Kult młodości zapanował na świecie
Młodość jest w cenie. Dotyczy ona zwłaszcza kobiet. Od nas wymaga się szczupłej sylwetki i twarzy bez zmarszczek. W telewizji kolejny stylista przedstawia super ciuchy dla kobiet młodych. Pani 30+ powinna zdecydować się na poprawę swej urody, gdyż w przeciwnym razie stoi na pozycji straconej. Kult młodości trwa.
Wydajemy majątek na fatałaszki, kosmetyki, chirurga, fryzjera. Chcemy być nie tylko zadbane, lecz wiecznie młode.
Salony SPA rozproszone po Polsce całej proponują nam weekendowe odmłodzenie. Klepią nas tam, masują, kłują, nawilżają i relaksują. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki widzimy kolosalną zmianę w swoim wyglądzie po takich zabiegach. Czujemy się wyklepane, nawilżone i pokłute.
Wizyta u chirurga plastycznego powoduje depresję. Okazuje się, że każda ma coś do naciągnięcia, obcięcia czy wstrzyknięcia. Botoksik lub kwas hialuronowy na zmarszczkę na czole, zmarszczki śmiechowe przy oczach i takie bruzdy koło nosa. Lifting twarzy, liposukcja, powiększenie biustu. Zawrotu głowy dostać można po takiej wizycie. Do wymiany mamy wszystko. Wiek nie ma znaczenia. Im szybciej zaczniemy dokonywać poprawek, tym dłużej pozostaniemy młode.
Boję się bólu. Zabiegów chirurgicznych dla poprawy mej pospolitej urody nie będę stosowała. Zwłaszcza, że płacić za to trzeba niemało.
Fryzura również może odmłodzić. Idę do fryzjera i przycinam włoski. Patrzę w lustro, różnicy nie widzę. Uwielbiam jednak, gdy wprawne ręce fryzjerki wyprawiają cuda na mojej głowie, dlatego nawet bez wyraźnych efektów odmładzających chadzam do niej często.
Na SPA nie mam ochoty. Na chirurga plastycznego nie mam pieniędzy. Fryzjer mnie nie odmłodził. Zaczynam więc grzebać w kobiecych magazynach w poszukiwaniu rewelacyjnych kosmetyków odmładzających. Widziałam reklamę kremów działających cuda, po których paniusia 40+ po 20 dniach stosowania dostała twarz 30-latki. Też tak chcę.
Piękne słoiczki przykuły mą uwagę. Złote nakrętki, różowe pudełeczka, kokardki, listeczki. Istne cudeńka. Same pozytywne rzeczy na ich temat piszą. Odmładzające, nawilżające, przeciwzmarszczkowe, liftingujące. Na noc, na dzień, pod oczy, na powieki. Do cery wrażliwej, tłustej, chudej, normalnej, mieszanej i takiej naczynkowej. Obiecują zrobić cuda. Po dłuższym zastanowieniu coś wybieram.
Muszę się też zatroszczyć o włosy. Siwizna farbą przykryta, lecz wymagają one dodatkowych zabiegów. Babska gazeta proponuje mi ekologiczne kosmetyki. Tak naprawdę ekologiczne one czy nie, mało mnie interesuje. Ładne opakowania mają i zapach podobno też intrygujący. Ze zdumieniem czytam, że niezbędne dla włosów oprócz szamponu i odżywki są: serum na końcówki rozdwojone, bioserum przeciw wypadaniu włosów, glinka do ich stylizacji i jeszcze coś tam, o czym naprawdę pojęcia nie miałam.
Skoro muszę to mieć, planuję ich zakup.
Pielęgnacja ciała jeszcze została. Niezbędny w kobiecej łazience jest wagon balsamów. Jeden do całego ciała, potem taki do biustu, na ujędrnienie pośladków, na nogi, na ramiona i na plecy również. Płać kobieto, jeśli chcesz być młoda i mieć młode ciało.
Siedzę i notuję, jakie kosmetyki zakupić należy. Córka moja wkracza do pokoju i pyta co robię? Nie cierpię tego pytania, chyba widzi co robię. „Będę się odmładzała” – mówię. „Jak?” – pyta ciekawe dziecko. Wyjaśniam, że skoro dostałam „trzynastkę” to wydam ją na siebie i kupię szafę kosmetyków. Pokazuję starannie zrobioną listę. Wyjaśniam, że znalazłam to w gazecie babskiej, a skoro tam jest, może dobre. Córcia czyta. Uśmiech zagościł na jej twarzy i pyta: „Dużą tą trzynastkę dostałaś?”. Nie wiem czy dużą, normalną. „Bo wiesz – gada dalej – nie wiem, czy starczy ci kasy na to. Widziałaś ceny?”. Fakt, na ceny uwagi nie zwróciłam. Na fotografiach się skupiłam, a nie na cenach. Podliczam. Nie starczy do licha.
Za kremiki wychodzi ponad 1000 złotych. Ekologiczne kosmetyki do włosów kolejne 500. Balsamy do wszystkiego..., nie liczę. Trudno, młodości na tych super produktach nie odzyskam. Babcine sposoby przyjdzie mi zastosować. Może niej efektowne, ale na pewno skuteczne.
Skoro kasę mam, dalej idę razem z córką na ciuchowe zakupy.
Piękne młode modelki eksponują smukłe nogi i szczupłą talię na plakatach zasłaniających olbrzymie okna wystawowe. Wiek, maksymalnie 20 lat. Odpadają w przedbiegach sklepy typu Croop, Hause, H&M czy Reserved. Tam są ciuchy dla mojej nastoletniej córki. Dla pań 40+ zakupy robić należy w innym miejscu. Trudnym klientem jestem. Nigdy nic mi się nie podoba. Nago jednak chodziła nie będę. Znudzona przewalam na wieszakach ciuchy. I tu niespodzianka, rozmiary ubranek kończą się na 40-tce. Znaczy że co, większe rozmiary nie istnieją? Czy kobiety z biodrami i biustem w worku mają chodzić? To co jest, wygląda jakoś babcinie. Babcią jeszcze nie jestem. Chcę bardziej kolorowo, z dekoltem i trochę inaczej. Tu kolory nijakie, spódnice w gumkę, bluzki pod szyję. Patrzeć na to się nie chce, co dopiero płacić kwoty z kosmosu wzięte.
Może zamiast kupować ciuchy, powinnam zafundować sobie zmianę rozmiaru swego. Słyszałam o świetnym zabiegu wyszczuplającym. Efekt po 10 takich murowany.
Uśmiechnięta kosmetyczka zaprasza do gabinetu. Pastelowe ściany, muzyka relaksacyjna w tle, śmierdzące kadzidełko się tli. Zapach mnie drażni, więc proszę o pozbycie się go. Zdejmuję ciuszki, dostaję jakiś dziwaczny kombinezon do założenia. Mam się położyć na stole. Pani przychodzi z odkurzaczem jakimś i zaczyna zabieg. Jeździ przyssawką po mym ciele. Odkurza mnie. Z przodu, z tyłu, z boku. Trwa to czas jakiś, warczy, relaksu przy tym nie ma. „To świetny zabieg proszę Pani. Naprawdę skuteczny. Ja 10 kg schudłam” – mówi z uśmiechem kosmetyczka. Pot z czoła jej leci, namachała się przy tym niemiłosiernie. Z 1000 kalorii na pewno spaliła. Po 10 wizytach rozmiar mój jest ciągle ten sam. Pomachać nóżkami należy troszeczkę, poskakać, napocić się i wtedy dopiero efekt będzie. Wiedziałam, że na leżąco schudnąć się nie da.
Kilogramy są, kasy część uciekła.
Twarz ciągle ta sama. Wiek ciągle ten sam.
Trzynastki nie mam. Kapryśne autko naprawy się domagało. Kasa poszła na jego naprawę. Pewnie mechanik za moją trzynastkę zafunduje żonie wyjazd do SPA.
Smutno mi się zrobiło okrutnie. To, co mnie może pocieszyć w tej chwili, to coś czegoś słodkiego. Kupuję czekoladę, robię mocną kawę, zapalam papierosa.
Kult młodości trwa.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 27 z 3 lipca 2012 r.
Salony SPA rozproszone po Polsce całej proponują nam weekendowe odmłodzenie. Klepią nas tam, masują, kłują, nawilżają i relaksują. Jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki widzimy kolosalną zmianę w swoim wyglądzie po takich zabiegach. Czujemy się wyklepane, nawilżone i pokłute.
Wizyta u chirurga plastycznego powoduje depresję. Okazuje się, że każda ma coś do naciągnięcia, obcięcia czy wstrzyknięcia. Botoksik lub kwas hialuronowy na zmarszczkę na czole, zmarszczki śmiechowe przy oczach i takie bruzdy koło nosa. Lifting twarzy, liposukcja, powiększenie biustu. Zawrotu głowy dostać można po takiej wizycie. Do wymiany mamy wszystko. Wiek nie ma znaczenia. Im szybciej zaczniemy dokonywać poprawek, tym dłużej pozostaniemy młode.
Boję się bólu. Zabiegów chirurgicznych dla poprawy mej pospolitej urody nie będę stosowała. Zwłaszcza, że płacić za to trzeba niemało.
Fryzura również może odmłodzić. Idę do fryzjera i przycinam włoski. Patrzę w lustro, różnicy nie widzę. Uwielbiam jednak, gdy wprawne ręce fryzjerki wyprawiają cuda na mojej głowie, dlatego nawet bez wyraźnych efektów odmładzających chadzam do niej często.
Na SPA nie mam ochoty. Na chirurga plastycznego nie mam pieniędzy. Fryzjer mnie nie odmłodził. Zaczynam więc grzebać w kobiecych magazynach w poszukiwaniu rewelacyjnych kosmetyków odmładzających. Widziałam reklamę kremów działających cuda, po których paniusia 40+ po 20 dniach stosowania dostała twarz 30-latki. Też tak chcę.
Piękne słoiczki przykuły mą uwagę. Złote nakrętki, różowe pudełeczka, kokardki, listeczki. Istne cudeńka. Same pozytywne rzeczy na ich temat piszą. Odmładzające, nawilżające, przeciwzmarszczkowe, liftingujące. Na noc, na dzień, pod oczy, na powieki. Do cery wrażliwej, tłustej, chudej, normalnej, mieszanej i takiej naczynkowej. Obiecują zrobić cuda. Po dłuższym zastanowieniu coś wybieram.
Muszę się też zatroszczyć o włosy. Siwizna farbą przykryta, lecz wymagają one dodatkowych zabiegów. Babska gazeta proponuje mi ekologiczne kosmetyki. Tak naprawdę ekologiczne one czy nie, mało mnie interesuje. Ładne opakowania mają i zapach podobno też intrygujący. Ze zdumieniem czytam, że niezbędne dla włosów oprócz szamponu i odżywki są: serum na końcówki rozdwojone, bioserum przeciw wypadaniu włosów, glinka do ich stylizacji i jeszcze coś tam, o czym naprawdę pojęcia nie miałam.
Skoro muszę to mieć, planuję ich zakup.
Pielęgnacja ciała jeszcze została. Niezbędny w kobiecej łazience jest wagon balsamów. Jeden do całego ciała, potem taki do biustu, na ujędrnienie pośladków, na nogi, na ramiona i na plecy również. Płać kobieto, jeśli chcesz być młoda i mieć młode ciało.
Siedzę i notuję, jakie kosmetyki zakupić należy. Córka moja wkracza do pokoju i pyta co robię? Nie cierpię tego pytania, chyba widzi co robię. „Będę się odmładzała” – mówię. „Jak?” – pyta ciekawe dziecko. Wyjaśniam, że skoro dostałam „trzynastkę” to wydam ją na siebie i kupię szafę kosmetyków. Pokazuję starannie zrobioną listę. Wyjaśniam, że znalazłam to w gazecie babskiej, a skoro tam jest, może dobre. Córcia czyta. Uśmiech zagościł na jej twarzy i pyta: „Dużą tą trzynastkę dostałaś?”. Nie wiem czy dużą, normalną. „Bo wiesz – gada dalej – nie wiem, czy starczy ci kasy na to. Widziałaś ceny?”. Fakt, na ceny uwagi nie zwróciłam. Na fotografiach się skupiłam, a nie na cenach. Podliczam. Nie starczy do licha.
Za kremiki wychodzi ponad 1000 złotych. Ekologiczne kosmetyki do włosów kolejne 500. Balsamy do wszystkiego..., nie liczę. Trudno, młodości na tych super produktach nie odzyskam. Babcine sposoby przyjdzie mi zastosować. Może niej efektowne, ale na pewno skuteczne.
Skoro kasę mam, dalej idę razem z córką na ciuchowe zakupy.
Piękne młode modelki eksponują smukłe nogi i szczupłą talię na plakatach zasłaniających olbrzymie okna wystawowe. Wiek, maksymalnie 20 lat. Odpadają w przedbiegach sklepy typu Croop, Hause, H&M czy Reserved. Tam są ciuchy dla mojej nastoletniej córki. Dla pań 40+ zakupy robić należy w innym miejscu. Trudnym klientem jestem. Nigdy nic mi się nie podoba. Nago jednak chodziła nie będę. Znudzona przewalam na wieszakach ciuchy. I tu niespodzianka, rozmiary ubranek kończą się na 40-tce. Znaczy że co, większe rozmiary nie istnieją? Czy kobiety z biodrami i biustem w worku mają chodzić? To co jest, wygląda jakoś babcinie. Babcią jeszcze nie jestem. Chcę bardziej kolorowo, z dekoltem i trochę inaczej. Tu kolory nijakie, spódnice w gumkę, bluzki pod szyję. Patrzeć na to się nie chce, co dopiero płacić kwoty z kosmosu wzięte.
Może zamiast kupować ciuchy, powinnam zafundować sobie zmianę rozmiaru swego. Słyszałam o świetnym zabiegu wyszczuplającym. Efekt po 10 takich murowany.
Uśmiechnięta kosmetyczka zaprasza do gabinetu. Pastelowe ściany, muzyka relaksacyjna w tle, śmierdzące kadzidełko się tli. Zapach mnie drażni, więc proszę o pozbycie się go. Zdejmuję ciuszki, dostaję jakiś dziwaczny kombinezon do założenia. Mam się położyć na stole. Pani przychodzi z odkurzaczem jakimś i zaczyna zabieg. Jeździ przyssawką po mym ciele. Odkurza mnie. Z przodu, z tyłu, z boku. Trwa to czas jakiś, warczy, relaksu przy tym nie ma. „To świetny zabieg proszę Pani. Naprawdę skuteczny. Ja 10 kg schudłam” – mówi z uśmiechem kosmetyczka. Pot z czoła jej leci, namachała się przy tym niemiłosiernie. Z 1000 kalorii na pewno spaliła. Po 10 wizytach rozmiar mój jest ciągle ten sam. Pomachać nóżkami należy troszeczkę, poskakać, napocić się i wtedy dopiero efekt będzie. Wiedziałam, że na leżąco schudnąć się nie da.
Kilogramy są, kasy część uciekła.
Twarz ciągle ta sama. Wiek ciągle ten sam.
Trzynastki nie mam. Kapryśne autko naprawy się domagało. Kasa poszła na jego naprawę. Pewnie mechanik za moją trzynastkę zafunduje żonie wyjazd do SPA.
Smutno mi się zrobiło okrutnie. To, co mnie może pocieszyć w tej chwili, to coś czegoś słodkiego. Kupuję czekoladę, robię mocną kawę, zapalam papierosa.
Kult młodości trwa.
Judyta
„Wyszkowiak” nr 27 z 3 lipca 2012 r.
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl