Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Nie odwiedzajcie ich raz w roku, bo wypada – odwiedzajcie ich raz w tygodniu, bo tak trzeba

Dzień Zmarłych, Wszystkich Świętych, Święto Zmarłych – różnie nazywane, zawsze obchodzone 1 listopada. Dla mnie to dzień nostalgiczny, trochę smutny czasami. Dzień, w którym odwiedzamy groby naszych najbliższych, przyjaciół, znajomych. To dzień, który poświęcamy tym, którzy odeszli.
W obecnych czasach zapalane na grobach znicze są symbolem żywej pamięci o zmarłych, symbolizują też Chrystusa i wiekuistą światłość. W przeszłości wierzono, że do rozpalanych na grobach ognisk podchodzą błąkające się po ziemi dusze zmarłych śmiercią nagłą, zwłaszcza tą samobójczą. Płomień miał być pomocą dla dusz cierpiących.
Już tydzień wcześniej zaczynamy wyjazdy w najdalsze zakątki kraju, by postawić znicz i pomodlić się za ludzi, których już nie ma wśród nas. Na drogach ruch, przy cmentarzach ruch, w sklepach ruch.
Minęły czasy, kiedy znicze kupować trzeba było z kilkumiesięcznym wyprzedzeniem. Teraz są na wyciągnięcie ręki. Te skromne – dla mnie najładniejsze i te ozdobne bardzo – trochę kiczowate. Kupujemy kwiaty, wiązanki, stroimy mogiły jak potrafimy najlepiej. Myjemy je, grabimy liście, które i tak za moment pojawią się ponownie, gdyż pomimo trwającej już czas jakiś jesieni, liście spadają wtedy ze zdwojoną siłą, jakby przypomnieć chciały o mogiłach zapomnianych, takich których nikt nie odwiedza. Przed 1 listopada zaczynamy porządki, by w ten wyjątkowy dzień mieć miejsce na ustawienie znicza. Obserwując nie tylko wyszkowskie cmentarze mam wrażenie, że część z nas zjawia się na nich tylko raz w roku, właśnie w Dzień Zmarłych. Potem wypalone znicze i przykurzone kwiaty długo zalegają liczne groby, które ponownie przed kolejnym świętem zostają wyrzucone i zastąpione nowymi, całkiem świeżymi.
Jest w człowieku jakaś tęsknota, która powoduje, że chociaż raz w roku, w tym dniu właśnie pół Polski przemierza pośpiesznie, by chociaż chwilkę postać przy grobie osoby bliskiej, by postawić znicz na mogile, by odwiedzić rodzinę dawno niewidzianą, z którą powspominać można ludzi, którzy zdawałoby się chwilkę temu odeszli. Pamiętamy też o tych, których ledwo znaliśmy, tego dnia choć na moment przy ich grobie chcemy się zatrzymać, pomodlić i ogień pamięci zapalić. Pierwszy dzień listopada to dzień, w którym pamiętamy też o żołnierzach, którzy walczyli za wolną Polskę i razem z dziećmi przystajemy przy ich mogiłach tłumacząc, dlaczego tu właśnie zostali pochowani i w imię czego stracili życie. Jedziemy czasami również do lasu, by odnaleźć ukryte wśród mchu bezimienne mogiły partyzantów i tam również zostawić malutkie światełko.
Wielu moich znajomych nie ma już wśród żywych. Za młodzi byli, by umrzeć. Przypadek często decyduje o tym, że życie nagle się kończy. Nie bierze pod uwagę planów naszych i marzeń. Nie zastanawia się, czy jesteśmy gotowi na to, by zostawić tych, których kochamy, którzy nas potrzebują, którzy będą za nami tęsknić. Są wśród nich też tacy, którzy sami zadecydowali o końcu swojego życia.
Uwielbiam wieczór, gdy widać z daleka łunę nad cmentarzem. Idę wtedy tam raz jeszcze, by zapalić kolejną lampkę na grobie mojej mamy. Wtedy właśnie czuję magię tego święta. Żałuję tylko, że wśród tylu światełek nie mogę pobyć sama. Na cmentarzu panuje ogromny ruch. Grupki roześmianej, klnącej młodzieży sunie ciemnymi alejkami. Nie bardzo ich nastrój pasuje do tego miejsca. Denerwuje mnie ich ignorancja, brak wyczucia chwili i kompletnego braku zrozumienia dla tego wyjątkowego miejsca.
Od kilku lat obserwuję, jak wielu młodych ludzi zastąpiło obchody naszego tradycyjnego Dnia Zmarłych na rzecz dwa dni wcześniej obchodzonego Halloween. Halloween to dzień wiedźm i czarownic. Nie ma nic wspólnego z tym, co dla nas jest tak ważne. Zapożyczanie tego typu „święta” jest dla mnie zupełnie niezrozumiałe. Już wiele świąt i tradycji z kultury amerykańskiej przekradło się do nas. Jedne są mi obojętne, inne śmieszą, jeszcze inne denerwują z lekka. Halloween mnie irytuje. Kompletnie nie rozumiem tych przebieranek, malowanek, pochodów trupów żywych jak z kiepskiego horroru. Pomyślałam sobie w pewnym momencie, że nie rozumiem być może jakiegoś ważnego przesłania, że nie mogę się pochwalić przy tej okazji poczuciem humoru. Z ulgą po cichu odetchnęłam, gdy moje dzieci z lekkim niesmakiem oglądały kolejne amerykańskie przygotowania na zbliżające się Halloween.
Z zainteresowaniem obserwowałam natomiast kiedyś Cyganów spędzających dzień 1 listopada przy grobach swoich najbliższych. Cygańskie pomniki są pełne przepychu, zawsze wyróżniają się wśród pozostałych grobów. Sami Cyganie również wyróżniają się wśród tych, co odwiedzają tego dnia cmentarz. Są hałaśliwi, śmieją się, żartują, na wesoło wspominają tych, którzy odeszli. Przy ich grobach odbywa się uczta, jedzą, piją, palą. Dla wielu to zachowanie zupełnie niezrozumiałe, mnie ta cygańska tradycja ciekawi. Nie odbieram jej jak czegoś dziwnego, do czego dystansować by się wypadało.
Każdy z nas dzień ten przeżywa inaczej. Jedni się modlą, drudzy wspominają, jeszcze inni lans na alejkach cmentarnych uskuteczniają. Co prawda, pogoda ostatnio zbyt łaskawa, nie pozwala na pokazywanie futer nowych, jesionek i płaszczy z półki najwyższej kupionych specjalnie z myślą o wyjściu na cmentarz. Można za to pochwalić się nową fryzurą, butami z czerwoną podeszwą i dumnie kroczyć można przy boku męża, który niby politykiem znanym być powinien lub lokalnym biznesmenem stał się nagle.
Jeszcze dnia następnego, w Dzień Zaduszny widać na cmentarzu palące się znicze. Nieliczni już wtedy stają nad grobami. Dzień zadumy i pamięci skończył się tak nagle, jak nagle się zaczął. Ważnym jest, by o zmarłych pamiętać nie tylko raz w roku. Czasem warto specjalnie wybrać się z dziećmi razem na cmentarz, by pokazać, że o tych których nie ma, pamiętać trzeba zawsze, nie tylko przy jakiejś okazji. To my – dorośli mamy ich nauczyć pamięci i zadumy. Pokazujemy im przez to historię nie tylko naszej rodziny, lecz również historię naszego miasta i naszej ojczyzny.

„My nie umrzemy nigdy (…).Umiera tylko czas. Przeklęty czas (…). Kiedy kochamy, stajemy się nieśmiertelni i niezniszczalni, jak bicie serca, jak deszcz lub wiatr”.
Erich Maria Remargue

Judyta
„Wyszkowiak” nr 44 z 30 października 2012 r.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta