Rola życia – ofiara
[w:] „Wyszkowiak” nr 28/2010 z 13 lipca 2010 r.
Są tacy ludzie, dla których bycie ofiarą w życiu jest ich jedynym celem. I jedyną drogą przez życie.
Na pierwszy rzut oka nikt tą ofiarą być nie chce. To oczywiste. Ludzie-ofiary jednak realizują pewną specyficzną filozofię swojego istnienia.
Wszędzie tam, gdzie wchodzi w grę filozofia, powstają również założenia. Gdzie natomiast powstają założenia, nie ma miejsca na spontaniczności, bowiem należy założenia realizować. I to za wszelką cenę. Nawet wtedy, kiedy zmienia się sytuacja i otoczenie, założenia są nadal realizowane. Wówczas, być może już niepotrzebnie.
Nieumiejętność modyfikowania swojego życia w stosunku do okoliczności jest postawą lękową. Modyfikowanie potrzebuje zmian. A zmiany są ciężką sytuacja dla ludzi, którzy mają w sobie lęk. Spontaniczność jest tymczasem wyznacznikiem swobody w życiu i brakiem lęku. Lecz nie powinna to być brawura czy zwykły brak wyobraźni. Tym spontaniczność nie jest. Spontaniczność to energia tworzenia. Tworzenia z radością, biorąc pod uwagę i porażkę, i sukces, jednocześnie. Wtedy w głowie człowieka może pojawić się twórcza myśl, która to myśl przerodzi się w twórczy czyn. Bo istnieją czyny, które twórcze nie są. „Nietwórcze” to każde działanie, jakim kieruje lęk i jakie przez lęk jest motywowane.
Lecz powróćmy do roli w życiu czyli roli ofiary.
Psycholog Colin Simson stworzył tzw. koło ofiary. Wszystko w nim sprowadza się do lęku i nim jest podyktowane. Według owego diagramu, kiedy osądzamy, czujemy opór, napięcie, tłumimy oddech, uciekamy w zachowania „uzależnieniowe”, wówczas poruszamy się po kole ofiary. Człowiek realizuje i opisuje swoje emocje jako chęć życia dobrze i szczęśliwie. To znaczy, bez kłopotów, poniżenia, w bogactwie, sławie, dobrobycie. Głosi to każdy – bez względu na stan posiadania, wykształcenia, świadomości. Lecz okazuje się, że są ludzie, którzy dążą bezwzględnie do samounicestwienia się. Przedstawianie siebie jako ofiary wszystkich i wszystkiego staje się ich nadrzędnym celem. Bez tego celu nie umieją istnieć i nic osiągać. Nie potrafią, jeśli nie czują czyjegoś współczucia i zrozumienia. Współczucie i zrozumienie osiągane jest poprzez generowanie sytuacji tak, że osoba ustawiona w pozycji ofiary odbiera „ciosy od życia”. A to wymaga od innych bezwzględnego honorowania jej nieszczęścia. Bardzo często zatem sprzeciwianie się jakimkolwiek decyzjom ofiary komentowane jest jako bezduszność, gdy tymczasem jest tylko wyrażeniem własnego zdania.
Człowiek o typie „ofiary” charakteryzuje się swoistym egotyzmem, chociaż sprawia wrażenie człowieka oddanego ludziom i sprawie. Jego oddanie nie jest bowiem wyborem, lecz po prostu lękiem przed wchodzeniem w konfrontację ze światem i innymi ludźmi poprzez ujawnianie swojego indywidualizmu. Dlatego owo dobro, przez niego tworzone, nie jest dobrem samym w sobie. Nie jest czystą formą dobra, a jedynie obroną przed światem i jego zagrożeniami. Nie zaś postawą twórczą.
Postawa taka widoczna jest często u ludzi, którzy „poświęcają się”. Potem zaś wymagają rekompensaty tego poświęcenia, chociażby w docenieniu ich. Słowo „domagają się” jest tu bardzo adekwatne. Zaspokojenie ich pragnienia „bycia docenionym” – choć zabrzmi to dziwnie i kontrowersyjnie – jest egoistyczną chęcią przygarnięcia do siebie energii pochlebców. Jeśli zaś ktoś potrzebuje pochwał i ich się domaga – skierowany jest na potrzebę pochlebiania sobie, a co za tym idzie, ukazuje tym samym brak pewności siebie. Swoją wartość określa bowiem oceną innych. Kiedy nie zostanie doceniony, czyli oceniony wyżej, popada w frustrację. Koło ofiary toczy się. Czy wiecie, że osiemdziesiąt procent ludzi na świecie jest ofiarami? Szczególnie samych siebie.
Daria Galant
Na pierwszy rzut oka nikt tą ofiarą być nie chce. To oczywiste. Ludzie-ofiary jednak realizują pewną specyficzną filozofię swojego istnienia.
Wszędzie tam, gdzie wchodzi w grę filozofia, powstają również założenia. Gdzie natomiast powstają założenia, nie ma miejsca na spontaniczności, bowiem należy założenia realizować. I to za wszelką cenę. Nawet wtedy, kiedy zmienia się sytuacja i otoczenie, założenia są nadal realizowane. Wówczas, być może już niepotrzebnie.
Nieumiejętność modyfikowania swojego życia w stosunku do okoliczności jest postawą lękową. Modyfikowanie potrzebuje zmian. A zmiany są ciężką sytuacja dla ludzi, którzy mają w sobie lęk. Spontaniczność jest tymczasem wyznacznikiem swobody w życiu i brakiem lęku. Lecz nie powinna to być brawura czy zwykły brak wyobraźni. Tym spontaniczność nie jest. Spontaniczność to energia tworzenia. Tworzenia z radością, biorąc pod uwagę i porażkę, i sukces, jednocześnie. Wtedy w głowie człowieka może pojawić się twórcza myśl, która to myśl przerodzi się w twórczy czyn. Bo istnieją czyny, które twórcze nie są. „Nietwórcze” to każde działanie, jakim kieruje lęk i jakie przez lęk jest motywowane.
Lecz powróćmy do roli w życiu czyli roli ofiary.
Psycholog Colin Simson stworzył tzw. koło ofiary. Wszystko w nim sprowadza się do lęku i nim jest podyktowane. Według owego diagramu, kiedy osądzamy, czujemy opór, napięcie, tłumimy oddech, uciekamy w zachowania „uzależnieniowe”, wówczas poruszamy się po kole ofiary. Człowiek realizuje i opisuje swoje emocje jako chęć życia dobrze i szczęśliwie. To znaczy, bez kłopotów, poniżenia, w bogactwie, sławie, dobrobycie. Głosi to każdy – bez względu na stan posiadania, wykształcenia, świadomości. Lecz okazuje się, że są ludzie, którzy dążą bezwzględnie do samounicestwienia się. Przedstawianie siebie jako ofiary wszystkich i wszystkiego staje się ich nadrzędnym celem. Bez tego celu nie umieją istnieć i nic osiągać. Nie potrafią, jeśli nie czują czyjegoś współczucia i zrozumienia. Współczucie i zrozumienie osiągane jest poprzez generowanie sytuacji tak, że osoba ustawiona w pozycji ofiary odbiera „ciosy od życia”. A to wymaga od innych bezwzględnego honorowania jej nieszczęścia. Bardzo często zatem sprzeciwianie się jakimkolwiek decyzjom ofiary komentowane jest jako bezduszność, gdy tymczasem jest tylko wyrażeniem własnego zdania.
Człowiek o typie „ofiary” charakteryzuje się swoistym egotyzmem, chociaż sprawia wrażenie człowieka oddanego ludziom i sprawie. Jego oddanie nie jest bowiem wyborem, lecz po prostu lękiem przed wchodzeniem w konfrontację ze światem i innymi ludźmi poprzez ujawnianie swojego indywidualizmu. Dlatego owo dobro, przez niego tworzone, nie jest dobrem samym w sobie. Nie jest czystą formą dobra, a jedynie obroną przed światem i jego zagrożeniami. Nie zaś postawą twórczą.
Postawa taka widoczna jest często u ludzi, którzy „poświęcają się”. Potem zaś wymagają rekompensaty tego poświęcenia, chociażby w docenieniu ich. Słowo „domagają się” jest tu bardzo adekwatne. Zaspokojenie ich pragnienia „bycia docenionym” – choć zabrzmi to dziwnie i kontrowersyjnie – jest egoistyczną chęcią przygarnięcia do siebie energii pochlebców. Jeśli zaś ktoś potrzebuje pochwał i ich się domaga – skierowany jest na potrzebę pochlebiania sobie, a co za tym idzie, ukazuje tym samym brak pewności siebie. Swoją wartość określa bowiem oceną innych. Kiedy nie zostanie doceniony, czyli oceniony wyżej, popada w frustrację. Koło ofiary toczy się. Czy wiecie, że osiemdziesiąt procent ludzi na świecie jest ofiarami? Szczególnie samych siebie.
Daria Galant