Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 13 grudnia 2024 r., imieniny Łucji, Otylii



Rady dla Rady

Jak człowiek długo powtarza jedno słowo, to czasem wydaje się, że ono traci sens, jakby odrywa się od swojego znaczenia. Albo nawet traci zupełnie znaczenie i staje się tylko pustym dźwiękiem. W tytule mamy jedno powtórzenie i już wydaje się to być dziwne i niezrozumiałe. O co mogłoby chodzić w takim dziwnym tytule ? Czy to nie pomyłka ?
A gdyby tak napisać – „rady dla Rady Miejskiej”. Byłoby to wówczas z pewnością bardziej zrozumiałe. Niedawno pisałem o tym, że Rada Miejska jest zdominowana przez burmistrza i nie ma nic do powiedzenia. Mogłoby jej właściwie nie być. A formalnie ma prawo określać kierunki rozwoju gminy. Prawie pełne podporządkowanie RM nastąpiło już w ubiegłej kadencji, ale w drugiej jej części. Dzisiaj nie chcę wchodzić w przyczyny tego zjawiska. Nie sądzę zresztą, że jest to zjawisko trwałe, choć w tej chwili wydaje się, że wiele w tej sprawie w najbliższym czasie się nie zmieni. Chciałbym opisać przebieg jednej sprawy z ubiegłej kadencji, która wymknęła się „cudownemu dziecku wyszkowskiej demokracji”, czyli naszemu burmistrzowi spod kontroli. Chodzi tutaj o reaktywację klubu piłkarskiego Bug Wyszków.
Przypomnijmy, klub sportowy Bug Wyszków zniknął i przestał istnieć z wielu powodów. Jednym z nich były długi. Grupa działaczy sportowych z panem Andrzejem Szajczykiem na czele nie mogła jednak sobie wyobrazić sytuacji, że w Wyszkowie nie ma klubu piłkarskiego i próbowała kontynuować piłkarską działalność sportową pod nazwą Nadbużańskiego Towarzystwa Piłkarskiego. Ze zmiennym szczęściem. Była to oddolna inicjatywa i w znacznej mierze dzięki niej, w mojej ocenie, udało się utrzymać ciągłość i funkcjonowanie klubu w Wyszkowie. Niezależnie od tego, w roku 2007 społecznicy, działający bez żadnego wsparcia władz byli już na granicy wytrzymałości z powodu finansowych i organizacyjnych kłopotów. Wysyłali nawet czasem dość rozpaczliwe sygnały w różnych kierunkach pokazując, że niedługo NTP może również upaść. Wówczas w Radzie Miejskiej powstała inicjatywa reaktywacji klubu Bug Wyszków. Ze strony zarówno samego burmistrza, jak i jego najbliższego otoczenia spotkała się ona w najlepszym wypadku z niechęcią, a czasem z ostentacyjną wrogością i szyderstwem. Pamiętam, kiedyś jako ówczesny radny i przewodniczący RM wszedłem na jakieś poświęcone temu tematowi spotkanie w urzędzie z udziałem burmistrza. Któryś z jego uczestników ironicznie mnie zapytał, czy ja również należę do zwolenników reaktywacji klubu. Odpowiedziałem, że oczywiście tak, ponieważ nie uważam, że po to buduje się boiska, żeby później na nich kosić trawę, tylko po to, żeby na nich grali piłkarze. Zapadła niezręczna cisza. Inicjatywę rozkręcił radny Karol Pękul i poświęcił jej mnóstwo swojego czasu, kilka osób go w tym zbożnym dziele wspierało. Odbyło się wiele spotkań i narad w celu dojścia do właściwych rozwiązań prawnych i finansowych. W pewnym momencie uznaliśmy, że wnosimy sprawę na Radę Miejską w celu przegłosowania stanowiska upoważniającego burmistrza do wspierania finansowego klubu w wysokości max. 100 tys. zł rocznie. Sądziliśmy, że są małe szanse uchwalenia takiego stanowiska przez Radę, pan skarbnik przekonywał nas nawet na sesji, że to bezprawne działanie, bowiem gmina nie ma formalnej możliwości dotowania klubu. A jednak, ku zdumieniu inicjatorów, do których należałem wbrew zakulisowemu i otwartemu przeciwdziałaniu ze strony najbliższego otoczenia burmistrza, większość radnych przychyliła się do poglądu, żeby wesprzeć finansowo powstający na nowo klub Bug Wyszków. I wówczas stała się rzecz zupełnie zdumiewająca. „Cudowne dziecko wyszkowskiej demokracji” stało się od tego momentu wielkim zwolennikiem reaktywacji klubu i stanęło na czele tej inicjatywy. Jak wiadomo, w niezbyt długim czasie klub został reaktywowany i trzeba powiedzieć jasno, również dzięki jednoznacznemu zaangażowaniu burmistrza, który od pewnego momentu zaczął projekt wspierać. Kiedy historię tę opowiadałem różnym osobom, przeważnie spotykałem się ze wzruszeniem ramion i komentarzem w rodzaju – „no cóż, taka jest polityka”. Dlaczego piszę o tym teraz? Dziś, kiedy słyszę, że władza chce niszczyć dobrze funkcjonujący stadion i sprzedać ten teren w celu budowy mieszkań, chciałbym przypomnieć radnym niezgadzającym się z tym planem, że nie można się poddawać. Czasem wystarczy niewielu ludzi, żeby zablokować absurdalne zamiary lub przeforsować sensowny projekt. Ale na początek musi być co najmniej jeden.

Marek Głowacki
„Wyszkowiak” nr 16 z 16 kwietnia 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta