Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 31 stycznia 2025 r., imieniny Marceliny, Piotra



Przemiana

[w:] „Wyszkowiak” nr 22/2010 z 1 czerwca 2010 r.
Fragment opowiadania z powstającej książki: „Kobieta o oczach rzeki”

Nie chciał z nią rozmawiać. Powiedział, że nie ma o czym. Ona natomiast miała jeszcze tyle do powiedzenia. Jemu. Który był sercem i umysłem. Kwiatem nocy, świecącym w mroku lasu. Lecz on nie wyrażał chęci dalszego wspólnego przebywania.
- Miał zimne oczy i pustkę w sercu. Tak to odczuwałam – powie potem szumiącym olchom.
Gdy chciała jeszcze coś szepnąć w jego stronę, on po prostu odszedł. Nie dał jej szansy na wytłumaczenia. Dziewczynę ogarnęła rozpacz. Krzyczała coś za nim. Sama już nie pamięta. Chyba złe słowa wydostawały się z ust, których potem żałowała.
- Zostań, zostań – powtarzało echo.
Nie mogła znieść tej udręki. Pobiegła zatem na oślep. Przed siebie. Byle dalej od miejsca, gdzie z nim rozmawiała.
Nie wiedzieć czemu, dotarła w zakamarki olchowego zagajnika. Okolica wydawała się jej zawsze ponura. Tonąca w półmrokach i stanach smutku.
Stanęła pośrodku. Rozejrzała się. Potem, zmęczona przeżyciami, usiadła w trawie.
Poczuła niespodziewanie spokój i ulgę, chociaż wcześniej nie lubiła tego miejsca.
Doszedł ją szum drzew. Drzewa na tle nieba kołysały zielonymi konarami. Słyszała, że w te olchy zamieniła się dawno temu kobieta, porzucona przez swojego kochanka. Może więc dlatego poczuła tu się dobrze. W tych energiach straty i żalu. W szumie zawiedzionych ambicji.
Ale czy została porzucona? – zadawała sobie pytanie. Przecież tylko nie chciał z nią rozmawiać.
„Tylko nie chciał rozmawiać” – szum olch był odczuwalny.
Trawa, rosnąca na przestrzeni całego zagajnika, koiła zmysły. Dziewczyna ukryła twarz w ramionach.
„Tylko nie chciał rozmawiać”
„Tylko nie chciał rozmawiać”
Nadzieja, połączona z niezmąconą pewnością, że on przyjdzie, że jeszcze zdążą odbyć rozmowę, była tak silna, że dziewczyna nie usłyszała nawet słów, płynących prosto z drzew:
„ Nie przyjdzie”
„Nie przyjdzie”
„On nie przyjdzie”
Słońce świeciło jasno. Tak jasno, że musiała zmrużyć oczy. Ze zmrużonymi oczami trwała w błogiej ciszy przebaczenia dla niego. Bo przecież był jej sercem i jej myślami. Jej przyszłością, którą precyzyjnie sobie wymyśliła. Był jej cały.
Nagle odczuła bliskość. Tak, jakby ktoś chciał się z nią skontaktować, porozmawiać, objąć ramieniem.
„To on” – pomyślała rozgorączkowana nagłym odkryciem. – „To on”.
Nadal nie otwierała oczu. Rozkoszowała się swoim spełnieniem marzenia o jego przybyciu. Zrealizowaniem swojej intencji.
„Nie przyjdzie” – w pewnym momencie wyraźnie usłyszała słowa. Słowa, które nie płynęły ani ze słońca, ani z ziemi.
Rozglądnęła się.
„Nie przyjdzie” – ponowny dźwiękowy omam.
- Zerwałam się wtedy na równe nogi – opowiadała potem swojej mamie. Mama lepiła akurat ciasto na pierogi. Zdawała się córki nie słuchać.
„Pierogi muszą być zlepione dokładnie. Jak zlepi się je niedokładnie, to rozpadną się w gotowaniu…” – mówiła mama w myślach do siebie.
- Słyszałam w myślach słowa, że on nie przyjdzie – kontynuowała dziewczyna.
Wówczas, siedząca w olchowym zagajniku, po raz pierwszy w samotności drzew, poczuła strach. Strach paraliżował i mącił umysł. Przyprawiał serce o silniejsze bicie. I wciąż narastał.
- Narastający strach jest ciężki do opanowania. I do przeżycia – mówiła dziewczyna do mamy, pochłoniętej swoją kuchenną pracą. Kuchennym przeznaczeniem.
- Tak, tak – kiwała mama głową. – Też boję się o pierogi, że się rozpadną w gotowaniu. Jak się gotują, to ciągle zaglądam, czy farsz nie wypłynął. To ciężkie przeżycie. Najgorszy moment całej roboty.
- Ten strach był coraz mocniejszy. Strach przed tymi olchami. I wiesz co? Był silniejszy od mojej miłości do niego. Nie poczekałam. Uciekłam z tego miejsca – powiedziała dziewczyna.

Wraz z odejściem strachu, odeszła też miłość.

Daria Galant

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta