Im większy mistrz, tym bardziej skromny
(Zam: 22.02.2012 r., godz. 10.40)Zawsze życzliwa dla ludzi, pomocna, pogodna, skromna – tak wspomina słynną lekkoatletkę, mistrzynię olimpijską Kamilę Skolimowską jej ojciec, który 15 lutego spotkał się z uczniami w Zabrodziu i Wyszkowie. Prowadzi fundację córki, pomagając innym młodym sportowcom.
Gdyby żyła, Kamila Skolimowska miałaby dziś trzydzieści lat. Odeszła nagle 18 lutego 2009 r. podczas zgrupowania w Portugalii. Spotkania z Robertem Skolimowskim odbyły się kilka dni przed rocznicą jej śmierci. Zorganizował je prezes Klubu 2012 Andrzej Rębowski, dzięki któremu od lat najlepsi polscy sportowcy przyjeżdżają do powiatu wyszkowskiego, by opowiedzieć młodzieży o swojej drodze do sukcesów.
Roberta Skolimowskiego łączy z córką nie tylko uderzające fizyczne podobieństwo, ale też usposobienie – sprawiający wrażenie skromnego i życzliwego człowieka, były sztangista, poświęcił się pomocy innym zakładając Fundację Kamili Skolimowskiej. Zapoczątkował ją w 2010 r. wystawiając na sprzedaż złoty medal Kamili zdobyty na igrzyskach olimpijskich w Sydney. Kupił go Polski Komitet Olimpijski. Uzyskane w ten sposób 200 tys. zł umożliwiło wsparcie pięćdziesięciu sportowców wymagających leczenia i rehabilitacji. Do dziś fundacja pomogła ponad siedemdziesięciu osobom.
Andrzej Rębowski otwierając spotkanie w szkole Podstawowej nr 1 Wyszkowie przypomniał sukcesy Kamili i Roberta Skolimowskich. Odbyło się w scenerii flag olimpijskich i płonącej repliki pochodni z igrzysk w Nagano. Gość wspominał początki swojej przygody ze sportem.
- Trenowałem siatkówkę. W ósmej klasie jeden z trenerów zaproponował, żebym zajął się podnoszeniem ciężarów – powiedział. – Nie żałuję tego wyboru, choć była to ciężka robota. Miało to jednak swoją wymowę i dawało satysfakcję. Kiedy miałem szesnaście, siedemnaście lat okazało się, że kwalifikuję się na mistrzostwa świata. Lata spędzone na treningach, pozwalających na osiągnięcie takich rezultatów wspominam dobrze i życzę wam, abyście zaangażowali się w sport. Wiem, że trudno jest do niego zachęcić, bo mbożecie stwierdzić, że komputer jest lepszy, koledzy, koleżanki są fajni. Jednak niektórzy osiągają w sporcie naprawdę dobre wyniki. Starajcie się brać z nich przykład.
Dzięki pasji sportowej Roberta Skolimowskiego, jego córkę także pochłonęła ta dziedzina.
- Zaczęło się, gdy miała dziewięć lat. Przychodziła na moje treningi, podpatrywała, turlała sztangę – wspominał jej ojciec.
W ciągu kilku lat zaczęła dorównywać zawodniczkom startującym jako seniorki. Mając niespełna osiemnaście lat, Kamila została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem. Uczniowie pytali R. Skolimowskiego, jak przeżywał to wydarzenie.
- To był normalny dzień. Ja i małżonka poszliśmy do pracy. Żona śledziła relację w radiu, Internecie. Kamila miała wtedy siedemnaście lat. Rywalizowała z zawodniczkami, które miały po trzydzieści lat i teoretycznie to one powinny wygrać. A jednak Kamila pokonała silniejsze i starsze konkurentki – podkreślił gość. – Gdy córka wróciła z igrzysk, otoczyli ją kibice, reporterzy proszący o wywiady, więc dopiero w domu mieliśmy możliwość ją przywitać, pogratulować. Ci, którzy wygrywają są osobami publicznymi, należą do kibiców.
Mimo sukcesów, zainteresowania nią, Kamila pozostała sobą – ojciec wspomina ją jako zawsze życzliwą, chętną pomagać innym.
- Im większy mistrz, tym bardziej skromny – podkreślił. – Kamila starała się być taka sama. Była jedną z „najnormalniejszych” osób, umiała rozmawiać z innymi, nie wywyższała się.
Cierpiała na, nierozpoznaną przez lekarzy, zakrzepicę. Podczas treningu w Portugalii niespodziewanie zasłabła. Nie udało się jej uratować.
- Kamila została na tym obozie i dalej trenuje – mówił nostalgicznie R. Skolimowski. – Chcieliśmy stworzyć fundusz jej imienia, by jej przypadłość nie przydarzyła się innym sportowcom – stwierdził.
Cieszy się uznaniem dla córki, której imieniem nazwano ulicę w Pruszczu Gdańskim, obiekty sportowe. Jak podkreślił, niebawem jej imię nosić będzie też jedna z ulic w Warszawie.
Młodzież zachęcał do zaangażowania w sport.
- Treningi powodują, że człowiek staje się obowiązkowy, sumienny, stawia sobie cele – zauważył. – Uważam, że nauka może iść w parze ze sportem.
Podał przykład własnej córki, która uzyskała tytuł magistra i planowała robić doktorat.
Uczniowie SP nr 1 dziękowali gościowi bukietem kwiatów. Robert Skolimowski pozostawił placówce pamiątkowy medal. Pozował też z młodzieżą do wspólnego zdjęcia.
J.P.
Roberta Skolimowskiego łączy z córką nie tylko uderzające fizyczne podobieństwo, ale też usposobienie – sprawiający wrażenie skromnego i życzliwego człowieka, były sztangista, poświęcił się pomocy innym zakładając Fundację Kamili Skolimowskiej. Zapoczątkował ją w 2010 r. wystawiając na sprzedaż złoty medal Kamili zdobyty na igrzyskach olimpijskich w Sydney. Kupił go Polski Komitet Olimpijski. Uzyskane w ten sposób 200 tys. zł umożliwiło wsparcie pięćdziesięciu sportowców wymagających leczenia i rehabilitacji. Do dziś fundacja pomogła ponad siedemdziesięciu osobom.
Andrzej Rębowski otwierając spotkanie w szkole Podstawowej nr 1 Wyszkowie przypomniał sukcesy Kamili i Roberta Skolimowskich. Odbyło się w scenerii flag olimpijskich i płonącej repliki pochodni z igrzysk w Nagano. Gość wspominał początki swojej przygody ze sportem.
- Trenowałem siatkówkę. W ósmej klasie jeden z trenerów zaproponował, żebym zajął się podnoszeniem ciężarów – powiedział. – Nie żałuję tego wyboru, choć była to ciężka robota. Miało to jednak swoją wymowę i dawało satysfakcję. Kiedy miałem szesnaście, siedemnaście lat okazało się, że kwalifikuję się na mistrzostwa świata. Lata spędzone na treningach, pozwalających na osiągnięcie takich rezultatów wspominam dobrze i życzę wam, abyście zaangażowali się w sport. Wiem, że trudno jest do niego zachęcić, bo mbożecie stwierdzić, że komputer jest lepszy, koledzy, koleżanki są fajni. Jednak niektórzy osiągają w sporcie naprawdę dobre wyniki. Starajcie się brać z nich przykład.
Dzięki pasji sportowej Roberta Skolimowskiego, jego córkę także pochłonęła ta dziedzina.
- Zaczęło się, gdy miała dziewięć lat. Przychodziła na moje treningi, podpatrywała, turlała sztangę – wspominał jej ojciec.
W ciągu kilku lat zaczęła dorównywać zawodniczkom startującym jako seniorki. Mając niespełna osiemnaście lat, Kamila została mistrzynią olimpijską w rzucie młotem. Uczniowie pytali R. Skolimowskiego, jak przeżywał to wydarzenie.
- To był normalny dzień. Ja i małżonka poszliśmy do pracy. Żona śledziła relację w radiu, Internecie. Kamila miała wtedy siedemnaście lat. Rywalizowała z zawodniczkami, które miały po trzydzieści lat i teoretycznie to one powinny wygrać. A jednak Kamila pokonała silniejsze i starsze konkurentki – podkreślił gość. – Gdy córka wróciła z igrzysk, otoczyli ją kibice, reporterzy proszący o wywiady, więc dopiero w domu mieliśmy możliwość ją przywitać, pogratulować. Ci, którzy wygrywają są osobami publicznymi, należą do kibiców.
Mimo sukcesów, zainteresowania nią, Kamila pozostała sobą – ojciec wspomina ją jako zawsze życzliwą, chętną pomagać innym.
- Im większy mistrz, tym bardziej skromny – podkreślił. – Kamila starała się być taka sama. Była jedną z „najnormalniejszych” osób, umiała rozmawiać z innymi, nie wywyższała się.
Cierpiała na, nierozpoznaną przez lekarzy, zakrzepicę. Podczas treningu w Portugalii niespodziewanie zasłabła. Nie udało się jej uratować.
- Kamila została na tym obozie i dalej trenuje – mówił nostalgicznie R. Skolimowski. – Chcieliśmy stworzyć fundusz jej imienia, by jej przypadłość nie przydarzyła się innym sportowcom – stwierdził.
Cieszy się uznaniem dla córki, której imieniem nazwano ulicę w Pruszczu Gdańskim, obiekty sportowe. Jak podkreślił, niebawem jej imię nosić będzie też jedna z ulic w Warszawie.
Młodzież zachęcał do zaangażowania w sport.
- Treningi powodują, że człowiek staje się obowiązkowy, sumienny, stawia sobie cele – zauważył. – Uważam, że nauka może iść w parze ze sportem.
Podał przykład własnej córki, która uzyskała tytuł magistra i planowała robić doktorat.
Uczniowie SP nr 1 dziękowali gościowi bukietem kwiatów. Robert Skolimowski pozostawił placówce pamiątkowy medal. Pozował też z młodzieżą do wspólnego zdjęcia.
J.P.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl