Miłość zapomniana, miłość zagłuszona
[w:] „Wyszkowiak” nr 11/2010 z 16 marca 2010 r.
Polecamy
- Strona Główna
- Felietony Darii Galant
- Miłość zapomniana, miłość zagłuszona
-
Wersja do drukudruk
Miłość zapomniana, miłość zagłuszona
[w:] „Wyszkowiak” nr 11/2010 z 16 marca 2010 r.
Świat opiera się na walce. Wszystko, co ma na sztandarach miłość i pomoc drugiemu człowiekowi, rodzi się jako opozycja do czegoś innego. Skierowane jest zatem na walkę z kimś lub czymś. Pomoc innych jest kontrolą drugich. Wzmaga się system władzy, rozpościerany nad społeczeństwem, a przede wszystkim nad pojedynczym człowiekiem i jego duszą.
– Walczę z tobą, bo jesteś zły – mówi człowiek, który również ma na sztandarach pomoc. Wszystko to jednak, czego wspólnym mianownikiem jest walka, nastawione jest na wywoływanie kolejnych konfliktów.
Nie ma miejsca na czystą formę dobroci, jest to bowiem kolejna odsłona politycznych działań. I nie chodzi tu jedynie o politykę w jej samym znaczeniu, ale o wszystkie działania, które uważane są za działania słuszne i dzieją się pod sztandarami przeróżnych haseł. Nawet tych osobistych.
Tymczasem miłość sama w sobie jest formą idealnie bezkonfliktową. Dającą dobro w postaci odczuwalnej energii. Po kontakcie z czystą formą miłości czujemy się uzdrowieni w swojej psychice. Nasze myśli zaczynają być klarowne, pozbawione agresji. W swoim systemie myślenia.
Za miłością idziemy wtedy, kiedy to odczuwanie nie jest tylko chwilą. Kiedy zamiast niego nie pojawia się po chwili, lub po paru dniach, na powrót agresja.
Agresja nie musi być wykrzyczana, materialna. Agresja może przejawiać się w sposobie myślenia i odczuwania świata. Wszędzie tam, gdzie nastawiamy się na walkę, jesteśmy agresywni. Jeśli jest to nawet walka w imię polepszenia świata, niemniej jednak jest to walka.
Alegorycznie ujął to w swoim wystąpieniu Jan Paweł II mówiąc podczas swojej wizyty w Polsce:
„Żaden dom dziecka nie zastąpi domu rodzicielskiego i rodzicielskich ramion (…). Niech dzieci wzrastają w łasce mądrości”.
Tak, nic nie zastąpi miłości w jej czystej formie. Żadne słowa i przyrzeczenia, organizacje świadczące tzw. usługi miłości czy dobroci. Bo wszędzie są ludzie. A to ludzie generują swoje życie i życie innych. I od ludzkich intencji i tego, co mają w środku zależy, co dadzą na zewnątrz, dlatego tak ważne jest kształcenie swojego umysłu.
Domy pozbawione uczuć wyższych i czystych, prędzej czy później legną w gruzach.
Teraz mamy czas zastanawiania się nad kondycją człowieka i kondycją jego intencji. Napisałam kiedyś pewien wiersz:
Miłość odchodzi…
Miłość odchodzi polną ścieżką
Deszczem
Porami roku
Czasem za dnia i ciemnością długich nocy
Wilgotnym wiatrem, który obiecywał, że osusza
A sprowadził lęk
Odchodzi
Zachowując słowa na pamiątkę
Nie doczekawszy się czynów
W poczuciu nie tego czasu
I nie tego miejsca
A jak miłość rozpoznać, kiedy będziemy gotowi i kiedy przyjdzie? Przytoczę fragment powieści znajomego pisarza, Mirka Sośnickiego, człowieka o wielkim doświadczeniu w cierpieniu, a zarazem wielkiej empatii i mądrości życiowej:
„Gotuje się wszystko we mnie, wrze. Jak w tyglu. To miłość. Czekała tyle lat. Wypala strach. Wypala niepewność. Wypala wszystkie stare westchnienia. Wypala zalotne uśmiechy. Wypala młodzieńcze puszczanie oczek. Wypala dotknięcia tych, których znaliśmy. Wypala wszystkie następne dotknięcia”*
Takiego uczucia można się spodziewać nie tylko w wersji damsko-męskiej, ale przede wszystkim w wersji życiowej – gdy nadejdzie czas naszej własnej mądrości.
Daria Galant
*Mirosław Sośnicki, „Miłość, tylko miłość”, MTM, Jugowice 2009 s. 98-99
- Strona Główna
- Felietony Darii Galant
- Miłość zapomniana, miłość zagłuszona
-
Wersja do drukudruk
Miłość zapomniana, miłość zagłuszona
[w:] „Wyszkowiak” nr 11/2010 z 16 marca 2010 r.
Świat opiera się na walce. Wszystko, co ma na sztandarach miłość i pomoc drugiemu człowiekowi, rodzi się jako opozycja do czegoś innego. Skierowane jest zatem na walkę z kimś lub czymś. Pomoc innych jest kontrolą drugich. Wzmaga się system władzy, rozpościerany nad społeczeństwem, a przede wszystkim nad pojedynczym człowiekiem i jego duszą.
– Walczę z tobą, bo jesteś zły – mówi człowiek, który również ma na sztandarach pomoc. Wszystko to jednak, czego wspólnym mianownikiem jest walka, nastawione jest na wywoływanie kolejnych konfliktów.
Nie ma miejsca na czystą formę dobroci, jest to bowiem kolejna odsłona politycznych działań. I nie chodzi tu jedynie o politykę w jej samym znaczeniu, ale o wszystkie działania, które uważane są za działania słuszne i dzieją się pod sztandarami przeróżnych haseł. Nawet tych osobistych.
Tymczasem miłość sama w sobie jest formą idealnie bezkonfliktową. Dającą dobro w postaci odczuwalnej energii. Po kontakcie z czystą formą miłości czujemy się uzdrowieni w swojej psychice. Nasze myśli zaczynają być klarowne, pozbawione agresji. W swoim systemie myślenia.
Za miłością idziemy wtedy, kiedy to odczuwanie nie jest tylko chwilą. Kiedy zamiast niego nie pojawia się po chwili, lub po paru dniach, na powrót agresja.
Agresja nie musi być wykrzyczana, materialna. Agresja może przejawiać się w sposobie myślenia i odczuwania świata. Wszędzie tam, gdzie nastawiamy się na walkę, jesteśmy agresywni. Jeśli jest to nawet walka w imię polepszenia świata, niemniej jednak jest to walka.
Alegorycznie ujął to w swoim wystąpieniu Jan Paweł II mówiąc podczas swojej wizyty w Polsce:
„Żaden dom dziecka nie zastąpi domu rodzicielskiego i rodzicielskich ramion (…). Niech dzieci wzrastają w łasce mądrości”.
Tak, nic nie zastąpi miłości w jej czystej formie. Żadne słowa i przyrzeczenia, organizacje świadczące tzw. usługi miłości czy dobroci. Bo wszędzie są ludzie. A to ludzie generują swoje życie i życie innych. I od ludzkich intencji i tego, co mają w środku zależy, co dadzą na zewnątrz, dlatego tak ważne jest kształcenie swojego umysłu.
Domy pozbawione uczuć wyższych i czystych, prędzej czy później legną w gruzach.
Teraz mamy czas zastanawiania się nad kondycją człowieka i kondycją jego intencji. Napisałam kiedyś pewien wiersz:
Miłość odchodzi…
Miłość odchodzi polną ścieżką
Deszczem
Porami roku
Czasem za dnia i ciemnością długich nocy
Wilgotnym wiatrem, który obiecywał, że osusza
A sprowadził lęk
Odchodzi
Zachowując słowa na pamiątkę
Nie doczekawszy się czynów
W poczuciu nie tego czasu
I nie tego miejsca
A jak miłość rozpoznać, kiedy będziemy gotowi i kiedy przyjdzie? Przytoczę fragment powieści znajomego pisarza, Mirka Sośnickiego, człowieka o wielkim doświadczeniu w cierpieniu, a zarazem wielkiej empatii i mądrości życiowej:
„Gotuje się wszystko we mnie, wrze. Jak w tyglu. To miłość. Czekała tyle lat. Wypala strach. Wypala niepewność. Wypala wszystkie stare westchnienia. Wypala zalotne uśmiechy. Wypala młodzieńcze puszczanie oczek. Wypala dotknięcia tych, których znaliśmy. Wypala wszystkie następne dotknięcia”*
Takiego uczucia można się spodziewać nie tylko w wersji damsko-męskiej, ale przede wszystkim w wersji życiowej – gdy nadejdzie czas naszej własnej mądrości.
Daria Galant
*Mirosław Sośnicki, „Miłość, tylko miłość”, MTM, Jugowice 2009 s. 98-99