20. stopień zasilania
Definicja tego pojęcia określa sytuację, kiedy odbiorca może pobierać energię elektryczną tylko do wysokości ustalonego minimum, które nie powoduje zagrożenia dla bezpieczeństwa osób oraz uszkodzenia lub zniszczeniu obiektów technologicznych.
Jest to najbardziej rygorystyczny poziom zasilania w prąd, po nim jest już tylko wyłączenie go, czyli tzw. blackout (z angielskiego zaciemnienie). Starsi Polacy mogą pamiętać, że coś takiego występowało w zamierzchłych czasach PRL-u, szczególnie zimą. No i właśnie nadchodzi zima, podczas której może być nie raz ogłoszony 20. stopień zasilania albo nastąpić wręcz blackout.
Niestety polityka prowadzona w Unii Europejskiej i dostosowywanie się do niej naszego rządu cofa nas do czasów komuny. To nie wojnam, jak próbuje nam wmówić w TVPiS, czy innym medium, które przekazuje jej propagandę, nasza władzuchna ani złowrogi Putin się do tego przyczyniły, tylko pisowskie rządy. Poprzednia władza też zresztą przyłożyła do tego rękę, ale ta jest najbardziej za nadchodzącą katastrofę odpowiedzialna. Walka z emisją CO2, poskutkowała drastycznymi podwyżkami cen energii elektrycznej, zamykaniem kopalń węgla, a kropkę nad i postawił brak inwestycji w energetykę atomową. Będziemy siedzieć przy świeczkach w zimnych mieszkaniach, ale, jak to mówią nam rządowi propagandyści, przynajmniej bomby nie będą nam spadały na głowy.
Lewicowa polityka tzw. zerowego wzrostu i walka z jakimś tam globalnym ociepleniem spowodowały, że prąd stanie się dobrem luksusowym, na które będzie stać głównie bogatych ludzi. Wszystkie nowoczesne urządzenia, zdobycze naszej cywilizacji, które działają waśnie na prąd: komputery, kuchenki indukcyjne, lodówki, piekarniki, pralki, telewizory, itp. będą używane bardzo oszczędnie. Może niektóre w ogóle, bo w sumie jak się zastanowić, to bez takiego telewizora można się świetnie obyć. A mniej telewizji w życiu, to mniej kłamliwej propagandy, która się sączy z głównych mediów. No i przy mroźnej zimie to i lodówkę będzie można wyłączyć.
Może przy wszystkich możliwych oszczędnościach uda się jakiemuś gospodarstwu domowemu zaopatrzonemu w zdobycze nowoczesnej techniki zejść do poziomu zużycia prądu, które będzie teoretycznie zapewniało jego niższy koszt, tj. do 2 000 kWh na rok. Do tego limitu podobno rząd ma ustawowo zagwarantować ceny prądu z tego roku. Oczywiście, jak to jest z wszelkiego rodzaju cenowymi gwarancjami ingerującymi w rynek, zapłacimy za te niższe ceny my wszyscy w podatkach, produktach i usługach (biznes nie będzie mógł liczyć na niższe ceny energii elektrycznej) lub w wyższych cenach za prąd zużywany powyżej tego limitu.
Podobno dziennikarze portalu onet.pl dotarli do rządowych dokumentów, które „ujawniają decyzyjny chaos na najwyższych szczeblach władzy oraz gigantyczną skalę zaniedbań i politycznych błędów” w sprawie zapewnienia węgla dla wszystkich gospodarstw domowych. Nic dziwnego, że w PiS-ie mówi się już nawet o zmianie premiera, jeśli kryzys nie zostanie rozwiązany, a wręcz rozwinie się. Potwierdził to nawet sam Naczelnik państwa. Wiceprezes Rady Ministrów i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, chce wykorzystać problemy z węglem do usunięcia z rządu samego premiera Mateusza Morawieckiego. Czy znajdzie teraz w tej sprawie sprzymierzeńca w osobie Zbigniewa Ziobro? Niewykluczone więc, że w obozie rządzącym rozgorzeje nowa wojna. A póki co Polacy mają skorzystać z rady Naczelnika i zamiast 3 ton węgla na zimę kupić sobie 1,5 tony. Jeszcze ta władza gotowa kartki na węgiel wprowadzić, skoro tak szybko cofnęła nas do czasów PRL-u.
Dobrze, że samochody nie są tyko elektryczne, o czym marzy się co niektórym ekooszołomom, a premier M. Morawiecki nie zrealizował swojej obietnicy o milionie polskich elektryków, bo wtedy w ogóle transport by stanął, a w ślad za tym cała gospodarka.
Czy skutki fatalnej polityki naszego rządu, który nawet ciepłej wody w kranie nie będzie w stanie zapewnić w przeciwieństwie do swoich poprzedników, odbiją się na sondażach? Wydaje się, że tak, o ile opozycja będzie potrafiła to wykorzystać i zacznie mówić o prawdziwych problemach Polaków, a nie zajmować się tematami zastępczymi.
Może jednemu z drugim przedsiębiorcy jak przyjdzie zapłacić planowany przez rząd 50% podatek od tzw. nadmiarowych zysków, otworzą się oczy na to kto rządzi w Polsce. Przecież wysokie podatki to nic innego jak zakamuflowane wywłaszczenie, komuniści robili je jawnie, obecna władza używa innych metod, ale skutek będzie ten sam. Po kryzysie zostanie niewiele firm prywatnych i państwowe molochy, które będą jak zwykle niewydolne, więc państwo będzie je dotować. Socjaliści nie potrafią inaczej rządzić, jak tylko podnosząc podatki, drukując pieniądze bez pokrycia i oczywiście ograniczając prywatną inicjatywę gospodarczą. 40 lat temu mieliśmy już jedną katastrofę spowodowaną ich rządami, teraz na własne życzenie zafundujemy sobie kolejną.
Jak napisał w „Poczcie cesarzy rzymskich” prof. Aleksander Krawczuk: „Jeśli historia uczy czegokolwiek, to tylko tego, że ludzie nigdy niczego się nie nauczyli z historii.”
Internauta
Niestety polityka prowadzona w Unii Europejskiej i dostosowywanie się do niej naszego rządu cofa nas do czasów komuny. To nie wojnam, jak próbuje nam wmówić w TVPiS, czy innym medium, które przekazuje jej propagandę, nasza władzuchna ani złowrogi Putin się do tego przyczyniły, tylko pisowskie rządy. Poprzednia władza też zresztą przyłożyła do tego rękę, ale ta jest najbardziej za nadchodzącą katastrofę odpowiedzialna. Walka z emisją CO2, poskutkowała drastycznymi podwyżkami cen energii elektrycznej, zamykaniem kopalń węgla, a kropkę nad i postawił brak inwestycji w energetykę atomową. Będziemy siedzieć przy świeczkach w zimnych mieszkaniach, ale, jak to mówią nam rządowi propagandyści, przynajmniej bomby nie będą nam spadały na głowy.
Lewicowa polityka tzw. zerowego wzrostu i walka z jakimś tam globalnym ociepleniem spowodowały, że prąd stanie się dobrem luksusowym, na które będzie stać głównie bogatych ludzi. Wszystkie nowoczesne urządzenia, zdobycze naszej cywilizacji, które działają waśnie na prąd: komputery, kuchenki indukcyjne, lodówki, piekarniki, pralki, telewizory, itp. będą używane bardzo oszczędnie. Może niektóre w ogóle, bo w sumie jak się zastanowić, to bez takiego telewizora można się świetnie obyć. A mniej telewizji w życiu, to mniej kłamliwej propagandy, która się sączy z głównych mediów. No i przy mroźnej zimie to i lodówkę będzie można wyłączyć.
Może przy wszystkich możliwych oszczędnościach uda się jakiemuś gospodarstwu domowemu zaopatrzonemu w zdobycze nowoczesnej techniki zejść do poziomu zużycia prądu, które będzie teoretycznie zapewniało jego niższy koszt, tj. do 2 000 kWh na rok. Do tego limitu podobno rząd ma ustawowo zagwarantować ceny prądu z tego roku. Oczywiście, jak to jest z wszelkiego rodzaju cenowymi gwarancjami ingerującymi w rynek, zapłacimy za te niższe ceny my wszyscy w podatkach, produktach i usługach (biznes nie będzie mógł liczyć na niższe ceny energii elektrycznej) lub w wyższych cenach za prąd zużywany powyżej tego limitu.
Podobno dziennikarze portalu onet.pl dotarli do rządowych dokumentów, które „ujawniają decyzyjny chaos na najwyższych szczeblach władzy oraz gigantyczną skalę zaniedbań i politycznych błędów” w sprawie zapewnienia węgla dla wszystkich gospodarstw domowych. Nic dziwnego, że w PiS-ie mówi się już nawet o zmianie premiera, jeśli kryzys nie zostanie rozwiązany, a wręcz rozwinie się. Potwierdził to nawet sam Naczelnik państwa. Wiceprezes Rady Ministrów i minister aktywów państwowych Jacek Sasin, chce wykorzystać problemy z węglem do usunięcia z rządu samego premiera Mateusza Morawieckiego. Czy znajdzie teraz w tej sprawie sprzymierzeńca w osobie Zbigniewa Ziobro? Niewykluczone więc, że w obozie rządzącym rozgorzeje nowa wojna. A póki co Polacy mają skorzystać z rady Naczelnika i zamiast 3 ton węgla na zimę kupić sobie 1,5 tony. Jeszcze ta władza gotowa kartki na węgiel wprowadzić, skoro tak szybko cofnęła nas do czasów PRL-u.
Dobrze, że samochody nie są tyko elektryczne, o czym marzy się co niektórym ekooszołomom, a premier M. Morawiecki nie zrealizował swojej obietnicy o milionie polskich elektryków, bo wtedy w ogóle transport by stanął, a w ślad za tym cała gospodarka.
Czy skutki fatalnej polityki naszego rządu, który nawet ciepłej wody w kranie nie będzie w stanie zapewnić w przeciwieństwie do swoich poprzedników, odbiją się na sondażach? Wydaje się, że tak, o ile opozycja będzie potrafiła to wykorzystać i zacznie mówić o prawdziwych problemach Polaków, a nie zajmować się tematami zastępczymi.
Może jednemu z drugim przedsiębiorcy jak przyjdzie zapłacić planowany przez rząd 50% podatek od tzw. nadmiarowych zysków, otworzą się oczy na to kto rządzi w Polsce. Przecież wysokie podatki to nic innego jak zakamuflowane wywłaszczenie, komuniści robili je jawnie, obecna władza używa innych metod, ale skutek będzie ten sam. Po kryzysie zostanie niewiele firm prywatnych i państwowe molochy, które będą jak zwykle niewydolne, więc państwo będzie je dotować. Socjaliści nie potrafią inaczej rządzić, jak tylko podnosząc podatki, drukując pieniądze bez pokrycia i oczywiście ograniczając prywatną inicjatywę gospodarczą. 40 lat temu mieliśmy już jedną katastrofę spowodowaną ich rządami, teraz na własne życzenie zafundujemy sobie kolejną.
Jak napisał w „Poczcie cesarzy rzymskich” prof. Aleksander Krawczuk: „Jeśli historia uczy czegokolwiek, to tylko tego, że ludzie nigdy niczego się nie nauczyli z historii.”
Internauta
Napisz komentarz
- Komentarze naruszające netykietę nie będą publikowane.
- Komentarze promujące własne np. strony, produkty itp. nie będą publikowane.
- Za treść komentarza odpowiada jego autor.
- Regulamin komentowania w serwisie wyszkowiak.pl