Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 28 marca 2024 r., imieniny Anieli, Sykstusa



Upiorna hodowla

[w:] „Wyszkowiak” nr 21/2011 z 24 maja 2011 r.
Niedawno w telewizji w programach typu „interwencja” pokazał się materiał o upiornej hodowli koni arabskich w Cholewach koło Warszawy. Pokazywano tam zagłodzone i umierające konie hodowli pana W.

Zatrważające warunki, wyźrebianie się klaczy w błocie, spowodowało lawinę protestów i zarazem chęć niesienia pomocy umierającym koniom. W reportażu wypowiadał się weterynarz, twierdząc, że oprócz złych warunków, koniom nic nie dolega. I że pan W. (właściciel koni) żyje w strasznych warunkach od lat i dzieli tę nędzę ze swoimi podopiecznymi. I że to jest wzruszające.

Konie z Cholew poruszyły serca ludzi. Zaczęto organizować składki na żywność dla koni, na lekarstwa. Rozpoczęto przywożenie pod upiorną stadninę worów z prowiantem, aby pomóc. Parę koni – tuż po wyemitowaniu materiału w TV, zostało zabranych od razu. Reszta została oddana w tzw. powtórne posiadanie właściciela stajni, aby udowodnił, że jednak będzie się nimi opiekował. Miał na to wyznaczony czas. Lecz, prawdopodobnie, konie te zniknęły w nieznanych okolicznościach. Mówi się w kręgach zainteresowanych, że pan W. konie przewiózł, aby być może w innym miejscu dzielić się z nimi swoją nędzą.

W historii tej przerażający jest tak naprawdę jeden aspekt: ludzkiej głupoty. Aspekt ów ma też swój „podaspekt”: ludzkiej hipokryzji.

Bo to, że konie są głodzone, że wykańczane, że żyją w strasznych warunkach, to powszechnie znane działania, nie tylko pana W., ale i wielu pseudohodowców. Niestety, ale znane. Wynika to przecież z ludzkiej niepohamowanej żądzy posiadania istoty, której wyznacza się różne trudne chwile do przeżycia. Tak, jak pies ma zapewnić człowiekowi towarzystwo i zniwelować uczucie pustki, tak koń ma zapewnić człowiekowi chwałę i podziw innych.

To dlatego często właścicielami psów stają się ludzie, którzy np. są po rozstaniu lub w żałobie. Z analogicznych powodów ludzie zaczynają zajmować się końmi, stawać się ich właścicielami. Często potrafią wydawać na to ogromne sumy pieniędzy, aby dodać sobie prestiżu.

Koń, o czym już pisałam na łamach „Wyszkowiaka”, ofiaruje człowiekowi tzw. wartość dodaną. Często. Mało jest jeźdźców, hodowców, fascynatów, którzy ze swoich koni nie „ściągają światła”. Nie próbują wozić własnego „ego” na ich grzbietach. Ludzie z unormowanym systemem wartości działają w konnym świecie z wrodzoną sobie intuicją. Inni, konie eksploatują. Żyją z nich, nie dla nich. A to zasadnicza różnica.

Na forach internetowych wypowiadają się i apelują obrońcy zwierząt – wpłacajmy na konto dla koni z Cholew, myślmy o tych koniach, dzielmy się opiniami na forach. Zatrważające jest to, że sytuacja w Cholewach ciągnie się od wielu lat. Wypłynęła teraz, jak wkroczyła telewizja.

Konie zdążyły zjeść już cały park starodrzewia, a teraz następuję kolejna odsłona „dbania o zwierzęta”. Medialna. Spektakularna. Obrońcy zwierząt, zbierając datki dla właściciela koni arabskich z Cholew oczywiście fundują tym samym kolejne tragiczne dni tych koni w przyszłości. Bo tak naprawdę, co to da?

To ruchy pozorne, poprawianie sobie samopoczucia jako filantropa i wolontariusza. Tak naprawdę, konie i ich sytuacja są marionetkami w rękach obrońców i właściciela. Nikt nie umie, i tak naprawdę nie chce, nic z tym zrobić. Taka hodowla przecież powinna zostać definitywnie rozwiązana, bez pozostawiania enigmatycznej furtki dla „poprawy” zajmowania się zagłodzonymi i wycieńczonymi zwierzętami.

Hipokryzja jest, o czym już pisałam niejednokrotnie, niezwykle niebezpieczną rzeczą. Pod płaszczykiem dobroci i empatii, wykonuje się czynności i podejmuje się decyzje, które tak naprawdę szkodzą tym, którzy mają być bronieni. Sztandary i hasła, wypowiedzi i dobroć, która jest afiszowa. Na pokaz. Dla mediów i grup facebookowych.

Mało kto wie, bo w programie interwencyjnym tego nie podali, że hodowla koni arabskich w Cholewach była drugą prywatną powojenną hodowlą konia arabskiego w Polsce. Założona przez rzeźbiarkę Annę Dębską, utrzymywana przez nią przez lata jej bytności w USA, przez całokształt dziwnych i niejasnych do dziś działań, została przejęta przez obecnego właściciela. On, jak widzieliśmy w programie interwencyjnym, rozwinął ją w upiornym kierunku. O Cholewach i historii koni arabskich można przeczytać w biografii Anny Dębskiej, która – jak napisała w jednym z artykułów – po powrocie z USA, nie miała ani koni, ani ziemi w Cholewach, ani siły na rozpoczęcie wszystkiego od początku.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta