Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 18 kwietnia 2024 r., imieniny Bogusława, Bogumiły



Szkoła staje się często polem bitwy

(Zam: 03.12.2019 r., godz. 10.05)

- Rodzice oczekują, by szkoła była nowoczesna. Z kolei sfrustrowany nauczyciel, który będzie miał poczucie niedocenienia ze swojej pracy, nie będzie umiał tym wymaganiom sprostać czy to z powodu ograniczeń biurokratyczno-programowych, czy też z powodu poczucia niedocenienia w pracy. W tym wszystkim dyrektor próbuje balansować między oczekiwaniami samorządu, kuratorium, rady pedagogicznej i rodziców – o wyzwaniach w oświacie i wciąż rosnących kosztach jej utrzymania rozmawiamy z zastępcą burmistrza Anetą Kowalewską.



„Wyszkowiak”: „Oświata” to słowo, które pojawiało się na sesji Rady Miejskiej przy okazji dyskusji o podwyżkach podatków lokalnych. Jak wygląda sprawa tych kosztów w oświacie? Czy rzeczywiście wydatki są tak duże, że trzeba sięgnąć do kieszeni mieszkańców?
Aneta Kowalewska: - Niepokoić może dynamika wzrostu tych wydatków. Duży wzrost, który notujemy w ostatnich latach, wynika z wielu czynników, których nie łączyłabym jedynie z reformą oświaty. W ostatnim roku wydatki na oświatę wzrosły o 7,3 mln zł, a państwowa subwencja wzrosła jedynie o 1,3 mln zł. Pozostałą kwotę musieliśmy znaleźć w gminnym budżecie. W polskim systemie subwencja obliczana jest głównie w przeliczeniu na ucznia, co nie jest adekwatne do struktury wydatków. Koszty, jakie ponosimy, związane są przede wszystkim z zatrudnianiem nauczycieli. Podstawy rozliczania pieniędzy są więc inne niż czynniki, na podstawie których je otrzymujemy. Gdybyśmy otrzymywali pieniądze na pełne utrzymanie oddziału szkolnego, byłoby to bardziej realne w stosunku do ponoszonych kosztów. Obecny polski system kształtował się od lat 90. XX w., kiedy samorządy przejmowały szkoły od jednostek państwowych, jakimi były kuratoria. Sukcesywnie zmieniano zasady finansowania oświaty. Dziś mamy system subwencyjny. Państwo wyznacza kwotę subwencji przekazując ją samorządowi na wydatki edukacyjne. W naszym wypadku subwencja nie pokrywa nawet wydatków płacowych dla nauczycieli. Subwencja pokrywa ok. 55 proc. kosztów prowadzenia oświaty w naszej gminie, zatem ok. 45 proc. musimy dokładać z własnego budżetu. Należy przy tym pamiętać, że 2/3 wydatków w edukacji to wydatki płacowe.
Drugim ważnym czynnikiem wpływającym na wysokość wydatków są przedszkola – tu nie ma subwencji tylko dotacje. Miesięczny koszt utrzymania przedszkolaka w naszych placówkach to ok. 1 010 zł, a my otrzymujemy jedynie ok. 114 zł dotacji. W tym przypadku proporcje wydatków i dotacji są jeszcze mniej korzystne dla samorządu niż w przypadku szkół.
W ostatnich latach ustawodawca zdecydował, że coraz młodsze dzieci będą objęte opieką przedszkolną. Samorząd ma obowiązek zapewnić bezpłatne miejsce w przedszkolu dzieciom trzyletnim i starszym. Jeszcze kilka lat temu obowiązkowe było tworzenie miejsc jedynie dla 5- i 6-latków. Zgodnie z tymi wymogami, stworzyliśmy nowe miejsca w przedszkolach, co oczywiście pociągnęło za sobą większe wydatki. Żeby je sfinansować potrzebne są większe dochody, bo budżet państwa ich nie pokrywa.

Mówiąc wprost, zapłacą za to mieszkańcy.
- W pewnym sensie tak, bo budżet samorządowy to przecież nasze wspólne pieniądze. Wydając je na jeden cel sprawiamy, że nie przeznaczymy ich na inne potrzeby. Odpowiadając za edukację muszę mieć gwarancję, że każda decyzja będzie miała pokrycie w źródłach finansowania.

Konsekwencje polityki rządu są obciążeniem dla samorządu i mieszkańców.
- Jesteśmy zakładnikiem systemu stworzonego bez naszego udziału, i który musimy akceptować. Skala wydatków na oświatę nie wynika z decyzji samorządu, ale m.in. z ustalanej przez rządzących podstawy programowej, z której z kolei wynikają godziny pracy nauczycieli, zajęć dla uczniów. To jest konkretny koszt, który musimy ponieść, bo każda godzina, wynikająca z podstawy, musi być przez nas zrealizowana i sfinansowana. Tu nie ma dla samorządów przestrzeni do samodzielności finansowej. Przyjmujemy do administrowania pewien system. Jeśli odgórnie dostajemy zadanie do realizacji, powinniśmy otrzymać na to odpowiednie środki finansowe. Wtedy byłoby to uczciwe. Problem finansowania oświaty to konsekwencja działania wszystkich rządów. Właściwie nikt nie przedstawił innego pomysłu na finansowanie edukacji. Gdyby przyjąć system, w którym państwo bierze pełną odpowiedzialność za edukację, powinno ono wziąć także odpowiedzialność za jej finansowanie. Samorządy mogą wpływać na te wydatki głównie poprzez kształtowanie sieci szkół. Wymaga ona jednak uzyskania wiążącej opinii kuratora, więc bez jego decyzji samorząd tak naprawdę nie może dokonać żadnych zmian.

Za wyszkowskim samorządem są już decyzje dotyczące likwidacji szkół, stołówek itp. Czy w związku z coraz trudniejszą sytuacją finansową będziecie zmuszeni do kolejnych tak trudnych decyzji?
- W ludziach zawsze budzi frustrację, niezadowolenie fakt odbierania im czegoś. Trudno oczekiwać społecznego zrozumienia dla zmian wywołujących w ludziach poczucie krzywdy. Nasza sieć szkół jest w miarę racjonalna. Przyglądamy się jej, ale pod względem organizacji obwodów szkolnych, by w miarę możliwości wyrównywać liczbę uczniów między szkołami. Problemem jest tu brak określenia liczebności klas powyżej kl. III. Tam, gdzie gminy próbują oszczędzać, starają się łączyć oddziały, tworząc bardziej liczne klasy. W szkołach wiejskich są z kolei mało liczne oddziały. Ten fakt jeszcze pogłębia trudną sytuację niewielkich szkół, bo małe oddziały generują duże koszty. Mała szkoła staje się szkołą bardzo kosztowną. Skoro subwencja jest przeliczana na ucznia, to inaczej wygląda finansowanie klasy 25-osobowej, a inaczej 12-osobowej. Próba zwiększania liczebności klas to też trudny społecznie proces, którego w tej chwili nawet nie zakładam. Przecież funkcjonujemy w realiach, kiedy rodzice oczekują raczej zmniejszania klas, indywidualizacji nauczania. Trzeba też zauważyć, że problem kosztów edukacji nakłada się problem rosnących oczekiwań dotyczących rozwoju szkół. Mając kłopot z bieżącymi wydatkami trudno mówić o tworzeniu wartości dodanej edukacji. Nie powinno przecież chodzić o to, by utrzymać to co jest, ale o rozwój.

Dosypywanie pieniędzy do systemu nie prowadzi w polskich realiach do rozwoju. Szkoła nie nadąża za czasami i współczesnymi wymaganiami w edukacji.
- Równie mocno spędza mi sen z powiek kwestia dużych kosztów, jak fakt, że powinniśmy wyprzedzać pewne zjawiska, sprawić, by szkoła podążała za zmieniającym się szybko światem. Na innowacyjną naukę, sięganie po nowoczesne metody też są potrzebne niemałe pieniądze. Jeśli mamy problem z pokryciem płac nauczycielskich, to jak możemy mówić o kreatywnym nauczaniu w oparciu o nowoczesną infrastrukturę.
Trzeba wspomnieć, że dodatkowym obciążeniem dla samorządu są dotacje dla placówek niepublicznych. W przypadku przedszkoli niepublicznych jesteśmy zobowiązani do przekazywania dotacji na każdego pełnosprawnego przedszkolaka w wysokości 75% kosztów utrzymania dziecka w naszych publicznych placówkach. To dla nas również duże obciążenie, choć doceniamy fakt, że tego typu przedszkola spełniają ważną rolę w zaspokajaniu potrzeb mieszkańców w zakresie wychowania przedszkolnego.
Konieczne do poniesienia wydatki ograniczają nas w działaniu. Docieramy do momentu, w którym będzie nam trudno sprostać oczekiwaniom rodziców, czy społecznym w ogóle. Czasem trudno przebić się z oczywistym stwierdzeniem, że edukacja jest podstawą rozwoju społeczeństwa, że jeśli nie będziemy w stanie finansować edukacji na wysokim poziomie, to sami sobie odbierzemy możliwości rozwojowe. Z jednej strony zderzamy się z trudnym systemem, a z drugiej strony mamy poczucie wielkich wyzwań w edukacji wiążących się ze zmianami społecznymi. Mam wrażenie, że w ostatnim czasie szkoły stały się jednym wielkim systemem zarządzania zmianą. Odnalezienie się w nich dziecka, czy rodzica jest trudne. Jeśli to nadal będzie system niedoboru i niemożliwych do zaspokojenia strony potrzeb, frustracje będą się pogłębiały. To co się dzieje we współczesnej polskiej szkole jest bardzo często wynikiem ogólnej frustracji, niezadowolenia rodziców, uczniów, nauczycieli, dyrektorów, samorządowców. Każdy ma poczucie, że robi najwięcej jak może, a jednocześnie nie jest zadowolony. I to się dzieje w szkole, która nie powinna nigdy być polem bitwy, a obszarem dialogu, tworzenia, otwierania, a nie zamykania różnych przestrzeni.

Rosnące koszty zatrudnienia, energii elektrycznej i inne dają perspektywę nadal rosnących wydatków w najbliższych latach.
- Tak, te czynniki mają na nie duży wpływ. Trudno nie zgodzić się z oczekiwaniami nauczycieli co do większych zarobków. Problemem jest to, z czego pokryć wydatki. Można zwiększyć dochody (stąd podniesienie podatków) albo czynić oszczędności, ale tu możliwości są już bardzo ograniczone. Te samorządy, które nie racjonalizowały wydatków, mają jeszcze przestrzeń, w której mogą się poruszać. My w gminie Wyszków dochodzimy do ściany, nie mamy już z czego rezygnować. Przez ostatnie lata szukaliśmy alternatywnych sposobów podnoszenia jakości edukacji przy jednoczesnych niewielkich kosztach. Tak powstał m.in. Uniwersytet Dziecięcy, kursy przygotowując uczniów do egzaminów. To wysiłek mający na celu wykreowanie wartości dodanej w edukacji. Myślimy stale, jak znaleźć więcej pieniędzy na oświatę. Mam nadzieję, że nastawienie decydentów w końcu się zmieni, bo przecież obecna sytuacja powoduje stagnację w edukacji, konflikty społeczne, ogólne niezadowolenie w szkołach. Będzie coraz trudniej, bo rodzice mają uzasadnione oczekiwania i chcą lepszej jakości edukacji. Naszemu społeczeństwu nie wystarczy minimum, rodzice chcą, by dzieci były przygotowane do radzenia sobie w warunkach współczesnego świata i miały równy start z dziećmi z innych państw. Rodzice oczekują, by szkoła była nowoczesna. Z kolei sfrustrowany nauczyciel, który będzie miał poczucie niedocenienia ze swojej pracy, nie będzie umiał tym wymaganiom sprostać, czy to z powodu ograniczeń biurokratyczno-programowych, czy też z powodu poczucia niedocenienia w pracy. W tym wszystkim dyrektor próbuje balansować między oczekiwaniami samorządu, kuratorium, rady pedagogicznej i rodziców. Musi spełnić trudne finansowe oczekiwania, z drugiej strony motywować nauczycieli. W tym wszystkim jest jeszcze pojęcie najważniejsze – dobro dziecka. Pojawia się pytanie, jak jest ono realizowane przy tak ograniczonych zasobach. Ten system prowadzi do tego, że szkoła staje się często polem bitwy, nieporozumień, konfliktów. W takich realiach przychodzi nam wychowywać dzieci. W nas, samorządowcach taka sytuacja rodzi niepokój. Wyszków nie jest tutaj odosobnionym przypadkiem. To dyskusja ogólnosamorządowa na temat kryzysu współczesnej oświaty.

Tych problemów chyba większość społeczeństwa nie zauważa. Niewielu wnika w niuanse związane z subwencjami, pensjami, wydatkami. Dla ludzi realną kwestią jest jednak to, czy samorząd przeznaczy pieniądze na budowę sali gimnastycznej, placu zabaw, remont łazienek. Czy w związku z trudną sytuacją finansową rodzice muszą na jakiś czas zapomnieć o tego typu inwestycjach?
- Mam nadzieję, że nie, choć musimy przygotować się na trudniejsze czasy, bo obecna sytuacja nie napawa optymizmem. Rzeczywistość samorządowa bardzo szybko się zmienia. W czasie roku jesteśmy zaskakiwani kolejnymi, nowymi wydatkami np. w postaci podwyżek dla nauczycieli. Tym bardziej, z jeszcze większą ostrożnością musimy podchodzić do planowania. Pewne projekty infrastrukturalne zostały rozpoczęte i będą ukończone. Będziemy też szukać źródeł finansowania inwestycji. Liczymy też na to, że samorządowy głos zostanie w końcu wysłuchany, że nasz apel dotyczący potrzeby zmiany systemu, który zaczyna szkodzić ludziom, w końcu będzie miał odzwierciedlenie w konkretnych decyzjach. Trzeba rozwiązań, które nie wytwarzałyby poczucia niesprawiedliwości.
Kompetencje gminy w zakresie oświaty zostały ograniczone nie tylko pod względem finansowym, ale też merytorycznym. Kuratorzy w ostatnich latach otrzymali więcej prerogatyw. Jesteśmy w pułapce płatnika. Mieszkańcy wybrali lokalne władze i oczekują realizacji zadań, rozwiązywania problemów. Niejednokrotnie zwracają nam uwagę na te kwestie, które nie mieszczą się w kompetencjach samorządu, ale kuratora. Z kolei kurator jest instytucją dla mieszkańca odległą, on na niego nie głosował, a wybrał swoich przedstawicieli i to od nich oczekuje wysokiego poziomu nauczania. Wielu ludzi nie ma świadomości, jak jest konstruowany budżet oświatowy. Myślą, że budżet państwa w pełni pokrywa wydatki na oświatę. Tymczasem tak nie jest. W 2018 roku w naszej gminie wydatki na oświatę sięgnęły 56 mln złotych, podczas gdy subwencja wyniosła około 30 mln złotych. Rok 2019 zamkniemy wydatkami ponad 64 mln zł, zaś subwencja to tylko ponad 32 mln – zatem pokryje ona tylko połowę wydatków. Chcę jednak podkreślić, że pomimo tych trudnych realiów finansowych wywiązujemy się ze wszystkich zobowiązań edukacyjnych i finansowych w zakresie oświaty, a uczniom naszych szkół staramy się zapewniać jak najlepsze warunki nauki, bezpieczeństwo – robimy co w naszej mocy, by dobro ucznia w szkole pozostawało jednak priorytetem.
Rozmawiała
Justyna Pochmara

Komentarze

Dodane przez pisior, w dniu 04.12.2019 r., godz. 09.03
Umiejętności zarządzania oświatą i sportem nie zastąpi PR. Widziałem jak załatwiliście sprawy w Szk. Podst. nr 4, jak nie reagowaliście na strajki ZNP i nauczycieli w trakcie egzaminów, zezwalaliście na sekowanie łamistrajków i katechetów i jak wystawiliście na listach do Sejmu swojego ulubieńca Wójcika z ZNP, którego wiemy jak społeczność Wyszkowa oceniła. Nie zajmujecie się porządnie oświatą, nie potraficie zarządzać finansami oświaty i wszystko spada na odpowiedzialnych rodziców, którzy muszą zadbać o edukację swoich dzieci. Teraz pani wice odpowiadacie także za szkolnictwo ponadpodstawowe, bo do starostwa posłaliście swojego wicestarostę, dawniej pracownika urzędu a za sprawy finansowe i kadrowe ma odpowiadać wasza kandydatka na radną do Rady Powiatu, żeby nie skończyło się jak w podstawówkach, które jak opisano w rozmowie są polem bitwy bo nie panujecie nad oświatą, jej reformą i dniem powszednim. Może jeszcze kilka słów o sporcie, za który też pewnie pani odpowiada. Może o rozliczeniach na linii kluby sportowe - urząd, bo ostatnio prokurator mówił o poszkodowanej Gminie. Czekamy.
Aneta
Dodane przez Jan Skolan, w dniu 06.12.2019 r., godz. 14.59
Nadzieja wyszkowskiego samorządu. Największe urzędnicze rozczarowanie dekady.
Dodane przez Anonim, w dniu 09.12.2019 r., godz. 15.07
Największe i coraz większe, jak widać.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta