Wyszkowianie mają głos
(Zam: 02.11.2010 r., godz. 12.53)Ten artykuł miał być komentarzem „niezależnego eksperta”, jednak na początku muszę podzielić się z Czytelnikami osobistym wyznaniem.
Wyszków jest mi bliski, ponieważ wielokrotnie prowadziłem tutaj badania socjologiczne, a kilka lat temu pracowałem dla jednej z miejscowych gazet. Propozycja napisania tego tekstu bardzo mnie ucieszyła, a pomysł odwołania się do opinii mieszkańców uważam za znakomity. Sonda „Wyszkowiaka” nie jest wprawdzie reprezentatywnym pomiarem, jednak z pewnością sygnalizuje przedwyborcze nastroje.
Na pytania odpowiedziały 124 osoby, co nie jest złym wynikiem – badania ogólnopolskie realizowane są na próbach 1000-osobowych, a sam przeprowadziłem kiedyś w Wyszkowie sondaż na 200 osobach. Liczba odmów i niechęć do podawania danych nie jest zaskoczeniem, bo to typowa sytuacja, z którą mierzą się ankieterzy ośrodków badawczych. W profesjonalnych badaniach zapewniamy ludziom anonimowość, ale tutaj sytuacja była nieco inna. Redakcja „Wyszkowiaka” chciała mieć – co zrozumiałe – wypowiedzi pod nazwiskiem i ze zdjęciem. Trudno się dziwić, że nie każdy chciał wygłaszać swoje opinie, zwłaszcza w mieście, w którym „wszyscy się znają”.
Prawie 8 na 10 uczestników, którzy odpowiedzieli na pytania, deklaruje udział w wyborach. Do tej informacji podchodziłbym z dystansem, bo we wszystkich pomiarach deklarowana frekwencja wyborcza jest przeszacowana. Część ankietowanych odpowiada wbrew stanowi faktycznemu, aby „dobrze wypaść” w oczach rozmówcy. Nie mamy twardych danych do prognozowania frekwencji, jednak sądzę, że utrzymanie jej poziomu sprzed 4 lat byłoby umiarkowanym sukcesem.
Przywoływane argumenty są raczej typowe. Politycy – zdaniem wielu wyszkowian – dbają o własne interesy, kłócą się i nie dotrzymują obietnic. Z drugiej strony zastanawia „polityczna poprawność” opinii osób, które chcą głosować. Ciekawym wątkiem jest pogląd o sile sprawczej wyborów, który można zinterpretować jako racjonalizację patologicznej praktyki kumulowania inwestycji przed wyborami.
Większość uczestników sondy nie wierzy w zmiany, co można interpretować na wiele sposobów. Pytanie, o jakich zmianach mówimy: sytuacji w mieście czy np. politycznych? I jaki miałby być ich kierunek? Wszystko sprowadza się do subiektywnej diagnozy i oczekiwań. Obywatel niezadowolony z istniejącego stanu rzeczy oczekuje zmian i głosuje, aby zmienić władzę lub nie idzie na wybory, bo nie wierzy w siłę aktu wyborczego. Z kolei obywatel zadowolony oczekuje utrzymania status quo, a przynajmniej głównych kierunków dotychczasowej polityki.
Nie zapominajmy, że wielu Polaków prostu nie interesuje się życiem publicznym, co jest słabością naszej demokracji. Problemem jest niski poziom wiedzy na temat kompetencji samorządów. W tym miejscu warto wspomnieć, że budowanie demokracji jest pracą na pokolenia, a, mimo licznych słabości, samorząd wydaje się obszarem, który trzeba zapisać po stronie plusów polskiej transformacji.
Marcin Jóźko
socjolog, szef firmy Lokalne Badania Społeczne
Na pytania odpowiedziały 124 osoby, co nie jest złym wynikiem – badania ogólnopolskie realizowane są na próbach 1000-osobowych, a sam przeprowadziłem kiedyś w Wyszkowie sondaż na 200 osobach. Liczba odmów i niechęć do podawania danych nie jest zaskoczeniem, bo to typowa sytuacja, z którą mierzą się ankieterzy ośrodków badawczych. W profesjonalnych badaniach zapewniamy ludziom anonimowość, ale tutaj sytuacja była nieco inna. Redakcja „Wyszkowiaka” chciała mieć – co zrozumiałe – wypowiedzi pod nazwiskiem i ze zdjęciem. Trudno się dziwić, że nie każdy chciał wygłaszać swoje opinie, zwłaszcza w mieście, w którym „wszyscy się znają”.
Prawie 8 na 10 uczestników, którzy odpowiedzieli na pytania, deklaruje udział w wyborach. Do tej informacji podchodziłbym z dystansem, bo we wszystkich pomiarach deklarowana frekwencja wyborcza jest przeszacowana. Część ankietowanych odpowiada wbrew stanowi faktycznemu, aby „dobrze wypaść” w oczach rozmówcy. Nie mamy twardych danych do prognozowania frekwencji, jednak sądzę, że utrzymanie jej poziomu sprzed 4 lat byłoby umiarkowanym sukcesem.
Przywoływane argumenty są raczej typowe. Politycy – zdaniem wielu wyszkowian – dbają o własne interesy, kłócą się i nie dotrzymują obietnic. Z drugiej strony zastanawia „polityczna poprawność” opinii osób, które chcą głosować. Ciekawym wątkiem jest pogląd o sile sprawczej wyborów, który można zinterpretować jako racjonalizację patologicznej praktyki kumulowania inwestycji przed wyborami.
Większość uczestników sondy nie wierzy w zmiany, co można interpretować na wiele sposobów. Pytanie, o jakich zmianach mówimy: sytuacji w mieście czy np. politycznych? I jaki miałby być ich kierunek? Wszystko sprowadza się do subiektywnej diagnozy i oczekiwań. Obywatel niezadowolony z istniejącego stanu rzeczy oczekuje zmian i głosuje, aby zmienić władzę lub nie idzie na wybory, bo nie wierzy w siłę aktu wyborczego. Z kolei obywatel zadowolony oczekuje utrzymania status quo, a przynajmniej głównych kierunków dotychczasowej polityki.
Nie zapominajmy, że wielu Polaków prostu nie interesuje się życiem publicznym, co jest słabością naszej demokracji. Problemem jest niski poziom wiedzy na temat kompetencji samorządów. W tym miejscu warto wspomnieć, że budowanie demokracji jest pracą na pokolenia, a, mimo licznych słabości, samorząd wydaje się obszarem, który trzeba zapisać po stronie plusów polskiej transformacji.
Marcin Jóźko
socjolog, szef firmy Lokalne Badania Społeczne
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl