Menu górne

REKLAMA

  • Reklama
Dziś jest 16 kwietnia 2024 r., imieniny Erwina, Julii



W mieście nie musi być głośno i duszno

(Zam: 06.09.2019 r., godz. 15.21)

- Czy tak częste zmiany planów w naszej gminie nie obnażają braku umiejętności władz do tworzenia dobrego prawa miejscowego na wiele lat do przodu? – zastanawia się radny miejski z klubu Masz Wybór Adam Szczerba.



„Wyszkowiak”: Samorząd przyjął założenie, że należy być elastycznym w planowaniu przestrzennym, bo to zapewnia miastu rozwój. W praktyce najczęściej jest tak, że gdy inwestor chce np. coś wybudować, składa wniosek do gminy, a ta wszczyna procedurę zmiany w planie przestrzennego zagospodarowania. Pan się z tą polityką nie zgadza? Pobrzmiewa w niej Pana zdaniem uznaniowość, planowanie na krótką metę?
- Nie ma czegoś takiego jak elastyczne planowanie. Takie postępowanie zaprzecza istocie planowania. Budowa miasta to proces długotrwały, postępujący przez lata, a jego skutki są w praktyce bardzo trudno odwracalne. Dlatego bardzo ważne, by prowadzić ją w sposób zdyscyplinowany i możliwie długotrwały. Podchodząc do planowania jako do regulacji, które na okrągło się zmienia bądź obchodzi, trudno oczekiwać, że w efekcie powstanie przemyślane miasto, z odpowiednią infrastrukturą dla pieszych, niepełnosprawnych, osób starszych i dzieci, z czystym powietrzem, cieniem w upał czy schronieniem przed deszczem. Jestem zdecydowanie przeciwny retoryce, że to miasto, a w mieście musi być głośno, gwarno, gorąco i duszno. Jeśli traktujemy je jako nasz dom, to powinniśmy optymalizować w nim warunki do życia dla ludzi w różnym wieku i kondycji fizycznej. Należy dążyć do osiągnięcia „stabilizacji planistycznej”. Nie jest to możliwe, gdy zmieniamy plany w zależności od nie zawsze jasnych intencji, bez szerszej perspektywy, jaki ta zmiana przyniesie skutek w przyszłości. Pytanie, które wydaje się istotniejsze to to, czy tak częste zmiany planów w naszej gminie nie obnażają braku umiejętności władz do tworzenia dobrego prawa miejscowego na wiele lat do przodu. Takiego, które odpowiadałoby na potrzeby mieszkańców poprzez koordynację zamierzeń prywatnych i publicznych, a jednocześnie chroniło przed niekontrolowaną realizacją inwestycji w miejscach do tego nieprzeznaczonych.

Według jakich zasad, filozofii powinna być realizowana, Pana zdaniem, polityka planowania przestrzennego w gminie? Jednak trudno nie zgodzić się z argumentem, że im więcej firm, możliwości zabudowy tym więcej mieszkańców, lepsze perspektywy rozwoju itp.
- To ostatnie zdanie to jest klasyczny błąd polskich samorządów, które prowadzą taką retorykę pod egidą „rozwoju”. W istocie miasto nie nabiera w ten sposób żadnych nowych funkcji, a więc jedynie się rozrasta. Kiedy mówimy np. o dziecku, że się rozwija, to mamy na myśli nie tylko to, że rośnie, ale że jednocześnie uczy się chodzić, mówić i wykonywać różne czynności, natomiast w mieście np. przez same zwiększanie ilości terenów pod zabudowę mieszkaniową nie przybywa nowych funkcji. Nie powstają nowe oczyszczalnie, nowe rodzaje transportu zbiorowego czy szkoły, a jedynie obciąża to już obecną infrastrukturę. Jeśli więc chce się rozwijać miasto, a nie tylko powiększać, to zanim sprzeda się deweloperowi każdy kawałek atrakcyjnie położonego terenu, trzeba przewidzieć skutki, jakie wywoła jego urbanizacja. Proszę zobaczyć, co próbuje się zrobić z terenem obok szpitala. To bardzo duża atrakcyjna przestrzeń, którą miasto na wniosek dewelopera chce maksymalnie zagęścić. Oczywiście nikt nie myśli, jak ci ludzie będą dojeżdżać na to osiedle, gdzie będą parkować i do których szkół pójdą dzieci, które tam zamieszkają. Uważamy, że zasady rządzące zmianami w przestrzeni powinny być czytelne dla każdego. Częste zmiany planów powodują, że mieszkaniec gminy nie ma pewności do tego, jaka inwestycja może być realizowana w najbliższym sąsiedztwie. To przekłada się na brak pewności co do bezpieczeństwa miejsca zamieszkania. Co gorsze, może skutkować rezygnacją z planów osiedlenia się na terenie miasta. Po co ryzykować kupno czy budowę domu jeśli nie mam pewności, że plan obowiązujący na tę chwile nie zostanie zmieniony i np. że za moim płotem nie powstanie w niedalekiej przyszłości duże osiedle z blokami ośmiokondygnacyjnymi lub duży obiekt handlowy. Chodzi o mądre planowanie pozwalające w sposób przewidywalny ocenić, jak kształtować się będzie przestrzeń w przyszłości, a także na jakich zasadach będą ewentualnie wprowadzane zmiany. Istotne jest wyważenie interesu publicznego i interesów prywatnych.

Z planowaniem przestrzennym związana jest wieloletnia dyskusja dotycząca braku ścisłego centrum Wyszkowa, miejsca pełniącego w wielu miastach funkcję rynku. Jak Pan ocenia z tej perspektywy plac Miejski? Czy jest udaną próbą stworzenia serca Wyszkowa? Jak ocenia Pan funkcjonalność, atrakcyjność tego miejsca?
- Zacznijmy od tego, że jest to miejsce wybudowane właściwie bez konsultacji społecznych, czyli praktycznie według urzędniczego widzimisię. Jego bazowy projekt został wyłoniony w konkursie sprzed kilku lat, w którym uczestniczyli głównie studenci architektury spoza Wyszkowa, a więc nieznający potrzeb i specyfiki miasta, a także zapewne w dużej ilości niebędący nigdy fizycznie w tym miejscu. Oczywiście ten projekt w żaden sposób nie został przedyskutowany z mieszkańcami, wyciągnięto go z szafy w trakcie kampanii wyborczej i bezrefleksyjnie zrealizowano. Ważnym błędem było nieprzyznanie się wyszkowskiego urzędu do tego, że chce wybudować tylko sam plac bez budynku ratusza, podczas kiedy przez lata mówiono, że będzie tam stał ratusz. Ratuszową nazwano nawet jedną z ulic, które miały do niego prowadzić. Sam konkurs był konkursem na plac przyratuszowy, a nie plac samodzielny, a to bardzo ważna różnica, bo znaczy, że miasto zamówiło projekt placu, który miał funkcjonować w dopełnieniu funkcji budynku ratusza. Po paru latach, gdy zdecydowano się zbudować plac bez ratusza, wykorzystano projekt bez potrzebnej adaptacji. Mamy więc plac ratuszowy bez ratusza i dziwimy się, że on nie spełnia swojej funkcji. Jeśli plac miałby funkcjonować samodzielnie, musiałby chociaż posiadać jakieś centrum umożliwiające właściwą ekspozycję wydarzenia, które miałoby się na nim odbywać. Bo jeśli na plac nie przychodzą interesanci ratusza, to jakoś trzeba sprawić, by ludzie mieli po co na niego przyjść. Niestety, takiego centrum nie posiada. Gdy chce się zrobić jakieś wydarzenie, trzeba bądź improwizować scenę, która nie ma właściwej ekspozycji i ludzie siedzący na ławkach dostają skrętu karku, bądź wyłączać fontanny. Mamy zatem plac, na którym nie ma nic, co by mogło na niego przyciągać ludzi przez cały rok, a jak już coś podobnego próbuje się zrobić, to okazuje się, że infrastruktura bardzo to utrudnia. Wcześniej w tym miejscu działała strefa kibica, kino plenerowe i lodowisko, teraz nie ma miejsca na żadną z tych aktywności.

W dyskusji publicznej, nie tylko Wyszkowa, ostatnio mocno wybrzmiewa kwestia wycinania drzew, likwidowania terenów zielonych na rzecz betonowych placów. Czy Pana zdaniem zmierzamy w kierunku betonowej pustyni? A może po prostu zieleń w Wyszkowie dostosowana jest do współczesnych potrzeb – z jednej drzewa nie mogą niszczyć infrastruktury, z drugiej przeszkadzać mieszkańcom (nierzadkie były przypadki, że wnioskowali o wycinkę, bo spadające owoce brudziły chodnik, konary zasłaniały widoczność, gromadziły się w nich ptaki brudzące place, parkingi, skwery itp.).
- Przez długi czas wielu ludzi w Polsce, z sobie tylko znanych powodów, uważało drzewa za śmieciuchy i siedliska uporczywego ptactwa, których należy się pozbyć przy najbliższej okazji. Sytuacja zmieniła się kilka lat temu, kiedy do społecznej świadomości zaczęło docierać, jak bardzo zanieczyszczonym powietrzem oddychamy. Diagnoza ekspertów była dość jasna i jako jeden z czynników wymieniono bezrefleksyjne wycinki drzew pod byle pretekstem, drzew, które są najbardziej naturalnym i najskuteczniejszym filtrem powietrza. Jeśli więc mówimy o współczesnych potrzebach dostosowania zieleni do potrzeb miasta, to powinniśmy iść właśnie w tym kierunku. Trzeba jak najmniej ciąć, bo to dorosłe drzewa są najcenniejsze, posiadają grubo ponad tysiąc razy większą skuteczność oczyszczania powietrza niż młode sadzonki. Sadzić oczywiście też trzeba, ale jest to działanie dla przyszłych pokoleń, sami dla siebie musimy chuchać na każde dorosłe drzewo i wycinać je tylko w ostateczności. Nie możemy lekkomyślnie kwalifikować drzew do wycinki tylko na podstawie inspekcji wizualnej, bo może być ona myląca. Trzeba używać tomografu do drzew. Nowe duże drzewo kosztuje, wraz z przesadzeniem, od kilkudziesięciu do kilkuset tysięcy złotych. Współczesne metody budowlane pozwalają na stosowanie specjalnych zacisków, dzięki którym korzenie nie niszczą infrastruktury podziemnej. Świetnie to widać na przykładzie warszawskiej ul. Świętokrzyskiej, którą kompleksowo zmodernizowano po wybudowaniu drugiej linii metra. Nie zastosowano wtedy takich zacisków, a postawiono na betonie drzewa w donicach. Drzewa pierwszej zimy wymarzły i po pewnym czasie posadzono drzewa w ziemi w ramach budżetu partycypacyjnego. Dzięki temu mamy dzisiaj piękną zieloną ulicę ze sprawną infrastrukturą podziemną. Uzasadnione powinno być tylko przycinanie drzew ze względu na bezpieczeństwo, ale powinno być to poprzedzone odpowiednią analizą.

Przed nami dyskusja na temat zasad lokowania w mieście reklam, ale też ogrodzeń i małej architektury. Czy ponoszony przez mieszkańców, przedsiębiorców, instytucje koszt zmiany szyldów/ogrodzeń, egzekucji tego prawa, ograniczenie wolności mieszkańców to cena warta poniesienia w imię poprawy estetyki (według założenia usunięcie reklam = poprawa estetyki)? Jakich rozwiązań jest Pan zwolennikiem i zaproponowanych na jakiej podstawie? Pana zdaniem, opłata reklamowa pobierana od posiadaczy tablic i urządzeń reklamowych wchodzi w grę?
- Jesteśmy chyba ostatnim bądź jednym z ostatnich krajów w Europie, który tę kwestię ma zupełnie nieuregulowaną. To w dużej mierze jest dyskusja światopoglądowa. Ja jestem zdania, że po to jest przestrzeń wspólna, żeby ją szanować, a nie zawłaszczać. Nie może być tak, że każdy wystawi swój kramik i wszyscy będą zadowoleni. Żyjemy w świecie przeładowanym bodźcami, informacje atakują nas zewsząd, jeśli więc chcemy mieć spokojny umysł i zdrową psychikę, musimy otoczenie czyścić ze zbędnych informacji właśnie takich jak reklamy. Szczególnie niekontrolowane reklamy wielkoformatowe. One często nie spełniają już żadnych funkcji, bywają zdezelowane, nieczytelne, powielające się, stwarzają niebezpieczeństwo dla uczestników ruchu, bądź reklamują działalności już nieistniejące. To jest wielki śmietnik, na którym nie ma żadnej kontroli. Okres dostosowania się do przepisów powinien być rozłożony w czasie, tak żeby zminimalizować koszt z nim związany. Należy też zwrócić uwagę na fakt, że w Wyszkowie cześć podmiotów już poniosła pewne nakłady, dostosowując się do jeszcze niedawno obowiązującej uchwały i jak należałoby teraz zrekompensować tym podmiotom te koszty. Jeśli chodzi o opłatę reklamową to jej wysokość powinna odnosić się do realnego kosztu samej reklamy, bo będzie ona skuteczna tylko wtedy, jeśli będzie tak wysoka, żeby reklamodawcom nie opłacało się prowadzić ekspansji reklamowej. Nie uważam, że karanie byłoby najlepszą formą działania. Takim powinna być szeroka kampania uświadamiająca niektórym przedsiębiorcom i instytucjom, że nie zawsze duże i kolorowe, znaczy skuteczne.
Rozmawiała
Justyna Pochmara

Komentarze

Dodane przez xxx, w dniu 11.09.2019 r., godz. 09.21
Wreszcie ktoś sensownie mówi. Szkoda tylko, że tak mało ludzi takie rzeczy czyta i słucha, już nie wspomnę o naszej władzy, która wszystkie głosy opozycji ignoruje. I takie mamy miasto ....
Dodane przez To ja, w dniu 11.09.2019 r., godz. 15.54
Nie chciałby Pan moze zostać burmistrzem Wyszkowa ? Prosze,niech Pan zechce!
Dodane przez pani, w dniu 11.09.2019 r., godz. 19.13
Jestem za
Najlepszy kandydat
Dodane przez Wyszków, w dniu 12.09.2019 r., godz. 08.04
Jestem za i popieram pomysł, aby Pan wystartował w następnych wyborach samorządowych na Burmistrza Wyszkowa. Ta Władza już się SKOŃCZYŁA.
plany
Dodane przez qwz, w dniu 12.09.2019 r., godz. 11.55
Temat ważny i dobrze że ktoś kto decyduje rozumie jego wagę. Przecież to w oparciu o przeznaczenie gruntu w planach, ustala jest wartość nieruchomości. Nie można podejmować decyzji o zmianie planów lekkomyślnie. Rozwój miasta (a raczej rozrost), ale czy na najlepszych możliwych warunkach? Tego się nie dowiemy. Osoby, które decydują, nie mają merytorycznego wsparcia. Jeden czy kilku radnych nie uchronią mieszkańców przed złymi decyzjami. W tym przypadku jeszcze mowa o radnych opozycji. Co z tego że mają rację jeśli są w mniejszości. To potwierdza jak istotne jest to na kogo oddaje się głos w wyborach. Czekam na wywiady z kolejnymi radnymi.
Dodane przez Anonim, w dniu 12.09.2019 r., godz. 15.25
Dzięki radnym z klubu Masz Wybór przynajmniej wiemy co w trawie piszczy .Takich radnych potrzebuje Wyszków.
Dodane przez zabużak, w dniu 12.09.2019 r., godz. 17.17
Co w trawie piszczy? Do tego Masz Wybór jest dobry. Na POdglebie jest za słaby, niestety.
Dodane przez do 17.17, w dniu 13.09.2019 r., godz. 00.28
Trafiony zatopiony!
Brawo
Dodane przez Agnieszka, w dniu 13.09.2019 r., godz. 19.50
Bardzo podobają mi się odpowiedzi Pana Adama. Miasto jest dla ludzi a nie dla jednostek.
Dodane przez Marek Głowacki, w dniu 13.09.2019 r., godz. 20.59
Takim radnym, jak Adam Szczerba rządząca w naszym mieście sitwa nie nie dorasta do pięt. Ale próbuje metodami administracyjnymi zamknąć im usta przez blokowanie możliwości wypowiedzi na sesji Rady Miejskiej. To skandal.

Napisz komentarz

Projekt witryny

Wykonanie: INFOSTRONY - Adam Podemski, e-mail: adam.podemski@infostrony.pl , Poczta