Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 29 marca 2024 r., imieniny Eustachego, Wiktora



Klakierek

Klakier to kot, fikcyjna postać z dobranocki dla dzieci „Smerfy”. Rudy kot znienawidzonego czarownika Gargamela. Kot niezdarny, który ciągle psuje podstępne plany swojego pana. Teoretycznie można go lubić.
Skoro przeszkadza Gargamelowi, to zasługuje na pochwały. Klakier jest jednak lojalny wobec swojego pana i tylko czasami zwraca się przeciwko niemu. Czasami udaje się nam usłyszeć jego głos, jego myśli. Przeważnie jednak milczy, trwa wiernie przy boku tego, który go karmi. Żadne dziecko nie lubi Klakiera i jego pana Gargamela. Oryginalne imię Klakiera to Azrael, imię zaczerpnięte z islamskiej tradycji. Kto jest ciekawy co ono znaczy, niech sobie poczyta. Znaczenie ma ciekawe.
Klakier to osoba, która za specjalną opłatą wyraża swoją aprobatę lub dezaprobatę na koncertach lub w teatrze. Klakier klaszcze, gwiżdże, krzyczy. Kojarzy się nam zazwyczaj negatywnie, jako pozer z przekupioną opinią.
Również w teleturniejach zatrudnia się klakierów. Często są to ludzie, którzy mieli ambicję w teleturnieju wystąpić. Niestety, ich wiedza, a być może pech zwykły nie pozwoliły usiąść na fotelu naprzeciw prowadzącego. Skoro więc udział w teleturnieju w charakterze gracza stał się niemożliwy, ludzie tacy zatrudnili się w roli klaskaczy. W telewizji się pojawili, więc tak naprawdę swój cel osiągnęli. Telewizyjny klakier ma wyjątkowy strój. Niejednokrotnie wygląda lepiej niż prowadzący. Być może w nadziei, że może jednak zostanie zauważony i rozpocznie karierę w zupełnie już innej roli. Odnieść można wrażenie, że klakier nie potrafi nic innego oprócz klaskania i wydawania dźwięków typu „łuuuuuuuu”, „oooooo”, „eeeeeeee”.
Istnieje również technika manipulacyjna określana mianem klakiera. Stosują ją osoby, które chcą być postrzegane jako przywódcy, które chcą przyciągnąć do siebie rzesze ludzi. Zatrudniają oni wtedy ludzi – klakierów właśnie, których zadaniem jest podburzanie tłumu i wywołanie z góry określonej reakcji słuchaczy. Klakier takiej osoby na forum publicznym zabiera głos i wypowiada się pozytywnie o „swoim przywódcy”. Zatrudniani klakierzy tworzą również sztuczny tłum. Działania takie powodują wzrost popularności i poparcia. Technika manipulacyjna jest nieetyczna. Jeśli jednak chcemy być popularni, może warto zainwestować w instytucję klakiera.
Odnoszę wrażenie, że w naszym mieście również nie brak klakierów, którzy zatrudnieni zostali do oklaskiwania naszej władzy. Są wszędzie tam, gdzie coś się dzieje. Zawsze mają czas i oklaszczą każde słowo wypowiedziane przez władzę, każde jej działanie. Klakierzy tacy mają cel w oklaskiwaniu polityków. Tu coś wywęszą, tam coś załatwią, podatku nie zapłacą i działkę na bezcen sobie kupią.
Być może klakierami nazwać można radnych, którzy za niewielkie funkcje dla siebie lub swojej rodziny przyklaszczą każdemu pomysłowi władzy. Przymkną oczy na jej potknięcia, niekompetencję i arogancję. Nawet jeśli nie zgadzają się z tym, za czym mają głosować zrobią to, by w kolejnych wyborach mieć zagwarantowane miejsce na liście. Pomieszało się trochę i okazuje się, że funkcja radnego przestała być funkcją społeczną, stała się funkcją polityczną. Wybrani w wyborach zawiązują koalicje, tworzą kluby i zapominają, po co na cztery lata w radzie zasiedli. O swoich wyborcach przypomną sobie niebawem. Zaczną obiecywać, starać się i walczyć o głosy tylko po to, by na kolejną kadencję mieć miejsce w radzie. Potem znowu staną się klakierami stojącymi u boku władzy.
Klakierami są także media – prasa, telewizja. Media zbuntowane, a może raczej niezależne, robią się kulą u nogi dla władzy. Te układne, sprzedajne, a może raczej strachliwe, na specjalne życzenie rządzących zaczynają grzebanie w czyimś życiu prywatnym. Jeśli nic ciekawego nie znajdą, dorobią ideologię do czegoś, co znaczenia nie ma żadnego lub opowiedzą historię, której wcale nie było.
Pewne jest, że w otoczeniu pochlebców (czyli klakierów) człowiek traci poczucie rzeczywistości. Zapewniany o mądrości, słuszności podejmowanych decyzji, nadzwyczajnej wiedzy zaczyna wierzyć w swą nieomylność i geniusz. Nadmierne zadufanie w sobie może jednak prowadzić do klęski, np. w wyborach. Podobno wódz otoczony pochlebcami rychło zmienia się w krwawego satrapę eliminując wszystkich, którzy wątpią w jego geniusz.
Otaczanie się klakierami oznacza jednak słabość i brak wiary w siebie. O słabości świadczy również podpieranie się marką, przynależnością do jakiegoś ekskluzywnego klubu czy towarzystwa, traktowanie innych z góry. Jak pisze pewna dziennikarka, której niestety nie lubię, działania takie to protezy mające podtrzymać słabą i łamliwą osobowość. Prawdziwie mocni ludzie są otwarci na wszystko i wszystkich. Siła i fajność biją z ich spojrzenia, a charyzmatyczna osobowość sprawia, że nie patrzymy w co są ubrani, czym jeżdżą i kogo mają wśród znajomych. Prawdziwie mocni ludzie mówią o swoich słabościach. Prawdziwie mocni ludzie nie potrzebują poklasków, nie potrzebują wokół siebie klakierów.
Przeczytałam ostatnio o inicjatywie jaka powstała w Sochaczewie. Miejska propaganda założyła fanpage miasta na Facebooku. Miasto z dnia na dzień zyskało fanów. Portal codziennie odwiedza setki ludzi. Administrator strony zachęca odwiedzających do komentowania, ale tylko tego pozytywnego. Wyklucza się możliwość komentowania przez anonimowych, etatowych obrzucaczy. Oznacza to więc, że tak naprawdę władzę można tylko chwalić. Kto bowiem z imienia i nazwiska zechce krytyczną uwagę w stronę burmistrza skierować? Czy za krytykę na pewno nie zostanie ukarany? Czy, jeśli wobec piszącego nikt żadnych konsekwencji nie będzie mógł wyciągnąć, to czy przypadkiem nie odbije się to czkawką na jego najbliższych? Czy takie działania nie powodują włączenia funkcji – klakier?
Tak sobie myślę, że może przykładem Sochaczewa nasza gmina i powiat również stronkę klakierkową powinny założyć. Podpisując się z imienia i nazwiska będzie można opinię swoją pochlebną wyrazić. Krytyka władzy ukarana zostanie wyłączeniem funkcji komentowania. Ciekawi mnie, czy w takiej sytuacji tak liczni poplecznicy miłościwie nam panujących będą mieli odwagę nazwisko swoje zamiast nicku przy komentarzu wstawić. Nikt nic za nikogo już nie napisze. Wiadomo bowiem, że posługiwanie się czyimś nazwiskiem jest po prostu karalne.
Być może każdy z nas jest czyimś klakierem. Jeśli jednak nie robimy tego dla osiągnięcia zysku, zdobycia wyższego stanowiska lub ze zwykłego strachu, lecz dlatego że komuś kibicujemy, popieramy go, wierzymy w niego, to może warto być klakierem.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 24 z 11 czerwca 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta