Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 01 maja 2024 r., imieniny Anieli, Jeremiego



Życie w zgodzie

[w:] „Wyszkowiak” nr 05/2011 z 1 lutego 2011 r.
Jest takie przysłowie „zgoda buduje, niezgoda rujnuje”. Rujnuje, ale nas samych. W środku. Rujnuje psychikę i emocje. A co za tym automatycznie idzie – nasze życie: materialne i duchowe. Każda zła myśl, pojawiająca się w głowie, odnośnie innych ludzi, powoduje lawinę toksycznych uczuć w nas samych. Jeśli zaś myśl przerodzi się w czyn, dopełniający aktu wewnętrznej agresji, jaką żywimy do kogoś lub czegoś, natychmiast pojawia się to w nas samych w postaci specyficznego, bo mentalnego ciosu, zadanego samym sobie.
Nie bez kozery namawia się w religiach do „czynienia dobra”, „dobrego myślenia”. Związane jest to ściśle z dbaniem o samego siebie – przede wszystkim. Gdy zaś będziemy umieli zadbać o samych siebie, będziemy umieli zadbać o otoczenie oraz innych. Nie odwrotnie.

Bardzo często ludzie prowadzą tzw. podwójne życie mentalne. W środku pełni są złości i nienawiści do otoczenia. Powoduje nimi zazdrość i związany z nią ustawiczny niepokój. Na zewnątrz zaś stanowią oazę spolegliwości i dobrych intencji. Lecz owa spolegliwość jest jedynie strachem przed odrzuceniem, nie zaś uczuciem autentycznego przyzwolenia. Powstaje wówczas konflikt wewnętrzny. Dwie twarze: prywatna i publiczna, wzajemnie się wykluczają. I jak żyć w podwójnych rolach? To trudne dla psychiki, choć wydaje się łatwe dla człowieka.

Inni to odczuwają. Mówi się wtedy kolokwialnie, że „nie zgadza się wizja z fonią”. Nie zgadzają się postawy prezentowane na zewnątrz z postawami prezentowanymi przed samym sobą. W ciszy i samotności. Dlatego ludzie z konfliktem wewnętrznym często unikają jak ognia bycia w samotności. Konfrontacja ze swoimi sprzecznościami przeraża.

Czym jest zgoda, a czym jest niezgoda? Zgoda jest harmonią. Nie jest natomiast bezwolnym przyzwalaniem na ranienie nas przez innych. Bardzo często zdarza się, że zgoda kojarzona jest – mylnie niestety – z „nastawianiem drugiego policzka”. Lub z kompromisem, którego nie możemy w sobie pogodzić.
Mówi się: „niech tak będzie”, „i tak nie mogę nic zrobić”, „i tak nie mam na to wpływu”. Mówi się, że „lepszy wróbel w garści, niż gołąb na dachu”. I tak dalej.

To toksyczne nastawienie do świata i przede wszystkim do siebie, prędzej czy później zacznie nas zatruwać. Nie ma zatem możliwości na pojawienie się harmonii. Nie ma możliwości, bo nie ma na nią miejsca. Możliwości, które wydają się abstrakcyjnym tworem, muszą posiadać zupełnie realne miejsce na pojawienie się. Taki rodzaj płaszczyzny, gdzie powoli osiągną swoją wielowymiarowość. Wówczas może nastąpić harmonia. Uczucie, które sprawia, że jesteśmy w zgodzie przede wszystkim ze sobą.

Na jednym z wykładów poświęconych duchowości życia dnia codziennego, który miałam na zaproszenie pewnej korporacji, usłyszałam od pani, uczestniczącej w spotkaniu, pytanie:
– Jak można być sobą, na przykład w skupisku ludzi, kiedy wiele rzeczy mi nie odpowiada, a muszę się na nie godzić, aby tej pracy nie stracić?
Z pewnością pani miała na myśli swoją korporację. Gdy zadzwoniono do mnie z propozycją wykładu, osoba zapraszająca powiedziała, że od pewnego czasu w firmie zauważono: „niepokojący, bo już całkowicie jawny, proceder wbijania sobie przysłowiowego noża w plecy”.

Okazało się, że problem stał się problemem, gdy był już wszystkim znany. Wtedy dopiero zaczął przeszkadzać, no bo jak tu funkcjonować, gdy z pełną premedytacją wszyscy są dla siebie obłudni. W zasadzie, gdy obłuda zaczęła trafiać w zarządzających firmą i oni sami sobie wzajemnie wytoczyli jawną wojnę, postanowiono zorganizować debatę społecznościową.

Moja odpowiedź była krótka. Być może zawiodła wielu słuchaczy:
– Czym rzucasz, to trafia w ciebie.
Zastanowiono się nad tym zdaniem. Wiele osób spuściło wzrok. Również pani, która zadała pytanie.
– Należy zadać pytanie samemu sobie: czym rzucam do ludzi? Czym rzucam do świata? Wtedy przyjdzie odpowiedź na pytanie: jak przetrwać – zakończyłam.
Nic, niestety, nie dzieje się bez przyczyny. Uczestnicząc w kręgu złych intencji, napędzamy go właśnie złym myśleniem. Nawet wtedy, gdy bronimy sami siebie przed atakami – taką samą bronią, jaką jesteśmy zaatakowani. Ale jest to obrona pozorna. Ludzka. Chwilowa. Uczestnicząc w machinie wojennej przeciwko innym, działamy też przeciwko sobie. I trudno się już z niej wycofać.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta