Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 21 listopada 2024 r., imieniny Janusza, Konrada



Rodzinno-punkowo-kosmiczny klimat

(Zam: 29.08.2012 r., godz. 10.30)

- Jeśli bardzo coś chce się zrobić, to naprawdę się udaje mimo odległości - mówi Kondży, wyszkowianin, który kilka lat temu dołączył do giżyckiej kapeli Bachor. – Wyszków dla zespołu Bachor jest drugim domem – przyjeżdżamy tu z resztą składu i jesteśmy ugoszczeni jak w domu – dodaje wokalista Brader. Obaj opowiedzieli „Wyszkowiakowi” o historii zespołu i swojej najnowszej płycie.

„Wyszkowiak”: - Jakie były początki zespołu Bachor?
Brader:
- Pierwsza próba odbywała się na początku roku 1999, natomiast zacząłem zbierać zespół w 1998 r. Miałem wtedy 17 lat. Od zawsze jeździłem na koncerty punkrockowe. Miałem 13 lat, kiedy zacząłem słuchać tego rodzaju muzyki. Pamiętam, że od siostry podbierałem kasety. To był okres buntu. Pewnego dnia byłem z kolegami na koncercie metalowym. Jeden z zespołów grał kawałek KSU, w porywach emocji wskoczyłem na scenę, wyrwałem mikrofon wokaliście i zacząłem śpiewać. Moi znajomi, którzy bawili się pod sceną , stali przerażeni, nie wiedzieli, o co chodzi. Ja w tym momencie poczułem klimat sceny. Wyrzucono nas z koncertu, skończyło się awanturą, ale po nim poczułem, że muszę założyć zespół. Koledzy mnie w tej myśli wspierali. Nie grałem wtedy jeszcze na gitarze, nie miałem z nią do czynienia. Dostałem ten instrument od swojej kuzynki, kupiłem chwyty gitarowe i powiedziałem sobie „Dobra, będę grał punk rocka”. Myślałem o muzyce, którą lubię, skierowanej do moich znajomych, kumpli. W 1998 r., gdy opanowałem już grę na gitarze, zacząłem pytać znajomych o to, czy ktoś chciałby grać, zebrałem dwóch kolegów, z jednym z nich, basistą Kwiatkiem, gram do dziś. Na początku roku 1999 r. odbyła się pierwsza próba. Perkusistą był Stiv, ja grałem na gitarze. Nie myślałem w ogóle, że będę śpiewać w zespole, myślałem, że Kwiatek weźmie to na siebie, bo wcześniej udzielał się już w zespołach. Powiedział jednak, że ja mam to robić. Na początku trudno było mi pogodzić granie na gitarze i jednoczesne śpiewanie. Gdy rozeszła się informacja w Giżycku, że powstał zespół Bachor, zaproszono nas na koncert. Było na nim dwieście, trzysta osób i po reakcji publiki poznaliśmy, że nasza muzyka bardzo się podoba. Zaczęliśmy tworzyć swoje kawałki. Po koncercie organizator powiedział, że nie chce nas widzieć po tym, jak publiczność na nas reaguje i kto przychodzi na nasze koncerty. Potem mieliśmy okres trwający dwa lata, kiedy siedzieliśmy w sali prób, a na co dzień spotykaliśmy się pod blokiem i graliśmy w piłkę. Później pojawiały się propozycje kolejnych koncertów.

Po okresie prób i grania naturalnym procesem jest nagranie płyty.
Brader:
- Pojechaliśmy do studia w Węgorzewie, zarejestrowaliśmy tam cztery kawałki na demo, które nie wyszło w postaci krążka, ale było dostępne w Internecie. Nam nie zależało wtedy na płycie, nie wiedzieliśmy jak prowadzić zespół, nikt nas nie kierował, nie mieliśmy menadżera. Uczyliśmy się na własnych błędach. W 2005 r., kiedy mieliśmy już w składzie dodatkowego gitarzystę, pojechaliśmy do studia, zarejestrowaliśmy nasz pełny materiał w studiu Spaart w Boguchwale koło Rzeszowa. Tak powstał album „Bo się bawić trzeba umieć” wydany przez Olifant Records z Gdańska. W drodze do studia koledzy z zespołu mieli wypadek samochodowy. Kwiatek z perkusistą jechali pożyczonym autem, ja z gitarzystą jechaliśmy pociągiem, bo się nie zmieściliśmy w samochodzie – był w nim cały nasz sprzęt: gitary, perkusje itd. To był listopad. Sześćdziesiąt kilometrów za Giżyckiem, za miejscowością Pisz wpadli w poślizg, dachowali, nasz muzyczny sprzęt był porozrzucany po polu. Z samochodu nie było co zbierać. Zadzwoniliśmy do studia, by powiedzieć, że mieliśmy wypadek i że nie przyjedziemy. Po dwóch dniach pożyczyliśmy sprzęt, dojechaliśmy do studia. Krążek trafił m.in. do Empiku, płyta rozeszła się jednak bez koncertów promocyjnych – z powodu wypadku ponieśliśmy dodatkowe koszty, więc musieliśmy wyjechać z Kwiatkiem do Belfastu, by zarobić i oddać pożyczone pieniądze.

Czy eksperymentowaliście z nazwą, czy też od początku byliście zdecydowali na nazwę Bachor? Kojarzy się z rozwydrzonym, niepokornym dzieckiem.
Brader:
- Od początku myślałem właśnie o tej nazwie. Wpadłem na nią nie wiem dlaczego, tak po prostu. Bachor to taki dzieciak, który dorasta, a każda płyta to kolejne lata jego dojrzewania. Bachor dorasta, ale nadal jest niepokorny. Teksty, muzyka, nazwa zespołu – wszystko to współgra.

Jak doszło do spotkania Giżycka z Wyszkowem?
Kondży:
- Spotkaliśmy się zupełnie przypadkowo na jednym z koncertów w Warszawie. Ustawialiśmy razem sprzęt. Od Jutra zagrało swój koncert, Bachor swój. Rozstaliśmy się na koleżeńskiej zasadzie, pakując razem graty po koncercie, a potem pożegnaliśmy się. I tyle. To było zupełnie nic nieznaczące spotkanie, aczkolwiek koledzy z Bachora przypadli nam do gustu. Bachor był już dla nas znanym zespołem.

Brader: - Pamiętam, że w czasie tego koncertu Kondży podszedł do mnie, powiedział, że jest z Od Jutra i dał mi płytę z pozdrowieniem dla zespołu Bachor.

Rozstaliście się i po jakimś czasie, pewnego dnia zadzwonił telefon...
Kondży:
- Tak, to był „pewien dzień”, byłem w pracy, zadzwonił do mnie nieznajomy numer. Powiedziałem „Słucham” i usłyszałem „Cześć, mówi Brader z Bachora”. Zaproponował, żebym grał z nimi na perkusji. Pomyślałem „Jak to jest w ogóle możliwe? Giżycko i Wyszków dzieli 200 km”. Jestem zawzięty na granie, ale stwierdziłem, że nie dam rady. Brader nie cisnął aż tak mocno, powiedział, żebym się zastanowił. Parę nocy myślałem, że może bym jednak pograł. Porozmawiałem z chłopakami z Od Jutra, powiedzieli, żebym grał.

Dlaczego akurat Kondży?
Brader:
- Był po prostu normalny. Od samego początku widać było, że jest prawdziwy. Są tacy, którzy zagrają jeden koncert i od razu gwiazdorzą. Kondży dał mi płytę zupełnie bezinteresownie i takich ludzi się pamięta. To było coś prawdziwego. Wiedziałem, że muszę się pozbyć perkusisty, żeby zespół się w dalszym ciągu rozwijał. Pierwsza osoba, o której pomyślałem, był Kondży. Zadzwoniłem do niego i trochę go podpuściłem pytając, czy by nie zagrał paru koncertów w zamian za obecnego perkusistę, bo on nie zawsze może, choć wiedziałem, że szukam kogoś na stałe.
Nie wiedziałem jeszcze jak to zorganizować. Nagle Kondży powiedział, że jedzie z rodziną na Mazury na wczasy. Zaaranżowaliśmy więc szybko spotkanie. Kondży miał przygotować dwa utwory z płyty „Bo się bawić trzeba umieć” i spotkaliśmy się na próbie w Giżycku. Zagraliśmy wspólnie i okazało się że jest okej, że się świetnie rozumiemy. Po jakimś czasie Kondży zadzwonił i stwierdził „Wiesz, już miałem ci powiedzieć, że nie dam rady, ale moja żona Ewa powiedziała „Graj z nimi”, to ja mogę grać”.

Jak udało się ułożyć waszą współpracę biorąc pod uwagę odległość dzielącą Giżycko i Wyszków?
Kondży:
- Brader pracuje niedaleko Wyszkowa. Więc we dwóch spotykamy się w Wyszkowie w sali prób. Raz na jakiś czas, bardzo rzadko, udawało się zgrać z całym bandem – to były weekendy oddzielone od siebie miesiącami niemalże. I przyszedł czas na pierwszy koncert w Progresji. Materiał był wtedy ograny, ale czułem, że nie do końca. Okazało się jednak, że jest okej. Wtedy ta muzyczna machina ruszyła już na dobre – zaczęły się koncerty w całej Polsce.

I tak powstała Wasza najnowsza płyta?
Brader:
- Pracuję w Warszawie i w weekendy jechałem do Giżycka, spotykałem się z chłopakami z Bachora, głównie z Kwiatkiem. Gdy miałem gotowy zamysł utworu, spotykałem się z Kwiatkiem i ogrywaliśmy go, z gotowym materiałem jechałem do Wyszkowa, spotykaliśmy się z Kondżym dwa razy z tygodniu przez kilka miesięcy, przedstawiałem mu utwór i pracowaliśmy nad materiałem wspólnie. Potem przyjeżdżaliśmy całym bandem do Wyszkowa. Wyszków dla zespołu Bachor jest drugim domem – przyjeżdżamy z resztą składu i jesteśmy ugoszczeni jak w domu. Mamy tu dużo przyjaciół. Zespół to nie jest tylko nasza czwórka, ale też ludzie, którzy nam pomagają, znajomi, przyjaciele. Tych ludzi pozdrowiliśmy na płycie. Mimo odległości można zrobić coś wyjątkowego. Przyjeżdżamy do Wyszkowa i jest tak, jak byśmy byli stąd.
W zespole chodzi o zebranie takich ludzi, których kręci to samo. W związku są dwie osoby, w zespole cztery i każdy ma swoje zalety, wady, upodobania i wszystko trzeba pogodzić. To jest jednak piękne, że spotykają się cztery osoby i w kwestii muzyki czują to samo. Prywatne życie musisz przełożyć na zespół, chodzi o to, żeby muzyka była pasją, a nie jakąś formą obowiązku. To nie jest nasza praca, robimy coś, co kochamy. To coś pięknego – nagrywasz płytę, jedziesz na koncert i ludzie śpiewają twoją piosenkę, bo im się podoba i to jest bodziec do dalszego działania.

Kondży: - Są też wyjątkowe chwile, kiedy wraca się do domu po, na przykład trzydniowych koncertach i nagle dziecko rzuca mi się na szyję „Tata wrócił, super, że jesteś”, a ja z plecakiem, maksymalnie zmęczony i nie sposób mu wszystkiego opowiedzieć, bo każdego dnia jest się gdzie indziej, na przemian koncert, hotel, koncert, hotel. Spotyka się masę ludzi.
Wokół zespołu stworzył się taki rodzinno-punkowo-kosmiczny klimat. Jeśli bardzo coś chce się zrobić, to naprawdę się udaje, mimo odległości. Warto się takimi rzeczami zajmować. Dla młodych ludzi, którzy zaczynają grać pojawiają się różne przeszkody, a to wzmacniacz się chociażby zepsuje, co powoduje dodatkowe koszta. Warto jest to wszystko przemóc, bo efekt potem będzie niesamowity. Po zagraniu wielu koncertów, nagraniu płyty, próbach, nagle te dwieście kilometrów stało się dla nas niczym zupełnie.

Brader: - Tak jak zmniejszyły się odległości w całej Polsce. Jeśli siedzisz w jednym miejscu, myślisz „jak ten Wrocław daleko”. Kiedy jednak grasz w różnych miejscach, myślisz, że to nie jest wcale tak duża odległość. Mam mapę, gdzie zaznaczam, gdzie już zagraliśmy. Udało się wystąpić w Czechach, w Pilźnie. Czasem były koncerty trzydniowe – Łódź, Kraków, Mikołów. Graliśmy w różnych sytuacjach.

Czy te pozytywne emocje, nastawienie do grania, wzajemna sympatia przekłada się Waszym zdaniem na klimat koncertów?
Brader:
- To jest podstawa naszych koncertów. Wychodzimy z założenia, że czy przychodzi jedna, czy trzysta osób gramy taki sam koncert. Przez ten okres funkcjonowania zespołu Bachor zdobyliśmy swoją publiczność. Robimy coś i zdobywamy za każdym razem swoich fanów.
Płyta „Ulica była domem” była pewnym przełomem – wcześniej w zespole były roszady, pewne niesnaski, życie prywatne płatało różne figle. Potrzebne były zmiany. Udowodniliśmy, że mimo odległości możemy grać razem koncerty. Zespół potrzebował tej płyty, minęło sześć lat od nagrania pierwszego albumu. Mamy swoich fanów i odbieramy to w ten sposób, że ludzie czekali na nią. Cały czas mamy zaproszenia na koncerty m.in. do Dublina, Rosji.

Czy w związku z tym, że zdecydowałeś się na granie w zespole Bachor, Od Jutra zeszło na dalszy plan?
Kondży:
- Nie. Gdy zacząłem grać w Bachorze, nagrywaliśmy płytę z Od Jutra, więc musiałem pracować za dwóch. Próby Od Jutra odbywają się częściej z racji tego, że jesteśmy na miejscu, ale Bachor też pobrzmiewał w mojej głowie. Odległość między Giżyckiem i Wyszkowem była na początku problematyczna, ale jak się okazuje, można było ją przełamać. Nie faworyzuję żadnego z zespołów, przecież Od Jutra i Bachor grali wspólne koncerty m.in. w Wyszkowie.

Miałeś jeszcze jeden zespół – Zdrowo Chorzy.
Kondży:
- To był eksperymentalny band. Był w moim życiu moment, kiedy nigdzie nie grałem i przyłączyłem się do tego zespołu. To pokłosie mojej fascynacji jazzem awangardowym. W Zdrowo Chorych improwizowaliśmy, to była muzyka płynąca z emocji. Odbyły się ze dwa koncerty w Wyszkowie. Bachor i Od Jutra były jednak dla mnie ważniejszą częścią muzycznego życia.

Wracając do nowej pyty – czy tytuł „Ulica była domem” jest związany tylko zawartością albumu, czy też może z waszą biografią?
Kondży:
- Teksty na płycie nie każdemu mogłyby odpowiadać. Pojawiają się wulgaryzmy, album poświęcony jest ulicy, mówi też w jakiś sensie o tym, co nas spotkało. Twórcą tekstów jest Brader, ale muzyka i teksty są poddane ocenie całego zespołu, czy się utożsamiamy z nimi i póki co, odpowiadają nam wszystkim. Nazwa zespołu idealnie nawiązuje do nas – każdy z nas za młodu nie był grzecznym dzieckiem, które czytało tylko książki. Życie na ulicy, czy w Giżycku, czy w Wyszkowie miało mniej więcej podobny klimat. Zaczynaliśmy od słuchania punk rocka, były pierwsze papierosy, itp. Życie pod blokiem toczy się swoim torem, jedni to lubią i tam zostają, a inni nie. My w jakimś stopniu żeśmy zostali.

Brader: - Teksty to moje przemyślenia wynikające przeważnie z moich doświadczeń. Myślę, że każdy może utożsamić się z nimi. Płyta nie jest skierowana tylko do społeczeństwa punkowego, każdy kto przesłucha płytę znajdzie coś dla siebie, nie jesteśmy ograniczeni jakimiś schematami.

Na okładce Waszej najnowszej płyty jest brama – dwoje ludzi za nią z walizkami i jedna osoba, która zostaje przed nią. Czy to wy właśnie pozostajecie przed bramą? Zostajecie w swoim środowisku, wśród swoich przyjaciół?
Kondży:
- O to mniej więcej chodzi. Jeśli tak odczytujesz tę okładkę to znaczy, że jest wybór był dobry. A nie była to rzecz prosta, prace nad wydaniem płyty wstrzymywane były tylko przez okładkę.

Brader: - Ogłosiliśmy na nią konkurs, zgłosili się ludzie z całej Polski. Przychodziła masa prac na naszego maila. Wygrała dziewczyna z Katowic. Fajnie, że nasi fani zaangażowali się w to przedsięwzięcie.

Kto pomagał Wam w wydaniu tej płyty?
Brader:
- Jest wiele takich ludzi. Najważniejsze są nasze rodziny, które pozwoliły nam, byśmy swój czas poświęcili muzyce. W całej Polsce mamy masę znajomych, którzy nam pomogli, nawet we wzajemnym spotykaniu się.

Kondży: - Jeśli chodzi o ludzi z Wyszkowa, to chciałbym wymienić Bliźniaka z Chitą, moją żonę Ewę z synem Olkiem, Kargula, zespół Od Jutra, który bezinteresownie udostępniał nam sprzęt oraz Czaję.

Rozmawiała
Justyna Pochmara

Komentarze

Dodane przez JVC, w dniu 29.08.2012 r., godz. 20.34
Brawo!To są prawdziwi ambasadorzy ziemi wyszkowskiej a nie....ehhh...
Dodane przez Pipi, w dniu 29.08.2012 r., godz. 22.46
Już nie licytujmy kto jest prawdziwszym od prawdziwka
do Pipi
Dodane przez JVC, w dniu 30.08.2012 r., godz. 08.32
Ja niczego nie licytuję.
do Pipi
Dodane przez JVC, w dniu 30.08.2012 r., godz. 16.25
a prawdziwek to Ty?
Dodane przez Gdzie, w dniu 30.08.2012 r., godz. 18.02
w Wyszkowie można kupić tę płytę?
Dodane przez Iza, w dniu 30.08.2012 r., godz. 19.57
Pozdrowienia dla Bachora, Od Jutra, Giżycka i Wyszkowa
Dodane przez Pipi, w dniu 31.08.2012 r., godz. 15.00
Tak jestem najlepsza z najlepszych z pośród najlepszych :) Prawdziweczek najprawdziwszy! ;) Chłopakom dzięki, że są
do Pipi
Dodane przez ken, w dniu 31.08.2012 r., godz. 18.40
Pipi była psotna
Dodane przez O.N.A., w dniu 01.09.2012 r., godz. 06.25
Dobra, dobra chłopaki, jak jest płyta to i jakaś promocja by się przydała. Czy planowany jest jakiś koncert BACHORA w Wyszkowie?
Dodane przez Blondi, w dniu 01.09.2012 r., godz. 10.22
A ja już płytke mam :-P Zajebisty ten nasz Bachor :-)
Dodane przez Pipi, w dniu 01.09.2012 r., godz. 18.22
Koncert najlepiej z Od Jutra. Kapela po kapeli, to Kondży by trochę wytopił masy ;)
Dodane przez Bart, w dniu 02.09.2012 r., godz. 00.42
Kondży chłopak jak Walczyk...
Dodane przez oli, w dniu 03.09.2012 r., godz. 14.52
Na jesieni prosimy o kncert!!!
Dodane przez Oi!Oi!Oi!, w dniu 08.09.2012 r., godz. 15.59
Właśnie koncert Bachora chcemy!
Kiedy koncert??
Dodane przez Blitz, w dniu 12.01.2013 r., godz. 10.02
No i kiedy BACHOR zagra w Wyszkowie?

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta