Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 20 kwietnia 2024 r., imieniny Agnieszki, Teodora



Teraz o przesądach będzie

Jak zwykle zaczniemy od teorii. Przesąd czy zabobon? Jak zwał tak zwał, chodzi o to samo. To bezpodstawna wiara w istnienie związku przyczynowo-skutkowego między danymi zdarzeniami. Wiara taka pozbawiona jest racjonalnych podstaw i niemożliwa jest do weryfikacji. Zabobon (uwspółcześniony przesąd) jest pozostałością dawnych wierzeń, formą magii, przejawem ciemnoty i zacofania. Tyle teorii.
Niejeden obruszy się, że zabobon jest przejawem ciemnoty. Jak to? Przecież można od razu podać tysiąc przykładów na działanie przesądów.
Kto z nas nie wierzy w złą moc czarnego kota? Pech na pewno nas dopadnie, jeśli pozwolimy mu przebiec naszą drogę. Trzy razy przez lewe ramię należy wtedy splunąć lub udać się inną drogą. Gdybym wierzyła w magiczną moc czarnego kota, całe ich stado na sobie tylko wiadomej drodze bym postawiła, by utrudnić znanym mi osobom widzenie ich lub spotkanie ze mną.
Nie dziwi nikogo widok człowieka, który się trzyma za guzik. Wiadomo wtedy bowiem, że na swojej drodze spotkał kominiarza, pomyślał jakieś życzenie i na pewno oczekuje na jego spełnienie.
Któż z nas nie pukał w niemalowane drewno, by nie zapeszyć tego, co właśnie powiedział.
Okropny niepokój wzbudza magiczna „13”. Boimy się pokoju nr 13, domu nie chcemy z numerem trzynastym mieć i tablicy rejestracyjnej z pechową trzynastką. Z łóżka wstać się nam nie chce, jeśli trzynastego wypada w piątek.
W latach mojej młodości  po studniówce nie wolno było iść do fryzjera. Obcięcie włosków choćby o milimetr wróżył oblanie egzaminu maturalnego. Wyczytałam ostatnio, że na studniówkowym balu obowiązkowo należy mieć czerwoną podwiązkę. Dotyczy to oczywiście jedynie dziewcząt, gdyż jak mi wiadomo, chłopcy podwiązek nie powinni nosić.
Pamiętać należy również, aby nie śpiewać przy jedzeniu, gdyż będziemy mieć głupiego męża. Przesądu nie sprawdzałam, ale znam kobiety śpiewające przy jedzeniu, przed nim i po nim, które posiadają mężów mądrych. Uważam więc przesąd za obalony.
Jeśli na prezent przyjdzie nam do głowy kupić portfel, do środka włożyć należy grosik, aby obdarowanemu żyło się dostatnio. Jeśli jednak nie chcemy, by komuś żyło się lepiej, pieniędzy dodatkowych do środka pchać nie należy.
Istnieje cała masa przesądów ślubnych. Nie należy ślubu w maju brać, nie wolno w listopadzie, styczniu, lutym, kwietniu, lipcu. Miesiące te nie mają czarodziejskiej literki „r”, która zapewnia szczęście w małżeństwie. Narzeczony nie ma prawa widzieć przed ślubem przyszłej panny młodej w ślubnej sukni. Biedna panna młoda nie może też sama sukni sobie uszyć.
Złą wróżbą jest paradowanie w ślubnej sukni dla przyjemności, tylko po to by popodziwiać się trochę. Aby mieć nad mężem pełną kontrolę, nie wolno pozwolić, by mąż obrączkę włożył do końca palca. Przed ołtarzem trzeba nim zakręcić i postarać się, by orła nie wywinąć na środku kościoła. Uwijać się też należy przy zbieraniu moniaków wysypanych na młodych przed kościołem, gdyż większa ilość ich zebranych zapewnia kontrolę nad domowymi finansami.
Autentyczności przesądów ślubnych komentowała nie będę. Mnie się nie udało. Czy to wina miesiąca, kręcenia facetem wokół ołtarza czy czegoś zupełnie innego, nie wiem.
Po hucznym ślubie zazwyczaj następuje czas na dziecko. Cała masa przesądów obowiązuje dla kobiet w ciąży. Piękna kobieta w ciąży to znak, że chłopca urodzi, gdy zbrzydnie znaczy to, że dziewczynka urodę jej zabrała. Nie wiem co prawda, co znaczy piękna a co brzydka kobieta w ciąży, gdyż to, co ładne dla jednych, dla drugich jest brzydkie. Ja w ciąży zawsze źle wyglądałam, a parkę udało mi się powić.
Ataku śmiechu dostaję, gdy słyszę opowieści o znamionach, które występują na ciele dziecka. Jeśli dziecko je posiada to znak, że kobieta w ciąży myszy się wystraszyła. Nie wiem jednak jak wytłumaczyć znamię, które jest, a kobieta w ciąży myszy nie widziała.
Przyszła mama ma zakaz noszenia łańcuszka na szyi i zakaz przechodzenia pod sznurkiem. Jeśli to zrobi, dziecko na pewno urodzi się okręcone pępowiną. Ileż historii z życia wziętych usłyszałam o prawdziwości tego przesądu, zliczyć nie potrafię. Każda kobieta przykład ze swojego podwórka nie jeden może wymienić. Nie pamiętam, czy koralami się obwieszałam w czasie ciąży i nie wiem, czy biegałam pod sznurkami. Jeśli to robiłam, to prawdziwość przesądu można rozważyć.
Rude dziecko mieć będziemy, jeśli kobiecie przyjdzie do głowy kolor na włoski w czasie ciąży położyć. Sprawdziłam – to jest kłamstwo. Moje dzieci rude nie są. Nie mają też „krótkiego rozumku”, mimo iż biegałam do fryzjera na strzyżenie.
Nie wolno kobiecie w ciąży patrzeć na brzydkich ludzi, gdyż dziecko też będzie brzydkie. Ciekawe i straszne to zarazem. Co bowiem się stanie, jeśli sami brzydcy ludzie nas otaczają? Co wtedy biedne kobiety mają zrobić? Oczy zamknąć, czy na łut szczęścia liczyć, że maszkarki nie urodzą?
Nie wolno również kobiecie w ciąży zaglądać przez dziurkę do klucza, gdyż na pewno dziecko będzie miało zeza. Myślę, że w ogóle w życiu nie należy podglądać czy zaglądać gdziekolwiek. Podglądanie jest brzydkie i mało estetyczne.
Przesądy są w nas. Pielęgnujemy je, myślimy o nich, za wszelką ceną próbujemy udowodnić ich tajemniczą, magiczną moc. Tak naprawdę zabobony nie istnieją. Jeśli chcemy w nie wierzyć – róbmy to, ale nie doszukujmy się drugiego dna w tym, co tak naprawdę nie istnieje. Biada temu, dla kogo przesądy staną się obsesją.
Poczytałam o przesądach aktorów, lotników, lekarzy. Nigdzie nie mogłam znaleźć czegokolwiek na temat przesądów dziennikarskich. Miałam kończyć swoje wypociny, gdy trafiłam na „Krótki filozoficzny słownik zabobonów” ojca prof. Józefa Franciszka Emanuela Marii Bocheńskiego. Z uśmiecham przeczytałam to, co napisał o dziennikarzach. Fragment tego postanowiłam przytoczyć.
„Wiara(…), że należy mu (dziennikarzowi) wierzyć, gdy nas poucza, jest jednym z typowych zabobonów współczesnych. Bo jeśli chodzi o pouczanie nas, dziennikarz nie ma żadnego autorytetu. Nie jest, jako taki, ani specjalistą w żadnej nauce, ani autorytetem moralnym, ani przywódcą politycznym. (…)Uważać go za autorytet, pozwalać mu pouczać innych ludzi, jak to się obecnie stale czyni, jest zabobonem. Kiedy szukamy przyczyny szerzenia się tego zabobonu, wypada przyznać ze wstydem, że nie ma chyba innej, niż dziecinne wierzenie, że wszystko co drukowane jest prawdziwe – a zwłaszcza jeśli jest drukowane pięknymi słowami”.

Judyta
„Wyszkowiak” nr 11 z 12 marca 2013 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta