko polega, jak odbijać wzory na skórze, pokazał techniki prowadzenia linii, cieniowania oraz nakładania koloru.

Trudne były kolejne etapy zdobywania doświadczenia?
- Na początku tatuaże wykonywałem „przerażonym” kolegom pod czujnym okiem Tomka. Jestem mu niezmiernie wdzięczny, bo przeprowadził mnie przez tamten ciężki czas. Przez trzy lata wykonywałem tatuaże hobbystycznie w domu, później doszedłem do wniosku, że dzięki swojemu talentowi mogę robić to zawodowo i mieć z tego czystą przyjemnością. Wtedy hitem był program telewizyjny „Miami Ink”, oglądając go marzyłem o tym, aby pracować w prawdziwym studiu tatuażu, tak jak bohaterowie tego reality show. Jednak moje krytyczne nastawienie do poziomu swoich prac spowodowało, że nie wierzyłem, iż to marzenie może się spełnić, aż do czasu, kiedy poznałem Adama Rogulskiego, który ma kilka tatuaży. W luźnej rozmowie okazało się, że tatuażysta, u którego ozdabia on swoje ciało, szuka pracownika, żeby ten pomógł mu okiełznać falę klientów zalewających jego Pylson Tatoo Studio. Ciężko było mi się zdecydować na podjęcie pracy w takim miejscu. Obawiałem się, że sobie nie poradzę, że poziom moich prac nie będzie odpowiedni, że klienci w studiu mają olbrzymie wymagania. Strach był duży, ale z drugiej strony przecież o tym marzyłem przez minione trzy lata. Dzięki namowom starszego brata, który zawsze mnie wspierał, odważyłem się podjąć wyzwanie. Spakowałem rysunki, szkice, fotografie wykonywanych tatuaży i udałem się do Warszawy na ulicę Nowy Świat, gdzie znajduje się Pylson Tatoo Studio.

Było tak strasznie jak się tego obawiałeś?
- Rafał Ślusarski, który jest właścicielem salonu okazał się być człowiekiem niezwykle przyjacielskim, kulturalnym oraz uczciwym. Potrafi nie tylko chwalić za dobre prace, ale również konstruktywnie wytknąć popełnione błędy. To sprawia, że praca u jego boku to czysta przyjemność.

Masz ogromne umiejętności, czy potrafisz już wszystko? Zdarzają Ci się błędy?
- Wciąż się kształcę, od jakiegoś czasu uczęszczam na kursy malarstwa i rysunku w Atelier Klimowicz w Warszawie pod okiem Elżbiety Klimowicz. Nie z każdego wykonanego tatuażu jestem zadowolony. Często zauważam niedociągnięcia, elementy, które mógłbym wykonać lepiej. Uważam, że jest to „zdrowe” i prowadzi do samodoskonalenia, gdyż człowiek uczy się przez całe życie. Tak samo jest ze mną, interesuje mnie ciągły rozwój, doskonalenie techniki.

Dlaczego wybrałeś właśnie ten kierunek, a nie np. malarstwo?
- Tatuaż daje większą swobodę działania, poza tym malowanie na płótnie szufladkuje, zakłada pewne ramy stylu, natomiast w tatuażu nie realizuję całkowicie własnej wizji, ale odpowiadam na potrzeby klienta, na jego wrażliwość i pomysły.

Zdarzają się dziwne zlecenia? Nietypowe miejsca do wytatuowania?
- Nie ma dla mnie dziwnych miejsc, nie robiłem jeszcze tatuażu na twarzy oraz męskich miejscach intymnych, ale nie spieszy mi się do tego typu eksperymentów. Śmiesznym zleceniem był dla mnie Kot z Alicji w Krainie Czarów wykonywany na pośladku.

Wolisz tatuować kobiety, czy mężczyzn?
- To bez znaczenia czy tatuuję kobietę, czy mężczyznę. Oczywiście, jako facet przyjemniej jest mi tatuować kobiety. Jako artyście zależy mi na klientach, którzy mają do mnie jak największe zaufanie, którzy nie trzymają się sztywno swojej wizji, lecz pozwalają mi swobodnie doradzać i zmieniać wygląd tatuażu. Wtedy praca jest naprawdę przyjemna i bardzo owocna.

Czy zawarłeś jakieś przyjaźnie lub pojawili się wrogowie podczas realizowania Twoich marzeń związanych z pasją?
- Nikt nigdy nie był nastawiony do mnie wrogo, wręcz przeciwnie, ludzie bardzo miło odbierają to co robię, są tym zainteresowani, chętnie rozmawiają o mojej pracy zawodowej. Praca tatuażysty przyniosła mi wiele znajomości, szereg nowych kontaktów w tej branży oraz pozwoliła mi pracować z takimi gwiazdami jak np. legendarny polski zawodnik MMA Łukasz „Juras” Jurkowski oraz aktorka Małgorzata Socha.

Czy tatuowanie wiąże się z jakimiś zagrożeniami?
- Zabieg tatuowania wiąże się z ryzykiem zakażenia przez krew, mając świadomość dużego ryzyka robię wszystko, aby je zminimalizować, pracuję na sterylnym sprzęcie, używam jednorazowych akcesoriów, dezynfekuję powierzchnie robocze po każdym kliencie. Każdy zawód wiąże się z ryzykiem, często nieuświadamianym, dlatego mam w tym względzie przewagę, jestem bardziej ostrożny i uważny.

Co myślisz o tatuowaniu swojego ciała?
- Uważam, że profesjonalnie wykonany i „wyważony” tatuaż może być piękną ozdobą. Osobiście nie podobają mi się tatuaże na twarzy i głowie, wytatuowane powieki!. Jeśli ktoś czuje się ze sobą źle, ma zaniżoną samoocenę i ozdabiając ciało szuka akceptacji, sposobu zaimponowania w środowisku, to niestety jest to tylko powierzchowna i pozorna zmiana. Żaden tatuaż nie zmieni życia, dopóki człowiek nie polubi samego siebie.

Posiadasz tatuaż?
- Pomimo, iż zajmuję się tatuowaniem już od 5 lat, tatuaż posiadam dopiero od kilku miesięcy. Jest to początek „rękawa”, połączenie moich ulubionych stylów, demonicznego i japońskiego. Wykonany jest w odcieniach szarości z dodatkiem akcentów w kolorze czerwieni, przedstawia szkielet człowieka w zbroi samuraja.

Jak wygląda Twój czas spędzony poza salonem, gdzie pracujesz?
- Zdarza mi się zajmować tatuowaniem również w domu, aczkolwiek dotyczy to moich znajomych oraz przyjaciół, z którymi mogę spotkać się, pożartować, pogadać. Wstaję rano jak każdy, pracuję pięć dni w tygodniu, wracam zmęczony i często potrzebuję chwili wytchnienia, wtedy czytam książkę lub oglądam dobry film. Często dla odprężenia i relaksu biegam, uważam to za najlepszą formę dbania o swoją kondycję i formę fizyczną. Hormon szczęścia odnajduję również w tańcu i sportach walki, które uprawiam rekreacyjnie.

Czego pragniesz?
- zawodowo, jak każdy tatuażysta, marzę o otwarciu własnego studia. Na miejscu, gdzieś w centrum naszego miasta. Prywatnie pragnę mieć cudowną, zgraną rodzinę, z którą mógłbym podróżować po świecie. Bardzo chciałbym zwiedzić Azję oraz obie Ameryki.

Twoja dewiza?
- W ostateczności nie będzie liczyło się, ile zaczerpnąłeś oddechów, ale ile momentów odebrało ci oddech.

P.D.

Komentarze

Dodane przez Kong, w dniu 18.05.2013 r., godz. 09.35
Chociaż sam nie posiadam tatuażu i nie jestem gorącym zwolennikiem tej formy ozdabiania ciała, to z przyjemnością przeczytałem powyższy wywiad. Zgadzam się ze słowami tego młodego człowieka mówiącego że: "profesjonalnie wykonany i "wyważony" tatuaż może być piękną ozdobą. Pozdrawiam
Dodane przez Golem, w dniu 19.05.2013 r., godz. 19.48
Dobra robota :)

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta