Muzeum w starym młynie w Niegowie
(Zam: 10.04.2013 r., godz. 10.30)Docelowo Muzeum Młynarstwa i Piekarnictwa oraz centrum spotkań lokalnych stowarzyszeń, miejsce szkolnych warsztatów i lekcji muzealnych ma zamiar stworzyć w starym, opuszczonym młynie Stanisław Januszewski, prezes wrocławskiej Fundacji Otwartego Muzeum Techniki. Pierwsze prace porządkowe rozpoczęły się w ubiegłym tygodniu.
Oprowadzając po młynie S. Januszewski opowiada mi historię tego budynku.
- W 1924 r. Marian Dąbrowski podjął w Niegowie budowę młyna motorowego. Ochrzcił go mianem „Nowość”. Wznosił go własnymi siłami, na placu budowy wykonując betonowe bloczki, z których murowano ściany nośne trzykondygnacyjnego budynku produkcyjnego, w części podpiwniczonego. W 1928 r. sprowadził silnik gazowy i gazogenerator wytwarzający gaz ssany. Młyn motorowy w Niegowie funkcjonował do 1968 r., przy czym silnik gazowy i gazogenerator wyłączono z ruchu ok. 1955 r., z chwilą elektryfikacji osady. Od tego czasu na główny wał napędowy pracował silnik elektryczny o mocy rzędu 40 kW. Zrezygnowano też z utrzymania własnej siłowni energetycznej, opartej na generatorze energii elektrycznej o mocy 3 kW, napędzanym przez pędnię pasową z silnika gazowego (zaopatrywał w energię elektryczną młyn, piekarnię zbudowaną przez Mariana Dąbrowskiego i kilka sąsiadujących z młynem domostw) – wyjaśnia S. Januszewski. – W czasie II wojny światowej młyn pracował na rzecz niemieckiego okupanta, bezpośrednio po wojnie na rzecz Armii Czerwonej (do marca 1945 r.). Po opuszczeniu przez wojsko poddano go remontowi, dlatego, że bezustanna od 1939 r. eksploatacja zakładu przez armię doprowadziła do poważnej dekapitalizacji maszyn i urządzeń. Pracę ponownie podjęto w 1946 r. Na wyposażeniu młyna pozostawały m.in.: silnik gazowy o mocy 50 KM, gazogenerator, generator energii elektrycznej, trzy mlewniki walcowe, złożenie kamieni młyńskich, łuszczarka „Mars”, 3 odsiewacze graniaste, aparat magnetyczny, trzy wagi, szafka aspiracyjna. Przed motorownią od północy znajdowała się drewniana szopa na koks, a plac przed młynem był brukowany kamieniem polnym – kończy.
W tej chwili właścicielem prawnym młyna jest Skarb Państwa i powiat wyszkowski w jego imieniu. 5 lat temu Bractwo Zabrodzkie wystąpiło do władz z prośbą o wieczyste użytkowanie młyna. Po latach, kiedy wszystkie wymagane dokumenty zostały skompletowane i można było notarialnie przepisać młyn na rzecz Bractwa, okazało się, że nie ma ono pieniędzy na pokrycie kosztów z tym związanych. Bractwo więc zrezygnowało. Mniej więcej w tym samym czasie S. Januszewski miał wykonać opinię konserwatorską niezbędną do wpisania młyna w rejestr zabytków.
- Kiedy przyjechałem i zobaczyłem silnik gazowy, to mało nie padłem trupem. Takich silników w Polsce jest może 5. Ten jest prawie kompletny – mówi S. Januszewski. – W tej chwili sytuacja jest taka, że możemy pójść dwiema drogami. Pierwsza, wystąpimy do Ministerstwa Skarbu Państwa o przekazanie nam, czyli Fundacji młyna nieodpłatnie, ale boimy się, że procedura może trwać kilka lat. Druga ścieżka jest taka, żeby kupić młyn, który jest w tej chwili wyceniony na 60 000 zł. Pójdziemy raczej tą drogą.
Kiedy fundacja stanie się właścicielem młyna, w pierwszej kolejności zamierza wymienić dach i przeprowadzić dezynsekcję. Musi też zaimpregnować drewno. Prace mają być wykonywane głównie siłą studentów z Wrocławia, choć organizatorzy myślą, że uda im się pozyskać wolontariuszy z okolicznych szkół średnich.
S. Januszewski pytany o plany względem młyna, odpowiada:
- Generalnie zakładamy, żeby młyn oddać w użytkowanie Bractwu Zabrodzkiemu, a my z Wrocławia byśmy robili tutaj rocznie parę imprez skierowanych nie tylko do uczniów szkół, ale też pewnych środowisk konserwatorskich, uczonych i innych. Jeśli oddalibyśmy młyn w użytkowanie Bractwu, to dochody z ewentualnych wpływów nas nie interesują. Zasadniczą rzeczą jest obiekt odsłonić i ujawnić jego walory.
Stanisław Januszewski planuje we wrześniu zorganizować w zabytkowym młynie (za tydzień uprawomocni się decyzja wpisująca młyn do rejestru zabytków) Międzynarodowe Warsztaty Archeologii Przemysłowej.
Agnieszka Buźniak
- W 1924 r. Marian Dąbrowski podjął w Niegowie budowę młyna motorowego. Ochrzcił go mianem „Nowość”. Wznosił go własnymi siłami, na placu budowy wykonując betonowe bloczki, z których murowano ściany nośne trzykondygnacyjnego budynku produkcyjnego, w części podpiwniczonego. W 1928 r. sprowadził silnik gazowy i gazogenerator wytwarzający gaz ssany. Młyn motorowy w Niegowie funkcjonował do 1968 r., przy czym silnik gazowy i gazogenerator wyłączono z ruchu ok. 1955 r., z chwilą elektryfikacji osady. Od tego czasu na główny wał napędowy pracował silnik elektryczny o mocy rzędu 40 kW. Zrezygnowano też z utrzymania własnej siłowni energetycznej, opartej na generatorze energii elektrycznej o mocy 3 kW, napędzanym przez pędnię pasową z silnika gazowego (zaopatrywał w energię elektryczną młyn, piekarnię zbudowaną przez Mariana Dąbrowskiego i kilka sąsiadujących z młynem domostw) – wyjaśnia S. Januszewski. – W czasie II wojny światowej młyn pracował na rzecz niemieckiego okupanta, bezpośrednio po wojnie na rzecz Armii Czerwonej (do marca 1945 r.). Po opuszczeniu przez wojsko poddano go remontowi, dlatego, że bezustanna od 1939 r. eksploatacja zakładu przez armię doprowadziła do poważnej dekapitalizacji maszyn i urządzeń. Pracę ponownie podjęto w 1946 r. Na wyposażeniu młyna pozostawały m.in.: silnik gazowy o mocy 50 KM, gazogenerator, generator energii elektrycznej, trzy mlewniki walcowe, złożenie kamieni młyńskich, łuszczarka „Mars”, 3 odsiewacze graniaste, aparat magnetyczny, trzy wagi, szafka aspiracyjna. Przed motorownią od północy znajdowała się drewniana szopa na koks, a plac przed młynem był brukowany kamieniem polnym – kończy.
W tej chwili właścicielem prawnym młyna jest Skarb Państwa i powiat wyszkowski w jego imieniu. 5 lat temu Bractwo Zabrodzkie wystąpiło do władz z prośbą o wieczyste użytkowanie młyna. Po latach, kiedy wszystkie wymagane dokumenty zostały skompletowane i można było notarialnie przepisać młyn na rzecz Bractwa, okazało się, że nie ma ono pieniędzy na pokrycie kosztów z tym związanych. Bractwo więc zrezygnowało. Mniej więcej w tym samym czasie S. Januszewski miał wykonać opinię konserwatorską niezbędną do wpisania młyna w rejestr zabytków.
- Kiedy przyjechałem i zobaczyłem silnik gazowy, to mało nie padłem trupem. Takich silników w Polsce jest może 5. Ten jest prawie kompletny – mówi S. Januszewski. – W tej chwili sytuacja jest taka, że możemy pójść dwiema drogami. Pierwsza, wystąpimy do Ministerstwa Skarbu Państwa o przekazanie nam, czyli Fundacji młyna nieodpłatnie, ale boimy się, że procedura może trwać kilka lat. Druga ścieżka jest taka, żeby kupić młyn, który jest w tej chwili wyceniony na 60 000 zł. Pójdziemy raczej tą drogą.
Kiedy fundacja stanie się właścicielem młyna, w pierwszej kolejności zamierza wymienić dach i przeprowadzić dezynsekcję. Musi też zaimpregnować drewno. Prace mają być wykonywane głównie siłą studentów z Wrocławia, choć organizatorzy myślą, że uda im się pozyskać wolontariuszy z okolicznych szkół średnich.
S. Januszewski pytany o plany względem młyna, odpowiada:
- Generalnie zakładamy, żeby młyn oddać w użytkowanie Bractwu Zabrodzkiemu, a my z Wrocławia byśmy robili tutaj rocznie parę imprez skierowanych nie tylko do uczniów szkół, ale też pewnych środowisk konserwatorskich, uczonych i innych. Jeśli oddalibyśmy młyn w użytkowanie Bractwu, to dochody z ewentualnych wpływów nas nie interesują. Zasadniczą rzeczą jest obiekt odsłonić i ujawnić jego walory.
Stanisław Januszewski planuje we wrześniu zorganizować w zabytkowym młynie (za tydzień uprawomocni się decyzja wpisująca młyn do rejestru zabytków) Międzynarodowe Warsztaty Archeologii Przemysłowej.
Agnieszka Buźniak
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl