Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 31 stycznia 2025 r., imieniny Marceliny, Piotra



Przeprowadzki

[w:] „Wyszkowiak” nr 43/2010 z 26 października 2010 r.
Z przeprowadzkami związane jest wiele mitów i zabobonów. Na przykład, że nie należy przeprowadzać się w niedzielę i poniedziałek. A i piątek prawdopodobnie obfituje w pecha. No i samochód, który przewozi meble i rzeczy do nowego mieszkania, powinien prowadzić mężczyzna. Najlepiej w okularach.

Cokolwiek byśmy nie myśleli o przeprowadzkach lub przemeblowaniach – energetycznie – każda taka zmiana jest dla nas korzystna, jeżeli jesteśmy ludźmi pogodnymi i pogodzonymi ze światem. Mówiono kiedyś, że jak w domu przestawia się meble, idzie na dobre. Coś w tym powiedzeniu jest. Specjaliści od urządzania mieszkań zgodnie z harmonią wszechświata twierdzą, że co pewien czas należy przemeblować mieszkanie lub dom. Chociażby nawet w drobiazgach. Chodzi bowiem o zmianę miejsca położenia niektórych rzeczy. Okazuje się, że przestawienie nawet jednej, niewielkiej pamiątki rodzinnej potrafi zmienić bieg wydarzeń w życiu, na lepsze. Jak na owy czas. Bo czynniki zewnętrzne i czynniki wewnętrzne, czyli te w nas zmieniają się, dlatego nic nie jest dobre na zawsze. A szczególnie ustawienie mebli w domu i miejsce postoju bibelotów. Zmienia się energia i otwiera się nowe. A nowego nie powinniśmy się bać, tylko oczekiwać z radością.

Usłyszałam kiedyś pewną poruszającą historię. Kobieta, posiadająca czwórkę dzieci, pewnego dnia straciła wszystko. Okazało się, że jej mąż był okropnie zadłużony i zbankrutował. Oczywiście, zanim żona dowiedziała się o całej sytuacji, on zdążył już wyjechać za granicę. Zostawił swoją partnerkę ze swoimi dziećmi – zadłużoną po uszy.
- O tym, że nie mamy z dziećmi nic, dowiedziałam się od komorników i wierzycieli. Zajęte konta, licytowany dom, w którym mieszkaliśmy. A poza tym, ogrom długów do spłacenia.

Okazało się, że kobieta musi spłacić siedemset osiemdziesiąt tysięcy. Za nic.
- Zaczął się trudny okres – opowiada. – Poza słabą kondycją finansową, zła kondycja psychiczna. Ufałam mężowi, nigdy nie miałam mu nic do zarzucenia. Wydawało mi się, że jesteśmy szczęśliwi i nie mamy przed sobą tajemnic.

Prawda okazała się bolesna.
- Mąż podrabiał moje podpisy, fałszował nasze wspólne dokumenty, zaciągał pożyczki na swój rozbuchany tryb życia.
O owym trybie życia kobieta również nie wiedziała. Po prostu wyjeżdżał w delegacje. Borykanie się z biedą, spłacaniem i rozczarowaniem byłoby ponad kres wytrzymałości niejednej silnej osoby.

- Pamiętam dzień, kiedy musieliśmy z dziećmi opuścić nasz dom i wyprowadzić się do małego wynajętego mieszkanka. Mieszkanko było obskurne. W porównaniu do naszego domu, przerażało i stanowiło ogromną przepaść bytową. Lecz gdy wychodziłam z domu do wozu przeprowadzkowego, przywołałam w sobie uczucie radości i ciekawości. Jakby nie patrzeć, zaczynałam przecież nowe życie. Nowy rozdział – opowiada kobieta.

Na początku i potem było ciężko. Lecz już po czterech, a może dopiero (w zależności jak kto patrzy na życie), latach zaczęła pojawiać się perspektywa.
- Zmniejszał się debet na moim koncie. Powoli mogłam wychodzić z zapaści. Po pięciu latach zmieniłam mieszkanie na większe i ładniejsze. Nie mogłam jeszcze kupić swojego, bo miałam potężny dług do spłacenia. Lecz już po sześciu latach mogłam pozwolić sobie na kupno domu na kredyt. Pięknego. Takiego z marzeń.

Kiedyś wieczorem zadzwonił telefon. Kobieta usłyszała głos męża. Przepraszał.
- Uśmiechnęłam się tylko, powiedziałam, że nic nie szkodzi i odłożyłam słuchawkę. Bo nic nie szkodziło mi tak naprawdę, a życie samo przynosiło wiele odpowiedzi. Pomimo nieszczęścia, jakie na mnie kiedyś spadło. Pamiętam swoje postanowienie, gdy w długach opuszczałam dom małżeński: postanawiam się cieszyć. Zaczynam nowe życie. I ta energia przy mnie została.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta