Śpiąca Królewna
[w:] "Wyszkowiak" nr 2/2010 z 12 stycznia 2010 r.
Publikowane niedawne moje felietony i to w dość pokaźnym rozmiarze tematycznym, dotyczyły wątku psychologicznego, który występuje u niektórych mężczyzn i określany jest mianem „narcyzmu”.
Po pojawieniu się drukiem moich rozważań nad tą kwestią, spotkałam się z różnymi analizami i odbiorem tematu przez czytelników rodzaju męskiego.
Niektórzy mężczyźni w rozmowie ze mną cieszyli się, że są daleko od „bycia narcyzem”. Zdarzali się jednak i tacy, którzy „brali w obronę” opisane zachowania i cechy. Byli i tacy, których to dotknęło.
Dlatego jako humanista, kierowany rodzajem społecznej sprawiedliwości, dziś postanowiłam zająć się zjawiskiem również psychologicznym, choć dotyczącym tylko kobiet. Aby było sprawiedliwie, że nie tylko mężczyźni – i tu pozwolę użyć sobie idiomu – są na „felietonowej” tapecie. Umówmy się, że analizujemy człowieka, a nie płeć. Tak będzie bezpiecznie.
Zatem przyjrzyjmy się Śpiącej Królewnie. Kim była, wszyscy wiemy z baśni. Rodowód baśniowy tej postaci, obudzonej przez księcia pocałunkiem i w zasadzie przywróconej do życia przez księcia po stu latach głębokiego snu, budzi w nas zawsze romantyczne skojarzenia. Skojarzenia pragnienia miłości prawdziwej, zdobywczej, czułej.
Każda kobieta w głębi duszy marzy być odnalezioną przez kochającego mężczyznę w ruinach pogrążonego we snie i oplecionego przez wszędobylski bluszcz zamku. Tymczasem współczesna psychologia na motywie Śpiącej Królewny buduje pewien typ osobowości kobiecej. Osobowości, który w ostatnich czasach bardzo często zaczyna być widoczny wśród kobiet z miasta. Takich, co robią karierę, lub karierę robiły a ich ambicje zawodowe i społeczne są na wysokim poziomie. Jak i oczekiwania. Do świata i do siebie.
Syndrom ten jest coraz częściej rozpoznawany w terapeutycznych gabinetach. Mówi się nawet o nim, jako o żeńskiej chorobie cywilizacyjnej. Tylko, że realistyczna Śpiąca Królewna, w przeciwieństwie do bajkowej – ze swojego snu… nie budzi się.
Prędkość życia w mieście i wymagania z tym związane, wpędzają każdego współczesnego człowieka w tajemniczy krąg pogoni. Za czym?
Będąc w pędzie, po pewnym czasie trudno na to pytanie odpowiedzieć. Trudności z odpowiedzią rodzą się wtedy, gdy nie ma czasu na zastanowienie się nad sobą i codzienne przemyślenie swojego życia. A takie przemyślenia potrzebne są każdego dnia.
– Każdy dzień trzeba podsumować – mówi Andrzej Janiczak, psychoterapeuta. – Jak i każde wydarzenie. Czy to w rozmowie z kimś bliskim. Czy w wewnętrznej analizie, jaka dokonuje się w głowie każdego człowieka.
Śpiąca Królewna ma życie wypełnione pogonią i zadaniami. „Bycie na świeczniku”, chęć istnienia, chęć zaistnienia, chęć bywania w modnych miejscach i wśród odpowiednich ludzi – słowem, używając żargonu informatycznego, tzw. „pozycjonowanie się” – wymaga dużej i wykańczającej pracy. Pracy nad środowiskiem i nad sobą w tym środowisku. Zaistnienie i tzw. „brylowanie” jest bowiem osią, wokół której obraca się świat takiej kobiety. Jest sednem i kwintesencją każdej decyzji i każdej jej aktywności.
Kobieta ta ma bowiem misję, z której rozlicza się każdego dnia. Musi uchodzić za kogoś mądrego. Musi świecić inteligencją. Musi być zadbana i ładna. Musi mieć poważanie w środowisku. Musi wiele, wiele rzeczy.
Wszystkie te cechy są jak najbardziej u człowieka właściwe i pożądane, ale okraszone notorycznym przymusem dotykają już problemu tzw. „złego imperatywu”. „Zły imperatyw” prowadzi natomiast do zachowań patologicznych. A za patologiczne uważa się wszystko to, co nie jest naturalne. Co wynika, jak to się mówi, z nadaktywności umysłu.
Kim zatem jest owa królewna. Dlaczego zasnęła i dlaczego jej świat to śnienie głębokie?
Syndromem Śpiącej Królewny określa się kobietę, która jest już – jak to się mówi – w pewnym wieku. Ma do świata odpowiedni stosunek, tj. wysoko ceni siebie na poziomie świadomym. Dąży do życiowych wygód. Lecz na poziomie podświadomym zachodzi cała gama nieokreślonych uczuć. To kompleksy. Strach przed światem, który wynika ze strachu przed odrzuceniem, ośmieszeniem i kompromitacją. Dlatego zachowania takiej kobiety zaczynają być teatralne. Utrzymywanie w konwencjach groteski. Gdy Śpiąca Królewna dziwi się, to dziwi się całą sobą. Gdy się zachwyca, to zachwyca się nazbyt głośno lub teatralnie. Gdy uwodzi – robi to sztucznie. Każde jej tzw. obserwowane zachowanie – jest zarysowane nazbyt wyraźnie, aby było naturalne. To podkreślanie siebie, niestety, jest właśnie drogą ku odgrywaniu roli. Usypia umysł.
Za tydzień jedna z takich kobiet, opowie nam na łamach gazety swoją „senną” historię.
Daria Galant
Po pojawieniu się drukiem moich rozważań nad tą kwestią, spotkałam się z różnymi analizami i odbiorem tematu przez czytelników rodzaju męskiego.
Niektórzy mężczyźni w rozmowie ze mną cieszyli się, że są daleko od „bycia narcyzem”. Zdarzali się jednak i tacy, którzy „brali w obronę” opisane zachowania i cechy. Byli i tacy, których to dotknęło.
Dlatego jako humanista, kierowany rodzajem społecznej sprawiedliwości, dziś postanowiłam zająć się zjawiskiem również psychologicznym, choć dotyczącym tylko kobiet. Aby było sprawiedliwie, że nie tylko mężczyźni – i tu pozwolę użyć sobie idiomu – są na „felietonowej” tapecie. Umówmy się, że analizujemy człowieka, a nie płeć. Tak będzie bezpiecznie.
Zatem przyjrzyjmy się Śpiącej Królewnie. Kim była, wszyscy wiemy z baśni. Rodowód baśniowy tej postaci, obudzonej przez księcia pocałunkiem i w zasadzie przywróconej do życia przez księcia po stu latach głębokiego snu, budzi w nas zawsze romantyczne skojarzenia. Skojarzenia pragnienia miłości prawdziwej, zdobywczej, czułej.
Każda kobieta w głębi duszy marzy być odnalezioną przez kochającego mężczyznę w ruinach pogrążonego we snie i oplecionego przez wszędobylski bluszcz zamku. Tymczasem współczesna psychologia na motywie Śpiącej Królewny buduje pewien typ osobowości kobiecej. Osobowości, który w ostatnich czasach bardzo często zaczyna być widoczny wśród kobiet z miasta. Takich, co robią karierę, lub karierę robiły a ich ambicje zawodowe i społeczne są na wysokim poziomie. Jak i oczekiwania. Do świata i do siebie.
Syndrom ten jest coraz częściej rozpoznawany w terapeutycznych gabinetach. Mówi się nawet o nim, jako o żeńskiej chorobie cywilizacyjnej. Tylko, że realistyczna Śpiąca Królewna, w przeciwieństwie do bajkowej – ze swojego snu… nie budzi się.
Prędkość życia w mieście i wymagania z tym związane, wpędzają każdego współczesnego człowieka w tajemniczy krąg pogoni. Za czym?
Będąc w pędzie, po pewnym czasie trudno na to pytanie odpowiedzieć. Trudności z odpowiedzią rodzą się wtedy, gdy nie ma czasu na zastanowienie się nad sobą i codzienne przemyślenie swojego życia. A takie przemyślenia potrzebne są każdego dnia.
– Każdy dzień trzeba podsumować – mówi Andrzej Janiczak, psychoterapeuta. – Jak i każde wydarzenie. Czy to w rozmowie z kimś bliskim. Czy w wewnętrznej analizie, jaka dokonuje się w głowie każdego człowieka.
Śpiąca Królewna ma życie wypełnione pogonią i zadaniami. „Bycie na świeczniku”, chęć istnienia, chęć zaistnienia, chęć bywania w modnych miejscach i wśród odpowiednich ludzi – słowem, używając żargonu informatycznego, tzw. „pozycjonowanie się” – wymaga dużej i wykańczającej pracy. Pracy nad środowiskiem i nad sobą w tym środowisku. Zaistnienie i tzw. „brylowanie” jest bowiem osią, wokół której obraca się świat takiej kobiety. Jest sednem i kwintesencją każdej decyzji i każdej jej aktywności.
Kobieta ta ma bowiem misję, z której rozlicza się każdego dnia. Musi uchodzić za kogoś mądrego. Musi świecić inteligencją. Musi być zadbana i ładna. Musi mieć poważanie w środowisku. Musi wiele, wiele rzeczy.
Wszystkie te cechy są jak najbardziej u człowieka właściwe i pożądane, ale okraszone notorycznym przymusem dotykają już problemu tzw. „złego imperatywu”. „Zły imperatyw” prowadzi natomiast do zachowań patologicznych. A za patologiczne uważa się wszystko to, co nie jest naturalne. Co wynika, jak to się mówi, z nadaktywności umysłu.
Kim zatem jest owa królewna. Dlaczego zasnęła i dlaczego jej świat to śnienie głębokie?
Syndromem Śpiącej Królewny określa się kobietę, która jest już – jak to się mówi – w pewnym wieku. Ma do świata odpowiedni stosunek, tj. wysoko ceni siebie na poziomie świadomym. Dąży do życiowych wygód. Lecz na poziomie podświadomym zachodzi cała gama nieokreślonych uczuć. To kompleksy. Strach przed światem, który wynika ze strachu przed odrzuceniem, ośmieszeniem i kompromitacją. Dlatego zachowania takiej kobiety zaczynają być teatralne. Utrzymywanie w konwencjach groteski. Gdy Śpiąca Królewna dziwi się, to dziwi się całą sobą. Gdy się zachwyca, to zachwyca się nazbyt głośno lub teatralnie. Gdy uwodzi – robi to sztucznie. Każde jej tzw. obserwowane zachowanie – jest zarysowane nazbyt wyraźnie, aby było naturalne. To podkreślanie siebie, niestety, jest właśnie drogą ku odgrywaniu roli. Usypia umysł.
Za tydzień jedna z takich kobiet, opowie nam na łamach gazety swoją „senną” historię.
Daria Galant