Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 23 kwietnia 2024 r., imieniny Jerzego, Wojciecha



(Nie)dziecięcy los
Okrutny, z dzisiejszej perspektywy, los dzieci przedstawił Jarosław Górski w swojej najnowszej książce „Dziecko w literaturze”. Niektóre jego stwierdzenia mogą współczesnych szokować

(Zam: 21.04.2017 r., godz. 12.27)

Spotkanie promocyjne w Miejsko-Gminnej Bibliotece Publicznej odbyło się 20 kwietnia. Kulturoznawca, pisarz, krytyk literacki i popularyzator kultury Jarosław Górski jest dobrze znany stałym bywalcom biblioteki – prze ostatnie lata prowadził tu cykl warsztatów „Czytamy malarstwo”. W miniony czwartek mówił o swojej książce.
- To suma różnych doświadczeń, które zebrałem pracując w szkole, z dziećmi. Napisałem tę książkę z zamiłowania, z dużym zaangażowaniem. Musiałem zrobić badanie, jak dziecko było postrzegane w naszej kulturze – podkreślił. –Dziecko było traktowane jako inwestycja, nie jako odrębny człowiek. Mamy bardzo wiele świadectw, że dziecko oddawało się jako zastaw, jako zakładnika – zaznaczył gość informując, że prawdopodobnie taki los spotkał w wieku dziecięcym przyszłego Mieszka I.
- Czy nie żądano dzieci właśnie dlatego, że były cenne dla rodziców? Czy to nie świadczy o miłości do dziecka? – zastanawiała się prowadząca spotkanie dyrektor miejskiej biblioteki Małgorzata Ślesik-Nasiadko.
- Cenny był syn, ale niekoniecznie z takich powodów jak dziś. Dziś do dzieci ma się pewny czuły stosunek. Jeśli ktoś oddaje sześcioletnie dziecko jako zakładnika na kilka lat, to nie jest to dzisiejsza norma – stwierdził gość. – Jest wiele świadectw mówiących, że w starożytnych Atenach, gdzie przechadzali się filozofowie, byli specjalni woźni, których zadaniem było chodzenie rano po ulicach Aten i zbieranie porzuconych niemowląt. Uważano, że lepiej porzucić niemowlę niż dokonać spędzenia płodu, bo kobieta może mieć problem z urodzeniem kolejnego dziecka. Porzucenie niemowlęcia nie było wtedy niczym oburzającym.
Jak zauważył Jarosław Górski, miłość do dziecka, jego specjalne traktowanie rodziły się w pewnym procesie na przestrzeni wieków.
- Większość z nas trochę żyje na świecie i pamięta, jak było kiedyś. Kiedy chodziłem do przedszkola, przedszkolanka brała dziecko za ucho i linijką dawała w tyłek. Nikogo to nie oburzało. Rodzice, którzy by przyszli z awanturą, sami by usłyszeli, że nie umieją dziecka wychować. Wyobrażacie sobie państwo, żeby coś takiego dziś się działo? – podkreślił gość.
J.P.
Więcej na ten temat w najbliższym numerze „Wyszkowiaka”














Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta