Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 30 kwietnia 2024 r., imieniny Jakuba, Katarzyny



Wojna wyparła koronawirusa

No i doczekaliśmy się tak długo zapowiadanej w mediach wojny na Ukrainie. Nie wygląda ona tak jak popularnie rozumiemy to słowo, czyli nie polega ona na zajmowaniu i okupacji jakiegoś obszaru, ale podobno tak mają wyglądać nowoczesne wojny, czyli punktowe uderzenia prowadzące do destabilizacji atakowanego kraju i zabijanie osób kluczowych.
Nie tak jak kiedyś krok po kroku wkraczanie i okupowanie podbitego terenu. Jest to zbyt kosztowne i materialnie, i jeśli chodzi o ludzkie życie, bo może pojawić się jakaś partyzantka. Rosjanie mają więc niszczyć tylko kluczowe obiekty i zabijać tyko tych, którzy coś znaczą na Ukrainie, oczywiście są też przypadkowe ofiary wśród ludności cywilnej.
O ile tego pierwszego, czyli niszczenia, można dokonać na odległość rakietami, czy bombami, to zabijania osób ważnych dla danego kraju nie da się dokonać bez wkroczenia do niego. Czy w takim razie nastąpi ciąg dalszy inwazji? Niektórzy eksperci twierdzą, że armia rosyjska walczy w ten sposób, że po pierwszym ataku żołnierzy poborowych, tych słabiej wyszkolonych, wkraczają jednostki bardziej zaprawione w boju, czy szkoleniu wojskowym. Zobaczymy, czy i tym razem tak się stanie. Na razie Rosja nie może pochwalić się zbytnimi sukcesami wojennymi.
Wojska ukraińskie jak na swoje przygotowanie i morale, które miało być niskie, stawiły istotny opór atakującym ich Rosjanom i o żadnym blitzkriegu (z niemieckiego wojna błyskawiczna) nie może być na razie mowy. Zresztą już ruszyły na Białorusi negocjacje między Rosją a Ukrainą, więc może dojdzie na szczęście chociaż do zawieszenia broni, a w dalszej przyszłości jednak do pokojowego rozwiązania tego kryzysu.
Może W. Putinowi chodziło tylko o przestraszenie Ukraińców i świata, żeby zrealizować swoje cele? Tego nie wiemy, czas pokaże jak rozwinie się sytuacja i potoczą wypadki. Trudo przewidywać i określić do czego w przyszłości doprowadzi ten konflikt wojenny, ale Polska powinna wyciągnąć z niego wnioski dla siebie. Tak, żebyśmy byli jeszcze bardziej bezpieczni jako naród i państwo.
Nie mam najmniejszej wątpliwości, że powinno zostać zliberalizowane prawo do posiadania broni. Warto tu przypomnieć, że na Ukrainie broń po prostu zaczęto ludziom rozdawać. Z pewnością trochę za późno, ale lepiej późno niż wcale. Dlatego polski rząd, jeśli naprawdę myśli o poprawie bezpieczeństwa, powinien umożliwić swobodne posiadanie broni przez Polaków. Niestety, póki co jesteśmy najbardziej rozbrojonym narodem w Unii Europejskiej, a słabość nie jest atutem w czasie konfliktu.
Kolejną ważną rzeczą jest zwiększenie zamiast wydatków socjalnych wydatków na wojsko. Także inne niepotrzebne wydatki powinny zostać zatrzymane i przekierowane na wzmocnienie naszej armii. Np. zamiast budować mur na granicy z Białorusią, który i tak nie powstrzymał uchodźców, którzy wchodzą do nas teraz przez granicę z Ukrainą, powinniśmy dozbroić naszych żołnierzy i oczywiście zwiększyć ich liczbę. Nowoczesna technika wojskowa znacząco zwiększa zdolności obronne, ale też i kosztuje. Albo chcemy mieć dobrze bronione państwo, albo armię, ale żyjącą z zasiłków społecznych.
Jest takie powiedzenie, umiesz liczyć, licz na siebie. Niestety nasz rząd chyba o tym nie pamięta. Premier M. Morawiecki w wywiadzie dla gazet niemieckiej grupy medialnej Funke oświadczył, że potrzebna jest silna armia europejska. Czyżby rządzący liczyli na to, że Polskę będzie broniła Bundeswehra? Bo z racji przywództwa politycznego Niemiec w Unii, to ich armia byłaby pewnie trzonem wojsk UE. A co w takim razie z NATO?
Wiadomym jest, że z racji tego, że Unia jest projektem niemiecko-francuskim skierowanym przeciwko dominacji USA, to taka armia raczej nie będzie podporządkowana strukturom NATO. Co więcej, powstanie takiego wojska może się przyczynić do rozpadu tej organizacji, co będzie symbolicznym wyzwoleniem się krajów Europy Zachodniej spod kurateli USA. Czy nie wywoła to czasem kolejnych politycznych konfliktów? USA mogą nie chcieć ograniczenia swoich wpływów. Zamiast więc wzmocnić naszą obronność będziemy zmuszeni do opowiedzenia się i udziału po jednej ze stron nowego konfliktu.
Tymczasem do naszego kraju napływają wspomniani uchodźcy z Ukrainy. Według oficjalnych danych jest ich już 300 000. Patrząc na publikowane zdjęcia z granicy wyraźnie widać, że nie są to tylko Ukraińcy, ale ludzie z różnych części świata. Że otwarcie naszej granicy zostanie wykorzystane przez różnych imigrantów do osiedlenia się w Unii to było pewne. Ciekawe czy tym razem pozostałe kraje UE będą chciały przyjąć ich także do siebie, czy to tylko nasz kraj będzie ponosił koszty napływu cudzoziemców. Koszty nie tylko materialne, ale i kulturowo. Jeśli konflikt z Rosją się pogłębi, to być może napłynie ich tyle, że praktycznie przestaniemy być społeczeństwem jednolitym językowo, kulturowo i religijnie. Czy jako państwo poradzimy sobie z tymi nowymi wyzwaniami?
Póki co ci cudzoziemcy są lepiej traktowani jak Polacy, a wojna ewidentnie wyparła koronawirusa. Nikt np. nie wymaga od nich odbycia kwarantanny, chodzenia w maseczkach, opieka zdrowotna, której odmówiono wielu obywatelom naszego kraju, ma być dla nich w pełni dostępna, nikt także nie testuje ich na obecność koronawirusa, a rząd wręcz nakłania do łamania prawa i otwierania w niedzielę sklepów, żeby uchodźcy mogli dokonać zakupów.
Internauta

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta