Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 19 kwietnia 2024 r., imieniny Adolfa, Leona



Artyści do kotleta

[w:] „Wyszkowiak” nr 20/2011 z 17 maja 2011 r.
W dodatku do „Polityki” nazwanym „Sztuka życia” ukazał się wywiad z Wojciechem Waglewskim. Legendarny muzyk wyraża swoją opinię na temat „kręcenia się” świata w Polsce. Mówi o artystach, ale w zasadzie ta refleksja jest o wiele głębsza. Traktuje bowiem o zasadach funkcjonowania kultury, a co za tym idzie, wszystkiego, w naszym kraju. Słowa Waglewskiego brzmią:

„U nas nie znajduje się pracy, ale się ją załatwia, nie dostaje się stypendium, tylko się je załatwia. Do wszelkiego typu prac załatwia się tańsze ekipy wykonawców, tańsze projekty, a potem drogi się sypią, artyści straszą, a Polak okazuje się mądry po szkodzie (…).
„(…) trzeba artystów wypromować, załatwiając wywiad w prasie kolorowej, zdjęcia (najchętniej na łonie rodziny). Gotowanie w porannej telewizji. To wszystko dzieje się przy obopólnej zgodzie zainteresowanych stron, czyli mediów i wydawcy, że tylko ich wzajemna współpraca jest w stanie załatwić artyście karierę. Bo przecież nie jego talent czy jego własne zdanie. Poleca się jednych drugim i wszyscy żyją w błogim samozadowoleniu, że dzięki swoim wejściom udało się wypromować nowy talent (…) Artyści pracują w przekonaniu, że muszą siedzieć w telewizji i opowiadać pierdoły, skoro ktoś ich tam wkręcił, bo inaczej ich kariera się zawala. A potem się wali, bo nie ma w nich wiary w siebie (…).”


Wśród dziennikarzy i rodzimych artystów panuje tzw. „syndrom ustawki”. Ustawka to nic innego, jak umówienie się z danym dziennikarzem na przeprowadzenie wywiadu ze sobą w „Gali”, „Super Expresie” itp. Sprzedaje się wtedy wiadomości i informacje o sobie, które chce się „wpuścić w obieg”. Najczęściej dzieje się to przy wszelkich promocjach produktów typu książka. Najsłynniejsza na dzień dzisiejszy „ustawka” dotyczy wywiadu z Kingą Rusin odnośnie jej książki, gdzie autorka i prezenterka odnosi się pogardliwie do swojego kolegi po fachu, dziennikarza TVN 24, który jest autorem słynnych już na całą Polskę słów:
„Jeśli Kinga Rusin pisze książki, to nic dziwnego, że Mrożek musiał wyemigrować z Polski”.

Okazuje się, o czym mało wiedzą czytelnicy, że wywiady w czasopismach typu „Gala” są typowymi ustawkami. Bardzo często aktorzy lub celebryci sami piszą swoje „rozmowy”. Stąd często wywiady te ocierają się o nieprawdopodobną infantylność, silenie się na oryginalność, która oryginalnością nie jest. Gotowanie w porannych programach, łono rodziny, zdjęcia z „ustawionych” wakacji.

W Polsce nie istnieje na razie nic pomiędzy popkulturą, szmirą i tzw. „celebrytstwem”. To znaczy, że nie istnieje kultura wyższa. Istnieje tylko to, co pokazywane jest w sformatowanych programach. Liczy się oglądalność. Liczy się show, ale w dodatku lichej jakości.

Bardziej niepewni swojej drogi artyści, aktorzy, wszelkiej maści twórcy, decydują się na romans z polską komercją. Kończy się on katastrofą artystyczną dla każdego, kto się na niego zdecyduje, a ma aspiracje trwałego śladu w kulturze. Decyzje podejmowane są z różnych względów: aby podwyższyć swoją wartość, aby zarobić, aby się sprzedać szybciej i dosadniej. Wojciech Waglewski w swoich rozważaniach wymienia ważną kategorię: dzieli „popularność” od „rozpoznawalności”. Twierdzi, że są to zupełnie inne dziedziny uczestniczenia w tzw. życiu artystycznym. W świecie istnienia kultury wyższej (czyli nie u nas), aby zaprosić do swojego komercyjnego programu osobę z charyzmą, osobę światłą, cenioną, twórcy takich spektakli muszą stawać na głowie i ewentualnie kusić gigantycznymi honorariami. W polskim, wynaturzonym, bo karykaturalnym, show biznesie to artyści modlą się, aby załatwiono im występ w programach, w których tak naprawdę kompromituje się ich, jako poważnych twórców, na całe życie.

Ale, jak wszystko w życiu, droga do rozpoznawalności, może pójść przez skróty i pozostać na przystanku „popularność”. A popularność to nie wszystko, jeśli chodzi o długą drogę, jaką twórca ma do przejścia.

Poprzez umawianie się, brak tendencji kariery typu „od pucybuta do milionera”, braku autentycznych „polowań na talenty” powstaje makabryczna wizja polskiej kultury, która jest – jak nazwałby ją z pewnością Gombrowicz – antykulturą. Wyjałowionej i nastawionej na poklask najprymitywniejszych sposobów prezentacji. Niestety to prawda, że jesteśmy krajem prowincjonalnych festynów i kiełbasek na grillu. Z artystami do kotleta.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta